Cóż mogę powiedzieć po zakończonej edukacji? Tyle, że studia lepiej było wybrać z głową myśląc o zabezpieczeniu przyszłości. Polega to na tym, że jeśli wybierzesz studia, które ci pozwolą zdobyć dobrze płatny zawód nie będziesz się musiał/ła martwić, którą część pensji odłożyć na rachunki, a którą na pasje, zabawę... przyjemności. Ja wybrałam opcję po środku, tzn. nie wybrałam pierwszych lepszych studiów, byle jakieś były. Nie wybrałam też studiów, po których wiem, że łatwiej byłoby znaleźć pracę w zawodzie i w dodatku dobrze płatną (p.s. zwracam uwagę na staż, wybierzcie starannie firmę, w której go odbędziecie, bo to w większości przypadków to wasz przyszły pracodawca, jeśli się wykażecie). Wybrałam opcję, studiowania tego, co mnie pasjonuje, po kierunku który choć daje perspektywy, to raczej harowania za grosze na czyjś rachunek. Idealny zawód by otworzyć i rozwinąć własną firmę, klienci są niewyczerpalnym źródłem. Ale... żeby przejść na swoje, trzeba jak wspomniałąm dłuuuuuuugo ciułać na czyjś koszt i to w innym zawodzie, bo w wybranym nie byłoby szans się dorobić... Suma summarum, mądry Polak po szkodzie
Obecnie nie narzekam, mam wytyczone cele, skrupulatnie je realizuję, na pensję nie narzekam, wszak wyemigrowałam do Anglii, a tu dobrze płacą. Nikt się jeszcze nie dorobił fortuny w pare miesięcy od skończenia studiów... Ale też chciało by się, oj chciało jednak liznąć pracy w zawodzie, czegoś bardziej kreatywnego, czegoś mniej monotonnego. Wyboru jednak nie ma, rachunki płacić trzeba
Oczywiście zmiany przyjdą z czasem, ale teraz myślę, że gdybym podjęła inną decyzję względem kierunku studiowania byłoby mi teraz łatwiej... Ale też gdybym nie zmieniła studiów, nie poznałabym miłości mojego życia, więc co tu gadać... to była najlepsza decyzja mojego życia... No i masz, w łeb poszły wszystkie przestrogi!