Filmy Marzycieli
Moderators: Galadriela, Olka
Olka, jak tam refleksje po obejrzeniu "Telefonu" ?
We mnie wciąż tkwi nostalgia i ciepło po oglądnięciu "Domu na końcu świata". Polecam gorąco tym którzy lubią niekonwencjonalne tematy. Wiem, że Nan także go widziała a ponieważ potrafi tak pięknie o nim pisać...czekamy na jej recenzję. Poleć ten film wszystkim wrażliwcom Nanuś.
We mnie wciąż tkwi nostalgia i ciepło po oglądnięciu "Domu na końcu świata". Polecam gorąco tym którzy lubią niekonwencjonalne tematy. Wiem, że Nan także go widziała a ponieważ potrafi tak pięknie o nim pisać...czekamy na jej recenzję. Poleć ten film wszystkim wrażliwcom Nanuś.
Więc teraz ja mam zachęcać ludzi do obejrzenia? Hej, Elu, to ty tutaj jesteś etatowym wrażliwcem z ciepłym słowem na każdy temat
Ponieważ jeseśmy na forum i znamy się, można pisać spokojnie, ale gdybym miała pisać gdzie indziej, to bym się zastanowiła poważnie nad tym, jak napisać... Choć w sumie może i robimy kroczki w kierunku coraz większej tolerancji, więc kto wie
Historia Bobby'ego zaczyna się od jego fascynacji starszym bratem - lata sześćdziesiąte i tak dalej. Potem zaczyna się historia przyjaźni w szkole średniej między Bobby'm a Jonathanem, nieco zahukanym, nieśmiałym chłopakiem. Nie tylko historia przyjaźni, ale i pierwszych miłości i doświadczeń seksualnych (ależ to mądrze zabrzmiało). Kolejna część to życie Bobby'ego, Jonathana i ich współlokatorki Clare, najpierw w Nowym Jorku, potem w Woodstock. Urzekający film o poszukiwaniu ciepła i o potrzebie należenia do kogoś, "dom" i "rodzina" nabierają tutaj nowych znaczeń. W przeciwieństwie do swoich pozostałych ról pewniaków i egoistów, postać Colina - Bobby - jest postacią niezwykle ciepłą, otwartą, prostolinijną i wierzącą w ludzi - urzeka i człowiek nawet przestaje się dziwić, że udało mu się skłonić matkę przyjaciela do wypalenia razem z nimi skręta. Ten człowiek chyba nie zna pojęcia "kłamstwo". I do tego zabawna, choć przemiła postać Clare, jaką udało się stworzyć Robin Penn Wright i absolutnie zachwycająca Sissy Spacek - czarująca pani domu, która pali trawkę z synem i gdy odkrywa związek między Bobby'm a Jonathanem, nie udaje, że nic się nie stało i że nic nie widziała. Historia może i banalna, kino dla homoseksualistów, ale jeśli ktoś tylko tego się tam dopatrzy, to serdecznie współczuję. To nie "gej", "pedał", czy inny zboczeniec, ale człowiek, który pragnie tego samego co inni. I chyba to jest jednym z najważniejszych przesłań filmu...
No i co, refleksja wyszła mi mierna, mam tylko nadzieję, że nikogo to nie odstrtaszy od obejrezenia, a wręcz przeciwnie. Chyba jednak pozostanę przy pisaniu horoskopów do gazetek szkolnych...
Ponieważ jeseśmy na forum i znamy się, można pisać spokojnie, ale gdybym miała pisać gdzie indziej, to bym się zastanowiła poważnie nad tym, jak napisać... Choć w sumie może i robimy kroczki w kierunku coraz większej tolerancji, więc kto wie
Historia Bobby'ego zaczyna się od jego fascynacji starszym bratem - lata sześćdziesiąte i tak dalej. Potem zaczyna się historia przyjaźni w szkole średniej między Bobby'm a Jonathanem, nieco zahukanym, nieśmiałym chłopakiem. Nie tylko historia przyjaźni, ale i pierwszych miłości i doświadczeń seksualnych (ależ to mądrze zabrzmiało). Kolejna część to życie Bobby'ego, Jonathana i ich współlokatorki Clare, najpierw w Nowym Jorku, potem w Woodstock. Urzekający film o poszukiwaniu ciepła i o potrzebie należenia do kogoś, "dom" i "rodzina" nabierają tutaj nowych znaczeń. W przeciwieństwie do swoich pozostałych ról pewniaków i egoistów, postać Colina - Bobby - jest postacią niezwykle ciepłą, otwartą, prostolinijną i wierzącą w ludzi - urzeka i człowiek nawet przestaje się dziwić, że udało mu się skłonić matkę przyjaciela do wypalenia razem z nimi skręta. Ten człowiek chyba nie zna pojęcia "kłamstwo". I do tego zabawna, choć przemiła postać Clare, jaką udało się stworzyć Robin Penn Wright i absolutnie zachwycająca Sissy Spacek - czarująca pani domu, która pali trawkę z synem i gdy odkrywa związek między Bobby'm a Jonathanem, nie udaje, że nic się nie stało i że nic nie widziała. Historia może i banalna, kino dla homoseksualistów, ale jeśli ktoś tylko tego się tam dopatrzy, to serdecznie współczuję. To nie "gej", "pedał", czy inny zboczeniec, ale człowiek, który pragnie tego samego co inni. I chyba to jest jednym z najważniejszych przesłań filmu...
No i co, refleksja wyszła mi mierna, mam tylko nadzieję, że nikogo to nie odstrtaszy od obejrezenia, a wręcz przeciwnie. Chyba jednak pozostanę przy pisaniu horoskopów do gazetek szkolnych...
A ja myślałam, że to ja jestem tu etatowym wrażliwcem
No i właśnie dlatego ja troszkę zboczę z tematu- ''Marzyciel''. Polecam ten film każdemu, kto łaknie emocji i magii. Ten film to prawdziwe dzieło, a Johnny Deep jest po prostu rewelacyjny !
Opowieść o znanym autorze "Piotrusia Pana'', a także o jego życiowych rozterkach. O małych chłopcach i dzieciach z sierocińca, o szamotaninie pomiędzy szczęściem a realizmem, wreszcie historia o marzeniach, które można spełnić w najprostszych rzeczach. Żeby za wiele nie zdradzić, powiem jeszcze tylko , że ostatnia scena doprowadziła mnie do dwugodzinnego płaczu bez przerwy, nawet w taksówce (scena żywcem wzięta z amerykańskiej komedii-pan kierowca podał mi chusteczki ).
P.S. LIZZIETT- parę postów wcześniej polecałam własnie książkę Greena. Widać wszystkie ją czytałyśmy
No i właśnie dlatego ja troszkę zboczę z tematu- ''Marzyciel''. Polecam ten film każdemu, kto łaknie emocji i magii. Ten film to prawdziwe dzieło, a Johnny Deep jest po prostu rewelacyjny !
Opowieść o znanym autorze "Piotrusia Pana'', a także o jego życiowych rozterkach. O małych chłopcach i dzieciach z sierocińca, o szamotaninie pomiędzy szczęściem a realizmem, wreszcie historia o marzeniach, które można spełnić w najprostszych rzeczach. Żeby za wiele nie zdradzić, powiem jeszcze tylko , że ostatnia scena doprowadziła mnie do dwugodzinnego płaczu bez przerwy, nawet w taksówce (scena żywcem wzięta z amerykańskiej komedii-pan kierowca podał mi chusteczki ).
P.S. LIZZIETT- parę postów wcześniej polecałam własnie książkę Greena. Widać wszystkie ją czytałyśmy
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Hotori, sama wybieram się na "Marzyciela", miałam już to zrobić wczoraj ale ponieważ z racji walentynek widziałam "Bardzo długie zaręczyny"...na razie postanowiłam zaczekać.
No właśnie, bo ja chciałam o "Zaręczynach", filmie reklamowanym jako idealny na Walentynki, na co nabrał się mój chłopak.
Film jest PRZEPIĘKNY. Ale nie jest to cukrowa komedyjka romantyczna na osłodzenie wieczoru. Piękne, niemal poetyckie obrazy mieszają się z innymi, pełnymi okrucieństwa i bólu, wstrząsającymi. Trudnymi do zapomnienia. Historia balansuje na krawędzi pomiędzy brudnym realizmem a czystą poezją i baśnią. On zostaje wysłany na front, ona czeka. Historia banalna i i ograna, w rękach Amerykanów zamieniłaby się w trudny do przełknięcia kicz, ale nie od dziś wiadomo że nikt tak o miłości opowiadać nie potrafi, jak Francuzi . Zresztą kocham sam dźwięk tego języka, już to wystarczy żebym się rozpłynęła, a jeśli w parze z nim idą urzekające zdjęcia i niepokojąca muzyka....To istny kalejdoskop ludzkich twarzy, historii, tęsknot i pragnień. Okruchy zwyczajnego życia w których zaklęta jest magia.
Gdyby ktoś nie kojarzył, film jest dziełem reżysera "Amelii" a główną rolę gra Audrey Tautou...podejrzewam że wszyscy fani tego pierwszego filmu zakochają się w najnowszym...bardzo go przypomina sposobem narracji, niepowtarzalnym klimatem, nieco czarnym humorem, subtelnością, wrażliwością...a przede wszystkim postacią głównej bohaterki.
Polecam
No właśnie, bo ja chciałam o "Zaręczynach", filmie reklamowanym jako idealny na Walentynki, na co nabrał się mój chłopak.
Film jest PRZEPIĘKNY. Ale nie jest to cukrowa komedyjka romantyczna na osłodzenie wieczoru. Piękne, niemal poetyckie obrazy mieszają się z innymi, pełnymi okrucieństwa i bólu, wstrząsającymi. Trudnymi do zapomnienia. Historia balansuje na krawędzi pomiędzy brudnym realizmem a czystą poezją i baśnią. On zostaje wysłany na front, ona czeka. Historia banalna i i ograna, w rękach Amerykanów zamieniłaby się w trudny do przełknięcia kicz, ale nie od dziś wiadomo że nikt tak o miłości opowiadać nie potrafi, jak Francuzi . Zresztą kocham sam dźwięk tego języka, już to wystarczy żebym się rozpłynęła, a jeśli w parze z nim idą urzekające zdjęcia i niepokojąca muzyka....To istny kalejdoskop ludzkich twarzy, historii, tęsknot i pragnień. Okruchy zwyczajnego życia w których zaklęta jest magia.
Gdyby ktoś nie kojarzył, film jest dziełem reżysera "Amelii" a główną rolę gra Audrey Tautou...podejrzewam że wszyscy fani tego pierwszego filmu zakochają się w najnowszym...bardzo go przypomina sposobem narracji, niepowtarzalnym klimatem, nieco czarnym humorem, subtelnością, wrażliwością...a przede wszystkim postacią głównej bohaterki.
Polecam
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Jako, że widzę pierwszy głos, który usłyszałam - przeczytałam o "Bardzo długich zaręczynach", a których reklamówkę widziałam na reklamach przed Marzycielem; a jest to głos Pozytywny to teraz już stwierdzam na 100%, że muszę na to iść do kina! Wzięła mnie sama reklamówka, bo wcześniej o tym filmie nie słyszałam, a fabuła chyba mnie wciągnie. Tak więc kino przybywam! (jak się uda to jutro.... mam nadzieje, że się uda...).
Na samego Marzyciela wpadłam przypadkiem. Wybierałyśmy się (mimo niezbyt dobrych recenzji) z koleżanką na The Grudge - oczywiście to, że gra tam Jason zostawiłam jej jako "niespodziankę", bo gdyby wiedziała to wcześniej, to by powiedziała ostre "Nie! Max? Ratunku!Kiedy ci to wreszcie przejdzie?!". Wyjście do kina spędziłyśmy na 2 godzinnym poszukiwaniu legitymacji, które nie zakończyło się sukcesem, więc jakby na pani nie chciała sprzedać biletu ze zniżką to miałyśmy rzucić zrozpaczonym glosem: "Ale my nie mamy więcej pieniędzy! Pochodzimy z prowincji! Musi nam zostać jeszcze na pociąg! Pierwszy raz jesteśmy w kinie! ". Na szczęście pani uwierzyła nam na słowo takie, że mamy tyle lat ile mamy, więc gatka nie musiała być ujawniana. Gorzej bylo z filmem, bo poraz pierwszy się okazało, że w tym kinie obowiązuują jednak jakieś ograniczenia wiekowe i nie wpuszczą nas na Klątwe! Grr... No to na co idziemy? I padło na Marzyciela, który był ostatni na liście w 20 sali...
Teraz nie żałujemy. Wspaniały! Tak jak po0wiedziała Hotori: magia, magia i jeszcze raz magia. Jedyna rzecz jaką mam mu do zarzucenia, to to, ze trochę późno zaczął się naprawdę rozkręcac. Chociaż może i tak miało być.... Ja nie płakałam jak bóbr na końcu, ale miałam łzy w oczach, (starałam się opanować ze względu na koleżankę, bo jakby jedna z nas w końcu zaczęła płakać, to by nie miał nas kto uspokoić ). Film dla wszystkich, którzy nigdy nie chcieli dorastać, i którzy wciąż mają w sobie coś z dziecka...
Na samego Marzyciela wpadłam przypadkiem. Wybierałyśmy się (mimo niezbyt dobrych recenzji) z koleżanką na The Grudge - oczywiście to, że gra tam Jason zostawiłam jej jako "niespodziankę", bo gdyby wiedziała to wcześniej, to by powiedziała ostre "Nie! Max? Ratunku!Kiedy ci to wreszcie przejdzie?!". Wyjście do kina spędziłyśmy na 2 godzinnym poszukiwaniu legitymacji, które nie zakończyło się sukcesem, więc jakby na pani nie chciała sprzedać biletu ze zniżką to miałyśmy rzucić zrozpaczonym glosem: "Ale my nie mamy więcej pieniędzy! Pochodzimy z prowincji! Musi nam zostać jeszcze na pociąg! Pierwszy raz jesteśmy w kinie! ". Na szczęście pani uwierzyła nam na słowo takie, że mamy tyle lat ile mamy, więc gatka nie musiała być ujawniana. Gorzej bylo z filmem, bo poraz pierwszy się okazało, że w tym kinie obowiązuują jednak jakieś ograniczenia wiekowe i nie wpuszczą nas na Klątwe! Grr... No to na co idziemy? I padło na Marzyciela, który był ostatni na liście w 20 sali...
Teraz nie żałujemy. Wspaniały! Tak jak po0wiedziała Hotori: magia, magia i jeszcze raz magia. Jedyna rzecz jaką mam mu do zarzucenia, to to, ze trochę późno zaczął się naprawdę rozkręcac. Chociaż może i tak miało być.... Ja nie płakałam jak bóbr na końcu, ale miałam łzy w oczach, (starałam się opanować ze względu na koleżankę, bo jakby jedna z nas w końcu zaczęła płakać, to by nie miał nas kto uspokoić ). Film dla wszystkich, którzy nigdy nie chcieli dorastać, i którzy wciąż mają w sobie coś z dziecka...
Ech.. zazdroszczę Wam. I tym którzy obejrzeli "Marzyciela" i także tym mających za sobą "Zaręczyny". Ja wczoraj byłam na "Skarbie Narodów"... To w ramach rewanżu, że przyjaciólka poszła ze mną na TG. Ale nikogo nie mogę nakusić na filmy bardziej hmm... ambitne? Pozostaje mi tylko czekać, że może jednak, nastaną lepsze dni lub , co jest najbardziej prawdopodobne, pójść samej. Może to będzie najlepsze rozwiązanie...
Ale i tak zazdroszczę, bo po tym co wczoraj obejrzałam... Uff...
Ale i tak zazdroszczę, bo po tym co wczoraj obejrzałam... Uff...
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Czy masz na myśli to coś reklamowane jako "połączenie Kodu Leonarda DaVinci z Indianą Jonsem" w rolach głównych Nicholas Smutny Spaniel Cage i Helena Trojańska? Jesli tak to rzeczywiście współczuję Ale znam twoje bóle- moi znajomi mają to samo. Kiedyś chciałam wyciągnąć koleżankę na "Między słowami" albo "Dziewczynę z perłą", a w końcu wylądowałyśmy na "Dotyku motyla". Był to jedyny raz kiedy dobrze wyszłam na tych jej popcornach. Kieślowski to co prawda nie był, ale jak na "college movie" naprawdę niezły.Ja wczoraj byłam na "Skarbie Narodów"...
Przy okazji, wszystkim Marzycielom polecam wyżej wymienioną "Dziewczynę z perłą". Małe, kameralne arcydzieło, które właściwie uchodzić by mogło za bliźniaczą siostrę "Między słowami" i nie tylko z uwagi na Scarlett Johanson. Oba te filmy tworzą spojrzenia, gesty i milczenie wypełniające czas między słowami, które tak naprawdę nie mają większego znaczenia. Tylko sięgając głębiej dostrzeżesz duszę całej historii. W dziesiejszych czasach gdy wywala ci się wszystko "kawa na ławę" to prawdziwa rzadkość...chyba trudno sobie wyobrazić że potężny ładunek erotyczny może zostać zawarty w scenie gdy bohaterka rozpuszcza włosy. Po tym filmie już można.
"The Grudge" nie widziałam i nie zamierzam...spragnionym dreszczy i podskoków w fotelu polecam "Dark Water"...moim zdaniem było nawet lepsze niż "Ring".
Aha...fankom Olka- w księgarniach pojawiły się nowe książki - "Aleksander Wielki" Paula Cartledge i dwie intrygująco wyglądające powieści "Aleksander" Stevena Presfielda i "Ogień z niebios" Mary Renauld- pierwsza część trylogii dotycząca młodości Aleksandra, konfliktu z mamuśką, kłótni z papą i romansów z Hefajstionem. Bleh. Choć może tym razem nie będzie już nic o "oczach których nie ma nikt inny na świecie".
Zresztą kogo ja oszukuję i tak już na pewno o nich wiecie.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Zarówno "Marzyciela", jak i "Bardzo długie zaręczyne" chcę obejrzeć. Poruszając temat "Skarbu Narodów" to tylko słyszałam, że strasznie nudne...
Ja natomiast byłam ostatnio na filmie produkcji węgierskiej "Kontrolerzy" i jestem zachwycona. Nareszcie jakaś nietypowa odskocznia od typowych Hollywoodzkich produkcji. Poza tym bardzo się uśmiałam.
Ja natomiast byłam ostatnio na filmie produkcji węgierskiej "Kontrolerzy" i jestem zachwycona. Nareszcie jakaś nietypowa odskocznia od typowych Hollywoodzkich produkcji. Poza tym bardzo się uśmiałam.
"I have never had a love like this before, neither has he so..."
No Nanuś - spisalaś się. Teraz napewno pobiegnę wypożyczyć "Dom na końcu świata". Znaczy się, najpierw to kupię sobie dvd (wyszukaam na allegro za 90zl. może uda się jeszcze taniej ). A potem to już pozostanie mi tylko obejrzeć kochane Roswell i wszystkie filmy z pobliskiej wypożyczalni. Ach! Jak mi tego brakuje!!! Pomijam fakt, że jeszcze czekam na wyniki poprawek. Do czwartku, jednak mogę sobie pomarzyć
Co do "Telefonu". Jak zwykle, kiedy go oglądam zamieram w napięciu na niemal 2 godziny. Colin fantastycznie spisal sie w roli zastraszonego "przypadkowego" przechodnia. Mówię, że przypadkowego, bo przecież tak naprawdę, każdemu z nas moglo się coś podobnego przydażyć. Przecież wszyscy mamy na sumieniu mniejsze i większe klamstwa i tajemnice. Nie twierdzę, że wszyscy zdradzamy partnerów ale ukrywamy sprawy, często o większym znaczeniu. Bo przecież nie mówienie o czymś to też klamstwo. Wracając do Colina, to im dalej posuwala się jego kariera tym bardziej wiarygodny stawal się jego bohatere w "Telefonie", kiedy ogladalam go po jakims czasie. Bo, jak tak patrzę teraz na tego aktora mam nieodparte wrażenie, że coraz bardziej się do niego upodabnia No i ten wspaniay glos Kifera Sutherlanda! Wydawalo by się, że film przyciąga raczej treścią niż "smaczkami", a jednak! Wielki plus za obsadzenie go w tej roli Minus jednak dla wszechobecnej Joey Potter - dla mnie zawsze pozostanie niezdecydowanym biedactwem znad jeziora Dawsona
A na "Skarbie..." byam z mamą Fajne kino... familijne. W sam raz na rozluźnienie.
Polecam "Bliżej", chociaż Julia Roberts trochę psula doborowe towarzystwo. W sensie aktorskim - byla zdecydowanie najslabsza. Za to Natalie Portman wreszcie pokazala na co ją stać. Byla fantastyczna! A Jude Law po raz pierwszy mi się spodobal (znów w sensie aktorskim ) Przynajmniej zmazal w moich oczach wizerunek bycia z plastyku i to nie koniecznie tego dosownego z "I.A. - sztuczna inteligencja".
Co do "marzyciela" się nie wypowiadam. Poczekam, aż go obejrzę, a wybiorę się na niego napewno!
P.S. Wybacznie braki w przekreślonych "l". Nie wiem czemu, ale ta klawaitrura chyba zdecydowaLa się popsuć mi dziś humor
Co do "Telefonu". Jak zwykle, kiedy go oglądam zamieram w napięciu na niemal 2 godziny. Colin fantastycznie spisal sie w roli zastraszonego "przypadkowego" przechodnia. Mówię, że przypadkowego, bo przecież tak naprawdę, każdemu z nas moglo się coś podobnego przydażyć. Przecież wszyscy mamy na sumieniu mniejsze i większe klamstwa i tajemnice. Nie twierdzę, że wszyscy zdradzamy partnerów ale ukrywamy sprawy, często o większym znaczeniu. Bo przecież nie mówienie o czymś to też klamstwo. Wracając do Colina, to im dalej posuwala się jego kariera tym bardziej wiarygodny stawal się jego bohatere w "Telefonie", kiedy ogladalam go po jakims czasie. Bo, jak tak patrzę teraz na tego aktora mam nieodparte wrażenie, że coraz bardziej się do niego upodabnia No i ten wspaniay glos Kifera Sutherlanda! Wydawalo by się, że film przyciąga raczej treścią niż "smaczkami", a jednak! Wielki plus za obsadzenie go w tej roli Minus jednak dla wszechobecnej Joey Potter - dla mnie zawsze pozostanie niezdecydowanym biedactwem znad jeziora Dawsona
A na "Skarbie..." byam z mamą Fajne kino... familijne. W sam raz na rozluźnienie.
Polecam "Bliżej", chociaż Julia Roberts trochę psula doborowe towarzystwo. W sensie aktorskim - byla zdecydowanie najslabsza. Za to Natalie Portman wreszcie pokazala na co ją stać. Byla fantastyczna! A Jude Law po raz pierwszy mi się spodobal (znów w sensie aktorskim ) Przynajmniej zmazal w moich oczach wizerunek bycia z plastyku i to nie koniecznie tego dosownego z "I.A. - sztuczna inteligencja".
Co do "marzyciela" się nie wypowiadam. Poczekam, aż go obejrzę, a wybiorę się na niego napewno!
P.S. Wybacznie braki w przekreślonych "l". Nie wiem czemu, ale ta klawaitrura chyba zdecydowaLa się popsuć mi dziś humor
Dziewczyny! Zlitujcie się!
Jak tak dalej pójdzie i będziecie tak zachwalać te filmy, to moja lista filmów obowiązkowych nabierze niebosiężnych rozmiarów...
A muszę zając się pisaniem.... Ech...
---------------------
---------------------
Po kilku dniach...
Byłam na "Marzycielu"!! Cudeńko!
Całą kwintesencję tego filmu przedstawili już Hotori oraz piter, a więc ja mogę tylko zgodzić się z nimi i gorąco polecić!
No, czyli o jeden filmik mniej do obejrzenia...
Jak tak dalej pójdzie i będziecie tak zachwalać te filmy, to moja lista filmów obowiązkowych nabierze niebosiężnych rozmiarów...
A muszę zając się pisaniem.... Ech...
---------------------
---------------------
Po kilku dniach...
Byłam na "Marzycielu"!! Cudeńko!
Całą kwintesencję tego filmu przedstawili już Hotori oraz piter, a więc ja mogę tylko zgodzić się z nimi i gorąco polecić!
No, czyli o jeden filmik mniej do obejrzenia...
Last edited by ADkA on Thu Mar 03, 2005 10:14 pm, edited 1 time in total.
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Dlugo lezal 'Finding Neverland' na moim dysku, zanim brak innych filmow sklonil mnie do obejrzenia jakiejs nudnawej bioograficznej historyjki o niczym. Nuda okazala sie byc porywajaca, a bioografia utonela w poezji. Brzmi patetycznie jak sto diablow, a mimo to nie przesadzam ani troche.
Na poczatku czaruje muzyka - juz od pierwszych minut wlasnie ona, jesli nic innego, wyroznia ten film sposrod podobnych. Genialna.
Scenariusz, Johnny Depp i Kate Winslet. To wszystko nadaje filmowi dodatkowego wymiaru. Gra tej dwojki swietna, zabwne, czasem madre (choc banalne) wstawki w dialogach wciagajace i prowokujace do glebszego zastanowienia nad wyswiechtanymi sloganami. Warto wspomniec o nowej gwiazdce (przynajmniej w moim mniemaniu) na firnamencie hollywoodzkiego nieba - Freddie Highmore grajacy Petera naprawde zasluguje na odnotowanie. Stworzyl bardzo przekonywujaca postac i nie zostal przycmiony przez kunszt i talent starszych aktorow.
Zdjecia.. powiem tylko, ze lot Wendy wcisnal mnie glebiej w oparcie. Technicznie nic nadzwyczajnego, ale ciarki mi przechodza po plecach nawet jak to ogladam po raz drugi w tej chwili.
'Marzenia nie sa zle' - to probuje przekazac Barrie Peterowi, mezczyzna, ktory zna wartosc marzen, chlopcu, w ktorym naturalne dazenie do dzieciecosci walczy o lepsze z wymuszona przez jego wlasna wrazliwosc i inteligencje dojrzaloscia. Marzyc mozna niezaleznie od wieku. Gdy los niszczy wszystko co kochamy, gdy nic nam nie pozostaje, zawsze mamy jeszcze swoja wlasna Nibylandie. Co wiecej, marzenia sie spelniaja, jesli pragnie sie dostatecznie mocno. Zycie bohaterow jest troche jak obraz - gdy sie je oglada krok po kroku jest prawie doskonale, drobe skazy tona w powodzi piekna. Dopiero gdy sie odstapi pare krokow, nabierze perspektywy, okazuje sie, ze calosc nie jest tak doskonala jak kazdy z fragmentow.
A jednak ich marzenia sie spelnily. Nie calkiem i nie dokladnie, ale przeciez takie wlasnie jest zycie - nigdy nie mamy nic do konca. Procz marzen.
ehh.. gada mi sie.. ale tak juz mam o 5 nad ranem.. a za 2 godziny pobudka...
Na poczatku czaruje muzyka - juz od pierwszych minut wlasnie ona, jesli nic innego, wyroznia ten film sposrod podobnych. Genialna.
Scenariusz, Johnny Depp i Kate Winslet. To wszystko nadaje filmowi dodatkowego wymiaru. Gra tej dwojki swietna, zabwne, czasem madre (choc banalne) wstawki w dialogach wciagajace i prowokujace do glebszego zastanowienia nad wyswiechtanymi sloganami. Warto wspomniec o nowej gwiazdce (przynajmniej w moim mniemaniu) na firnamencie hollywoodzkiego nieba - Freddie Highmore grajacy Petera naprawde zasluguje na odnotowanie. Stworzyl bardzo przekonywujaca postac i nie zostal przycmiony przez kunszt i talent starszych aktorow.
Zdjecia.. powiem tylko, ze lot Wendy wcisnal mnie glebiej w oparcie. Technicznie nic nadzwyczajnego, ale ciarki mi przechodza po plecach nawet jak to ogladam po raz drugi w tej chwili.
'Marzenia nie sa zle' - to probuje przekazac Barrie Peterowi, mezczyzna, ktory zna wartosc marzen, chlopcu, w ktorym naturalne dazenie do dzieciecosci walczy o lepsze z wymuszona przez jego wlasna wrazliwosc i inteligencje dojrzaloscia. Marzyc mozna niezaleznie od wieku. Gdy los niszczy wszystko co kochamy, gdy nic nam nie pozostaje, zawsze mamy jeszcze swoja wlasna Nibylandie. Co wiecej, marzenia sie spelniaja, jesli pragnie sie dostatecznie mocno. Zycie bohaterow jest troche jak obraz - gdy sie je oglada krok po kroku jest prawie doskonale, drobe skazy tona w powodzi piekna. Dopiero gdy sie odstapi pare krokow, nabierze perspektywy, okazuje sie, ze calosc nie jest tak doskonala jak kazdy z fragmentow.
A jednak ich marzenia sie spelnily. Nie calkiem i nie dokladnie, ale przeciez takie wlasnie jest zycie - nigdy nie mamy nic do konca. Procz marzen.
ehh.. gada mi sie.. ale tak juz mam o 5 nad ranem.. a za 2 godziny pobudka...
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.
Temat o filmach nadal zamknięty, a poniewaz wcale nie wiem, czy juz zrozumiałam o co jego autorowi chodziło przy zakładaniu, muszę to co chcę powiedziec wrzucić tutaj
TVP 2, godzina 22.40. "Uśpieni". To nie jest film dla dzieci. Nawet nie wiem, czy dla młodzieży- i to wcale nie ze względu na jakieś konkretne sceny. Bardzo ciężki, ale jednocześnie bardzo piękny, dający dużo do myślenia. Etyka, Lojalność, przyjaźń, cierpienie, człowieczeństwo. Czy zbrodnia zawsze jest naganna? Ile można poświęcić dla bliskich?
Doskonały scenariusz i obsada (w tym R. de Niro i B. Pitt). Goraco polecam wszystkim, którzy lubią dobre kino. O moich wrażeniach napisze potem, bo nie chciałabym uprzedzac faktów. Może komuś jeszcze uda się to zobaczyć i odzielić się opinią?
Oglądam i serce mam ściśnięte. Brakuje słów. Pamiętam, ze pierwszy raz widziałam ten film w klasie maturalnej. Choc potem oglądałam go jeszcze kilka razy, ciągle robi takie samo, przerażające wrażenie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będe mogła patrzec na niego spokojnie. "Uspieni" po pierwsze wymagają sporej dojrzałości, żeby ich naprawdę zrozumieć. Po drugie na takie okropieństwa tylko wariat mógłby patrzeć obojętnie.
TVP 2, godzina 22.40. "Uśpieni". To nie jest film dla dzieci. Nawet nie wiem, czy dla młodzieży- i to wcale nie ze względu na jakieś konkretne sceny. Bardzo ciężki, ale jednocześnie bardzo piękny, dający dużo do myślenia. Etyka, Lojalność, przyjaźń, cierpienie, człowieczeństwo. Czy zbrodnia zawsze jest naganna? Ile można poświęcić dla bliskich?
Doskonały scenariusz i obsada (w tym R. de Niro i B. Pitt). Goraco polecam wszystkim, którzy lubią dobre kino. O moich wrażeniach napisze potem, bo nie chciałabym uprzedzac faktów. Może komuś jeszcze uda się to zobaczyć i odzielić się opinią?
Oglądam i serce mam ściśnięte. Brakuje słów. Pamiętam, ze pierwszy raz widziałam ten film w klasie maturalnej. Choc potem oglądałam go jeszcze kilka razy, ciągle robi takie samo, przerażające wrażenie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będe mogła patrzec na niego spokojnie. "Uspieni" po pierwsze wymagają sporej dojrzałości, żeby ich naprawdę zrozumieć. Po drugie na takie okropieństwa tylko wariat mógłby patrzeć obojętnie.
Taa.. w sobotę miałam straszny dylemat, czy obejrzeć "12 małp" czy właśnie "Uśpionych". Wygrał jednak ten drugi. I naprawdę nie żałuję! Warto było, chociaz w niektórych momentach ciężko było patrzeć. Coś co się zapowiadało tak idealistycznie, mimo wszystkich niedoskonałości, dzieciństwo zostaje brutalnie przerwane. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że zło w tym filmie dotyka dzieci. Film niesamowity i ciężki, i rzeczywiście dla dorosłych. Tylko wtedy można dojrzeć jego głębie.
Oby więcej takich "perełek" w naszej telewizji!
Oby więcej takich "perełek" w naszej telewizji!
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
ja rowniez widzialam ten film... juz po raz kolejny. porusza naprawde delikatne tematy. ale ja ccialam zwrocic uwage na pewien fakt ktory bardzo czesto powtarza sie w filmach, mianowicie pedofilia i kara, jaka spoleczenstwo za nia wymierza. nie tyle zwykli ludzie, co nawet wiezniowie. nie spotkaam sie jeszcze z filmem,w ktorym nawet zloczyncy, najgorsi mordercy, nie majacy skrupolow potrafili przejsc obok tego obojetnie. bo na krzywde dzieci niemal wszyscy reaguja tak samo. dlatego ppedofilow osadzonych w wiezieniu predzej czy pozniej czeka zemsta ze strony wspolwiezniow, ktorzy o ich przestepstwie sie dowiedzieli. ale zemsta dotyka ich ttez po wyjsciu z wiezienia, ze strony spoleczenstwa i nie czesto, ale jednak ze strony ich ofiar, jak to mialo miejsce w omawianym filmie. z tej tematyki polecam polska Symetrie. film moze dzielem nie jest, ale potrafi przemowic do odbiorcy.
a czy ogladaliscie 'cudownych chlopcow'? jak wrazenia? ja niestety przysnelam w polowie, ale pamietam ten film z przed roku, kiedy go ogladalam. poniewaz musze zmykac, wroce pozniej i doloze cos od siebie
a czy ogladaliscie 'cudownych chlopcow'? jak wrazenia? ja niestety przysnelam w polowie, ale pamietam ten film z przed roku, kiedy go ogladalam. poniewaz musze zmykac, wroce pozniej i doloze cos od siebie
Masz rację Olka. Pedofilia to chyba jedno z niewielu przestępstw, które w naszym porąbanym świecie ciągle są całkowicie potępiane i których się nie usprawiedliwia w żadnym środowisku. I bardzo dobrze! Gdyby taki dewiant trafił w moje ręce, chętnie odsiedziałabym później 25 lat...
Trochę w nawiązaniu do Twojej wypowiedzi, skojarzyła mi się jeszcze jedna rzecz- honor gangsterów. Hell's Kitchen (tak to się pisze?) było koszmarną dzielnicą, ale jednak jej mieszkańcy czuli się bezpiecznie. Tak jak powiedziano na początku- swój swojego nie ruszał, a diler narkotyków, który sprzedawał je dzieciom, zawisł na latarni. Bo bandytyzm też ma dwa oblicza. Może głupio to zabrzmi, ale cenię sobie takie podejście. Scena, w której King Benny wsiada do samochodu, aby "oddać w ręce sprawiedliwości" jednego z klawiszy i mówi do Shakes'a "zawsze byłeś dobrym chłopcem, niech tak pozostanie" ujęła mnie swoją prostotą. Oto gangster jedzie, aby wydac wyrok śmierci. I nie chce, żeby mężczyzna, którego zna od dziecka i który żyje z dala od takiego świata, musiał brudzić sobie tym ręce. Troszczy się o niego, o jego przyjaciół, pomaga wszystkimi swoimi kontaktami. To piękne było. Szkoda, że w tej chwili taki kodeks już nie istnieje. Przynajmniej wśród młodej gwardii....
Trochę w nawiązaniu do Twojej wypowiedzi, skojarzyła mi się jeszcze jedna rzecz- honor gangsterów. Hell's Kitchen (tak to się pisze?) było koszmarną dzielnicą, ale jednak jej mieszkańcy czuli się bezpiecznie. Tak jak powiedziano na początku- swój swojego nie ruszał, a diler narkotyków, który sprzedawał je dzieciom, zawisł na latarni. Bo bandytyzm też ma dwa oblicza. Może głupio to zabrzmi, ale cenię sobie takie podejście. Scena, w której King Benny wsiada do samochodu, aby "oddać w ręce sprawiedliwości" jednego z klawiszy i mówi do Shakes'a "zawsze byłeś dobrym chłopcem, niech tak pozostanie" ujęła mnie swoją prostotą. Oto gangster jedzie, aby wydac wyrok śmierci. I nie chce, żeby mężczyzna, którego zna od dziecka i który żyje z dala od takiego świata, musiał brudzić sobie tym ręce. Troszczy się o niego, o jego przyjaciół, pomaga wszystkimi swoimi kontaktami. To piękne było. Szkoda, że w tej chwili taki kodeks już nie istnieje. Przynajmniej wśród młodej gwardii....
Uśpionych i 12 małp widziałam już z parę lat temu...To wstrząsjące , sugestywne obrazy...Kevin Bacon w roli pedoflia zagrał znakomicie (choć on w ogóle ma w tym wprawę, wystarczy wspomnieć zupełnie nowy film z jego udziałem Rzeka Tajemnic). A Brad Pitt-o, to już epopeja, mogłabym o nim mówić i mówić, i jeszcze bym się nie nagadła
W każdym razie zachęcam do obejrzania tych filmów, ale jednocześnie przestzrzegam, że w przypadku pierwszego trzeba mieć mocne nerwy...
W każdym razie zachęcam do obejrzania tych filmów, ale jednocześnie przestzrzegam, że w przypadku pierwszego trzeba mieć mocne nerwy...
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Troszkę już po nie w czasie, ale uważam, że warto wspomnieć i polecić wszystkim marzycielom Tajemnicę Brokeback Mountain. Kiedy czytałam prasowe podsumowania filmu jako 'gejowskie love stroy' ręce mi opadały, bo film stawał się tak zaszufladkowany, że po podobnym komentarzu trudno było przekonać "prawdziwych mężczyzn" do obejrzenia filmu. Kolega mój zapierał się rękami i nogami tym bardziej, że nic z tego określenia nie przypadło mu do gustu. Całe szczęście ma kiepską pamięć, więc film podsunęłam mu 2 tygonie później mówiąc, że to bardzo dobry obraz z Heathem Ledgerem w roli głównej (a aktora oboje polubiliśmy od czasów "Obłędnego rycerza" ). Film obejrzał z swoimi współlokatorami i dobrze, bo nie wypadało odejść sprzed ekranu Koniec końców z jego ust padło znaczące 'dobry film' i więcej do tego nie wrócił... A wierzcie mi, takiej reakcji nie spodziewałam się w najśmielszych marzeniach Dodając do tego moje wrażenia, po jego obejrzeniu, film naprawdę warto obejrzeć. Jest przepiękną historią opowiadającą o uczuciu, jakie połączyło dwóch mężczyzn w czasach, kiedy ze związkami homoseksualnymi nawet nie próbowano sobie radzić, a słowo 'gej' w ogóle nie istniało.
Drugi film, na jaki chcę zwrócić waszą uwagę to Powrót do Garden State Zacha Braffa, który oprócz jego wyreżyserowania i napisania scenariusza (w 80% opartego na wydarzeniach z jego życia i jego znajomych) zagrał w filmie główną rolę. Film to historia młodego mężczyzny - Andrew Largemana - który pewnego dnia wraca do rodzinnego miasteczka na pogrzeb matki. Z kilku następnych dni dowiadujemy się, jakie wydarzenia z przeszłości wpłynęły na zerwanie kontaktów z rodziną. Poznamy jego dawnych znajomych, a także nowych, właściwie jedną osobę - dziewczynę, która całkowicie go zmieni. Bohater postawi sobie wiele bardzo poważnych pytań, których odpowiedzi zmienią życie, nie tylko jego. Całość doprawiona jest humorem i to tym który wzbudza na naszych twarzach szczery uśmiech - paradoksalnie, jest śmiesznie kiedy człowiek najmniej się tego spodziewa.
Powrót do Garden State otrzymał wiele nagród, w tym Oscara za ścieżkę dźwiękową (polecam, rewelacja!). Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć zapowiedź filmu, podaję link.
Imperial (dystrybutor) całkiem zgrabnie ujął ten film w swoim opisie: Żyjący w Los Angeles, początkujący aktor Andrew "Large" Largeman (Braff) zmuszony jest do odbycia swoistej podróży sentymentalnej do rodzinnego New Jersey. Nieuchronnie zbliża się do unikanej przez lata konfrontacji z ojcem (Ian Holm - Awiator, Bilbo z Władcy Pierścieni). Na każdym kroku spotyka starych znajomych tworzących specyficzną mozaikę osobowości. Zbieg okoliczności łączy go także z losem Sam (Natalie Portman), dziwnej dziewczyny, za sprawą której Large znajduje w sobie dość odwagi, by otworzyć swe serce i umysł na doświadczenia niesione przez życie.
Drugi film, na jaki chcę zwrócić waszą uwagę to Powrót do Garden State Zacha Braffa, który oprócz jego wyreżyserowania i napisania scenariusza (w 80% opartego na wydarzeniach z jego życia i jego znajomych) zagrał w filmie główną rolę. Film to historia młodego mężczyzny - Andrew Largemana - który pewnego dnia wraca do rodzinnego miasteczka na pogrzeb matki. Z kilku następnych dni dowiadujemy się, jakie wydarzenia z przeszłości wpłynęły na zerwanie kontaktów z rodziną. Poznamy jego dawnych znajomych, a także nowych, właściwie jedną osobę - dziewczynę, która całkowicie go zmieni. Bohater postawi sobie wiele bardzo poważnych pytań, których odpowiedzi zmienią życie, nie tylko jego. Całość doprawiona jest humorem i to tym który wzbudza na naszych twarzach szczery uśmiech - paradoksalnie, jest śmiesznie kiedy człowiek najmniej się tego spodziewa.
Powrót do Garden State otrzymał wiele nagród, w tym Oscara za ścieżkę dźwiękową (polecam, rewelacja!). Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć zapowiedź filmu, podaję link.
Imperial (dystrybutor) całkiem zgrabnie ujął ten film w swoim opisie: Żyjący w Los Angeles, początkujący aktor Andrew "Large" Largeman (Braff) zmuszony jest do odbycia swoistej podróży sentymentalnej do rodzinnego New Jersey. Nieuchronnie zbliża się do unikanej przez lata konfrontacji z ojcem (Ian Holm - Awiator, Bilbo z Władcy Pierścieni). Na każdym kroku spotyka starych znajomych tworzących specyficzną mozaikę osobowości. Zbieg okoliczności łączy go także z losem Sam (Natalie Portman), dziwnej dziewczyny, za sprawą której Large znajduje w sobie dość odwagi, by otworzyć swe serce i umysł na doświadczenia niesione przez życie.
nie wiem nic o gejowskim love story, ale do piesni pochwalnych na temat Garden State przylaczam sie calym sercem. film ogladalem dawno, wiec dokladnie nie pamietam, ale wiem, ze zrobil na mnie spore wrazenie (sciezka dzwiekowa rzeczywiscie dobra). scena imprezy rzadzi .
a odbiegajac troche od tematu, bardzo polecam serial Scrubs, w ktorym Braff gra glowna role - troche komediowy, troche obyczajowy, niezmiennie pelen pozytywnej energii, genialny.
a odbiegajac troche od tematu, bardzo polecam serial Scrubs, w ktorym Braff gra glowna role - troche komediowy, troche obyczajowy, niezmiennie pelen pozytywnej energii, genialny.
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 6 guests