Oddychaj oczami
Moderator: piter
Czemu wczesniej tego nie przeczytalam? (bo za dlugie )
{o} i mam do Ciebie pytanie natury osobistej:
co byśchcial dostac na 18-nastke? (zakladajac oczywiscie, ze jeszcze jej nie obchodziles,albo ze mozesz cofnac czas )
Pytanie prosze potraktowac serio, bo ta informacja jest mi niezmiernie potrzebna. Nie wnikac.
{o} i mam do Ciebie pytanie natury osobistej:
co byśchcial dostac na 18-nastke? (zakladajac oczywiscie, ze jeszcze jej nie obchodziles,albo ze mozesz cofnac czas )
Pytanie prosze potraktowac serio, bo ta informacja jest mi niezmiernie potrzebna. Nie wnikac.
Hę?
...
No to może jakąś ładną katanę?
Dawno tu nie byłem... Chyba trzeba coś dodać.
To niżej, to jest inny mistrz. Miszcz Marian będzie innym razem
Mistrz i uczeń napotkali ślepca, który siedział na chodniku i żebrał.
- Daj temu człowiekowi jałmużnę - rzekł Mistrz. Następnie Mistrz zwrócił mu uwagę:
- Powinieneś był dotknąć swego kapelusza na znak szacunku.
- Dlaczego? - spytał uczeń.
- Zawsze powinno się tak robić dając jałmużnę.
- Ale ten człowiek był ślepy.
- Nigdy nie wiadomo. - odparł Mistrz - Mógł być oszustem.
...
No to może jakąś ładną katanę?
Dawno tu nie byłem... Chyba trzeba coś dodać.
To niżej, to jest inny mistrz. Miszcz Marian będzie innym razem
Mistrz i uczeń napotkali ślepca, który siedział na chodniku i żebrał.
- Daj temu człowiekowi jałmużnę - rzekł Mistrz. Następnie Mistrz zwrócił mu uwagę:
- Powinieneś był dotknąć swego kapelusza na znak szacunku.
- Dlaczego? - spytał uczeń.
- Zawsze powinno się tak robić dając jałmużnę.
- Ale ten człowiek był ślepy.
- Nigdy nie wiadomo. - odparł Mistrz - Mógł być oszustem.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
Część czwarta by Aiki
dojo . pozostała wiec jedynie Światynia Dymania i Pole Bitewne. Po coż jednakowoż marnowac tak cenne KI ryzykujac odpadniecie galzury oraz połamanie sedesu firmy "Milet" zdobnego w haiku przeróżne. W oczach steksnionych za rozumem pojawila sie iskierka , niewielka jak wojskowa wyobraźnia i czoło mu sie rozjasnilo niczym płat śniegu na Fuji-jamie.
Ha! - pomyslal i iskierka zgasła ... po czym zapanowala chwilowa cisza.. , która zakociły odgłosy szamotaniany. To Marian bil sie z myślami. Gdy ostatnia rozdąsna myśl padła - Marian przypomnial sobie o czym myślał.
Ha! - znow wielka idea rozjaśnila mu oczy. By poczuc sie lepiej powtórzyl to kilka razy.. Ten trudny proces myślenia do którego Marian nie byl przyzwyczajony sprawial mu przyjemnosc. Kolejne gromkie "Ha" odbijalo sie od tatami, origami i ikebany sie trzęsły na stoliczku.
Gdy....
Część piąta by pmasz
Z wyzej wymienionych względów taka forma treningu nie sprawdza się w pomieszczeniach zamkniętych.
Uznał więc Marian, że w takim bądź razie niezbędnym wydaje się udać w tak zwany szeroko pojęty plener. Z racji na brak głuszy i pustkowia w okolicznym sąsiedstwie spiesznie udał się na upszczony uroczo psimi kupkamii skromny skwerek między blokami.
Stanął Miszcz w dumnej pozycji nagimi stopami wbity po kostki w grząski, bogato nawożony życiodajnymi odchodami grunt. Podniósł wzrok ku niebu szukając na owym, beskresiu jakiegoś stworzenia latającego, coby go na matkę ziemi strącić krzykiem straszliwym.
Minuty mijały a to ni cholery, żadne ptaki niebieskie ani innych kolorów się nie zjawiały. Opatuleni przechodnie z podziwem i niezmiernym zdziwieniem wpatywali się w kamiennie szlachetną postać o wzroku pełnym nadziei wbitym w nieboskłon. Co i rusz ktoś rzucał grosz jakiś pod nogi wytrwałego Mariana.
W tym samym czasie Miszcz wewnątrz siebie skupiał cały ten, nierozładowany ogrom kosmicznej energii w jeden ładunek. Ładunek tak niewyobrażalnie wielki jak nie wiem co. Taka siłę co by mogła szarpnąć pociągiem pośpiesznym Szczecin-Przemyśl, 20.58 i to by był dla niej pewnie pikuś.
Czuł jak moc w nim wiruje i napiera. Wiedział, że długo już nie utrzyma i jak nic popuści. Nie czas był na ornitologie, Marian spuscił wzrok na zagapiony w niego tłumek i ryknął.
Oooooooooj długo by opisywać co nastąpiło, oj długo. Porażon decybelami tłumek trwał w bezruchu, zwierzęcym, pierwotnym strachem zmrożon. W ciszy betonowych murów brzmiał jeszcze przez chwilę ów okrutny, dobyty z tajemnych głębin Mariana ryk... potem cisza zapadła doskonała, chwile znów potem dał się słyszeć szelest plastikowej torby, wysuwającej się ze strachem zmrożonej, nieco tłustawej dłoni Michaliny N., kierowniczki zmiany w zakładzie drobiarskim usytuowanym nieopodal.
Wiedzion przeczuciem skierował Marian wzrok na torbę, z której na beton wytoczył się pokaźnych rozmiarów kurczak. Co prawda zwierzę od dłuższego czasu nie żyło a jego zwłoki poważnie zbeszczeszczono ( ktoś bliżej nieznany odrąbał mu głowę i obie stopy, obdarł doszczętnie z pierza i po uprzednim rozcięciu brzucha i klatki piersiowej pozbawił wnętrzności). Fakt jednak był faktem - pod wpływem kiai Mariana ptak spadł na ziemię.
Od razu Miszcz poczuł się lepiej - energia harmonijnie płyneła to tu to tam i czasami spowrotem. Jak nic problem był rozwązany a zły nastrój Miszcza prysł jak mańka bydlana...
dojo . pozostała wiec jedynie Światynia Dymania i Pole Bitewne. Po coż jednakowoż marnowac tak cenne KI ryzykujac odpadniecie galzury oraz połamanie sedesu firmy "Milet" zdobnego w haiku przeróżne. W oczach steksnionych za rozumem pojawila sie iskierka , niewielka jak wojskowa wyobraźnia i czoło mu sie rozjasnilo niczym płat śniegu na Fuji-jamie.
Ha! - pomyslal i iskierka zgasła ... po czym zapanowala chwilowa cisza.. , która zakociły odgłosy szamotaniany. To Marian bil sie z myślami. Gdy ostatnia rozdąsna myśl padła - Marian przypomnial sobie o czym myślał.
Ha! - znow wielka idea rozjaśnila mu oczy. By poczuc sie lepiej powtórzyl to kilka razy.. Ten trudny proces myślenia do którego Marian nie byl przyzwyczajony sprawial mu przyjemnosc. Kolejne gromkie "Ha" odbijalo sie od tatami, origami i ikebany sie trzęsły na stoliczku.
Gdy....
Część piąta by pmasz
Z wyzej wymienionych względów taka forma treningu nie sprawdza się w pomieszczeniach zamkniętych.
Uznał więc Marian, że w takim bądź razie niezbędnym wydaje się udać w tak zwany szeroko pojęty plener. Z racji na brak głuszy i pustkowia w okolicznym sąsiedstwie spiesznie udał się na upszczony uroczo psimi kupkamii skromny skwerek między blokami.
Stanął Miszcz w dumnej pozycji nagimi stopami wbity po kostki w grząski, bogato nawożony życiodajnymi odchodami grunt. Podniósł wzrok ku niebu szukając na owym, beskresiu jakiegoś stworzenia latającego, coby go na matkę ziemi strącić krzykiem straszliwym.
Minuty mijały a to ni cholery, żadne ptaki niebieskie ani innych kolorów się nie zjawiały. Opatuleni przechodnie z podziwem i niezmiernym zdziwieniem wpatywali się w kamiennie szlachetną postać o wzroku pełnym nadziei wbitym w nieboskłon. Co i rusz ktoś rzucał grosz jakiś pod nogi wytrwałego Mariana.
W tym samym czasie Miszcz wewnątrz siebie skupiał cały ten, nierozładowany ogrom kosmicznej energii w jeden ładunek. Ładunek tak niewyobrażalnie wielki jak nie wiem co. Taka siłę co by mogła szarpnąć pociągiem pośpiesznym Szczecin-Przemyśl, 20.58 i to by był dla niej pewnie pikuś.
Czuł jak moc w nim wiruje i napiera. Wiedział, że długo już nie utrzyma i jak nic popuści. Nie czas był na ornitologie, Marian spuscił wzrok na zagapiony w niego tłumek i ryknął.
Oooooooooj długo by opisywać co nastąpiło, oj długo. Porażon decybelami tłumek trwał w bezruchu, zwierzęcym, pierwotnym strachem zmrożon. W ciszy betonowych murów brzmiał jeszcze przez chwilę ów okrutny, dobyty z tajemnych głębin Mariana ryk... potem cisza zapadła doskonała, chwile znów potem dał się słyszeć szelest plastikowej torby, wysuwającej się ze strachem zmrożonej, nieco tłustawej dłoni Michaliny N., kierowniczki zmiany w zakładzie drobiarskim usytuowanym nieopodal.
Wiedzion przeczuciem skierował Marian wzrok na torbę, z której na beton wytoczył się pokaźnych rozmiarów kurczak. Co prawda zwierzę od dłuższego czasu nie żyło a jego zwłoki poważnie zbeszczeszczono ( ktoś bliżej nieznany odrąbał mu głowę i obie stopy, obdarł doszczętnie z pierza i po uprzednim rozcięciu brzucha i klatki piersiowej pozbawił wnętrzności). Fakt jednak był faktem - pod wpływem kiai Mariana ptak spadł na ziemię.
Od razu Miszcz poczuł się lepiej - energia harmonijnie płyneła to tu to tam i czasami spowrotem. Jak nic problem był rozwązany a zły nastrój Miszcza prysł jak mańka bydlana...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 11 guests