White Room i Destiny
Moderator: LEO
Forum rules
Zabrania się spoilerowania - strefa zaostrzonego rygoru
Zabrania się spoilerowania - strefa zaostrzonego rygoru
LIZIETTE - masz wiele racji w tym co piszesz. Uważam, że Katims faktycznie nieco zapomniał o całym wpływie WR na Psychikę Maxa, chociaż zapewne on sam bardziej myślał o Liz, poza tym jest coś takiego jak negacja i wyparcie się. O pewnych rzeczach sie zapomina, o nieektórych niestety na niezbyt długo - koszmary powracają przeważnie pod postacia snów i tak wychodzą na świato dzienne.
Co do tego, że Max mógłby ich wszystkich tak "balst'nąć " NIE. Dla mnie to niie byłoby w jego stylu. Odkąd Pierce zagroził mu śmiercią Liz Max się poddał. Zawsze się wycofywał, zawsze wybierał bezpieczną opcję. Tylko raz miał ochotę kogoś zabić - właśnie pierce'a w początkowym etapie "przesłuchiwania" go. Liz... ok. Wybuchnęła. Ale to opowiadanie jest jakby powielaniem silnych i drastycznych wątków z serialu. I seria, III seria. gdzie Liz "wyrzuciła w powietrze" Tess... niee... jak już mówiłam do tego jeszcze zdaje się 2 książki autora piszącego coś w stylu Kinga.
Co do "pójścia dalej" w WR. Też mi to nie pasuje. WR był jaki był. Drastyczny, ale zachował granice. Zawsze byłam zwolenniczką niedopowiedzeń i jestem chyba jedną z nielicznych, które zauważyły, że Max chyba nikomu nie powiedział o tym co zaszło w WR (wiedziała tylko Liz - po pocałunkach i Izz - po tym jak weszła w jego umysł). Nigdy nie powiedizał gdzie był, gdy umarł i pojawił się jako Ten staruszek w III serii. Dużo rzeczy nikomu nie wyjawiał. Dużo smutnych rzeczy. Przecież nie było chyba mowy o tym, że wspomniał komuś o tym, co chciała zrobić z nimi Tess po powrocie na Antar (rozmowie w jaskini granolithu nikt prócz maxa i Tess się nie przysłuuchiwał). Dlatego uważam, że WH poruszył istotne rzeczy i powinien pozostać odcinkiem takim jakim jest, jednak katims mógł jeszcze wspomnieć o zmianach, jakie wywarł on na Maxa, tym bardziej, że przecież WR jest powodem całego odcinka świątecznego II serii.
Co do tego, że Max mógłby ich wszystkich tak "balst'nąć " NIE. Dla mnie to niie byłoby w jego stylu. Odkąd Pierce zagroził mu śmiercią Liz Max się poddał. Zawsze się wycofywał, zawsze wybierał bezpieczną opcję. Tylko raz miał ochotę kogoś zabić - właśnie pierce'a w początkowym etapie "przesłuchiwania" go. Liz... ok. Wybuchnęła. Ale to opowiadanie jest jakby powielaniem silnych i drastycznych wątków z serialu. I seria, III seria. gdzie Liz "wyrzuciła w powietrze" Tess... niee... jak już mówiłam do tego jeszcze zdaje się 2 książki autora piszącego coś w stylu Kinga.
Co do "pójścia dalej" w WR. Też mi to nie pasuje. WR był jaki był. Drastyczny, ale zachował granice. Zawsze byłam zwolenniczką niedopowiedzeń i jestem chyba jedną z nielicznych, które zauważyły, że Max chyba nikomu nie powiedział o tym co zaszło w WR (wiedziała tylko Liz - po pocałunkach i Izz - po tym jak weszła w jego umysł). Nigdy nie powiedizał gdzie był, gdy umarł i pojawił się jako Ten staruszek w III serii. Dużo rzeczy nikomu nie wyjawiał. Dużo smutnych rzeczy. Przecież nie było chyba mowy o tym, że wspomniał komuś o tym, co chciała zrobić z nimi Tess po powrocie na Antar (rozmowie w jaskini granolithu nikt prócz maxa i Tess się nie przysłuuchiwał). Dlatego uważam, że WH poruszył istotne rzeczy i powinien pozostać odcinkiem takim jakim jest, jednak katims mógł jeszcze wspomnieć o zmianach, jakie wywarł on na Maxa, tym bardziej, że przecież WR jest powodem całego odcinka świątecznego II serii.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Acha, LEO przypomniało mi sie coś jeszcze- pamietam, jak niepokoiło cie "mięso" które pojawiło sie pomiędzy wspomnieniami Maxa w AN, kiedy cała trójka maszerowała do Broody'ego...otóż mój nieazwodny braciszek to rozszyfrował...to było jakieś zwierzę- prawdopodobie krowa- wiszące w rzeźni, obdarte ze skóry, z wciąż jeszcze "żywym"okiem....
No cóż...dziwne rzeczy kołaczą sie po głowinie Maxia
No cóż...dziwne rzeczy kołaczą sie po głowinie Maxia
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Raany Dzięki To fakt, niepokoiło mnie to, nie pomyślałam, że ktoś o tym będzie pamiętał. To swoją drogą dziwne, że widział coś takiego. Przekaz miał chyba być po prostu bardziej krwawy poprzez to coś. Z drugiej strony nasuwa mi się skojarzenie być może trochę dziwne, ale własnie "baranków idących na rzeź". Ciężko przyrównać Maxa do baranka (chociaż była blisko jedna z forumowiczek pisząc, że Max ma "Cielęce oczy" ), jednak cała sytuacja jest nawet nieco podobna. Wystawieni na śmierć na rodzimej planecie zginęli, w I serii wszystko zmierzało ku temu samemu.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
White Room i Destiny
Oba odcinki, były super, oprócz ostatnich minut Destiny. Ale takto były świetne. Mnie najbardziej wzruszył moment kiedy męczyli Maxa pokazując mu, że jeśli nie zrobi tego co chcą, skrzywdzą Liz. Wtedy można było dostrzeć ogromną miłość jaką on do niej czuł, coś wspaniałego. Zresztą, oba odcinki, ukazywały prawdziwe uczucia, jakie człowiek może okazać drugiej osobie. Uważam, że były one bardzo dobrze i realistycznie pokazane.
Last edited by Liz16 on Sat Apr 17, 2004 9:42 am, edited 1 time in total.
Pamiętam początkowe sceny z destiny... jak Liz nie myślała nawet kilku sekund, by skoczyć z nim z tego mostu i pamiętam, jak pomagała mu iść, gdy wyczerpany tym co mu zrobili oraz pościgiem nie był w stanie utrzymać się na nogach...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Tak, Leo to też doskonale pamiętam. Była w stanie poświęcić życie dla swojej miłości do Maxa. Myślę, że nie wszystkich byłoby stać na taki odważny krok. W ten sposób pokazała jak bardzo go kocha i jak jej zależy na nim.
Szkoda tylko, że w ostatnim odcinku, Maxowie nie udało się zatrzymać Liz przed odejściem
Szkoda tylko, że w ostatnim odcinku, Maxowie nie udało się zatrzymać Liz przed odejściem
skoro już o tym mowa to chciałbym tylko powiedzieć tyle, że w tym momencie trochę w tą ich miłość zwątpiłem bo ja jak kogoś kocham to bym biegł i za nogi łapał żeby nie odeszła - równie dobrze mógł ja kochać tak mocno .... że pozwolił odejść. Czyli uszanował jej decyzję lub jak to się tam nazywa.Liz16 wrote: Szkoda tylko, że w ostatnim odcinku, Maxowie nie udało się zatrzymać Liz przed odejściem
......śledzę Cię Liz16.... (i tutaj rząd niepotrzebnych emocjonek - luki)
Czarne biblie spisałem Słowa " Potępienie z zamierzenia " Gorzka prawda zdawała się daleko lepszą od kłamstwa Bo gdy nadzieję obalił rozum Coś się skończyło I Śmierć padła szybko do stóp życia
Na stronie geocities jest bardzo ciekawy klip będący przekrojem przez te dwa odcinki. Niedawno, przez przypadek się na niego nadchnęłam. Zwie się Whisper i trwa aż 8:18!!! Naprawdę polecam. Ujęli w nim najciekawsze sceny, po obejrzeniu wspomnienia tych odcnków odżywają...
http://www.geocities.com/englishroswell/index1.html
A jeśli chodzi o rozstanie Maxa i Liz w Destiny to myślę, że Max zachowałby się zupełnie inaczej gdyby był w innych okolicznościach: wymęczyli go ci z FBI, potem nagle skontaktowała się z nimi matka (nie skomentuję tej sceny, szkoda słów...) i powiedziała o tym ich całym kosmicznym przeznaczeniu. Max by trochę zdezorientowany i dla tego pozwolił jej odejść. Ale przecież nadal kochał ją tak silnie, że i tak przeznaczenie przestało się dla niego liczyć, ważna była tylko Liz, dał tym dowód jak bardzo ją kocha i ile dla niego znaczy. To co, że pod skałą pozwolił jej odejśc, przecież to nie znaczy, że przestał ją kochać...
http://www.geocities.com/englishroswell/index1.html
A jeśli chodzi o rozstanie Maxa i Liz w Destiny to myślę, że Max zachowałby się zupełnie inaczej gdyby był w innych okolicznościach: wymęczyli go ci z FBI, potem nagle skontaktowała się z nimi matka (nie skomentuję tej sceny, szkoda słów...) i powiedziała o tym ich całym kosmicznym przeznaczeniu. Max by trochę zdezorientowany i dla tego pozwolił jej odejść. Ale przecież nadal kochał ją tak silnie, że i tak przeznaczenie przestało się dla niego liczyć, ważna była tylko Liz, dał tym dowód jak bardzo ją kocha i ile dla niego znaczy. To co, że pod skałą pozwolił jej odejśc, przecież to nie znaczy, że przestał ją kochać...
Chętnie zobaczyłabym ten clip, ale nie wiem, gdzie na tej stronie go znaleźć, proszę Cię, podpowiedz gdzie go szukac. W Animations? Tam nic nie widze
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Wszystko fajnie, tylko ja nie widzę na tej fioletowej stronce żadnego działu Video. Kolumna po prawej stronie kończy się u mnie na "Quiz" i to w dodatku nie widać tego wyraźnie. No cóż. Może kiedyś na to jeszcze trafię, bo wygląda na to, że mój komputer jakoś dziwnie tę stronę otwiera
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Dobra Liz16. Wchodzę na stronkę-wydaje się wszystko cacy ale ja niewidzę tego "klipu na dole" .Mogłabyś mi powiedzieć jak się on dokładnie nazywa
"Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
I ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
I nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
Czy pierwsza jest ostatnią
Czy ostatnia pierwszą. "
Jan Twardowski
I ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
I nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
Czy pierwsza jest ostatnią
Czy ostatnia pierwszą. "
Jan Twardowski
Temat dawno nie odwiedzany, ale i tak chce coś powiedzieć. Dla mnie zakończenie Destiny jest zwykłą pomyłką w scenariuszu . A tak serio, to zupełanie nie rozumiem poprowadzenia akcji w ten sposób. Na własny użytek uknułam teorię, że zachowanie Maxa było po prostu chwilowym zaćmieniem, efektem mętliku, który chłopak miał wtedy w głowie. Bo nie mogę uwierzyć, że Max, który zawsze kierował się sercem i samodzielnie podejmował decyzje nagle zmienił się w kogoś innego
Wspomnieliście coś o tym, że może Max kochał Liz na tyle, że w Destiny pozwala jej odejść, szanując jej decyzję. I że to jest jakby "miarą" siły uczucia. Dla mnie to podwójna bzdura. Po pierwsze- zastanówcie się, czy Max, który bez Liz niemal nie umiał oddychać, dla którego była ona muzą, oparciem, partnerem itp. byłby na tyle silny, aby z niej zrezygnowac? Nie sądzę. I rzeczywiście nie zrezygnował, co widac w późniejszych odcinkach. Potwierdza to częsciowo moją teorię o mętliku
Po drugie uszanowanie czyjejś decyzji w imię miłości moze mieć miejsce tylko wtedy, gdy sytuacja jest nie do rozwiązania, kiedy partner nie może nic zrobić, aby pomóc partnerce. A tu? Liz odeszła, bo Max nie potrafił/nie chciał/nie mógł jej przekonać, że jest dla niego jedyną. Dlatego, ze usłyszała, że Tess była jego żoną na Antarze. Czy takie coś można uszanować? Szczególnie, ze według Maxa były to bzdurne wątpliwości? Nie, w tym wypadku Max powinien biec za nią ile sił i zatrzymac ją za wszelką cenę, bo powody podjęcia jej decyzji nie były ani racjonalne, ani wystarczająco przekonujące.
Hm...Tyle czasu minęło od emisji, a ja ciągle nie moge mu wybaczyć, że zostawił ją na tej pustyni....
Wspomnieliście coś o tym, że może Max kochał Liz na tyle, że w Destiny pozwala jej odejść, szanując jej decyzję. I że to jest jakby "miarą" siły uczucia. Dla mnie to podwójna bzdura. Po pierwsze- zastanówcie się, czy Max, który bez Liz niemal nie umiał oddychać, dla którego była ona muzą, oparciem, partnerem itp. byłby na tyle silny, aby z niej zrezygnowac? Nie sądzę. I rzeczywiście nie zrezygnował, co widac w późniejszych odcinkach. Potwierdza to częsciowo moją teorię o mętliku
Po drugie uszanowanie czyjejś decyzji w imię miłości moze mieć miejsce tylko wtedy, gdy sytuacja jest nie do rozwiązania, kiedy partner nie może nic zrobić, aby pomóc partnerce. A tu? Liz odeszła, bo Max nie potrafił/nie chciał/nie mógł jej przekonać, że jest dla niego jedyną. Dlatego, ze usłyszała, że Tess była jego żoną na Antarze. Czy takie coś można uszanować? Szczególnie, ze według Maxa były to bzdurne wątpliwości? Nie, w tym wypadku Max powinien biec za nią ile sił i zatrzymac ją za wszelką cenę, bo powody podjęcia jej decyzji nie były ani racjonalne, ani wystarczająco przekonujące.
Hm...Tyle czasu minęło od emisji, a ja ciągle nie moge mu wybaczyć, że zostawił ją na tej pustyni....
caroleen, ciesze się, że masz własną opinię i że dzielisz sie nią z nami
Jednak zapewne wiesz już, co zaraz przedczytasz
Dorosłe życie bardzo boli. najbardziej boli świadomość, że za popełnione błędy musimy płacić sami.
Nie ma mamy, taty, siostry, brata... jest nasza odpowiedzialność. A czasami właśnie poczucie własnej godności i słuszności, która idzie za braniem odpowiedzialności na własne barki każe nam zrezygnować z czegoś, co dla nas jest najdroższe.
Max miał zobowiązania. Myśląc o Liz myślałby tylko i wyąłcznie o sobie, a miał już syna... Mężczynom często zdarza się nie brać reczywistości pod uwagę On jednak poczuł sie do odpowiedzialności, a mieszanie Liz w coś, co i tak byo wystarczająco skomplikowane nie byłoby dobrym pomysłem. jednak życie dowodzi tego, że czasami wato postapić air, bo los, choć przeważnie złosliwy, czasmi potrafi się odwrócić... moze na krótką chwilę, ale daje to nadzieję...
Jednak zapewne wiesz już, co zaraz przedczytasz
Dorosłe życie bardzo boli. najbardziej boli świadomość, że za popełnione błędy musimy płacić sami.
Nie ma mamy, taty, siostry, brata... jest nasza odpowiedzialność. A czasami właśnie poczucie własnej godności i słuszności, która idzie za braniem odpowiedzialności na własne barki każe nam zrezygnować z czegoś, co dla nas jest najdroższe.
Max miał zobowiązania. Myśląc o Liz myślałby tylko i wyąłcznie o sobie, a miał już syna... Mężczynom często zdarza się nie brać reczywistości pod uwagę On jednak poczuł sie do odpowiedzialności, a mieszanie Liz w coś, co i tak byo wystarczająco skomplikowane nie byłoby dobrym pomysłem. jednak życie dowodzi tego, że czasami wato postapić air, bo los, choć przeważnie złosliwy, czasmi potrafi się odwrócić... moze na krótką chwilę, ale daje to nadzieję...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Halo, halo, Leo, w Destiny Max nie wiedział jeszcze, że będzie miał syna
Rezygnacja z czegos ważnego w imię odpowiedzialności? To nie tutaj. Max przyjął do wiadomości, że jest ich czworo. I chciał, żeby trzymali się razem. Ale przecież NIE CHCIAŁ rezygnowac z Liz, podobnie jak Michael i Is nie zamierzali ze wzgledu na antarską przeszłośc być razem. Moim zdaniem to, że pozwolił Liz uciec to "zasługa" Michaela, który powiedział, że tak będzie lepiej. Zgodzę się, że może Maxowi przyszło wtedy do głowy, że Liz za dużo juz przez niego wycierpiała i ze należy ją odsunąc od tego kosmicznego rozgardiaszu. Ale dlaczego akurat wtedy? Akurat w momencie, gdy nie zrobił nic złego i mógł ja przekonac? Tak, wie, wtedy druga seria nie byłąby tak pasjonująca Max wtedy nie musiał wybierać pomiędzy swoja rodziną a Liz- to nie było konieczne, bo oni tego nie wymagali, a ich życiu nic nie zagrażało. A czy to było fair? Sama nie wiem. Gdzieś, chyba w jakimś ff czytałam, że Liz mimo prób po wizycie FM nie mogła tak naprawdę odsunąc się od ukochnego, że ciągle była obok i że to nie było w porządku. Coś w tym jest. Ale identyczną mamy sytuację w tym wypadku. Max podjął odpowiedzialna decyzję po to, żeby zaraz próbowac ją zmienić...Ja tego nie kupuję. To trochę tak jakbyś była na imprezie ze swoim chłopakiem i gospodarz przedstawiłby ci jego byłą dziewczynę mówiąc, że kiedys oni bardzo sie kochali. Tobie przykro i uciekasz, a twój ukochany nie idzie za tobą, bo sznuje twoją decyzję...Trochę głupawe, prawda?
Rezygnacja z czegos ważnego w imię odpowiedzialności? To nie tutaj. Max przyjął do wiadomości, że jest ich czworo. I chciał, żeby trzymali się razem. Ale przecież NIE CHCIAŁ rezygnowac z Liz, podobnie jak Michael i Is nie zamierzali ze wzgledu na antarską przeszłośc być razem. Moim zdaniem to, że pozwolił Liz uciec to "zasługa" Michaela, który powiedział, że tak będzie lepiej. Zgodzę się, że może Maxowi przyszło wtedy do głowy, że Liz za dużo juz przez niego wycierpiała i ze należy ją odsunąc od tego kosmicznego rozgardiaszu. Ale dlaczego akurat wtedy? Akurat w momencie, gdy nie zrobił nic złego i mógł ja przekonac? Tak, wie, wtedy druga seria nie byłąby tak pasjonująca Max wtedy nie musiał wybierać pomiędzy swoja rodziną a Liz- to nie było konieczne, bo oni tego nie wymagali, a ich życiu nic nie zagrażało. A czy to było fair? Sama nie wiem. Gdzieś, chyba w jakimś ff czytałam, że Liz mimo prób po wizycie FM nie mogła tak naprawdę odsunąc się od ukochnego, że ciągle była obok i że to nie było w porządku. Coś w tym jest. Ale identyczną mamy sytuację w tym wypadku. Max podjął odpowiedzialna decyzję po to, żeby zaraz próbowac ją zmienić...Ja tego nie kupuję. To trochę tak jakbyś była na imprezie ze swoim chłopakiem i gospodarz przedstawiłby ci jego byłą dziewczynę mówiąc, że kiedys oni bardzo sie kochali. Tobie przykro i uciekasz, a twój ukochany nie idzie za tobą, bo sznuje twoją decyzję...Trochę głupawe, prawda?
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 3 guests