Nasedo vs Kal
Moderator: Galadriela
Nasedo vs Kal
Jak wiadomo - transmutanci mieli posłuszeństwo królowi wpisane w geny. Nie przeszkodziło to jednak obojgu sprzeniewierzyć się mu. Nasedo podpisał pakt z Kivarem. Kal króla... olał i zają się karierą.
Obaj byli mordercami...
Którego z nich bardziej lubicie, szanujecie, podziwiace, nienawidzicie...
Obaj byli mordercami...
Którego z nich bardziej lubicie, szanujecie, podziwiace, nienawidzicie...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
A mnie zastanawia coś innego. Czy to wada... gatunkowa? I Kal, i Nasedo byli łysi... Ale mimo wszystko Kal. Nie krył, że ma ich w głębokim poważaniu. I dobrze. A Nasedo... troszczył się, nie troszczył... Ble. W którymś z opowiadań Langley powiedział tak bardzo filozoficznie "Co by było, gdybym to ja was wychowywał...". Poza tym, że rodzina królewska mogłaby nie dożyć dziesiątych urodzin...
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Głosuję na Kala, bo całkowicie go rozumiem. Uciekł z planety której nienawidził, opuścił króla którego był niewolnikiem. Chciał tylko, by zostawiono go w spokoju. Chciał żyć jak normalny, wolny człowiek. Zabijał? Jasne że zabijał, skoro bronimy Tess mówiąc że wychował ją zimny morderca Nasedo, to Kal tym bardziej nie miał wpojonej ludzkiej moralności i poszanowania życia.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Ja jestem stanowczo za Kalem. Wolałabym, żeby ktoś był szczery i od razu powiedział, że ma to gdzieś (Kal), niż udawał że jest troskliwy, kochający a tak na prawdę za naszymi plecami brata się z wrogiem (Nasedo). Kal poprostu pokochał swoje życie i nie miał zamiaru tego zmieniać i tu go rozumiem, bronił tego na co pracował. Ale przy tym nie twierdzę, że był dobry, poprostu lepszy od Naseda.
Przyznam że nigdy się nad tym szczególnie nie zastanawiałam..ale nie dziwi mnie fakt że większość osób opowiada się za Kalem...nie bez znaczenia jest tu też pewnie aktor- Joe Pantoliano sroce spod odona nie wyskoczył, Langley dzięki niemu to jedna z najciekawszych- choć nie powiedziałabym że sympatycznych- to pozycja zarezerwowana dla Brody'ego - drugoplanowych postaci. Nie spotkalam się jeszcze z opowiadaniem w którym Nasedo przedstawiony byłby w pozytywnym świetle, ale Kal- owszem. Pewnie dlatego również że podczas gdy Nasedo nienawidził Liz, Kal zawsze mógł być jej potencjalnym sojusznikiem- i tak się go tez często przedstawia- jako istotę w ktorej lojalność i ludzkie uczucia obudziły się na widok panny Parker
Poza tym- Nasedo to ten, który przybył do Roswell z Tess i to on popychał ją do wykolesiowania Liz z gry- a to już grzech niewybaczalny . Kala ani grzało ani ziębiło do kogo Max wywraca oczami i pod czyim balkonem zawodzi serenady. Nasedo był wielkim strażnikiem PRZEZNACZENIA, i nienawidził wszystkiego co ludzkie. Kal tego łaknął. Spedził kilkadziesiąt lat na budowaniu swego "człowieczeństwa" i nie chciał się go wyrzec.
I to jest chyba główna cecha ktora stawia go na wyższej pozycji niż Nasedo.
Poza tym- Nasedo to ten, który przybył do Roswell z Tess i to on popychał ją do wykolesiowania Liz z gry- a to już grzech niewybaczalny . Kala ani grzało ani ziębiło do kogo Max wywraca oczami i pod czyim balkonem zawodzi serenady. Nasedo był wielkim strażnikiem PRZEZNACZENIA, i nienawidził wszystkiego co ludzkie. Kal tego łaknął. Spedził kilkadziesiąt lat na budowaniu swego "człowieczeństwa" i nie chciał się go wyrzec.
I to jest chyba główna cecha ktora stawia go na wyższej pozycji niż Nasedo.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Człowieczeństwo nie polega na tym kto mocniej odczuwa smak cytryn czy zapach chlorowanej wody. Langley chciał być człowiekiem i czerpać z tego człowieczeństwa to wszystko co jest jego namiastką. Nigdy nim nie będzie bo po prostu nie posiada uczuć i serca. Co prawda przekazał Maxowi co myśli o jego stosunku do tych którzy go kochają ale wyglądało to raczej na wyuczoną lekcję niż to, że sam tak czuje....Być może Langley budzi więcej sympatii, może był inteligentniejszy, mądrzejszy ale dla mnie Nasedo i on byli siebie warci. Zdecydowanie K4 nie miała szczęścia do obrońców.
I jeszcze jedno. Langley miał opiekować się duplikatami w Nowym Jorku. Zdaje się że i o nich zapomniał, zważywszy w jakich warunkach tamta czwórka się wychowywała i mieszkała.
I jeszcze jedno. Langley miał opiekować się duplikatami w Nowym Jorku. Zdaje się że i o nich zapomniał, zważywszy w jakich warunkach tamta czwórka się wychowywała i mieszkała.
Cóż tu nie zgadzam się z Elą w 100%. To prawda- obaj byli mordercami. Ale tak naprawdę tylko jeden zdradził, a udawał dobrego wujaszka do końca. Nasedo. Dlatego mniej go szanuję od Kala. Kal mimo tego co zrobił, wydaje mi się bardziej ludzki. Pragnął szczęścia, którego nie znalazł w sztucznym świecie filmu, jaki dla siebie sam zbudował. Mam wrażenie , że nawet jesli popełnił błędy, była w nim cząstka dobra.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
No ja nie wiem, czy o Kalu można powiedzieć, że gdzieś tam głęboko tkwiła cząstka dobra... Dla mnie to był zimny, bezwględny drań, który za wszelką cenę dążył do swojego celu. Już prędzej że może gdzieś tam tkwił zalążek człowieczeństwa. Kal był przynajmniej szczery i konsekwentny - olał swoich podopiecznych na całej linii i dobrze - to znaczy, nie mamił ich. I to mi się podoba. A podwójna gra Nasedo denerwowała mnie.
Denerwowała ?! Bo Departure żałowałam, że Nasedo już nie żyje, bo sama chętnie bym go rozerwała
Jak mógł z zimną krwią radzić Maxowi, spokojnie opowiadać mu o zdolnościach i jego przeszłości, jednocześnie planując go zabić zaraz po powrocie na Antar ?!
To samo tyczny się Tess. Gdzieś napisałam, że nic do niej nie mam. Owszem, bo ją rozumiem. Ale po głębszym zastanowieniu się doszłam do wniosku, że tego jednego nie mogę jej wybaczyć- zdrady i zabicia Alexa, co zresztą łączy się w jedną zawiłą grę, którą prowadziła.
Jak mógł z zimną krwią radzić Maxowi, spokojnie opowiadać mu o zdolnościach i jego przeszłości, jednocześnie planując go zabić zaraz po powrocie na Antar ?!
To samo tyczny się Tess. Gdzieś napisałam, że nic do niej nie mam. Owszem, bo ją rozumiem. Ale po głębszym zastanowieniu się doszłam do wniosku, że tego jednego nie mogę jej wybaczyć- zdrady i zabicia Alexa, co zresztą łączy się w jedną zawiłą grę, którą prowadziła.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
No cóż, jeżeli mam wybierac między tymi dwoma - to jednak wolę Kala. Może wzbudził moje współczucie, gdy w końcowej scenie z jego udziałem tak biednie wspinał się po tych schodach? Ale chyba dlatego, że określił się od początku , od wylądowania na Ziemi - olał wszystko. Tę całą "kosmiczną hecę". Nasedo zaś miał plan, perfidny plan. I co - zjawił się jako obrońca, opiekun - gdy przyszedł właściwy czas do zrealizowania tego planu. Gdy -tak to nazwijmy - Max "był już w wieku reprodukcyjnym" .
Więc trzeba tylko współczuć naszym bohaterom - nie mieli szczęścia do tych swoich"obrońców".
Więc trzeba tylko współczuć naszym bohaterom - nie mieli szczęścia do tych swoich"obrońców".
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
Moja opinia jest podzielona chociaż zagłosowałam w ankiecie na transmutanta o imieniu Kal W zasadzie tylko dla tego że mam podobne pojęcie do życia co on ( nie chodzi tu o tą kosmiczną stronę "chcę być człowiekiem") chodzi o tą kariere cenił kariere najbardziej i dorobił się koleś. Nie rządał nic od królewskiej czwórki nie ustalił paktu z wrogiem, obserwował ich życie ale nie wtrącał się (usprawiedliwienie: wiedział że mają na kogo liczyć: Nasedo) uważał króla za samolubnego debila czy coś w tym stylu jednak powiedział to dopiero wtedy gdy Max chciał mu zniszczyć życie. Uważam że Kal przedstawiony w innym świetle nie był by wcale taki zły, chociaż z innego punktu widzenia to...
...Nasedo był też niczego sobie. W końcu wykonywał swoją robotę porządnie chronił królewską czwórkę poświęcając siebie i narażając innych (a nie wierze że nie miał już tak zupełnie uczuć w końcu jakoś wychował Tess i miał ją raczej jak córkę: w końcu nie wydał jej Kivarowi tylko pozostałą trójkę równie dobrze mógł powiedzieć żeby zabili również Tess ale nie zrobił tego) Wykonywał swoją robotę ale podobnie jak Kala wkurzał go Max (zwany chłoptasiem) i pozostała dwójka i dlatego ich wydał albo dlatego że np. bał się o swoje życie (może nawet i o życie Tess!).
W końcu oboje nie są tacy źli.
...Nasedo był też niczego sobie. W końcu wykonywał swoją robotę porządnie chronił królewską czwórkę poświęcając siebie i narażając innych (a nie wierze że nie miał już tak zupełnie uczuć w końcu jakoś wychował Tess i miał ją raczej jak córkę: w końcu nie wydał jej Kivarowi tylko pozostałą trójkę równie dobrze mógł powiedzieć żeby zabili również Tess ale nie zrobił tego) Wykonywał swoją robotę ale podobnie jak Kala wkurzał go Max (zwany chłoptasiem) i pozostała dwójka i dlatego ich wydał albo dlatego że np. bał się o swoje życie (może nawet i o życie Tess!).
W końcu oboje nie są tacy źli.
Nasedo świętym nie był, ale jakoś nigdy Tess nie przekonała mnie, że był zdrajcą. Skoro współpracował z Kivarem, to rodzą się 2 wątpliwości:
1. Dlaczego Skórowie go zabili?
2. Dlaczego podpisał ten pakt, skoro niemożność zabicia króla miał w genach?
Oczywiście, można tłumaczyć, że nie potrafił tylko zabić go osobiście. Można też tłumaczyć, że nie miał wpisanego w geny posłuszeństwa Zanowi, lecz ogólnie "klasie rządzącej", a więc także Kivarowi...
Ale kwestia jego śmierci dalej pozostaje niewyjaśniona. Albo uznamy, że scenariusz jest nielogiczny, albo przyjmiemy, że Tess kłamała - zwaliła winę na nieobecnego, żeby siebie samą troszeczkę wybielić.
Więc przyjmijmy na chwilkę, że Tess kłamała i Nasedo żadnego paktu nie podpisywał. Jak teraz go postrzegacie?
1. Dlaczego Skórowie go zabili?
2. Dlaczego podpisał ten pakt, skoro niemożność zabicia króla miał w genach?
Oczywiście, można tłumaczyć, że nie potrafił tylko zabić go osobiście. Można też tłumaczyć, że nie miał wpisanego w geny posłuszeństwa Zanowi, lecz ogólnie "klasie rządzącej", a więc także Kivarowi...
Ale kwestia jego śmierci dalej pozostaje niewyjaśniona. Albo uznamy, że scenariusz jest nielogiczny, albo przyjmiemy, że Tess kłamała - zwaliła winę na nieobecnego, żeby siebie samą troszeczkę wybielić.
Więc przyjmijmy na chwilkę, że Tess kłamała i Nasedo żadnego paktu nie podpisywał. Jak teraz go postrzegacie?
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
Wiesz {o}- niestety z przykrością muszę stwierdzić, iż ostatnio widzę coraz więcej elementów nielogicznych w fabule naszego serialu
Też zastanawiałam się dlaczego Nasedo zginął z rąk Skórów, skoro był ich sojusznikiem ? No i w końcu do tego doszłam. Courtney wspominała w jednym z odcinków, że były różne szczepy Skórów. Wiem , wiem to nic nie wyjaśnia, bo :
1. Lepsi Skórowie do których należała Courtney, którzy popierali Ratha, to nie byli ci Skórowie, którzy zabili Naseda.
2. Poza tym nie wiedzieli o tym pakcie, więc po co mieliby go zabijać ?
Idąc tym tropem, można wnioskować, że ...no właśnie. Musieli zabić go jednak sojusznicy albo...jeszcze jeden, trzeci szczep. I to rozwiazanie wydaje się być bliskie logice. Dlaczego ? Bo przecież w 2 serii Skórowie, którzy złapali naszych bohaterów, chcieli unicestwić także Tess. A więc nie byli tymi, z którymi ona i Nasedo zawarli umowę. Wprawdzie wspominali o Khivarze, na szczycie w Nowym Jorku( a konkretnie ten karzełek ) i o tym, ze Vilandra była z nimi (to jeszcze wcześniej jak wiemy, pani senator). Ale...przecież mogły nastąpić rozłamy w szeregach. I tak, z sojuszników powstała jeszcze jedna grupa Skórów, którzy być może zawiedzeni opieszałością Naseda, który dobrze radził 'Maksiowi' zamiast realizować plan szybciej, postanowili zgładzić go i sami zająć się realizacją zadania. Uff...trochę plotę co ? No, ale ja to tak widzę {o}
Oczywiście opcja z kłamiącą Tess też wchodzi w rachubę. Ale jest mniej ciekawa
Też zastanawiałam się dlaczego Nasedo zginął z rąk Skórów, skoro był ich sojusznikiem ? No i w końcu do tego doszłam. Courtney wspominała w jednym z odcinków, że były różne szczepy Skórów. Wiem , wiem to nic nie wyjaśnia, bo :
1. Lepsi Skórowie do których należała Courtney, którzy popierali Ratha, to nie byli ci Skórowie, którzy zabili Naseda.
2. Poza tym nie wiedzieli o tym pakcie, więc po co mieliby go zabijać ?
Idąc tym tropem, można wnioskować, że ...no właśnie. Musieli zabić go jednak sojusznicy albo...jeszcze jeden, trzeci szczep. I to rozwiazanie wydaje się być bliskie logice. Dlaczego ? Bo przecież w 2 serii Skórowie, którzy złapali naszych bohaterów, chcieli unicestwić także Tess. A więc nie byli tymi, z którymi ona i Nasedo zawarli umowę. Wprawdzie wspominali o Khivarze, na szczycie w Nowym Jorku( a konkretnie ten karzełek ) i o tym, ze Vilandra była z nimi (to jeszcze wcześniej jak wiemy, pani senator). Ale...przecież mogły nastąpić rozłamy w szeregach. I tak, z sojuszników powstała jeszcze jedna grupa Skórów, którzy być może zawiedzeni opieszałością Naseda, który dobrze radził 'Maksiowi' zamiast realizować plan szybciej, postanowili zgładzić go i sami zająć się realizacją zadania. Uff...trochę plotę co ? No, ale ja to tak widzę {o}
Oczywiście opcja z kłamiącą Tess też wchodzi w rachubę. Ale jest mniej ciekawa
Last edited by Hotori on Thu Jul 22, 2004 9:45 pm, edited 2 times in total.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Tak na to patrząc, przypomniało mi się, że jednak w jakiś sposób chronił Królewską Czwórkę, wystarczy przypomnieć sobie choćby odcinek White Room, w którym pomógł odebrać Maxa agentowi Piercowi. Gdyby kompletnie nie interesował się K4 to nie pomagałby im, przecież nie mogli go do tego zmusić. Pomógł także Michaelowi rozwinąć niektóre ze swoich mocy.
Choć patrzać z drugiej strony, to właśnie przez niego Max znalazł się z niebezpieczeństwie (porwanie Liz). Niby też to robił, żeby chronić Maxa, ale wyszło odwrotnie
Po namyślę, stwierdzam, że jakoś nie mogę się do niego przekonać. Moim zdaniem, w niektórych kwestiach był mało odpowiedzialny, nie zawsze myślał o konsekwencjach. No i jakby nie patrząc, trochę za późno ukazał się u boku naszych kosmitów.
Choć patrzać z drugiej strony, to właśnie przez niego Max znalazł się z niebezpieczeństwie (porwanie Liz). Niby też to robił, żeby chronić Maxa, ale wyszło odwrotnie
Po namyślę, stwierdzam, że jakoś nie mogę się do niego przekonać. Moim zdaniem, w niektórych kwestiach był mało odpowiedzialny, nie zawsze myślał o konsekwencjach. No i jakby nie patrząc, trochę za późno ukazał się u boku naszych kosmitów.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 13 guests