Przeznaczenie
Moderator: {o}
Trochę myślałam nad tym pytaniem i doszłam do wniosku, że ateiści nie mają się przed czym bronić. Jeżeli nie wierzą w istnienie Boga, wy we wcześniejszych postach doszliście że Bóg kieruje naszym przeznaczeniem, to dla nich coś takiego jak przeznaczenie nie istnieje. Wierzą oni tylko w siebie i swoje decyzję i w to, że to oni całkowicie kierują swoim losem.
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.
RENYA! nie wierzę!! Oczywiście masz rację, proszę Cię, napisz co o tym myślisz, bo w tej książce upatruję też podobieństw do Uphill Battle. Ciężki temat, ale piękna miłość i życie, które nie jest takie, jakie powinno być. A może jest dokładnie takie jakie miało być? W tym drugim przypadku po prostu strach się bać... Co do genów... nie szukałabym tak prostego usprawiedliwienia w tym jacy jesteśmy. Przerażająca byłaby wtedy bezsilność, ponieważ oznaczać by to mogło, że jesteśmy bezsilni, że nie warto się starać...
I polecam "Kubusia Fatalistę" Diderot'a , jego wielką wstęgę i to, co jest zapisane w górze
ZAJAVKA - dawniej politeizm dyktował wiarę ale los był ponad tym, on wydawał rozkazy nawet bogom. Idąc tym tropem można się zastanowić, czy Bóg zsyła nam los, czy tylko obserwuje jak sobie radzimy z tym co nas spotyka. ?? .
I polecam "Kubusia Fatalistę" Diderot'a , jego wielką wstęgę i to, co jest zapisane w górze
ZAJAVKA - dawniej politeizm dyktował wiarę ale los był ponad tym, on wydawał rozkazy nawet bogom. Idąc tym tropem można się zastanowić, czy Bóg zsyła nam los, czy tylko obserwuje jak sobie radzimy z tym co nas spotyka. ?? .
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Wiem , że przeznaczenie można traktować także jako siłę istniejącą niezależnie od Boga. W tym wypadku odpowiedź na pytanie Maxwela brzmi - przed przeznaczeniem nie mogą się bronić, tak jak nikt nie może, mogą dochodzić tylko do niego okrężnymi drogami.
A jeżeli chodzi o jakąś lekturę związaną z przeznaczeniem, to polecam "Nostalgię anioła". Może nie jest t6o utwór bezpośrednio o przeznaczeniu, ale naprawdę warto.
A jeżeli chodzi o jakąś lekturę związaną z przeznaczeniem, to polecam "Nostalgię anioła". Może nie jest t6o utwór bezpośrednio o przeznaczeniu, ale naprawdę warto.
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.
Sprecyzuje - jezeli nasze sciezka jest spisana (My o niej decydujemy, ale Bog i tak wie co zrobimy bo istnieje poza czasem) to w takim razie jaki wybor ma przyszly ateista ? Bog wie ze ten czlowieczek nie wykaze nigdy wiekszej wiary w Wyzsza Sile, nie bedzie sie modlil, chodzil do Kosciola itd czyli zostanie potepiony. Bog wie juz w dniu narodzin tegoz czlowieczka ze za 80 lat czasu ziemskiego zdecydowanie nie trafi do "nieba". Co o tym myslicie ? To chyba by sie nie zgadzalo z idea wolnej woli, nie ?
ps. Slonce - Moj kapitam zwykl mawiac iz kazda kula wylatujaca z rusznicy w swiat posiada swoj adres swietna ksiazka...
ps. Slonce - Moj kapitam zwykl mawiac iz kazda kula wylatujaca z rusznicy w swiat posiada swoj adres swietna ksiazka...
Po co człowiek żyje ?Aby byćoczamiuszamii sumieniemStwórcy WszechświataTy baranie][-][ ][_][ ][\/][ //-\ ][\][
Miło, że pojawiła się ta ciekawa myśl związana z czasem... chyba juz św. Augustyn niegdyś powiedział że Bóg stworzył Wszechświat a czas jest jego własnością więc przed poczatkiem wszechświata czas nie istniał a Bóg tak... Możemy z tego wnioskować, że skoro coś takiego zostało stworzone to dla jakiegoś celu (np dla porządku...). Poza tym jestem przekonany że Bóg nie zaplanował naszego działania, dał nam wolny wybór i od nas zależy co ostatecznie zrobimy.
- Max_oholiczka
- Nowicjusz
- Posts: 72
- Joined: Sat Jan 31, 2004 10:27 pm
- Location: Olsztyn
mówiąc o przeznaczeniu ironizujemy tu tylko samych siebie bo zapewne niejednokrotnie kążdemu zdarzyło się zostawić coś nie skończonego -bo tak musi być.
jeżeli jednak mam pisać na dzień dzisiejszy to osmiele się stwierdzić że z przeznaczeniem mój los nie ma nic wspólnego.sama zapracowałam na swe sukcesy jak i w tym samym stopniu na swe niepowodzenia no chyba że ktoś nie uczy się metodą prób i błędów tak jak mój znajomy(pewien serdel ) powiedział błędami są tylko decyzje które za takowe uznamy można stwierdzić wówczas że uczymy się metodą prób i nagród.
jeżeli jednak mam pisać na dzień dzisiejszy to osmiele się stwierdzić że z przeznaczeniem mój los nie ma nic wspólnego.sama zapracowałam na swe sukcesy jak i w tym samym stopniu na swe niepowodzenia no chyba że ktoś nie uczy się metodą prób i błędów tak jak mój znajomy(pewien serdel ) powiedział błędami są tylko decyzje które za takowe uznamy można stwierdzić wówczas że uczymy się metodą prób i nagród.
††† <dane mi na nową droge życia
Czy jednak czasami nie jest łatwiej pogodzić się z tym co nas spotkało mówiąc, że tak po prostu miało być? Przecież ulga w naszym cierpieniu jest czasami tak bardzo potrzebna...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
O jakim cierpieniu mówisz..? To jest bez sensu - ponieważ patrząc z innej perspektywy na istnienie przeznaczenia widzimy zupełnie coś innego. Jak można wierzyć w przeznaczenie żyjąc w świecie rzeczywistym? Dajcie mi przykład zaistnienia przeznaczenia w przeszłości. Uważacie np. że przeznaczeniem J. Chrystusa było ukrzyżowanie? Mnie się wydaje, że to nie przeznaczenie go ukrzyżowało tylko ludzie - a Jezus to przewidział z racji swojego daru. Tak samo jest wtedy gdy odnosimy jakąś krzywdę, albo odczuwamy radość - a to nie jest przecież spowodowane tym, że "tak miało być". Wierzycie w istnienie proroków? Jeśli tak to powinniście wiedzieć, że już i oni podkreślali iż ostatnie słowo zawsze będzie należy do nas.
Usprawiedliwianie się przeznaczeniem jest bardziej niż naiwne a co do ukojania bólu - nie wiem jakie można mieć z tego ukojenie dla mnie to tak jakby faszerować się prochami - czyli zwykłem oszukiwanie samego siebie. Inaczej mówiąc to jest strach przed prawdą, przed własnymi wyrzutami sumienia, zwyczajnie przed samym sobą. Mam wrażenie, że co niektórzy w ogóle nie dostrzegają możliwości wyboru czyli 'Wolna wola' - i idą z nurtem rzeki, najłatwiejszą drogą a w chwili gdy noga im się powinie zrzucają wszystko na przeznaczenie.
Usprawiedliwianie się przeznaczeniem jest bardziej niż naiwne a co do ukojania bólu - nie wiem jakie można mieć z tego ukojenie dla mnie to tak jakby faszerować się prochami - czyli zwykłem oszukiwanie samego siebie. Inaczej mówiąc to jest strach przed prawdą, przed własnymi wyrzutami sumienia, zwyczajnie przed samym sobą. Mam wrażenie, że co niektórzy w ogóle nie dostrzegają możliwości wyboru czyli 'Wolna wola' - i idą z nurtem rzeki, najłatwiejszą drogą a w chwili gdy noga im się powinie zrzucają wszystko na przeznaczenie.
Powiada się, iż najlepszą obroną jest atak. jednak często strach jest wyzwalaczem adrenaliny, która pozwala nam umknąć cało z niepewnej sytuacji. Skorpion otoczony płomieniem zabija się. Pytanie: akt odwagi czy tchórzostwa? Miał wybór, czy nie? Bo przecież nie przeznaczenie pcha nieodmiennie te zwierzęta ku samobójstwu w przypadku osaczenia.
To co mam na myśli to to, że często idziemy pewnymi drogami, które są nam wyznaczone, niezupełnie sami je wybraliśmy, czasami po prostu okazało się, że minęliśmy drogowskaz i zamiast do Rzymu trafiliśmy do Neapolu. jedno i drugie miasto warto zobaczyć, ale podczas gdy pierwsze było świadomym wyborem drugie niejako "stanęło na drodze" w wyniku przypadku. Owszem, przynając się, że sami przeoczyliśmy rozwidlenie wybieramy trudniejszą drogę, ale czy to musi być zawsze trudniejsza droga? Co jest złego w chodzeniu na łatwiznę, zwłaszcza widząc, że inni dawno zdeptali drogowskazy i przestali zwracać uwagę na ograniczenia prędkości? jesteśmy w Neapolu, powiedzmy sobie, że tak miało być i mamy okazję zobaczyć to po części mroczne, ale i niesamowite miasto.
To nie jest pean pochwalny na temat "łatwizny". tylko pytanie: co złego w tym, by przyznać przed samym sobą, nawet oszukując sie tym na krótki czas, że tak miało być i iść dalej? Są ludzie, którzy nie potrafią chodzić na łatwiznę i , wierzcie mi, jest im w życiu bardzo ciężko. czasami zrzucenie winy na przeznaczenie jest sposobem Kubusia Fatalisty na wyjście z opresji, uspokojenie się, nabranie odwagi do dalszego działania. "Coś, co jest zapisane w górze' jest sposobem na pogodzenie się czasai z tym wszystkim, co bardzo boleśnie nas dotknęło. Często pytamy się Boga, dlaczego nasi najbliżsi odeszli, czemu ich zabrał, przecież ma tam wielu wspaniałych ludzi, po co Mu ktoś, bez kogo nie wiem, czy tu sobie poradzę. Ból łatrwiej zrozumieć akceptując go jako coś wyższego. Tak miało być, nie ma juz tej wspaniałej postaci, ale taki chyba był najlepszy moment, moze to sposób, byś ruszył dalej i zaczął myśleć nowymi torami...
To co mam na myśli to to, że często idziemy pewnymi drogami, które są nam wyznaczone, niezupełnie sami je wybraliśmy, czasami po prostu okazało się, że minęliśmy drogowskaz i zamiast do Rzymu trafiliśmy do Neapolu. jedno i drugie miasto warto zobaczyć, ale podczas gdy pierwsze było świadomym wyborem drugie niejako "stanęło na drodze" w wyniku przypadku. Owszem, przynając się, że sami przeoczyliśmy rozwidlenie wybieramy trudniejszą drogę, ale czy to musi być zawsze trudniejsza droga? Co jest złego w chodzeniu na łatwiznę, zwłaszcza widząc, że inni dawno zdeptali drogowskazy i przestali zwracać uwagę na ograniczenia prędkości? jesteśmy w Neapolu, powiedzmy sobie, że tak miało być i mamy okazję zobaczyć to po części mroczne, ale i niesamowite miasto.
To nie jest pean pochwalny na temat "łatwizny". tylko pytanie: co złego w tym, by przyznać przed samym sobą, nawet oszukując sie tym na krótki czas, że tak miało być i iść dalej? Są ludzie, którzy nie potrafią chodzić na łatwiznę i , wierzcie mi, jest im w życiu bardzo ciężko. czasami zrzucenie winy na przeznaczenie jest sposobem Kubusia Fatalisty na wyjście z opresji, uspokojenie się, nabranie odwagi do dalszego działania. "Coś, co jest zapisane w górze' jest sposobem na pogodzenie się czasai z tym wszystkim, co bardzo boleśnie nas dotknęło. Często pytamy się Boga, dlaczego nasi najbliżsi odeszli, czemu ich zabrał, przecież ma tam wielu wspaniałych ludzi, po co Mu ktoś, bez kogo nie wiem, czy tu sobie poradzę. Ból łatrwiej zrozumieć akceptując go jako coś wyższego. Tak miało być, nie ma juz tej wspaniałej postaci, ale taki chyba był najlepszy moment, moze to sposób, byś ruszył dalej i zaczął myśleć nowymi torami...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
W pewnym sensie masz racje ponieważ często nasze czyny są spowodowane przypadkiem czyli np. nieprzemyślaną decyzją. A mi właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Rozumiem, że nie da się do wszystkiego podchodzić racionalnie - trudno być ideałem. Ja chyba nie znam osoby, która czegoś by w swym życiu nie żałowała. Nie mam komuś za złe jeśli ktoś stracił kogoś bliskiego i mówi, że tak może miało być... Co się stało to się nie odstanie i nie ma co gdybać. Ale musimy mieć świadomość swoich poczyniań ponieważ one doprowadzają do tych sytuacji - nierzadko smutnych gdzie wtedy czasem pojawia się to słowo "przeznaczenie" . Jeśli ktoś ginie to nie dlatego, że to był cios nieunikniony. Na to zdarzenie wpływa miliony moze miliardy albo nawet tryliardy innych wydarzeń (nawet takich, które wydarzyły się spory czas temun być może jeszcze w odległej przeszłości wśród naszych przodków) - mniej lub bardziej ale powoiązanych. To idzie łańcuchowo mozna porównać coś takiego do reakcji termojądrowej - najpierw jest małe a potem duże bum.
Podać można przykład: Jest pewna osoba mieszka w przykładnej rodzinie dobrze się rozwija, rodzina zapewnia jej miłość dach nad głową i wszystko czego mozna chcieć... Pewnego dnia ta osoba w drodze np. do szkoly na przejściu dla pieszych zostaje potrącona przez samochód... Natomiast może gdzieś niedaleko mieszka inna osoba obita patologią ze wszystkich stron, nie mająca żadnych wzorców tylko np. same używki itp... Ta osoba staje się prawie kopią swych opiekunów/wychowawców - schodzi na tą samą drogę co i oni. Pewnego razu nawala się i wsiada za kierownice po czym powoduje wypadek - w którym bierze udział ta pierwsza przezemnie wspomniana osoba. I kto jest winny? - przeznaczenie? osoba powodująca wypadek? rodzice tej osoby? a może jakiś niby nic nieznaczący błąd, który zapisał się gdzieś w przeszłości i spotęgowany przez następojące po nim zdarzenia doprowadził do tej tragedji.
Ktoś może powiedzieć, że winny jest sprawca wypadku - ale czy tak do końca...? Czy tekich sytuacji nie da się uniknąć? Odpowiedzcie sobie na to pytanie i poszukajcie w tym wsystkim przeznaczenia...
Często odpowiedzi na takie pytania mogą drzemać daleko w przeszłości a my żyjąc życiem teraźniejszmy szybko o nich zapominamy i podążamy dalej...
Sami widzicie co się dzieje na świecie - wszystko tak by zwlać na przeznacenie czy to ostatecznie ma sens??
Podać można przykład: Jest pewna osoba mieszka w przykładnej rodzinie dobrze się rozwija, rodzina zapewnia jej miłość dach nad głową i wszystko czego mozna chcieć... Pewnego dnia ta osoba w drodze np. do szkoly na przejściu dla pieszych zostaje potrącona przez samochód... Natomiast może gdzieś niedaleko mieszka inna osoba obita patologią ze wszystkich stron, nie mająca żadnych wzorców tylko np. same używki itp... Ta osoba staje się prawie kopią swych opiekunów/wychowawców - schodzi na tą samą drogę co i oni. Pewnego razu nawala się i wsiada za kierownice po czym powoduje wypadek - w którym bierze udział ta pierwsza przezemnie wspomniana osoba. I kto jest winny? - przeznaczenie? osoba powodująca wypadek? rodzice tej osoby? a może jakiś niby nic nieznaczący błąd, który zapisał się gdzieś w przeszłości i spotęgowany przez następojące po nim zdarzenia doprowadził do tej tragedji.
Ktoś może powiedzieć, że winny jest sprawca wypadku - ale czy tak do końca...? Czy tekich sytuacji nie da się uniknąć? Odpowiedzcie sobie na to pytanie i poszukajcie w tym wsystkim przeznaczenia...
Często odpowiedzi na takie pytania mogą drzemać daleko w przeszłości a my żyjąc życiem teraźniejszmy szybko o nich zapominamy i podążamy dalej...
Sami widzicie co się dzieje na świecie - wszystko tak by zwlać na przeznacenie czy to ostatecznie ma sens??
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 3 guests