T: Gorzkie fusy [by Tasyfa]
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Dzięki Olka.
To trudny do przetłumaczenia tekst, wymagający wrażliwości i zrozumienia tych wszystkich subtelności jakie rozgrywają się w duszach bohaterów. Wszystko jest takie niepewne, gorzkie i smutne. Ona wie , że jest kochana, czeka na jakiś znak, wyciągnięcie przez niego ręki, nie rozumie co się dzieje. Nie widać radości w niej gdy mówi o zaręczynach, małżeństwo dla niej formą stabilizacji, nadzieją na normalne życie a mówiąc do Maxa "...kocham go" jakby nie do końca w to wierzyła...Czy istnieje dla nich jakaś nadzieja ?
To trudny do przetłumaczenia tekst, wymagający wrażliwości i zrozumienia tych wszystkich subtelności jakie rozgrywają się w duszach bohaterów. Wszystko jest takie niepewne, gorzkie i smutne. Ona wie , że jest kochana, czeka na jakiś znak, wyciągnięcie przez niego ręki, nie rozumie co się dzieje. Nie widać radości w niej gdy mówi o zaręczynach, małżeństwo dla niej formą stabilizacji, nadzieją na normalne życie a mówiąc do Maxa "...kocham go" jakby nie do końca w to wierzyła...Czy istnieje dla nich jakaś nadzieja ?
Masz całkowitą rację Elu, co do uczucia, jakie łączy Liz i Dana. Przynajmniej ja również odbieram to w podobny sposób. Liz kocha Dana, wierzę w to, ale jest to inny rodzaj miłości, dokładnie takiej, jaką opisuje: stabilnej. Bo wbrew temu, o czym przekonany jest Max, ona czuje się w pewnym stopniu (choć sama tego nie przyznaje) skrzywdzona jego odrzuceniem. Liz jest dziewczyną, która pragnie "zakochania się po uszy", ale skoro nie może tego dostać próbuje obrać inną ścieżkę. Akceptuje to, co przynosi jej los i stara się tym cieszyć. W teraźniejszości ma stabilne życie, ale chociaż wie, że Max daży ją miłością jakiej pragnie, nie pozwala jej tego tak naprawdę odczuć. Tamto życie Liz było pełne problemów i cierpienia, ale świadomość, że Max był przy niej i co najważniejsze z nią pozwalała jej przetrwać najtrudniejsze chwile. Było ciężko, ale zawsze czuła, że jest przy niej Max. Podobnie jest teraz, z tym, że Liz tego nie czuje. Ona wie, że Max, jako jej przyjaciel, zawsze jej pomoże, ale tylko i wyłącznie wie. I to jest najsmutniejsze: Max wybrał drogę wzajemnego się ranienia ich obojga. Ale czy mógł postąpić inaczej wiedząc, że czeka ich śmierć? Chyba jednak tak jest w tragediach, że nie ważne, którą z dróg wybierzesz, nigdy nie rozwiążesz problemu do końca, a ktoś z pewnością będzie cierpiał.
Zamieszczam kolejną, piątą już część "Gorzkich fusów". Jednocześnie żegnam, się z wami na tydzień. Wyjeżdżam w góry, gdzie w dzikiej głuszy, będę całkowicie odcięta od cywilizacji (czytaj: prądu ). Aż mi łezka pociekła Kosteczki jednak trzeba rozprostować, a nieustanny ból karku podpowiada mi bym skorzystała z okazji odpoczęcia od komputera (a ból głowy - od rodziny ). Zapraszam do lektury!
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział piąty
~*~*~*~*~*~*~
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział piąty
~*~*~*~*~*~*~
Last edited by Olka on Sun Aug 08, 2004 4:23 pm, edited 3 times in total.
Powstrzymałam się os skomentowania poprzedniej części, żeby nieświadomie nie zasugerować jak to sie dalej potoczy. Wiele osób czytając miało bowiem nadzieję, że Liz nie wyjdzie za mąż.
A jednak to zrobiła. Czy można oczekiwać, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe? Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że dwoje jej najbliższych przyjaciół oczekiwało, czy może miało nadzieję, że Max przeszkodzi w ceremoni... zresztą nie tylko oni, wszyscy chyba podejrzewamy, że sama Liz również skrycie właśnie na to miała nadzieję. Alex poprosił Maxa, by obiecał, że powie Liz prawdę i pozwoli jej podjąć decyzję czego chce w życiu, jeżeli się rozwiedzie. Jeżeli, nie wiem jak wy, ale sposób w jaki Alex rozmawiał z Maxem odniosłam wrażenie, że on był niemal pewny iż to będzie 'kiedy' a nie 'jeżeli'. Więc jak w tym świetle wygląda właśnie rozpoczęte małżeństwo Liz i Dana?
Nie umiem sobie nawet wyobrazić ogromu cierpienia Maxa. On przeżył te trzy lata z Liz, wiedział czym może być ich związek, a jednak siedział w kościele i patrzył jak kobieta, którą kocha ślubuje wieczną miłość innemu mężczyźnie.
Z jakiegoś powodu przyszło mi do głowy pytanie, jak zareagowałaby 'jego Liz', gdyby wiedziała, że Max utknął w tej nowej rzeczywistości i jak wygląda jego życie.
A jednak to zrobiła. Czy można oczekiwać, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe? Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że dwoje jej najbliższych przyjaciół oczekiwało, czy może miało nadzieję, że Max przeszkodzi w ceremoni... zresztą nie tylko oni, wszyscy chyba podejrzewamy, że sama Liz również skrycie właśnie na to miała nadzieję. Alex poprosił Maxa, by obiecał, że powie Liz prawdę i pozwoli jej podjąć decyzję czego chce w życiu, jeżeli się rozwiedzie. Jeżeli, nie wiem jak wy, ale sposób w jaki Alex rozmawiał z Maxem odniosłam wrażenie, że on był niemal pewny iż to będzie 'kiedy' a nie 'jeżeli'. Więc jak w tym świetle wygląda właśnie rozpoczęte małżeństwo Liz i Dana?
Nie umiem sobie nawet wyobrazić ogromu cierpienia Maxa. On przeżył te trzy lata z Liz, wiedział czym może być ich związek, a jednak siedział w kościele i patrzył jak kobieta, którą kocha ślubuje wieczną miłość innemu mężczyźnie.
Z jakiegoś powodu przyszło mi do głowy pytanie, jak zareagowałaby 'jego Liz', gdyby wiedziała, że Max utknął w tej nowej rzeczywistości i jak wygląda jego życie.
Wiele osób zstanawia się, jak wyglądałoby życie Liz, Marii, Alexa i Kyle'a gdyby w ich życie nie "wtargnęli" Obcy. I leją się łzy nad Liz ze złamanym sercem i przyszłością, pozbawioną szansy na karierę, dżwigającą ciężar odpowiedzialności za losy świata. Nad Alexem, który musiał odejść zanim jego życie tak naprawdę się zaczęło. Nad ich młodością wypełnioną strachem, niebezpieczeństwem, kłamstwami i bólem.
I ten rozdział jest chyba najlepszą odpowiedzią ne te pytanie. Owszem, są tu, wszyscy czworo. Bezpieczni, uśmiechnęci, z życiem po brzegi wypełnionym sukcesami. Ale czy ktorekolwiek z nich tak naprawdę jest szczęśliwe? Liz, dla której ten dzień powinien być najpiękniejszy w życiu? Alex, żywy, otoczony najblizszymi? Maria, z dala od "kosmicznego bałaganu"?
Bo ja mam silne wrażenie, że nie. Że czegoś zdecydownie im brakuje...czegoś, czego nie otrzymali kosztem pozorów szczęścia.
Postać Alexa robi niesamowite wrażenie...facet sprawia wrażenie jakby WIEDZIAŁ.
Michael i Isabel jako para...nigdy nie sądziłam że dożyję tej chwili hm...zawsze byłam zwolenniczką pary Candy i Stargazer, ale muszę przyznać że oglądając "Four Square" i "MTTM", czułam sympatię do tej pary....zdecydowanie lepiej dobrana niż masakra pt "Max&Tess" ...no właśnie...gdzie ta ostatnia?
I ten rozdział jest chyba najlepszą odpowiedzią ne te pytanie. Owszem, są tu, wszyscy czworo. Bezpieczni, uśmiechnęci, z życiem po brzegi wypełnionym sukcesami. Ale czy ktorekolwiek z nich tak naprawdę jest szczęśliwe? Liz, dla której ten dzień powinien być najpiękniejszy w życiu? Alex, żywy, otoczony najblizszymi? Maria, z dala od "kosmicznego bałaganu"?
Bo ja mam silne wrażenie, że nie. Że czegoś zdecydownie im brakuje...czegoś, czego nie otrzymali kosztem pozorów szczęścia.
Postać Alexa robi niesamowite wrażenie...facet sprawia wrażenie jakby WIEDZIAŁ.
Michael i Isabel jako para...nigdy nie sądziłam że dożyję tej chwili hm...zawsze byłam zwolenniczką pary Candy i Stargazer, ale muszę przyznać że oglądając "Four Square" i "MTTM", czułam sympatię do tej pary....zdecydowanie lepiej dobrana niż masakra pt "Max&Tess" ...no właśnie...gdzie ta ostatnia?
Hm...to było celne. Niestety.Przeżycie dziesięciu lat z tą przyklejoną etykietą nauczyło mnie kilku rzeczy. Pierwszą jest to, że są ludzie, którzy prędzej zaakceptują mnie jako kosmitę, niż geja. Drugą, że istnieje duża liczba dziwnych zachowań, na które mogę sobie pozwolić, nie wzbudzając przy tym niczyich podejrzeń. W końcu nikt nie oczekuje od homoseksualisty, że będzie zachowywał się normalnie
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Niestety moje najgorsze przeczucie się spełniło, a miałam taką ogromną nadzieję, że Liz nie wyjdzie za Dana. Ale to za pewne będzie potrzebne w tym opowiadaniu.
Zgadzam się z Lizziett, jeśli chodzi o życie Marii, Liz i Alexa, którzy teraz nie mają nic wspólnego z kosmitami. Jak sam Alex powiedział, mimo, że jest szczęśliwy, że kocha, to wie, że czegoś mu brakuje, wie, że całe jego życie mogłoby potoczyć się inaczej. Co do Liz to chyba nikt nie ma wątpiliwości. Mam nadzieję, że to wszystko szybko się rozwiąże
Olu wielkie dzięki
Zgadzam się z Lizziett, jeśli chodzi o życie Marii, Liz i Alexa, którzy teraz nie mają nic wspólnego z kosmitami. Jak sam Alex powiedział, mimo, że jest szczęśliwy, że kocha, to wie, że czegoś mu brakuje, wie, że całe jego życie mogłoby potoczyć się inaczej. Co do Liz to chyba nikt nie ma wątpiliwości. Mam nadzieję, że to wszystko szybko się rozwiąże
Olu wielkie dzięki
Wiem Olka, że jesteś już w tej głębokiej głuszy ale gdybyś tu przypadkiem zajrzała to życzę Ci mimo wszystko "owocnego" oderwania się od komputera i dobrego odpoczynku.
Na temat ostatniego odcinka to moje poprzedniczki napisały tak pięknie i wyczerpująco, że trudno mi cokolwiek więcej dodać, powtórzę tylko za Millą...na co zdecydowałaby się Liz gdyby Max zostawił jej wybór, zanim zmienił rzeczywistość...nietrudno zgadnąć. I nasuwa się pytanie.. czy rzeczywiście ją tym uszczęśliwił. Bo jego determinacja i poświęcenie jest bezgraniczne, jednak czy warto było.
Na temat ostatniego odcinka to moje poprzedniczki napisały tak pięknie i wyczerpująco, że trudno mi cokolwiek więcej dodać, powtórzę tylko za Millą...na co zdecydowałaby się Liz gdyby Max zostawił jej wybór, zanim zmienił rzeczywistość...nietrudno zgadnąć. I nasuwa się pytanie.. czy rzeczywiście ją tym uszczęśliwił. Bo jego determinacja i poświęcenie jest bezgraniczne, jednak czy warto było.
Siostra ostrzegała mnie, że to opowiadanie jest trudne do czytania i nawet podała mi zarysy, kiedy przeczytała to po raz pierwszy w oryginale, ale i tak nie spodziewałam się, że to będzie aż tak smutne.
Biedny Max, kiedy wreszcie będzie szczęśliwy.
Biedny Max, kiedy wreszcie będzie szczęśliwy.
<center>"Zastrzel mnie, wypatrosz, wypchaj i powieś na ścianie."</center>
/Xander, Buffy - the Vampire Slayer/
/Xander, Buffy - the Vampire Slayer/
Wróciłam. Czy pobyt był udany? Teraz, gdy wzięłam już bąbelkową kąpiel, i pomyślałam... na pewno nie był zły Czy kark mniej mnie boli? Zdecydowanie nie. A w zasadzie jeszcze bardziej i dodać do tego trzeba kilka innych części ciała. Ech, te góry. Ale przynajmniej przeżyłam spotkanie z niedźwiedziem... wyimaginowanym Ale strachu się najadłam wracając z koleżanką do naszej bacówki o 23 ze schroniska. (Wyskoczyłyśmy do niego, by naładować komórki znajomym, którzy bez nich obejść się nie mogli i skorzystać z wykafelkowanej łazienki ). Chociaż tyle, że ekipa była przednia (aż zacieram ręce na samą myśl o wywoływaniu zdjęć! ). Przejdźmy jednak do najważniejszego... kolejny odcinek przygotowałam jeszcze przed wyjazdem ale wrzucę go dopiero wieczorkiem. Potrzebna mu jeszcze mała korekta i przedewszystkim mnie wypoczynek Ojej, ale się tych emotek nazbierało. Jeśli {o} tu zajrzy pewnie będzie mi o to suszył gołowę, ale co tam No to do wieczorka. Tymczasem idę się pobyczyć...
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
To jedno z najlepszych jak do teraz opowiadań jakie czytałam. Podoba mi się jak zostało napisane... (zresztą mi się ostatnio wszystko podoba). Chociaż pomysł Liz że Max jest gejem wcale nie jest zły, nie no szkoda mi Maxa, przez cały czas te ich myśli były takie... bardzo rzeczywiste, jakby autorka wiedziała co czuliby w tym momencie Max i Liz. Do końca nie wiem jak wytłumaczyć co chce przez to powiedzieć. Po prostu podobały mi się ich myśli. Nie wiem tylko czy czytałam 1 część bo link był skierowany na rozdział drugi a pierwszy był tym samym więc nie wiem. Co do pomysłu autorki z romansami Maxa, to szczerze wątpię żeby taki był cdn. jego życia, (w odcinku I Married an Alien Max nie cierpi serialu "Czarodziejka" czy coś w tym stylu który w pewnym sensie jest romansem [przynajmniej tak z tego wywnioskowałam] Max mówi że już dłużej tego nie wytrzyma itp.). Pomimo tego naprawde to jedno z najfajniejszych i najlepszych opowiadań jakie czytałam.
brendanfehrfan(ko) przepraszam za ten błąd z I-wszą częścią. Jutro wszystko poprawię.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Rozdział szósty (część pierwsza)
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Rozdział szósty (część pierwsza)
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Last edited by Olka on Mon Sep 06, 2004 5:04 pm, edited 2 times in total.
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
W zasadzie tutaj nic mnie nie przygnębiło tylko te ostatnie myśli Liz...
Oglądałam właśnie Ch-Ch-Changes... I Max ma ciągle taki smutny wyraz twarzy i według mnie ma ciągle łzy w oczach, sama jego twarz przyprawia mnie o współczucie... Właśnie taki Max kojarzy mi się z tym opowiadaniem. Najśliczniejszy i najsmutniejszy... Muszę przyznać że dopiero teraz mi się on podoba On jest boski !!
Co do pierwszego rozdziału to on wszystko mi wyjaśnia... Dzięki
Gorąco Pozdrawiam
Olka
Oglądałam właśnie Ch-Ch-Changes... I Max ma ciągle taki smutny wyraz twarzy i według mnie ma ciągle łzy w oczach, sama jego twarz przyprawia mnie o współczucie... Właśnie taki Max kojarzy mi się z tym opowiadaniem. Najśliczniejszy i najsmutniejszy... Muszę przyznać że dopiero teraz mi się on podoba On jest boski !!
Co do pierwszego rozdziału to on wszystko mi wyjaśnia... Dzięki
Gorąco Pozdrawiam
Olka
Na początku Olu witaj ponownie
Teraz to dopiero się pokręciło, Max znowu odtrącił Liz, a Liz pomyślała, że jemu nigdy na niej nie zależało Oby to jak najszybciej się wyjaśniło. Alex na pewno w tym w jakiś sposób pomoże, choć nie o wszystkim wie.
Wyobrażam sobie co musiał czuć Max, kiedy Liz pierwszy raz się koło niego położyła... Zapewne wszystkie wspomnienia znowu zaczęłay wracać.
A co do tej piosenki, to on na serio jej nie pamiętał??!! To nie w jego stylu.
Olu dziękuję za kolejną część
P.S. BrendanFehrfanko, dopiero teraz ci się podoba??!!
Teraz to dopiero się pokręciło, Max znowu odtrącił Liz, a Liz pomyślała, że jemu nigdy na niej nie zależało Oby to jak najszybciej się wyjaśniło. Alex na pewno w tym w jakiś sposób pomoże, choć nie o wszystkim wie.
Wyobrażam sobie co musiał czuć Max, kiedy Liz pierwszy raz się koło niego położyła... Zapewne wszystkie wspomnienia znowu zaczęłay wracać.
A co do tej piosenki, to on na serio jej nie pamiętał??!! To nie w jego stylu.
Olu dziękuję za kolejną część
P.S. BrendanFehrfanko, dopiero teraz ci się podoba??!!
To tylko szkła kontaktowebrendanferhfan wrote:według mnie ma ciągle łzy w oczach
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
Szkła...? Chociaż... To mogłoby być zbyt piękne żeby było prawdziwe...
Liz16 Szczerze mówiąc to dopiero teraz, nigdy nie podobały mi się odstające uszy i jego uśmiech "debila" . Tak było... do teraz. W tym odcinku pokazał klase .
A wracając do tematu to ile zostało jeszcze części do końca opowiadania?
Liz16 Szczerze mówiąc to dopiero teraz, nigdy nie podobały mi się odstające uszy i jego uśmiech "debila" . Tak było... do teraz. W tym odcinku pokazał klase .
A wracając do tematu to ile zostało jeszcze części do końca opowiadania?
Jak ja czekam na każdą kolejną część. To jedno z najlepszych opowiadań, nic tu nie jest przewidywalne, nie ma prostych i łatwych rozwiązań. Chciałoby się powiedzieć...samo życie, tak bywa, znamy i rozumiemy powody , chociaż czasami mam ochotę przyłożyć Maxowi w tę upartą łepetynę. Nie wiem doprawdy, jak w tym zaplątaniu sytuacji, pogmatwanych uczuć, konsekwencji w postanowieniu trwania do końca, uda się wyjść szczęśliwie – bo nie wątpię w szczęśliwie zakończenie tej historii – ale jestem pełna podziwu dla realizmu tego opowiadania i uleganiu nastrojowi w jaki wpadam czytając go.
Dziękuję Olu.
Dziękuję Olu.
Najlepiej już dodaj następną część.
Przyznaję wpadłam w nałóg czytania tego opowiadania, jest po prostu świetne i nie wiem co tu jeszcze można dodać Więc szybciutko tłumacz następną część i jeszcze szybciej ją dodaj
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
Witajcie! Właśnie skończyłam czytać 6 część. Kocham to opowiadanie!!! Dziękuję Oli za to trudne zadanie jakim jest tłumaczenie, no i autorce. Dzięki wam znów mam na co czekać, tak jak rok temu na każdy kolejny odc. Szkoda tylko że jest tak mało części-7 plus zakończenie, tak? Uwielbiam takie dramatyczne historie, i jeszcze to cofanie się w czasie. Sama myśl że tak mogło się stać, gdyby nie nakręcili Graduation, aż ciarki przechodzą. Nie wiem jakiego zakończenia się spodziewać-czy będzie to happy end czy też nie. Jak zwykle przygotuję sobie chusteczki, bo ostatnio ciągle się wzruszam i łezki płyną, nawet jak oglądam powtórkowe odc. Ale cieszy mnie fakt, że nie jestem w tym sama, bo inni też płaczą. Szkoda tylko że nikt z moich znajomych nie oglądał Roswell i nie mogą zrozumieć mojej obsesji. Ale wracając do opowiadania, to z jednej strony liczę na szczęśliwe zakończenie, ale tragiczne pogłębiłoby ten dramat, a dramaty lepiej się chyba zapamiętuje. Sama już nie wiem co wolę. Ale znów przyszła mi do głowy taka myśl, że Max cofnął się w czasie, aby Liz mogła żyć szczęśliwie i bezpiecznie. Ale teraz jest już przecież młodą wdową więc na pewno nie jest szczęśliwa. A co do bezpieczeństwa, to przecież nikt Maxa i innych kosmitów nie ściga i nawet jeśli Liz poznałaby prawdę o kosmitach, to wcale nie oznacze że zaraz pojawi się FBI. Wiec co teraz stoi Maxowi na przeszkodzie żeby być z Liz? Pamięć o jej zmarłym mężu? Jeśli Max powiedziałby Liz o wszystkim, o tych 3 latach przed cofnięciem się w czasie, to ciekawe jakby Liz zareagowała, czy by mu uwierzyła albo przebaczyła że podjął taką decyzję nie pytając ją o zdanie. Będę się zamartwiać tymi pytaniami do następnej części, ale mogę nie znależć tam odpowiedzi,jeśli Max nic nie powie. Naprawdę mam świra na punkcie Roswell bo tak się tu rozpisałam. Ale mam nadzieję że mi to wybaczycie. Po prostu nie mam z kim o tym pogadać. Może więc powinnam pisać jakiś dziennik pt. "Pamiętnik Roswellmaniaczki":) Mam nadzieje że ktoś przeczyta moje wypociny i nie uzna mnie za totalnego świra:) Pozdrawiam was wszystkich fani naszego ukochanego serialu - najlepszego w całej galaktyce:) Jeszcze raz dzięki za to opowiadanie. Już z tęsknotą czekam na nast.część. PA!!! PS. No, nareszcie skończyłam co?
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 3 guests