Nazwiska i tym podobne
Nie udało mi się obejrzeć przed galą wszystkich nominowanych filmów, jak sobie założyłam, zatem wypowiem się tylko na temat niektórych zwycięzców.
"Labiryntowi Fauna" należą się wszystkie otrzymane Oscary. Arcydziełem film nie jest, ale to, co zrobili scenografowie i charakteryzatorzy zasługuje na najwyższe laury. Świetne zdjęcia.
Oscar dla "Happy Feet : Tupot małych stóp" jest zrozumiały przy tegorocznej konkurencji. Ale jaka by nie była trzeba przyznać, że twórcom udała się ta animacja.
Co do efektów specjalnych zastanawiam się, co było takiego w "Piratach 3", co przebiłoby scenę w "Supermanie" z nabojem odbijającym się od jego oka... Raczej nic, ale wręczyć Oscara "Supermanowi" byłoby porażką, więc ostali się "Piraci...", jak sądzę...
Jeśli chodzi o film zagraniczny to się zawiodłam! Z całej piątki zdecydowanie najlepszy był "After the wedding". Film to jedna z tych perełek, na które czeka się cały rok chodząc do kina z nadzieją, że wreszcie trafi się na ten jeden z nielicznych filmów, który bez zastanowienia dopiszemy do listy ulubionych. Może nie jest odkrywczy, czy zaskakujący - po odsłonięciu jednej z tajemnic, tuż na początku, łatwo można się domyślić kolejnych wydarzeń, jednak nie o zaskakiwanie widza tutaj chodzi, a o dramat ludzkich uczuć odmalowany w wielu barwach na przykładzie życia grupy głównych bohaterów. Urzekające dzieło przez duże "D". Mads Mikkelsen, jak zwykle świetnie się spisał w swojej roli, choć nie tak dobrze, jak w "Jabłkach Adama" (gorąco polecam, niesamowity film!). Prawda jest taka, że od kiedy kilka lat temu zagrał doktora Horsta w "Wilbur chce się zabić" można mu było wróżyć karierę. "Cassino Royale" nie jest doskonałe, ale jeśli ktoś zasłużył w tym filmie na uwagę to z pewnością Le Chiffre w wykonaniu Mikkelsena. Tak czy siak jestem niepocieszona oscarowym laureatem w tej kategorii
Oklaski dla Hellen Mirren! To był Oscarowy pewniak i choć nie zawsze się z nimi zgadzam tym razem muszę przyklasnąć. Niesamowita aktorka!
W przypadku najlepszej roli męskiej mam mieszane uczucia. Tzn. Ryan Gosling był niesamowity w roli nauczyciela, który nie radzi sobie z własnym życiem, a jednak udaje mu się być autorytetem dla swoich uczniów. To jeden z najlepszych aktorów swojego pokolenia, a że jest młody jeszcze ma szansę na Oscara. Nie będę się więc spierać. Whitaker w roli Amina był fenomenalny, należy mu się, chociaż sam film taki dobry już nie był.
Infiltrację zostawiłam sobie na koniec Jeśli chodzi o scenariusz adaptowany to za przyznaniem Oscara Infiltracji w tej kategorii jestem jak najbardziej za. Jeśli chodzi o montaż wahałabym się między Babelem, ale sama nie wiem... Teraz pojawia się problem bo "Infiltracją" jestem zafascynowana, ale obawiam się, że w tym roku nagroda za reżyserię powinna pójść do Brudnego Harry'ego. Listy z Iwo Jimy... brakło mi w każdym razie słów także podczas oglądania. Polecam obejrzeć tuż po/przed "Sztandarem chwały" (obecnie w kinach) - film o tej samej bitwie, ale z perspektywy amerykańskiej. Zresztą oba obrazy to kolejne potwierdzenie, że Clint lepiej radzi sobie z reżyserią niż graniem
Natomiast kategorię "Najlepszy film" uważałam od zawsze za bezsensowną. Bo, co to za kryterium? Każdy z nominowanych filmów jest tak różny od drugiego, że w ogólny sposób nie da się ich porównać. Ta kategoria od zawsze była wylęgarnią zwycięzców za to, że czuje się szacunek do ich twórców, że się ich lubi, że akurat dany film nakręcił znajomy i wypada oddać na niego głos. Dlatego nagroda dla Infiltracji jakoś mnie nie bulwersuje. Jest do zrozumienia właśnie ze względu na dorobek Scorsese. Jestem za Może i Scorsese od lat nie stworzył arcydzieła, ale nie oszukujmy się, arcydzieła zdarzają się niezwykle rzadko - w tym roku np. w głównej kategorii w ogóle ich brakuje. No i od kiedy Oscary przyznaje się wyłącznie arcydziełom. To tak jakby powiedzieć, że Nobla dostają tylko i wyłącznie najbardziej zasłużeni
"Labiryntowi Fauna" należą się wszystkie otrzymane Oscary. Arcydziełem film nie jest, ale to, co zrobili scenografowie i charakteryzatorzy zasługuje na najwyższe laury. Świetne zdjęcia.
Oscar dla "Happy Feet : Tupot małych stóp" jest zrozumiały przy tegorocznej konkurencji. Ale jaka by nie była trzeba przyznać, że twórcom udała się ta animacja.
Co do efektów specjalnych zastanawiam się, co było takiego w "Piratach 3", co przebiłoby scenę w "Supermanie" z nabojem odbijającym się od jego oka... Raczej nic, ale wręczyć Oscara "Supermanowi" byłoby porażką, więc ostali się "Piraci...", jak sądzę...
Jeśli chodzi o film zagraniczny to się zawiodłam! Z całej piątki zdecydowanie najlepszy był "After the wedding". Film to jedna z tych perełek, na które czeka się cały rok chodząc do kina z nadzieją, że wreszcie trafi się na ten jeden z nielicznych filmów, który bez zastanowienia dopiszemy do listy ulubionych. Może nie jest odkrywczy, czy zaskakujący - po odsłonięciu jednej z tajemnic, tuż na początku, łatwo można się domyślić kolejnych wydarzeń, jednak nie o zaskakiwanie widza tutaj chodzi, a o dramat ludzkich uczuć odmalowany w wielu barwach na przykładzie życia grupy głównych bohaterów. Urzekające dzieło przez duże "D". Mads Mikkelsen, jak zwykle świetnie się spisał w swojej roli, choć nie tak dobrze, jak w "Jabłkach Adama" (gorąco polecam, niesamowity film!). Prawda jest taka, że od kiedy kilka lat temu zagrał doktora Horsta w "Wilbur chce się zabić" można mu było wróżyć karierę. "Cassino Royale" nie jest doskonałe, ale jeśli ktoś zasłużył w tym filmie na uwagę to z pewnością Le Chiffre w wykonaniu Mikkelsena. Tak czy siak jestem niepocieszona oscarowym laureatem w tej kategorii
Oklaski dla Hellen Mirren! To był Oscarowy pewniak i choć nie zawsze się z nimi zgadzam tym razem muszę przyklasnąć. Niesamowita aktorka!
W przypadku najlepszej roli męskiej mam mieszane uczucia. Tzn. Ryan Gosling był niesamowity w roli nauczyciela, który nie radzi sobie z własnym życiem, a jednak udaje mu się być autorytetem dla swoich uczniów. To jeden z najlepszych aktorów swojego pokolenia, a że jest młody jeszcze ma szansę na Oscara. Nie będę się więc spierać. Whitaker w roli Amina był fenomenalny, należy mu się, chociaż sam film taki dobry już nie był.
Infiltrację zostawiłam sobie na koniec Jeśli chodzi o scenariusz adaptowany to za przyznaniem Oscara Infiltracji w tej kategorii jestem jak najbardziej za. Jeśli chodzi o montaż wahałabym się między Babelem, ale sama nie wiem... Teraz pojawia się problem bo "Infiltracją" jestem zafascynowana, ale obawiam się, że w tym roku nagroda za reżyserię powinna pójść do Brudnego Harry'ego. Listy z Iwo Jimy... brakło mi w każdym razie słów także podczas oglądania. Polecam obejrzeć tuż po/przed "Sztandarem chwały" (obecnie w kinach) - film o tej samej bitwie, ale z perspektywy amerykańskiej. Zresztą oba obrazy to kolejne potwierdzenie, że Clint lepiej radzi sobie z reżyserią niż graniem
Natomiast kategorię "Najlepszy film" uważałam od zawsze za bezsensowną. Bo, co to za kryterium? Każdy z nominowanych filmów jest tak różny od drugiego, że w ogólny sposób nie da się ich porównać. Ta kategoria od zawsze była wylęgarnią zwycięzców za to, że czuje się szacunek do ich twórców, że się ich lubi, że akurat dany film nakręcił znajomy i wypada oddać na niego głos. Dlatego nagroda dla Infiltracji jakoś mnie nie bulwersuje. Jest do zrozumienia właśnie ze względu na dorobek Scorsese. Jestem za Może i Scorsese od lat nie stworzył arcydzieła, ale nie oszukujmy się, arcydzieła zdarzają się niezwykle rzadko - w tym roku np. w głównej kategorii w ogóle ich brakuje. No i od kiedy Oscary przyznaje się wyłącznie arcydziełom. To tak jakby powiedzieć, że Nobla dostają tylko i wyłącznie najbardziej zasłużeni
Za to co powiedziałeś, należy się kara chłosty, a następnie kąpieli w occie Okoliczność łagodząca: napisałeś to nazwisko z błędem - darujemy ten ocet...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
Och, pewnie, że słyszałam o Tom'ym Welling'u... Fascynujący aktor. Jego talent było nam dane poznać w serialu Tajemnice Smallville. Już na samym początku zdradzał swoje zadatki na wielkoekraną gwiazdę. Nie musiał długo czekać, bo okazja nadażyła się już w 2003 roku wraz z angażem do filmu Fałszywa dwunastka. Co ciekawe Złotą Malina przeszła mu koło nosa i Tom'y musiał się obejść smakiem. Welling nie chciał przyznać się do porażki więc kiedy dwa lata później zaproponowano mu rolę w kontynuacji przeboju, zgodził się bez wahania. I tak oto na ekranach kin zagościła Fałszywa dwunastka 2. Niestety i tym razem do nagrody nominowano jedynie jego znajomych z planu. Aktor wyniósł z projektu dobrą radę. Sequele z definicji nie są dobrymi pomysłami tym bardziej, jeśli już pierwsza część filmu nie ma się czym popisać. A skoro nie sequel to może... tak, oczywiście remake. Nie ma to jak zrobienie kolejnego remakeu filmu, który będąc klasyką gatunku nie potrzebuje niczego więcej, jak tylko jego "ulepszenia". Tylko mnie wydaje się to kiepskim pomysłem? Najwyraźniej twórcom filmu nie przyszło to do głowy i tak zrealizowano słynną Mgłę.
Ale nie lękajcie się, Tom'y ma przed sobą świetlaną karierę. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod jego profilem na Filmwebie: Cacko. Jest zaje.isty taki przystojniak mniam:PP; spoo ziom
Ale nie lękajcie się, Tom'y ma przed sobą świetlaną karierę. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod jego profilem na Filmwebie: Cacko. Jest zaje.isty taki przystojniak mniam:PP; spoo ziom
- miss independent87
- Gość
- Posts: 27
- Joined: Sun Mar 25, 2007 4:55 pm
- Location: Gliwice
- Contact:
Welling to rzeczywiście przystojniak: ciemne włosy, piękne oczy, pełne usta... hmmm... można by było sie rozmarzyć Ale "moje serce jest już zajęte" przez innego przystojniaka:) Wiecie o kogo mi chodzi?? Ciemne włosy, orzechowe oczy, dwudniowy zarost... Niestety o 10.11.07 jest żonaty A ja tak się łudziłam...
"Ladies leave yo man at home / The club is full of ballas and they pockets full grown / And all you fellas leave yo girl with her friends / Cause its 11:30 and the club is jumpin jumpin"
http://www.scoobygang.fora.pl/
http://www.scoobygang.fora.pl/
Re: Nazwiska i tym podobne
Clyde Barrow i Bonnie PARKER byli (i są de facto do dziś) najsłynniejszą parą przestępców w USA działającej w latach 30. XX w. W 1967 r. powstał o nich najsłynniejszy film pt. "Bonnie i Clyde", gdzie w role tytułowych bohaterów wcielili się Warren Beatty i Faye Dunaway. Choć Liz Parker ma zapewne niewiele wspólnego z Bonnie Parker, to jedne co ich łączy to na pewno zbieżność nazwisk
Re: Nazwiska i tym podobne
a ja dzisiaj oglądałam film z Katherine Heigl, i tam była była dziewczyna o imieniu Bambi którą grała aktorka TESS PARKER
Is it really true could you save yourself, for someone who, loves you for you?
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 29 guests