no ja też mało precyzyjnie, bo mniej więcej za miesiąc kończę 24.irien7 wrote:
Ale jaja dopiero jak mnie zacytowałeś to się zorientowałam, że coś mi się cyferki pokręciły i nieprawidłowo okresliłam swój wiek.
Mam 22
a kto powiedział, że chcę?W takim razie ty w jakim wieku chciałbyś się ożenić?
są ludzie którzy tego potrzebują, nawet znam takich osobiście i są szczęśliwi. na pewno moi kuzyni dokonali dobrego wyboru dla siebie ale ja zawsze byłem czarna owca w rodzinie (zbieżność z nickiem przypadkowa ) i dla mnie to nie jest dobra opcja.
temat rzeka : przede wszystkim nie rozumiem skąd w ludziach taka chęć lekceważenia sobie słów : ,,i nie opuszczę Cię aż do śmierci". dla mnie to bardzo poważna deklaracja, tym bardziej, że podparta jakimiś tam zobowiązaniami prawnymi a dla wierzących dodatkowo jeszcze duchowymi (przed Bogiem). tymczasem ludzie sobie to traktują jako standardową formułkę do wyklepania, równie dobrze mogli by tam mówić przed tym ołtarzem że poszli do sklepu po worek kartofli i dla wielu znaczy to tyle samo. ja nie wiem czy kiedykolwiek spotkam osobę której będę mógł obiecać tak poważną rzecz.
po drugie : jeśli małżeństwo ma służyć prawu własności do drugiego człowieka to jest to kolejny argument przeciw. brak małżeństwa sprawia że ludzie dbają o siebie,bo boją się nawzajem stracić, po ślubie podświadomie zaczyna się myślenie, że ,,pewne rzeczy nam się już należą bez starania" i to nie jest dobre myślenie. ilość rozwodów pokazuje, że ludzie mają gdzieś przysięgę, a to z kolei pokazuje że ślub jednak wbrew powszechnemu myśleniu nie gwarantuje żadnego prawa własności, bo odejść można zawsze. więc skoro tak to po co sobie to komplikować sądami i kasą na adwokatów? mnie bliżej do zasady : ,,pozwól odejść jeśli wróci jest twoje, jeśli nie to nigdy twoje nie było". a fajnych kobiet mnóstwo więc to na prawdę nie jest koniec świata.
po trzecie : ja sobie bardzo cenię romantyzm a małżeństwo romantyzm zabija. romantyzm to ja mam teraz kiedy sobie idę z dziewczyną do parku na spacer i nie musimy się o nic martwić, bo każdy jakoś jedzie na swoim. po ślubie romantyzm zanika a zamiast rozmawiać o fajnych rzeczach zaczęły by się rozmowy o obowiązkach, rachunkach, dzieciach itd.
po czwarte : dokonałem w życiu takich a nie innych wyborów kilka lat temu, zajmuję się rzeczami które nie idą w parze z byciem dobrym mężusiem w ciepłych papciach. łatwo nie jest ale nie wyobrażam sobie robić niczego innego, ja sam mogę tak żyć bo sam ponoszę konsekwencje, spotykam się z kobietami, spędzam z nimi miło czas ale żadnej nie narażę na ryzyko życia z kimś kto ma bardzo niestabilne zajęcie i kogo częściej nie ma niż jest. za PRLu nie było takich możliwości jakie są teraz więc ludzie powtarzali ten sam schemat bo innego nie było : edukacja, dobra posada, małżeństwo, prokreacja. ale czasy się zmieniły i dzisiaj można jechać starym systemem a można szukać innych opcji. każdy może tworzyć swoją rzeczywistość tak jak chce.
femii - to co pisze odnoszę tylko i wyłącznie do swojej sytuacji. w małżeństwie można być szczęśliwym, pamiętaj o tym i tego Ci życzę.