|
|
|
|
SKINWALKERS: WYWIAD Z JASONEM BEHREM
- Opowiedz nam o Vareku.
- Varek to przywódca jednej z grup wilkołaków, które od wieków toczą ze sobą wojnę. Ich misją, w zasadzie jego misją – Varek nieco różni się od swojej watahy – jest wywalczenie wolności. Próbuje przekonać przeciwników do swoich przekonań, sprawić by spojrzeli na wszystko z innej strony. Varek pragnie by na świecie znalazło się miejsce dla jemu podobnych, nie chce negować tego kim, ani czym jest. Swoje poglądy opiera na doświadczeniu, którego brakuje pozostałym.
- To interesujące, że ujmujesz to w ten sposób. Wiele słyszeliśmy już na temat dobrych i złych wilkołaków, a ty brzmisz, jakbyś niemal podziwiał Vareka. Jest w nim coś więcej niż fakt bycia bohaterem negatywnym?
- Nie uważam by była to kwestia jedynie czerni i bieli, to byłoby zbyt płytkie. Dla mnie nie jest. Tego typu sprawy są nudne. Musi być coś więcej niż zwyczajny podział na dobro i zło. Uważam, że jedną z najciekawszych rzeczy do zaobserwowania, szczególnie w przypadku wojen czy konfliktów jest to, że obie strony są naprawdę przekonane, że walczą o słuszną sprawę. Dlatego to robią. Ty patrzysz na nich, jako obserwator. Ja, będąc aktorem mógłbym powiedzieć „Widzę, że to, co robią jedni jest dobre, a to, co robią ich przeciwnicy złe.” Ale jako osoba grająca jednego z bohaterów muszę zagłębić się w to nieco bardziej i spróbować odnaleźć uzasadnienie tego, co robi mój bohater i sprawić by nie wydawał się jednowymiarowy niczym z kreskówki. Musze nadać mu wyrazistości. Sądzę, że Varek jest dość skomplikowany. Fantastycznie było go poznawać.
- Czy jako aktor grający Vareka uważasz, że tłumienie w sobie bestii, jak to robi przeciwna grupa wilkołaków, jest najlepszym rozwiązaniem?
- Z Varekiem... jest dużo frajdy (śmiech). Muszę strzelać z broni, jeździć na motocyklach i celebrować to, co tkwi wewnątrz niego. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Uważam, że to wszystko jest świetną wymówką by wypuścić na zewnątrz drzemiące w tobie zwierzę. I nie mówię tu o potulnym pluszaku (śmiech). Jako aktorowi dużo frajdy sprawiło mi swojego rodzaju „przebywanie” z Vareckiem.
- Jaka jest twoja ulubiona scena z nakręconych dotychczas?
- Walki z bronią palną były naprawdę świetne. Pojechaliśmy do małego miasteczka Creemore dobrze znanego ze swojego piwa i browaru. Każdego ranka miasteczko wyglądało jak pobojowisko. Bardzo podobały mi się „zabawy z bronią” i jazda na motocyklach. Dostałem bardzo długi i seksowny motor i musiałem przejechać na nim przez całe Creemore, jak w jakimś westernie. Tak, to było zabawne.
- Jak ci się pracowało w kostiumie? Czy to było bolesne?
- Proces jego zakładania był fascynujący, ponieważ musiałem pojechać do studia Stana Winstona, który dla mnie jest jak ojciec efektów specjalnych dotyczących różnych stworzeń. Już od czasów Jurassic Park, Wywiadu z wampirem, czy Terminatora 2 – filmów, na których wszyscy wyrastaliśmy. Wchodzisz tam i nie widzisz nic poza jego dziełami, jak głowa T-rexa, czy pistolet Arnolda Schwarzeneggera. Czułem się, jakbym znów miał 12 lat. Od tego czasu wiele rzeczy zostało unowocześnionych. Jeśli chodzi o Varecka, jak na razie musieli zająć się tylko głową. Nie zdążyłem jeszcze przymierzyć całego kostiumu. Moje ciało zostało także zeskanowane – stałem w ciasnym kombinezonie, a potem przy pomocy laserów wygenerowano mój komputerowy obraz i to wszystko.
|
|