Hotaru

Zan & Ava (1)

Wersja do druku Następna część

Nareszcie się go pozbyłem! Wiem, że nie powinienem narzekać na niego... że to mój najlepszy przyjaciel... Ale nic nie poradzę na to, że wciąż myślę tylko o Niej.
Z kolei Brody ciągle nawija jak szalony o dziewczynie spotkanej koło Czerwonej Skały. Chyba się w niej zadurzył. Dla świętego spokoju powiedziałem, że nigdy nie spotkałem piękniejszej dziewczyny. Kolejne kłamstwo "dla dobra sprawy". Na szczęście poskutkowało i przez cały ranek miałem spokój.
Już od dawna nie miałem wolnego dnia. Aż do dzisiaj, choć to zaledwie kilka marnych godzin... Ciągle naprawiam to, czego ojciec nie zdążył. Biedny staruszek. Nie miał sił na wprowadzenie tych wszystkich, jakże koniecznych zmian. Tyle wymiarów, każdy zupełnie inny, a za najdrobniejsze niepowodzenie obwiniają oczywiście władzę – czyli mnie. Trudno być królem. Jeszcze gorzej jest, gdy nie ma się z kim podzielić zmartwieniami, wątpliwościami. Trzeba ciągle być silnym, nie mieć słabości. Wiedzieć wszystko.
Mam ochotę wyć. Nie wiem tylko, do którego księżyca... Ona odeszła. Tak prostu. Znaleźli Avę martwą trzy tygodnie temu. Kavar pewnie skacze z radości. Bez niej popełniam same błędy. Nie wymyśliłem jeszcze nic mądrego. Rebelianci rosną w siłę, a ja siedzę sam, jak kołek w Pałacu i teoretycznie zastanawiam się, jak rozwiązać problemy mojego "ukochanego ludu".
Matka spogląda na mnie z rosnącym przerażeniem. Ja z kolei na Vilandrę. Bardzo się zmieniła od czasu tego porwania. Zachowuje się, jakby dręczyły ją potworne wyrzuty sumienia. Nie umiałem jej pomóc. Bo tego dnia znalazłem Avę... Na szczęście Rath był jak zawsze na posterunku. Trzy dni później sprowadził Val z powrotem. Nie zazdroszczę mu. Kavar z pewnością zrobił jej coś złego. Lecz kiedy dowiemy się co?
Za godzinę kolejne nudne przyjęcie. A za tydzień nasze narodowe święto. Na szczęście tym razem Matka nie wciskała mi na siłę towarzystwa na wieczór i kolejną serię przyjęć. Ciągle to samo: Król powinien mieć żonę!
To ty jesteś winna. Ty i Kavar. Doskonale wiesz, dlaczego tamtego wieczoru Ava opuściła bezpieczne mury Pałacu. Była zrozpaczona, bo nieustannie powtarzałaś, że jest jeszcze za młoda. Bez twojej zgody nie mogę poślubić żadnej kobiety. Ale nie zabronisz mi nigdy kochać i uważać Avę za swoją jedyną narzeczoną. Mogłem poczekać na twoją zgodę. Z Ava przy boku nigdy bym się nie poddał. Byłbym takim królem, jakiego ty i inni byście sobie życzyli. Sami kopiecie mi grób. Kavar okazał się mądrzejszy od was. Wiedział to, co wy od siebie odsuwaliście. Może to on wywabił ją z pałacu i zamordował? Nie wiem, pewnie nigdy się nie dowiem.

Powiedziałaś, że masz dla mnie niespodziankę, na przyjęciu. Konferowałaś dziś z Brodym. Aż boję się, co z tego mogłoby wyniknąć. Jest przyjacielem, ale strasznym konserwatystą. Czekam więc, wśród tłumu nudnych, nieciekawych Antarczyków i zastanawiam się, co ja tu właściwie robię.
Przygotowałem niespodziankę. Vilandra okazała się wspaniała siostrą i podsunęła mi niewiarygodny pomysł. Skoro nie chcę być królem, bo nie mam przy boku kobiety przy której świat nabiera sensu... Skoro ona także nie czuje się tutaj dobrze, a Rath zrobi dla nas dwojga wszystko... Dlaczego by nie ominąć wszystkich zakazów? W końcu jestem królem. Nikt nie ma większej mocy niż ja.
Dzisiaj rano naukowcy pokazali mi efekty swojej pracy. Naprawdę niewiarygodne. Jutro rano wylatujemy. Wszystko jest przygotowane. Zabiorę w tę podróż Ratha i Kala. Najbardziej mi się przydadzą.
Val posyła mi porozumiewawczy uśmiech, kiedy kolejka przedstawianych nam osób ciągnie się w nieskończoność. Jednak jej wzrok pełen jest niepokoju. Niepokoi się matką. Jest dziwna.
Uspokajam ją. Nawet gdybym dzisiaj zginął, statek i tak poleci na małą, pełną kontrastów planetę. Wszystko przygotowane. Ani matka, ani Kavar nam nie przeszkodzą.

Wyjaśniła się historia z matką i Brodym. Co za tupet!
Przedstawiła mi Nicholasa i jego młodszą siostrę (o ironio...) Avę. To dziewczyna z Czerwonej Skały. Co za paskuda. W dodatku ten jej braciszek ma paskudną opinie. Słyszałem już o nim. To człowiek pokroju Kavara. Sprzedałby własną matkę.
A moja kazała mi się zająć dziewczyną... Spytałem dlaczego? Odparła enigmatycznie, że czas nagli. Popatrzyłem jej w oczy i oznajmiłem, że przynajmniej jako matka powinna uszanować mój żal za młodą narzeczoną, której nie chcę zastępować. Zresztą jaka kobieta zechciałaby być żoną króla, który ma tak słabą pozycję? Ku mojemu i Vilandry zdumieniu przeprosiła mnie. I zrobiła to chyba szczerze. Ostrzegła jeszcze, że Kavar wykorzysta fakt, że nie mam perspektyw na swojego następne. Uspokoiłem ją; w końcu zgodnie z Księgą Przeznaczenia, Rath jest następcą.
Siedzimy teraz we trójkę w kabinie pilotów. Rath i Kal prowadzą statek. Za godzinę lądujemy. Musimy szybko znaleźć odpowiednią nosicielkę, która przekaże odpowiednie geny swojemu potomstwu. Jej wnuczka będzie moją ukochaną Avą. Będzie bezpieczna, z dala od Kavara, jego rebeliantów i mojej matki. Pewnego dnia znowu się spotkamy. Za pięćdziesiąt lat.

Rat twierdzi, ze oboje z Vilandrą jesteśmy szaleni i niespełna rozumu. Ale i tak jest lojalny, chociaż wiem, że dotarli już do niego moi liczni wrogowie. Będą próbowali z każdej strony. Żałuję, że zostawiłem na Antarze siostrę. Powinienem ją zabrać.
A oto i Ziemia. Piękna planeta, tylko ciała zwykłych Antarczyków nie przepadają za tutejszą atmosferą. Kal i Rath już zmienili postać. Teraz moja kolej.
Znaleźliśmy odpowiednią rodzinę, dużą, zachowującą tradycję. To cały klan. A nosicielka jest naprawdę niezwykłą kobietą. W końcu przyszłość rysuje się przede mną w optymistycznych barwach.

Chyba jednak za wcześnie się cieszyłem. Zanim jeszcze przygotowaliśmy grotę na granilith, usłyszałem w swojej głowie krzyk Val. Był pełen bólu, strachu, przerażenia. Musimy szybko wracać, zabrać klony i umieścić na błękitnej planecie. Kavar za bardzo rośnie w siłę.

Umarł król, niech żyje król!
Nie wiem, skąd on go wziął, ale to nie jestem ja. To jakiś paskudny mój sobowtór. W dodatku uwięził moją matkę i ożenił się z tą paskudą! Świat przewrócił się od góry nogami.
I nie mogę odnaleźć siostry. Próby kontaktu z nią spełzły na niczym. Zniknęło tez całe laboratorium z podziemi pałacu. Nie jest dobrze.

Jest. Moja siostra żyje. A ten drań Kavar zrobił z niej swoją kochankę.
Dobrze wiem, że Val nie może go kochać. To kobieta, która nie pokochałaby takiego drania. Za dobrze ją znam. Pewnie musiała ratować swoje życie albo życie klonów. Nie wiem. Ale nigdy nie uwierzę w jej zdradę, choćby nie wiem ile dowodów świadczyło przeciwko niej. To najwspanialsza siostra, jaka istnieje w całym wszechświecie.
U boku podstawionego króla widziałem zarówno Kavara, jak i Nicholasa. To znaczy, że ta paskuda również uczestniczy w spisku. Wspaniale. Matka chciała mnie ożenić z kimś takim?
Uwolniliśmy matkę. Został z niej tylko cień. Kiedyś była bardzo piękna, ale teraz... Straciła całą radość życia i swoją silną wolę, którą tak lubiła narzucać innym.
Val zauważyła mnie w ogrodzie, ale na nieszczęście także i strażnicy. Musiałem uciekać, zanim doszło do kontaktu. Ale to nic. Spotkamy się we śnie.

Rath teraz mnie przeprasza. To Vilandra zwinęła całe laboratorium, bo rebelianci dowiedzieli się, że pracują nad klonami całej czwórki. Na szczęście udało się jej ukryć dwa gotowe komplety, po cztery niecki. Jedna jest pusta, ale oni o tym nie musza wiedzieć. To wszystko dla bezpieczeństwa Avy. Ona jest najważniejsza.
Umówiliśmy się, kiedy ucieknie z pałacu. To już jutro.
Przyszła, ciągnąc za sobą Naseda, wiernego ochroniarza. Powiedział, gdzie są komplety z naszymi klonami. Val powiedziała, że mają tez sobowtóra Ratha i musi jeszcze coś załatwić. Wróci z Nasedem i "dziećmi" rano.
Niestety, miała smutną wiadomość. Matka znowu zniknęła. Ale wykonała dla nas potrzebne nagranie i zakodowała w orbitoidach. To znaczy, że mimo wszystko jest po naszej stronie.

Wiedziałem, że coś pójdzie nie tak. Przeklęty Kavar!
Nie mam już sił płakać za bliskimi. Nie ma już Avy, Ratha i Val. Jest tylko nasza trójka: Ja, Kal, Nasedo i dwa komplety, które musimy ukryć na Ziemi wraz z granilithem.
Gdy odlecieliśmy, statek wydawał mi się dziwnie przeciążony. Sprawdziłem więc ładownię. Granilith! Vilandra musiała go umieścić wczoraj wieczorem. Była pewna, że już nie wróci....
Wyciągnąłem z Naseda prawdę. Zabrał komplety z laboratorium, a potem wrócił po królewską siostrę. Zdążył jedynie zobaczyć, jak zabija sobowtóry króla, jego żony i zastępcy. Potem nie było już tak szczęśliwie. Dogonił ją Kavar i cięzko ranił. Powiedziała, żeby wracał. Nie widział Ratha.
Nie powinienem był zabierać Naseda. Nie znam go i nie ufam mu. To, jak opowiadał o zdarzeniach w Pałacu, przeraża mnie. On nie ma uczuć, żadnych odruchów. Jest jak niebezpieczna maszyna. Jak Val mogła mu zaufać.
A może to nie Val?
Ta myśl przyszła sama i zagnieździła się w mojej głowie, nie chcąc odejść... Dlatego sprawdziłem komplety. Wszystkie niecki były zajęte!
Nie dokonano żadnych zmian, jedynie dodano jakieś dziecko. Wykonałem symulację. To było DNA paskudy. Wysłali z nami żonę mojego sobowtóra. Wszyscy sądzą, że moją. Naukowcy pewnie myśleli podobnie i zrobili kopię... Na szczęście nie było wśród nich tego, który sporządzał dla mnie esencję narzeczonej.
Chociaż jedna dobra wiadomość. Moja tajemnica jest bezpieczna, odeszła wraz z matką, Lonnie i Rathem.
Muszę wrócić do kabiny pilotów, ale nie chcę. Chyba wiem, co się niedługo stanie...
Jedna myśl daje mi nadzieję na przyszłość. Katherine Parker to wyjątkowa kobieta i nie opuści Roswell, póki nie zostawi tam swojej wnuczki. Zna swoje zadanie.
A pewnego dnia w przyszłym życiu spotkam ją i od pierwszej chwili poczuję to, co niegdyś, gdy tylko ją ujrzę. Kavar niech sobie będzie pewny. Żadna paskuda nie stanie na drodze prawdziwemu uczuciu.




Wersja do druku Następna część