Dido

Wrócili (3)

Poprzednia część Wersja do druku

- Max, przyjeżdżaj! Z Liz jest źle… bardzo źle! – Max usłyszał w słuchawce głos Marii

— Zaraz tam będę.

— Liz spójrz na mnie, błagam. Zobaczysz będzie dobrze, Max zaraz przyjedzie. Coś wmyśli – Maria klęczała nad Liz. Liz nie wiedziała czy trzymać się za głowę czy za brzuch. Wszystko ją strasznie bolało, jakby rozrywało od środka. Cała się trzęsła.

— Tak, Maria ma rację zaraz Ci przejdzie. Tak jak kiedyś. Pewnie znowu nabierzesz jakiś nieziemskich mocy – mówił bez przekonania Michael

W drzwiach pojawił się Max.

— Szybko przyjechałeś. – powiedziała Maria

— Tak… Liz już jestem przy tobie – Max podszedł do Liz i chwycił ją za rękę znowu była gorąca, aż parzyła. Ścisnął ją jeszcze mocniej tak, aby Liz czuła, że on jest z nią. Dziewczyna z trudem podniosła wzrok na Maxa.

— Max… zimno – powiedziała.

— Maria, przynieść jeszcze jakieś koce. – nakazał Michael

— Poszukam czegoś.

Max przytulił Liz. Ona wbiła się w jego ramiona – tak czuła się bezpieczniej.
Po chwili zasnęła.

— Jak myślisz na tym się skończy, czy może być jeszcze gorzej? – zapytał Michael Maxa.

— Boję się o tym myśleć. Jeśli ma być gorzej, to boję się, że Liz tego nie wytrzyma.

— Jest silna… wytrzyma jeśli będziemy przy niej… jeśli ty Max będziesz przy niej – powiedziała Maria – Zostaniesz z nią na noc, czy ja mam to zrobić.

— Nie mógłbym jej tak zostawić.

— Maria powinnaś się przespać, nie wyglądasz najlepiej. Choć zawiozę Cię – Michael

— Ale…

— Chodź… musimy jeszcze powiadomić Isabel, ona jeszcze nic nie wie.

— Dobrze, masz rację… Max, uważaj na nią.

— Nie zostawię jej. Przecież wiesz. – Max

Nazajutrz rano. Liz budzi się.

— O, Max. – powiedziała Liz słabym głosem

— A kogo się spodziewałaś?

— Wyglądasz jakbyś całą noc nie spał… dobrze się czujesz?

— Bo nie spałem całą noc. Musiałem czuwać przy tobie. Lepiej Ci już?

— Tak, trochę. Wciąż czuję ten ból. Nie jest już tak silny.

— Bardzo się o ciebie bałem. Wczoraj nie wyglądało to najlepiej.

— Ale już jest dobrze. Mogę wstać i iść do szkoły.

— Nie, nie… co to nie, kochana – do pokoju weszła Maria – nie pójdziesz do szkoły dzisiaj i jutro też nie, może nawet pojutrze się tam nie pojawisz. Musisz odpocząć, ja się tym zajmę… Max do domu, fatalnie wyglądasz.

— Dzięki, Maria – powiedział Max

— Nie ma za co, no zbieraj się.

— Powinieneś się przespać, żebyś mógł czuwać przy mnie również dzisiejszej nocy – Liz uśmiechnęła się

— Chyba, że tak – rzekł Max, pocałował Liz i wyszedł z pokoju.

— Przecież nie wyglądał wcale tak źle – powiedziała Liz próbując podnieść się z łóżka.

— Liz, choćby nie wiem co mu się stało, mógłby nawet nie mieć zębów to Max zawsze będzie dla ciebie najprzystojniejszym facetem na świecie… we wszechświecie.

— To prawda – zgodziła się Liz – Maria, myślę, że ten odpoczynek nie ma sensu… mogę wstać?

— Nawet o tym nie myśl

— A kafeteria?

— Mamy urlop. Chyba się nam należy?

— Jak chcesz. Wiesz co, ja się chyba jeszcze położę, spać mi się chce.

— Śpij ile chcesz. Jakbyś coś potrzebowała to ja tu gdzieś będę.

— Oczywiście.

Maria zamknęła drzwi od pokoju Liz. Zeszła na dół.
Kilka godzin później.

— Cześć, Maria. Liz jest do góry.

— Tak chciała się przespać. Długo nie odpoczywałeś.

— Nie mogłem zasnąć, wiedząc, że ona jest tutaj sama.

— Była ze mną.

— Tak wiem. Pójdę do niej.

— Max, przyszedłeś… wyglądasz już bardzo dobrze.

— Cieszę się, że ci się podobam – powiedział Max i pocałował Liz

— Tak cię kocham.

— Liz tak sobie myślałem. Czujemy do siebie coś wyjątkowego.

— Miłość.

— Chcemy być ze sobą.

— Na zawsze.

— I nic nam nie przeszkodzi.

— Nic i nikt.

— No właśnie… Elizabeth Parker zostaniesz moją żoną.

— Max… Tak. Chcę zostać twoją żoną. Moje marzenia wreszcie się spełnią – Liz objęła Maxa i pocałowała go

— Marzyłaś o tym?

— Cały czas. Kiedy cię poznałam od razu zrozumiałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni… Max nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.

— Nie cierpiałaś byś tak.

— Nie wiedziałabym co to jest miłość, Max…


Poprzednia część Wersja do druku