Hotaru

Samotność o Północy (13)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Grube krople deszczu bębniły o karoserię. Liz siedziała jak sparaliżowana na przednim siedzeniu, niezdolna wykonać najmniejszy ruch.
Łzy powoli znaczyły ścieżkę na zmęczonej twarzy.
Boże, to nie może być prawda! – krzyczał głos w jej głowie, ale odpowiedziała mu trzeźwo – Bóg przecież nie istnieje. Nie wierzę w niego.
Trwałe uszkodzenie mózgu, spowodowane zbyt długim niedotlenieniem tego organu. Jego mózg nie funkcjonuje. Oddychają za niego urządzenia... będzie żył tak długo, jak będzie do nich podłączony.
Surowe słowa lekarza odbijały się niczym piłeczka pinpongowa... w tę i z powrotem, jakby ich jedynym celem było wytarcie niezatartego śladu w jej głowie.
Jakby nie wystarczyło, co uczyniły z jej sercem!
Trzasnęła otwartą dłoni w deskę rozdzielcza tak nagle, że siedzący obok szeryf Valenti podskoczył gwałtownie i zahamował.

— Liz... – odwrócił się i zaczął ostrożnie do niej mówić. Tego rodzaje sytu-acje nie należały do przyjemności w jego pracy, tym bardziej, że teraz za-ofiarował pomoc z własnej nieprzymuszonej woli zamiast przesłuchać Whitmana. Na to ostatnie przyjdzie czas. Ale to nigdy nie będzie właściwy czas.

— Liz... gdzie idziesz? – Liz równie gwałtownie wysiadła, zatrzasnęła drzwi i zaczęła maszerować chodnikiem.

— Do Alexa. Nie zostawię go samego. Oni nie mogą go zabić. A jeśli spróbują, ja zabiję ich.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część