Liz rzuciła swoją torbę w kąt pokoju i padła na łóżko. To już 2 tygodnie a ona i Alex musieli pracować extra ciężko, żeby otrzymać najmniejsze postępy. Tak, jego zdolności przyswajania są zdecydowanie niższe niż kogokolwiek z kim miała do czynienia. Była wykończona. Maria robiła postępy, pobiła Tess w grze jeden na jeden, z czego Liz była niezwykle dumna. Patrzyła ze zdumieniem jak Maria obnosiła się ze swoim zwycięstwem przed Tess.
Liz jęknęła i przeturlała się w stronę swojej nocnej szafki, gdy zadzwonił telefon. 'Słucham?' wymamrotała śpiąco.
'Hej, Liz.' Max powiedział po drugiej stronie.
Oczy Liz otworzyły się szeroko, wystrzeliła do pozycji stojącej. 'Max?' spytała, gdy odzyskała mowę. Dlaczego on dzwoni?
'Taa, to ja.' Max powiedział. 'Chciałem tylko...'
'Skąd masz ten numer?' nie pozwoliła mu dokończyć.
Max przez chwilę nic nie mówił, zszokowany jej reakcją. 'Ee, dostałem go od Marii.'
'Po co, po co miałbyś do mnie dzwonić?' spytała od razu.
Max zmarszczył brwi. 'Um, bo chciałem się dowiedzieć czy chciałabyś iść do kina.' Wyrzucił w końcu.
Teraz kolej Liz na bycie zszokowanym i milczeć. Przełknęła ślinę zanim powiedziała. 'Ee, Max, nie jestem pewna czy...'
'Daj spokój Liz. Będzie fajnie, a jeszcze z tym wszystkim co przechodzisz pomagając Alexowi i Marii. Zasługujesz na trochę zabawy. Proszę chodź.' Prosił.
'Dobrze się z nimi bawię.' Liz broniła. Wcale nie kłamała, zaczynał jej się podobać sarkazm Marii i kawały Alex'a.
'Mam na myśli prawdziwą zabawę.' Max powiedział. 'No hey, proszę, możemy się świetnie bawić.'
Liz przytrzymywała telefon ramieniem, oparła się o tylną deskę łóżka i skrzyżowała ramiona. 'Jejku, mój pomysł na prawdziwą zabawę to nie lizanie się z jakimś sportsmenem w kinie, a potem gwałt na tylnym siedzeniu jego samochodu.' Powiedziała, kpiący uśmieszek na twarzy. Wiedziała, że tym mu dopiecze.
Max śmiał się. 'Mogę cię zapewnić, nie jestem z tych. Nie położyłbym palca...'
'Łapy.' Liz od razu poprawiła.
Znów się zaśmiał. 'Ok., nie położę na tobie ŁAPY.' Obiecał. 'Możemy po prostu posiedzieć razem.'
'A nie możemy posiedzieć w Crashdown?' Liz spytała. 'Musimy posiedzieć w ciemnym kinie?' nie podobał jej się fakt, że nie rozłączył się po tym, co mu powiedziała.
'No, możemy posiedzieć w Crashdown, jeśli tego chcesz.' Max powiedział. 'Tak tylko pomyślałem, że fajnie byłoby zobaczyć ten nowy film, Słodki Październik.'
'Facet, przecież to romans.' Liz powiedziała zszokowana.
'Nie lubisz romansów?' spytał ją.
'To znaczy, jasne, lubię. Ale ja jestem dziewczyną.' Powiedziała. 'A ty jesteś facetem... Tak?'
Max wyszczerzył się do telefonu. 'Ee, tak.' Powiedział. 'Przynajmniej jak ostatnio sprawdzałem.'
Tym razem Liz się śmiała. To pierwszy raz kiedy Max słyszał jej śmiech, podobał mu się. 'Więc, jak będzie? Film czy posiadywa w Crashdown? Możemy nawet zabrać Alex'a i Marię i Isabel i Michael'a.' Zasugerował.
Liz nie podobał się sposób w jaki rozgraniczył te cztery imiona, oczywisty znak dyskryminacji i podziału socjalnego. 'Jasne, zadzwonię po Marię i Al'a, i możemy posiedzieć razem.' Powiedziała mu. Nie znała Max'a na tyle dobrze, żeby zufać mu i siedzieć z nim w zaciemnionym teatrze.
'Brzmi świetnie. Spotkajmy się w Crashdown za... pół godziny?' Potwierdziła. 'Nara, Max.'
'Nara, Liz.' Powiedział z szerokim uśmiechem, zanim się rozłączył.
Liz potrząsnęła głową zanim odłożyła słuchawkę, tylko po to, żeby podnieść ją znowu, żeby zadzwonić do Marii. Nie mogła uwierzyć w to jak jej życie zmieniło się przez te 3 tygodnie, które spędziła w Roswell. Może to nie był wcale taki zły pomysł, zwłaszcza w porównaniu do bałaganu jaki był w domu...
'Halo?' Maria spytała przez telefon.
'Maria. Tu Liz.' Powiedziała. 'Zadzwoń do Alex'a i spotykamy się w Crashdown za pół godziny... żadnych pytań.' Powiedziała i odłożyła słuchawkę, słysząc jak Maria już zaczęła rzucać pytaniami.
Liz wstała z łóżka, wzięła kilka Cd-ków i wyszła z pokoju.
'Wujku J, paru moich znajomych przyjdzie do Crashdown posiedzieć.' Powiedziała mu.
On ledwie kiwną głową nie odrywając wzroku od telewizora. Liz pokręciła głową i poszła na dół.
***
'Przyjechała Rozrywka!' Alex powiedział wchodząc do Crashdown, wyrzucając ręce w powietrze. 'Co tam ziomy?'
Maria przewróciła oczami i podeszła do Liz. 'Co jest?' spytała siadając na stołku. 'Ooo, boska kolekcja Cd-ków.' Dodała podnosząc płytkę Maredith Brooks. 'Uwielbiam ją.'
'Ja też.' Liz powiedziała włączając boombox wujka. 'Max wpadnie... z Michael'em.'
Maria odrzuciła płytę z powrotem na blat i gapiła się na Liz. 'Jaja sobie robisz, tak?' Spytała słysząc jak Alex śmieje się z jej miny.
'Isabel też przyjdzie.' Liz powiedziała, obserwując jak Alex zastyga w miejscu.
Ale podszedł do Liz. 'Dlaczego?' spytał. 'Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego???'
'Właśnie! A co z daniem im nauczki?!' Maria spytała.
Liz obeszła bar i zaczęła stawiać puszki coli na blacie. 'To będzie kolejna lekcja. Sprawdzicie jak dobrze potraficie sobie poradzić w ich obecności. Musicie wrzucić na luz. Bądźcie spokojni.' Powiedziała im.
'Ta, łatwo ci mówić.' Maria mamrotała. 'Przywykłaś do tego.'
'Nie, mnie to po prostu przychodzi naturalnie. Nie jestem taka przejęta pozycją społeczną...'
'... żeby interesować się tym, co inni o tobie myślą.' Alex i Maria powiedzieli razem, zanim miała szansę dokończyć.
'Tak, tak.' Alex powiedział przewracając oczami. 'Wiemy.'
'Ta, i możemy to zrobić, nie Al?' Maria powiedziała, dźgając go łokciem.
'Oczywiście.'
'Jesteście pewni?' Liz spytała i patrzała jak oboje kiwają głowami w geście tryumfu. 'No, to czas to udowodnić, bo właśnie przyszli...'
***
Jak dotąd wieczór szedł nieźle. Maria i Alex pokazali, że mogą być w towarzystwie 'popularnych' i nie dostać depresji. Ale nie tylko Alex i Maria zrobili na Liz wrażenie, Max, Michael i Isabel zrobili je także. Pokazali jej, że nie wszyscy popularni to snoby.
Liz siedziała na barze i jadła lody. Patrzała jak Max i Alex kłócą się, który zespół jest lepszy: Bare Naked Ladies czy Foo Fighters.
'Liz!' Alex wykrzyczał. 'Kto jest lepszy?' Max spojrzał na Liz zanim przewrócił na Alex'a oczami.
'Głupek.'
'Wolę Bare Naked Ladies.' Liz powiedziała śmiejąc się.
Alex wyskoczył z krzesła i zrobił "cabbage patch". 'Ha! Bare Naked Ladies ROCK!' stwierdził.
'Alex.' Liz powiedziała wpychając łyżkę pełną lodów do buzi. 'Cabbage patch nie jest dla ciebie.'
( Sorka ludziska, nie wiem co to jest ten cabbage patch, robiłam badania- nic nie wykazały. W dosłownym znaczeniu to po prostu grządka kapusty. Ale mam jakieś niewyraźne przeczucie, że o to im nie chodziło. )
Alex od razu przestał i usiadł z powrotem przy stoliku rzucając mocno śmiejącemu się Max'owi mordercze spojrzenie.
Uwaga Max'a i Alex'a została skierowana w kierunku dźwięku miseczki z impetem odstawianej na blat, patrzyli jak Liz podbiega do wierzy. 'Uwielbiam ten kawałek!' wyjawiła podkręcając głośność na maxa.
( Piosenka zostaje po angielsku. Jak ktoś chce tłumaczenie, niech podeśle mail'a. )
I hate the world today
You're so good to me
I know but I can't change
Liz wróciła do lodów śpiewając słowa piosenki. Zaczęła ruszać się w takt muzyki.
Tried to tell you
But you look at me like maybe
I'm an angel underneath
Innocent and sweet
Yesterday I cried
Must have been relieved
to see the softer side
I can understand
how you'd be so confused
I don't envy you
I'm a little bit of everything
All rolled into one
I'm a bitch
Maria wyszczerzyła się do Liz, gdy ta uderzyła głową gdy mówiła 'Bitch'. Maria widziała dlaczego Liz lubiła ta piosenkę. Nikomu nie zazdrościła... A jak się to tego sprowadzało, potrafiła być dziwką...
I'm a lover
I'm a child, I'm a mother
I'm a sinner, I'm a saint
I do not feel ashamed
I'm your hell, I'm your dream
I'm nothing in between
You know you wouldn't want it any other way
Alex śmiał się widząc jak Liz dalej walcuje po kafejce, z miseczką w jednej ręce, zlizując lody z łyżki w drugiej. Śpiewała dalej po każdej łyżce pełnej lodów. Pokręcił głową patrząc na swoją nowo nabytą przyjaciółkę. Naprawdę była kimś...
So take me as I am
This may mean
You'll have to be a stronger man
Rest assured that
When I start to make you nervous
And I'm going to extremes
Tomorrow I will change
And today won't mean a thing...
Max dalej uśmiechał się do Liz. Czy te ostatnie słowa były skierowane do niego? Jak cholera! Nigdy jeszcze nie interesował się tak bardzo żadną dziewczyną. Ale Liz jakoś do niego dotarła, i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Była taka różna od innych dziewczyn... I to w niej kochał... Woah... Kocha?
Nie sądzisz, że deko przesadzasz Evans?
Max znowu spojrzał na Liz... Nawet nie o miligram...
I"m a bitch, I'm a lover
I'm a child, I'm a mother
I'm a sinner, I'm a saint
I do not feel ashamed
I'm you hell, I'm your dream
I'm nothing in between
You know you wouldn't want it any other way
Just when you think, you got me
figured out
The season's already changing
I think it's cool, you do what you do
And don't try to save me
I'm a bitch, I'm a lover
I'm a child, I'm a mother
I'm a sinner, I'm a saint
I do not feel ashamed
I'm you hell, I'm your dream
I'm nothing in between
You know you wouldn't want it any other way
I'm a bitch, I'm a tease
I'm a goddess on my knees
When you hurt, when you suffer
I'm your angel undercover
I've been numb, I'm revived
Can't say I'm not alive
You know I wouldn't want it any other way...
Alex zaczął klaskać i nawoływać, wyciągając Liz z jej małego światka. Spojrzała na wszystkich w pokoju i zaczęła się śmiać.
Wzruszyła ramionami. 'Ale ze mnie zdzira.'
TBC...