Raechel

Princess of Roswell (12)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część 12

Liz oparła się do tyłu o łóżko przeglądając jakiś magazyn, No Doubt brzmiało głośno z jej stereo, co kilka minut zerkała na telefon stojący na szafce nocnej. Niecierpliwie czekała na telefon od Max'a, ostatecznie powiedział, że zaprosi ją na Bal Promocyjny. Bal będzie za dwa dni, a on jej jeszcze nie zaprosił. Liz jęknęła i rzuciła gazetę na koniec łóżka akurat gdy weszła Maria.

'Hey.' Powiedziała radośnie opadając na łóżko Liz. 'Więc, Michael poprosił mnie dzisiaj żebym poszła z nim na zabawę. Był raczej niepewny.'

'Gratulować.' Liz powiedziała, nie bardzo entuzjastycznie.

'JESZCZE cię nie zaprosił?' Maria spytała podciągając nogi na łóżko. 'Bal Promocyjny jest 22 kwietnia, za dwa dni!'

Liz wzruszyła ramionami jakby jej to wcale nie obeszło, ale tak naprawdę była zawiedziona, że Max jeszcze jej nie zaprosił. Zbliżyła się do Max'a i miło spędzała z nim czas. Westchnęła i opadła do tyłu na górę poduszek na swoim łóżku.

'No, to kiedy jedziesz po sukienkę?' Liz spytała Marię.

'Już ją mam!' zapiszczała wyciągając wycinek z gazety i podając go jej. 'Mama i ja zamówiłyśmy ją wieki temu, żeby na pewno ją dostać. Czy nie jest fantastyczna?!'

Liz spojrzała na modelkę w bladoniebieskiej sukni na ramiączkach, z wyhaftowanymi wielobarwnymi kwiatami, z pasującym białym szalem udrapowanym na ramionach. Spojrzała w górę na Marię i uśmiechnęła się.

'Ładna.' Powiedziała jej, oddając wycinek.

'I dostałam ją wczoraj!' Maria zapiszczała. 'Idealnie na mnie leży, i wyglądam bosko!'

Liz zaśmiała się i potrząsnęła lekko głową. 'Na pewno.'

Maria spojrzała współczująco na przyjaciółkę. Pójście na Bal Promocyjny było jej marzeniem od szkoły średniej, podczas gdy Liz marzyła, żeby się wydostać, ale na pewno Bal coś ją obchodził. 'Zaprosi cię, powiedział, że to zrobi.'

Liz znowu jedynie wzruszyła ramionami. 'Nic wielkiego, posiedzę sobie tu z Chas.' Powiedziała.

'No, wcale, że nie.' Chasity powiedziała od drzwi. Wyszczerzyła się nieśmiało do siostry i weszła do pokoju. 'Bo widzisz, McKenzie i ja idziemy tego wieczoru obejrzeć film, sorry, że masz takie szczęście.'

Liz potrząsnęła głową gdy jej siostra wyszła. 'Taak, takie moje szczęście.' Wymamrotała. 'A co tam, i tak nie miałam zamiaru iść...'

'W takim razie nie mam z kim iść...'

Liz i Maria odwróciły się w stronę otwartego okna Liz, przez które właśnie przechodził Max. Maria uśmiechnęła się szeroko do Liz potem wstała z łóżka i wyszła.

'Zobaczymy się później chic.' Powiedziała mrugając do niej.

Liz wstała i spojrzała na Max'a gdy wyciągnął zza pleców bukiet kwiatów. 'Pójdziesz ze mną na Bal?' spytał uśmiechając się krzywo.

Liz skrzyżowała ramiona i tylko wlepiła w niego wzrok.

'Oj no daj spokój, dobrze wiesz, że chcesz.' Max nalegał machając jej kwiatami przed nosem. Liz niechętnie wzięła je i spojrzała na nie, maleńki uśmiech dotknął jej ust.

'Wiesz, jesteś pierwszym facetem, który kupił mi kwiaty... ' powiedziała spoglądając w dół na swoje białe róże.

Max uśmiechnął się i pochwycił jej ręce w swoje. 'Więc, będziesz moją randką na Balu?' spytał znowu bacznie się w nią wpatrując.

Liz wgapiła się w sufit jak gdyby głęboko się zastanawiała. 'Hmm, no nie wiem...' powiedziała. 'Wciąż jeszcze nie mam sukienki, ani butów, tyle jeszcze to zrobienia, a mam tylko dwa dni!'

Max pokręcił głową i wyszczerzył się. 'Jestem pewien, że uda ci się załatwić wszystko na czas, no ej, nie mam z kim iść, wszystkie mnie spławiły. Jesteś moją ostatnią deską ratunku.' Zażartował.

Liz uniosła brew. 'Oh jestem, tak? Więc jeśli powiem nie, nie będziesz miał randki...'

'Ty też nie.' Odpowiedział i znów wziął ją za ręce. 'No, powiedz, że pójdziesz...'

Liz uśmiechnęła się ponownie i przewróciła oczami. 'No dobra, chyba mogę iść...' powiedziała mu.

Max uśmiechnął się szeroko, złapał boki jej twarzy i przyciągnął ją do siebie, zespalając swoje usta z jej ustami. Szybko zorientował się co zrobił i odsunął się powoli, spoglądając w jej zszokowaną twarz. Opuścił ręce z jej twarzy wpatrując się w nią.

Liz dalej gapiła się na Max'a, zszokowana do granic możliwości tym, co właśnie zrobił. Odchrząknęła oplatając się ochronnie ramionami. 'No to, zobaczymy się w piątek wieczorem...'

Max przytaknął i zaczął cofać się w stronę okna. 'Piątek wieczór...' Uśmiechnął się do niej nieśmiało poczym wyszedł przez okno.

Liz patrzyła za nim z niedowierzaniem. Uzniosła palce do swoich ust i dotknęła ich niepewnie. Wiele razy ją całowano, ale nigdy nie czuła takiej... elektryczności... przebiegającej przez jej ciało.

***

Alex siedział przy kontuarze i ciągle wpatrywał się w Isabel Evans rozmawiającą z Marią. Bal Promocyjny będzie za dwa dni, a on jeszcze nie odważył się jej zapytać czy z nim pójdzie. Patrzył jak Maria wstała i wyszła. Alex westchnął, pociągnął jeszcze jeden łyk ze swojej wiśniowej coli i omiótł spojrzeniem kawiarnię.

'Hey.' Powiedziała Isabel siadając obok niego. Alex szybko odstawił szklankę i uśmiechnął się.

'No, hey...' powiedział. 'Jak leci?'

Isabel wzruszyła ramionami. 'Właściwie to nic się nie dzieje.' Powiedziała. 'Nie mogę się doczekać Balu!' dodała, podekscytowana.

Alex wpatrzył się w ladę, nie mogła się doczekać Balu, czyli najprawdopodobniej już miała partnera...

Kontynuowali rozmowę, aż Isabel zaczęła zbierać swoje rzeczy. 'Naprawdę muszę już iść.' Powiedziała wpatrując się w niego.

Alex przytaknął i uśmiechnął się do niej. 'Branoc Isabel.'

'Dobranoc.' Powiedziała wstając i kierując się do wyjścia, po chwili odwróciła się i podeszła z powrotem do niego.

Alex spojrzał na nią, gdy ponownie postawił swoje rzeczy na kontuarze.

'Alex.' Powiedziała z rękami na biodrach. 'Czy ty zamierzasz KIEDYKOLWIEK zaprosić mnie na Bal Promocyjny?'

Gapił się na nią, usta otwarte. Więc nie miała partnera. 'No bo wiesz, czekałam cały tydzień żebyś mnie zaprosił, i zostały już tylko dwa dni. Dlatego muszę wiedzieć, czy masz zamiar mnie zaprosić czy...'

'Czy pójdziesz ze mną na Bal Promocyjny?' spytał zanim mogła dokończyć.

Isabel uśmiechnęła się i przez chwilę udawała, że się nad tym zastanawia. 'Ależ oczywiście.' Powiedziała i pochyliła się, żeby pocałować go w policzek. 'Możesz przyjechać po mnie w piątek o 7?'

Alex przytaknął. 'Świetnie.' Powiedziała, po raz kolejny zbierając zwoje rzeczy, i zaczęła wychodzić, ale nie prędzej niż mu pomachała.

Alex odmachał jej lekko długo po tym jak poszła.

'Świetnie ci poszło Al.' Chasity powiedziała biorąc sobie kawałek ciasta Men in BlackBerry. 'W końcu miałeś na tyle jaj żeby ją zapytać, oczywiście to ona musiała doprowadzić cię do pierwszej bazy, ale...'

'Zamknij się mała.' Powiedział dokuczliwie Alex, po czym wyszedł z Crashdown.

TBC...


Poprzednia część Wersja do druku Następna część