Raechel

Princess of Roswell (15)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

CZĘŚĆ 15

'Na pewno nie chcecie iść na rozprawę?' Jeff zapytał jeszcze raz swoje siostrzenice, wyprostowując krawat. 'Możecie jeszcze pójść jeśli chcecie.'

Liz pokręciła głową opierając się o framugę drzwi do sypialni ciotki i wuja. 'Wolałabym zostać tutaj.' Powiedziała szczerze. Nie była pewna czy zdołałaby stawić czoła ojcu. Kochała go, całym sercem, ale on jest już innym człowiekiem. Nie jest już tym dobrym, łagodnych, kochającym ojcem, jakiego pamiętała, gdy jeszcze był z jej matką. Teraz jest rujnującym sobie życie alkoholikiem, ciągnącym ją za sobą. 'Możecie mnie wtajemniczyć jak wrócicie, key?'

Jeff uśmiechnął się i poczochrał jej włosy. 'Oczywiście.' Powiedział wciągając marynarkę. 'Nancy, gotowa? Mamy się spotkać na dole z Philipem.'

W chwilę później Nancy wyszła z łazienki, poprawiając sobie włosy. 'Tak, jestem gotowa.' Powiedziała. 'No dobrze, rozprawa powinna trwać do piątej, więc przywieziemy ze sobą obiad, a jeśli będziecie czegoś potrzebowały, możecie zadzwonić na komórkę.'

Liz przytaknęła idąc za wujkiem i ciotką do salonu. Gdy otwierali drzwi, żeby wyjść, zawołała za nimi. 'Hey.' Odwrócili się i spojrzeli na nią, skrzyżowała nerwowo ręce na piersiach, wpatrując się w ich buty zanim spojrzała im w oczy. 'Dziękuję. Za to, że to robicie, i że mnie nie odesłaliście.'

Nancy i Jeff uśmiechnęli się do siebie nawzajem, a potem do Liz. 'Nie ma za co.' Nancy powiedziała, kładąc łagodnie rękę na jej ramieniu. 'Niedługo wrócimy.'

***

'Ok, widzę twoje 20 i przebijam o 5.' Chasity powiedziała patrząc w swoje karty. Wiedziała, że w końcu pokaże Liz gdzie jej miejsce, po tych wszystkich latach, przegrywając grę za grą Pokera z siostrą, w końcu, myślała, miała ją dokładnie tam gdzie chciała.

'Sprawdzam.' Liz powiedziała rzucając 5-cio dolarowy żeton. 'Co masz?'

Chasity uśmiechnęła się szeroko kładąc swoje karty na stoliku do kawy. 'Kareta kar...'

'Ohh.' Liz powiedziała krzywiąc się. Jak tylko Chasity zaczęła wyciągać ręce po swoją wygraną, Liz jej przerwała. 'Taaaak blisko. Ja mam kolor. Sorry.'

Chasity patrzyła z niedowierzaniem na karty na stole. Znowu przegrała. 'Jak ty to robisz?' spytała, nie odrywając oczu od kart. 'To niemożliwe, żeby ktoś ciągle wygrywał...'

Liz wzruszyła ramionami zbierając żetony i odkładając je na bok. 'Bo jesteś do kitu.'

Chasity uśmiechnęła się do siostry sarkastycznie zanim wstała, rozciągnęła nogi, które usnęły od tak długiego siedzenia po turecku. Zerknęła na zegar na ścianie. 'Jak myślisz, kiedy oni wrócą?' spytała, nie mogąc się powstrzymać.

Liz spojrzała na zegar składając karty i wzruszyła ramionami. 'Nie wiem, i prawdę mówiąc, nie chcę teraz o tym myśleć. Za dużo niechcianych wspomnień, wiesz?'

Chasity skinęła rozumiejąc. 'Myślisz, że Jakob wyjedzie zaraz po rozprawie i, no wiesz, jak się dowiemy gdzie trafimy?' nie mogła powstrzymać pytania. Tęskniła za bratem od kiedy wyjechała, ale nie chciała wracać, nie dopóki ojcu się nie polepszy... O ile kiedykolwiek mu się polepszy.

Wstając, Liz spojrzała na siostrę. 'Jakob ma 21 lat i jest w college'u. Nie myśl, że tak po prostu rzuci wszystko dla nas. Musi żyć własnym życiem...' powiedziała jej. 'Nie mam wątpliwości, że będzie tu kiedy będziemy go potrzebować, ale to nie znaczy, że po prostu oderwiemy go od jego życia.'

Chasity przytaknęła. 'No wiem, ale i tak mi go brakuje. I będę za nim tęsknić jeszcze bardziej jak pojedzie.' Chasity powiedziała podnosząc swój plecak. 'Mam się spotkać z McKenzie na dole, będziemy robić lekcje.' Ruszyła w kierunku drzwi, ale po chwili zatrzymała się. 'Poradzisz sobie, prawda?'

Spojrzała na nią w udawanym szoku. 'Oczywiście!' powiedziała, kciuki wetknięte w tylnie kieszenie jeansowych szortów. 'Idź i rób lekcje.'

Chasity przyglądała się siostrze jeszcze przez chwilę, niepewnie, aż w końcu uśmiechnęła się i wyszła z mieszkania..

***

Chasity pchnęła drzwi i weszła do gwarnej jadalni, kierując się w stronę przyjaciółki. Zatrzymała ją ręka na jej ramieniu, odwróciła się i zobaczyła Maxa Evanasa.

'Hej Chas.' Powiedział z uśmiechem. 'Jak się masz?'

Chasity uśmiechnęła się z powrotem. 'Świetnie, dzięki.' Powiedziała szczerze. 'Chociaż jestem trochę zdenerwowana ta rozprawą.'

Max przytaknął po czym podniósł głowę rozglądając się po sali. 'A, no, gdzie jest Liz? Na górze?' spytał niepewnie.

Chasity przytaknęła i uśmiechnęła się porozumiewawczo. 'Noo.' Powiedziała odwracając się. 'Nie chciałabym cię zatrzymywać.' Zawołała przez ramię.

***

Liz siedziała na kanapie z nogami podwiniętymi pod siebie opierając się o poręcz. W jednej ręce pilot, druga podpierała brodę. Pierwszy raz w życiu się nudziła. Już z tuzin razy przeleciała wszystkie kanały, ale nie grali nic ciekawego. Rzuciła pilota niedbale na drugi koniec kanapy zanim wstała i poszła korytarzem do swojego pokoju.

Stanęła jak wryta, gdy usłyszała pukanie do drzwi, a potem kliknięcie gdy zostały otworzone.

'Liz?'

Liz momentalnie się wyprostowała, gdy rozpoznała głos. Max. Pobiegła korytarzem żeby go zobaczyć, wetknął głowę przez szparę w drzwiach i rozglądał się po dużym pokoju. Obrócił głowę, żeby na nią spojrzeć, uśmiech formował mu się na ustach.

'Hey.' Powiedział wchodząc do mieszkania, ręce zatopione głęboko w kieszeniach. 'Chciałem tylko wpaść i sprawdzić jak się czujesz.'

Liz uśmiechnęła się wchodząc do salonu, ręce swobodnie skrzyżowane. 'No, wszystko w porządku. Dzięki.' Odparła trochę nerwowo. 'No, i chyba powinnam ci podziękować... i twojemu ojcu. Za pomoc...'

Dla ciebie wszystko... Musiał ugryźć się w język, żeby tego nie powiedzieć, w zamian za to skinął głową. 'Nie ma problemu.'

Stali tak, w niezręcznym milczeniu, nie wiedząc co powiedzieć. Bali się powiedzieć co do siebie czują. Max bał się, że ją przestraszy jeśli powie jej jak głębokie są jego uczucia do niej, a Liz bała się CO DOKŁADNIE do niego czuje. Nigdy jeszcze nie czuła się tak jak wtedy gdy byłą z nim, i to ją przerażało. Całe życie wmawiała sobie, że się nie zakocha... nie udało jej się...

***

Nancy i Jeff wyszli z budynku, stając twarzą w twarz z osobą, z którą nie mieli kontaktu ani nie widzieli od lat.

'Cleo?' Jeff spytał wpatrując się w stojącą przed nimi kobietę.

Skinęła jedynie głową, podczas gdy napięcie w powietrzu wciąż rosło, w końcu zadała pytanie, które chciała zadać od wielu lat. 'Jak one się mają?'

TBC...

Nota tłumacza: Bardzo dziękuję za wasz hojny FB! Podtrzymujecie mnie na duchu. Thanx.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część