Max patrzył jak Liz wyskakuje na trybunach i zaczyna wykrzykiwać do Alex'a. 'Biegnij Alex, biegnij.' Wrzeszczała klaszcząc w dłonie. 'Nie! Biegnij do domu! Biegnij do domu! Pieprzyć trenera!!! Biegnij do domu!'
Liz została niespodziewanie ściągnięta na dół przez Marię. 'Dziewczyno, chyba musisz wyluzować.' Wymamrotała i spojrzała na Max'a, który szczerzył się jak idiota.
Liz szybko znowu wstała. 'Co ty gadasz, że wypada?! Jesteś ślepy czy co!! Alex był na trzeciej 10 lat przed tym jak to monstrum było w połowie drogi do niego!' Darła się na sędziego. 'Ej, do cholery!!! Co z ciebie za idiota?!'
Sędzia zwrócił swoją uwagę na Liz i spojrzał się na nią z ukosa. 'Co?! Co!? Nie moja wina, że nie umiesz sędziować takiego gównianego baseball'a.' Krzyczała.
Teraz Max pociągnął Liz w dół. 'Wykopią cię z boiska.' Powiedział jej rozglądając się po gapiących twarzach. 'Musisz wyluzować.'
'Alex nie wyleciał!' stwierdziła szorstkim głosem.
'Liz, kotku.' Maria powiedziała kładąc rękę na jej ramieniu. 'Alex jest dużym chłopcem, myślę, że umie sobie z tym poradzić, dobra?'
Liz wyszczerzyła się ocierając fałszywe łzy. 'Tylko że... Wy dwoje tak szybko dorastacie.' Powiedziała pociągając nosem na niby. 'Boję się, że nie będziecie mnie już potrzebować...'
Maria przewróciła oczami i po koleżeńsku pchnęła Liz. Max śmiał się oplatając rękę wokół jej ramion. 'Nie martw się o to, ci dwoje zawsze będą potrzebowali kogoś w razie gdyby zaczęło się robić ostro.' Powiedział, mając nadzieję, że Liz nie odepchnie jego ręki.
Liz myślała czy nie odsunąć się, ale przez te 8 tygodni spędzonych w Roswell, czuła się coraz bardziej komfortowo wokół Max'a, jak i Isabel i Michael'a. Szybko stali się ciasnym kręgiem przyjaciół, i nic nigdy ich nie poróżniło...
Liz spojrzała w dół na ziemię i zobaczyła Tess Harding rzucającą jej mordercze spojrzenia. Przewróciła oczami, i uśmiechnęła się w złośliwym uśmiechu. Liz wiedziała, że to naprawdę wkurzy Tess... Oparła się bardziej o Max'a i położyła mu głowę na ramieniu, uśmiechając się do Tess.
Tess gapiła się na Liz zszokowana. Nie mogła uwierzyć, że miała na tyle tupetu żeby to zrobić! Tess rzucała sztyletami z oczy na Liz gdy szła ścieżką. 'Dostaniesz to na co zasługujesz Parker.' Powiedziała do siebie.
***
'Alex, byłeś świetny!' Liz wykrzyczała wchodząc do Crashdown. Była 20.30 a Crashdown zamykają wcześniej w soboty. 'Mogę z dumą przyznać, że W KOŃCU nadążasz.'
Alex wyszczerzył się i otoczył ją przyjacielskim ramieniem. 'No, uczę się od najlepszych.'
'Masz świętą rację, Skippy.' Liz powiedziała. 'No dobra ludziska, balangę czas zacząć.' Zawołała do ich małej paczki włączając boom-box.
Max potrząsnął głową, nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc jak Liz i Maria tańczą naokoło Crashdown. Ten dzień był świetny. Poczuł jak Liz położyła mu głowę na ramieniu i jego serce uniosło mu się w piersi, ale kiedy zobaczył Tess na dole pod trybunami, wiedział, że Liz chciała ja tylko wkurzyć. Jednak, na długo po tym jak Tess sobie poszła, Liz nie podniosła głowy. Dopiero kiedy Alex wybił wysoką piłkę daleko na środkowe pole Liz nie tylko podniosła głowę, ale i całe ciało i zaczęła cheerować Alex'a. Liz chyba zdała sobie sprawę, że opierała się o niego dość długo, bo uśmiechnęła się do niego nieśmiało zanim wróciła do oglądania gry.
Max uśmiechał się szerokim uśmiechem patrząc jak Liz śpiewa 'Pinch me' Bare Naked Ladies. Niewyraźnie zauważył, że Michael siada na miejscu naprzeciwko niego.
Michael potrząsnął głową nie chowając własnego uśmiechu. 'Wpadłeś facet.' Powiedział, patrząc jak jego przyjaciel ślini się na widok Liz Parker.
Max uśmiechnął się szeroko do Michael'a, nie próbując nawet zaprzeczać. Tak, totalnie zabujał się w Liz Parker. Wpadł w dół bez dna zwany miłością i nie wyglądało na to, że ma się z tamtąd wygrzebać w najbliższym czasie.
***
'Liz!' Maria zawołała śmiejąc się z niej. Liz dalej tańczyła po jadalnie śpiewając swoją ulubioną piosenkę. 'Liz!' przykryła ręką słuchawkę. 'Do ciebie!'
Liz ściszyła muzykę podeszła do Marii, bezgłośnie pytając 'kto to?'. Maria wzruszyła ramionami i oddała jej słuchawkę. 'Halo?' Liz powiedziała. Kiedy usłyszała głos po drugiej stronie druta wyraz jej twarzy od razu się zmienił.
***
Max zauważył tę zmianę, usiadł prosto na swoim miejscu i patrzył jak Liz obraca się, stając plecami do nich gdy rozmawiała. Nie słyszał co było mówione, ale wiedział, że to coś poważnego. Nigdy jeszcze nie widział jej takiej.
Liz odłożyła słuchawkę i odwróciła się do grupy. 'Muszę jechać na lotnisko.' Powiedziała, patrząc jak Max od razu wstaje. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i poszła do drzwi. 'Wrócimy później, chłopaki.' Powiedziała przez ramię.
Alex spojrzał na Marię. 'O co poszło?' spytał. Maria wzruszyła ramionami dalej patrząc się przez drzwi.
TBC...
(Właśnie skumałam się w błędzie w pierwszym chapterze. W rapie. Napisałam, że dziewczyny nie miały w zamiarach nic złego, a powinno być, nic dobrego. Sorry, że tak późno) [błąd już poprawiony – luki]