Max po raz kolejny spojrzał na Liz, która nerwowo gryzła paznokieć kciuka gapi±c się za okno. Nie odezwała się słowem od kiedy wyruszyli, może dlatego, że nie próbował z ni± rozmawiać. Wydawała się być pogr±żona w głębokiej zadumie i Max nie chciał jej przeszkadzać, i tak niedługo dowie się co j± trapi...
***
‘Poczekaj tu, Max.’ Liz powiedziała wychodz±c z jeep’a. Potem pochyliła się do okna. ‘Dzięki za podwiezienie, wrócę za parę minut.’ U¶miechnęła się do niego zanim pobiegła sprintem na lotnisko.
Liz nie przestała biec dopóki nie zobaczyła figury siedz±cej na ławce, czarny kaptur szczelnie owinięty wokół jej głowy, jej plecak zarzucony na ramię. Zwolniła swój bieg do szybkiego marszu, zbliżaj±c się do niej. Co ona tu robi? Czy kto¶ jeszcze wiedział, że ona tu jest?
Liz stanęła przed ni± widz±c jak ona podnosi głowę i patrz±c w jej oczy koloru orzecha laskowego. ‘Chasity.’ Liz powiedziała bior±c jej walizkę.
Wstała, sięgała jej tylko do ramienia i patrzyła z wdzięczno¶ci± na siostrę. ‘Hey Liz.’ Powiedziała u¶miechaj±c się. ‘Jak się masz?’
Liz przewróciła oczami. ‘Bez ¶ciemy Chas.’ Liz powiedziała kieruj±c się w stronę wyj¶cia. ‘Co ty tu robisz?’
‘Chciałam zobaczyć się z siostr±.’ Powiedziała, u¶miechaj±c się niewinnie.
***
Max obserwował jak Liz pojawia się w drzwiach, z jak±¶ inn± dziewczyn±. Wygl±dała jak Liz, tylko młodsza. Nie mogła mieć więcej niż 15 lat. Liz otworzyła drzwi z impetem i odsunęła siedzenie żeby móc wsi±¶ć.
‘Pieprzenie, Chasity.’ Liz prawie wrzasnęła. ‘Co ty tu robisz?’
Max siedział cicho patrz±c jak Liz wchodzi do samochodu i zamyka drzwi.
‘Zmęczyła mnie już dziewczyna ojca.’ Chasity wymamrotała. ‘nienawidzę jej.’
‘Nienawidzisz wszystkie dziewczyny ojca, co nowego?’ powiedziała zapinaj±c pas gdy Max wł±czył samochód.
Chasity zrobiła balon ze swojej gumy. ‘Taa, no, ale ja jej naprawdę nienawidzę. Tzn. to dziwka, serialnie. No i ona mnie też za bardzo nie lubi. Nosi MOJE ciuchy...’
‘No i? Ty nosiła¶ moje na okr±gło.’ Liz powiedziała.
‘Ale te ciuchy s± na ni± jakie¶ 5 razy za małe! Mam już do¶ć ogl±dania jej dekoltu.’ Chasity powiedziała gapi±c się za okno, nawet nie zauważaj±c Max’a.
‘To nie patrz.’ Liz powiedziała.
Chasity przewróciła oczami i patrzyła jak Liz obraca się w fotelu, żeby na j± widzieć. ‘I w ogóle sk±d wzięła¶ pieni±dze, żeby się tu dostać?’
Ohhh, wpada. Chasity rozgl±dała się dziko dookoła. ‘No...’
‘Nie!’ Liz krzyknęła gapi±c się na ni±. ‘Nie wierzę! Potrzebowała¶ tych pieniędzy na college!’
‘Jakby¶ ty swoich nie potrzebowała!’ Chasity odkrzyknęła.
Liz przewróciła oczami. ‘Ja mogę dostać stypendium! Ty nie możesz, masz za słabe oceny!’
‘Wepchnij nóż trochę głębiej.’ Chasity mamrotała.’
‘Czy Jakob wie, że tu jeste¶?’ Liz spytała j±.
Chasity przytaknęła. ‘On też wie, że tu jeste¶.’ Powiedziała, szczerz±c się. ‘Masz szczę¶cie, że nic nie powie tacie. Bo byłaby¶ z powrotem w Nowym Yorku w mniej niż 5 minut.’
Liz obróciła się w fotelu i patrzyła na drogę przed sob±, ramiona skrzyżowane. Chasity pochyliła się pomiędzy siedzeniami. ‘Na co się wkurzasz?’ spytała j±.
‘Wkurzam się, że ty tutaj jeste¶! Nie powinno cię być!’ Liz wrzasnęła.
‘Ciebie też nie!’ Chasity odwrzasnęła. ‘Jestem tak samo zmęczona dziwkami ojca jak ty, i ja też tęsknię za mam±! Ale to nie znaczy, że ty możesz zwiać, a ja nie! Dlaczego nie wzięła¶ mnie ze sob±?’
Liz obróciła się z powrotem i patrzyła na siostrę. ‘Teraz mnie posłuchaj! Powiedz ciotce Nancy i wujkowi Jeff’owi, że uciekłam z domu a zrobię ci krzywdę! Oni my¶l±, że tata wie, że tu jestem! Nie obchodzi mnie co zrobisz po 30-stym kwietnia, ale do tego czasu, trzymasz japę zamknięt±! ‘ Liz powiedziała wskazuj±c palcem prosto w twarz Chasity. ‘Łapiesz?’
‘W lot.’ Chasity powiedziała z kpi±cym u¶miechem i opadła na oparcie.
***
Max dalej patrzył się przez przedni± szybę, na drogę, jego oczy szeroko otwarte, jego ręce na kierownicy. Słyszał już o rodzinnych sporach, ale ten musiał być największy z nich wszystkich...
Liz uciekła z domu?
Kim jest Jakob?
Co stało się z jej mam±?
Liz uciekła z domu!?
Tyle tych cholernych pytań, a na żadne z nich odpowiedzi. Patrzył jak Liz znowu obraca się w fotelu.
‘Chcesz zapracować na swoje utrzymanie?’ Liz spytała.
Chasity przewróciła oczami i skrzyżowała ramiona. ‘Jakie utrzymanie?’
‘Możliwo¶ć zostania z nami.’ Liz powiedziała. ‘I nawet nie my¶l, że nie ode¶lę tego twojego mizernego tyłka z powrotem do Nowego Yorku. Bo to zrobię!’
‘Nie możesz.’ Chasity powiedziała, nie wierz±c jej.
‘Chcesz się założyć?’ Liz spytała. Gdy Chasity nic nie odpowiedziała, kontynuowała. ‘PÓJDZIESZ do West Roswell High, jako pierwszoklasistka i zakuta pała jak± jeste¶. I PODCIˇGNIESZ oceny. Bo po tym głupim i najbardziej nieodpowiedzialnym wyczynie jaki wła¶nie odwaliła¶, nie masz żadnej możliwo¶ci na pój¶cie do college’u. Znajdziesz pracę. Będziesz pracować w Crashdown jako kelnerka i będziesz nosić te ich tragiczne kostiumiki. I wszystkie twoje dochody id± DO MNIE, żebym miała jak±¶ kasę dla ciebie, je¶li nie dostaniesz stypendium. A je¶li odmówisz KTÓREGOKOLWIEK z tych warunków, l±dujesz z powrotem w tej zawszonej dziurze, ze wszystkimi dziwkami ojca i całym ładunkiem jego napojów. I wierz mi, kochanie, będziesz marzyła, że zrobiła¶ wszystko o co prosiłam.’
‘Chyba raczej rozkazała¶.’ Chasity wymamrotała.
Liz zajęczała i wystawiła pię¶ci przed siebie. ‘Nie przeginaj!’ krzyknęła.
Chasity wyszczerzyła żeby i wyjrzała za okno.
Max spojrzał na Liz akurat w momencie, gdy ta po raz kolejny przekręcała się w fotelu, żeby znowu spojrzeć na Chasity...
To będzie długa podróż do domu.
TBC!
Dzikaa: Ah... Ludzie, tracę wiarę w ten fic. Jestem polarystk± na całej linii. Dreamerowa parka, już do mnie nie przemawia. Ale co zaczęłam muszę skończyć... Eh.
Ale wszystkim polarowcom obiecuję, następny fic jaki będę tłumaczyć (o ile), to już na stówkę Michael&Liz.
Naraza ludziska.