Zabrali je do jakiejś ciemnej piwnicy. Tak, tylko kto? Nie widziały ich twarzy. Czuły jedynie kiszone ogórki???
— Liz, nie przejmuj się w końcu nas wypuszczą. A wtedy skopiemy im tyłki!- Maria próbowała ratować sytuacje żartami.
—Podziwiam twoje poczucie humoru ale ja nie umiem w tej chwili żartować.- odrzekła posępnie Liz.
—Oki już się nie odzywam. Ale wiesz co? To ta woń ogórków tak na mnie działa- po tych słowach nie było szansy aby nie zaśmiały się.
—Dobra to co teraz? Nie ma ich od pół godziny?- spytał ściszony głos.
—Nie wiem w końcu przyjdą.- powiedział drugi głos. Głos Michaela.
Max nie był tego taki pewien. Bał się o dziewczyny tak bardzo, że tracił resztki cierpliwości i w pewnej chwili chciał iść do Valentiego.
—A jeśli zostały porwane?- spytała Isabell. Nie odzywała się przez cały czas aż wreszcie odzyskała równowagę.
— To nie możliwe kto mógłby to zrobić?!- już nie wytrzymał Max!!!
— Hm.. patrzcie idą!!!- krzyknęła Iż.
Wszyscy popatrzyli w strone drzwi. Tak szły. Ale były jakieś inne. Wydawałoby się, że to nie one. Tak, Max sądził, że coś jest nie tak. Tylko, że był szczęśliwy iż dziewczyny wróciły, że o wszystkim zapomniał.
—Przepraszamy za spóźnienie- dziewczyny rzekły chórem.
—czy ominęło nas cos?- spytała Liz. Tyle, że w jej głosie było coś podejrzanego. Coś nie dawało maxowi spokoju. Może jest przewrażliwiony?
Nie jest coś nie tak i on się dowie co!
—Maria ile my tu już siedzimy?- zapytała zdruzgotana Liz.
—Wiesz slonko sama nie wiem
ale czuje, że bardzo długo. Ale teraz jest chwila kiedy musze ci coś powiedzieć.
Liz spojrzała na Marie. Już wiedziała, że chodzi o faceta.
—Tak słucham.
—A więc
wiesz, że Max mnie uratował. No i nie dawno
dowiedziałyśmy się, że oni są kosmitami.. Ale
Max powiedział, że mnie kocha
I ja .. ja z nim jestem..
Liz zamurowało. Nie wiedziała co powiedzieć. Dowiedziała się, że jej przyjaciółka robi duże kroki w postępie kosmiczno-ludzkim ale nie wydawało się jej to za śmieszne, bo sama kochała się w Maxie
.
—Tak?... hmm.. bardzo ci gratuluje to wielki postęp.. ciesze się , że kogoś masz naprawde - powiedziała Liz ukrywając to co naprawdę czuje
—jeszcze sama nie wiem czy to ten jedyny. Ale musiałam spróbować. On jest taki słodki- mówiła Maria. Marzyła o nim
i Liz nie mogła powiedzieć szczęśliwej przyjaciółce, że jest zakochana w jej chłopaku!!! Postanowiła więc, że odkocha się w nim. Ale czy to takie proste po paru latach miłości nieodwzajemnionej???
c.d.n