Między naszymi rosweliańskimi parami nie układało się najlepiej. W szkole właśnie była organizowany bal. Lecz Max nie poszedł z Liz, Maichel z Marią, Isabel z Alexsem, Tess z Kaylem. Tym razem mieli innych partnerów. Co z tego wyniknie ?
— Liz ! – wołała Maria – Liz cześć poczekaj
— Hej Maria
— Wiesz kto zaprosił mnie na bal?
— Nie mam pojęcia
— Patrick Steven
— To ten przystojniak w którym się kochałyśmy w podstawówce ?
— Tak on we własnej osobie ale czekaj czekaj z kim ty idziesz ?
— Wiesz zaprosił mnie Sean
— No to super – odrzekła z Marią z zachmurzoną miną
Zbliżał się wieczór. Gości przybywało coraz więcej. Isabel pojawiła się nowym kolegą Jessim Ramrimezem, Kayl z niejaką Jesicką Thomson, Maria z Patrickiem, Liz z Seanem a Max z Tess zresztą od jakiegoś czasu zachowywali się jak para. Alex właśnie wyjechał na kurs a Maichel nie zjawił się.
— Max musisz ze mną zatańczyć – odezwała się Tess, wzięła Maxsa za rękę i pociągnęła na parkiet. Leciała właśnie piosenka "I shall believe" Max doznał dziwnej wizji ... ślubu z Liz. Ich tańcem była właśnie ta piosneka.
— Max co się dzieje ?
— Nic wszystko w porządku Tess
— Na pewno ?
— Tak. Przepraszam muszę iść do toalety
— Dobrze
Na parkiecie tańczyli właśnie Liz Seanem.
— wiesz co Sean
— No wal śmiało
— Czy zastanawiałeś się kiedyś co chcesz robić dalej ?
— Dalej ?
— No wiesz co będziesz robił
— Z Tobą mógłbym wszystko ...
— Sean !
— Przepraszam ale tak się zastanawiałem skoro ty i Max już nie ... Nic między wami nie ma
Nie dokończył bo przerwała mu Maria i zaciągnęła Liz na bok.
— Przepraszam Sean pogadamy później – krzyknęła Liz i udała się z Marią na korytarz
— Maria co się stało ? Gdzie Patrick
— Liz – Maria zaczęła płakać – on on poprostu na mnie wcale nie zwraca uwagi. Ciągle chodzi gdzieś ze swoimi kolegami
— Nie martw się, chodź potańczymy
— Nie Liz nie chcę Ci psuć balu. Pójdę do domu
— Odprowadzę Cię
— Nie chcę się przejść i wszystko przemyśleć, a zresztą idź już do Seana
Po tych słowach Maria udała się do domu, a Liz poszła na salę. Leciał akurat wolny kawałek. Szukała Seana i znalazła go ale gdy tańczył z Tess. Zdziwiła się ale stwierdziła że nie będzie do niego podchodzić. Poszła do swojego stolika. Po drodze spotkała Maxsa
— Cześć Liz
— Cześć
— Nie widziałaś Tess ?
— Tańczy z Seanem, coś się stało ?
— Nie nic ale muszę coś Ci powiedzieć
— Słucham
— Miałem wizję naszego ślubu ...
Liz poczuła, że jest w niezręcznej sytuacji bowiem wiedziała, że ona i Max wzieli ślub.
— To była niesamowite – kontynuował Max – Jakby to się naprawdę miało miejsce
— Ale my wiemy, że to nigdy nie nastąpi
— Tak ale mogła tak się stać gdyby
— Max proszę nie wracajmy już do tego
— No tak
— Przepraszam muszę już iść
— Dobrze
— Zobaczymy się jutro w szkole
— Tak .... jasne
Liz wyszłam i poszła do domu nie miała ochoty już się bawić. Wyszła na balkon i zaczęła pisać w pamiętniku :
"15 kwiecień 1999 Dlaczego to tak boli ? Dlaczego ja nie mogę być szczęśliwa z Maxsem ? Czy to wszystko musi być takie skomplikowane, dlaczego Maichel może być z Marią. A ja z Maxsem nie. Czemu to akurat przez nas zginął świat. Przez naszą miłość"
Zamknęła pamiętać i poszła spać. Długo rozmyślała zanim zapadła w sen.
— Oh Maichel co ty tu robisz ?
— Szukałem Cię na balu ale Ciebie nie było. Isabel powiedziała, że poszłaś do domu
— A po co mnie szukałeś ?
— Maria tak nie może być, pewnego dnia ja z tąd wyjadę, ale resztę mojego życia tutaj na ziemi chcę spędzić z Toba
Mari nie odpowiedziała. Uśmiechneła się do swojego Czechosłowaka i przytuliła się do niego.
Nazajutrz w szkole trwała lekcja historii. Max wbiegł do klasy i przeprosił za spóźnienie. Usiadł jak zwykle z Tess. Lekcja dobiegła końca i nauczyciel poinformował ich, ze zadanie domowe należy wykonać w parach.
— Max musimy się umówić żeby zrobić to zadanie
— Może dzisiaj wieczorem ?
— Oh wieczorem nie mogę. Umówiłam się z Seanem na kręgle. Chyba się nie gniewasz ?
— Nie jasne
— To może po lekcjach u mnie ? Ok. ?
— Jasne
— Pa
Pocałowała go na porzeganie i poszła dalej korytarzem. Widziała to Liz ale mimo to podeszła do Maxsa
— Cześć
— O cześć – odparł nieco zdiwiony Max
— Jak leci ?
— Dobrze, bo widzisz ja i Tess
— Max ja wiem ze wy jesteście razem, nie przejmuj się
— Ale ja chciałabym abyśmy zostali przyjaciółmi
— Jasne bardzo się cieszę, przepraszam muszę iść Maria mnie szukała
— Cześć
— Cześć
Liz znalazła przyjaciółkę w toaleci, Zauwazyła że jest radosna.
— Hej Maria
— Cześć
— I co z Patrickiem
— Wiesz przepraszał mnie i takie bzdety
— I dlatego jesteś taka zadowolona ?
— Nie był u mnie wczoraj Maichel
— Czy coś się stało ?
— Liz wiesz jakby Ci to powiedzieć
— Maria mów !
— Przyszedł do mnie i ...
— I zrobiliscie to ?
— Wiesz to tak nagle wypadło
— A jednak byłaś pierwsza
Dziewczyny zaśmiały się i posżły na lekcję. Tymczasem wieczorem do okna Liz zapukał Max. Wstała i otworzyła
— Mogę wejść ?
— Jasne, czy coś się stało już jest późno
— Liz ja nie wiem co robić
— Max co się stało – teraz już się trochę zdenerwowała
— Isabel chce wyjechać z Jesim
— Z tym co była na balu
— Tak, ale ona nie może wyjechac tylko ze niechce nas wcale słuchać
— Mam z nią porozmawiać ?
— Jak byś mogła ?
— Jasne przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Liz uśmiechnęła się do Maxsa. On tak lubił jej uśmiech. Lubił jak się do niego uśmiechała. Ale ona i Kayl, Max nie mógł tego znieść. Tak chciał znowu być z nią. Cały czas ją kochał.
— Liz czy ty mnie jeszcze kochasz ?
— Kocham Cię Max, bardzo Cię kocham ale my nie możemy być razem – zaczeła płakać
— Liz ja jestem nie jestem w stanie Ci wybaczyć
— Ale to nie o to chodzi my nie możemy być razem. Przez nas...
— Liz co przez nas ?!
— Nie mogę Max, nie mogę ! Proszę nie zmuszaj mnie
— Liz to ważne proszę powiedz
— Przez naszą miłość wszyscy zginiemy
— Nie rozumiem
Liz opowiedziała mu całą historię. Jak przybył do niej Future Max. Jak udawała że przespał się z Kaylem.
– Wiedziałem że nie mogliście tego zrobić
Max pocałował ją.
— Max ale my nie możemy być razem ! To że znasz prawdę nie znaczy że my
— Ale przecierz skórów już nie ma
— A jak zaatakuje ktoś inny
— Tess nie wyleci. Przecież jej zależy, Zaufaj mi
Max ponownie ją pocałował a ona odwzajemniła jego pocałunek. Czuła że w koncu jest szczęśliwa. Wiedziała ze teraz musi się wszystko ułożyć. Rankiem do domu Liz zadzwonił dzwonek. Włożyła szybko na siebie szlafrok i pobiegła odtworzyć drzwi.
— Cześć
— Oh cześć sean – odparła nieco zdziwiona – co ty tu robisz tak rano ?
— Ja
— Liz co się stało, ktoś przyszedł ? – z pokoju Liz wyszedł właśnie Max w samych bokserkach
— Widzę że jesteś zajęta, pogadamy później cześć – odpowiedział Sean i wyszedł. Max i Liz zaśmiali się tylko
— O rety ! Max już za pięć 8
— Mamy pięć minut do lekcji
Pobiegli szybko do góry, ubrali się i pojechali do szkoły