Liz Parker

Kocham Was Oboje (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

W szkole, około miesiąca po wyjeździe Michaela

— Cześć Liz.

— Cześć Max

— Co słychać???

— Nic nowego.

— A u Michaela???

— Nie przyjedzie na święta.

— Dlaczego???

— Tata nalegał żeby spędził z nim święta.

— Rozumiem, ale nie przejmuj się. Hej może wyskoczymy do kina????

— Nie wiem ostatnio źle się czuję...

— To może przyniosę jakieś filmy do ciebie...

— Max posłuchaj, ja doskonale wiem że Michael kazał ci się mną opiekować, ale nie musisz mi poświęcać całego swojego wolnego czasu.

— Liz ale ja chcę, zresztą i tak nie mam nic do roboty więc???

— Ok. o 7.00???

— Jasne. Na razie

— Cześć


Wieczorem

— Cześć Max mam nadzieję że przyniosłeś komedie

— Tak.

— Przepraszam cię na chwilę jest mi niedobrze.
Po chwili

— Liz nic ci nie jest??? Ostatnio wyglądasz dosyć mizernie.

— To tylko zatrucie, nic mi nie będzie. No to co oglądamy???

— Jasne.
Max coraz bardziej zaczynał lubić wieczory z Liz, zresztą nie tylko wieczory. Przesiadywał z nią prawie każdy wieczór, nawet rodzice zaczynali coś mówić że znalazł sobie wreszcie dziewczynę, ale on powtarzał że to tylko przyjaciółka, ale czy na pewno???

— Max

— Tak???

— Powiedz mi dlaczego taki przystojny chłopak jak ty nie ma dziewczyny???

— Mówisz poważnie???

— Co mówię poważnie???

— To że jestem przystojny???

— Max nie żartuj sobie, o tym wie każda dziewczyna która cię widziała co najmniej przez 2 sekundy. Max gdybyś tylko chciał miałbyś każdą dziewczynę ze szkoły i nie tylko.

— Każdą???

— Jasne

— Nawet Ciebie???
Liz popatrzyła się w te jego piękne wielkie brązowe oczy. Ciarki zaczęły przenikać do każdego zakamarka jej ciała, ale nie były to złe dreszcze, ale takie dreszcze które człowiek dostaje jak się zakocha.
Wtedy Max ją pocałował. Liz oddała mu pocałunek, ale zaraz odskoczyła od niego.

— Max!!! Co ty robisz???

— Liz ja... ja przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać........
DRRRRRRRR

— Słucham.

— Cześć kochanie.

— Michael???

— Coś taka zdziwiona???

— Nie nic...

— Liz co słychać???

— Nic złego, ale ostatnio źle się trochę czuję, chyba się czymś zatrułam jutro idę do lekarza.

— Przykro mi Liz, słuchaj muszę ci coś powiedzieć, jutro przyjeżdżam......

— Michael to świetnie!!!!!!!!!!!!!

— Nie zupełnie, jutro przyjeżdżam żeby się z tobą spotkać bo muszę ci coś powiedzieć.

— Czy to coś poważnego???

— Dowiesz się jutro, aha nie wiesz gdzie jest Max nie mogę się do niego dodzwonić.

— Nie , to znaczy tak jest u mnie.

— U ciebie??? Ok. możesz oddać mu słuchawkę???

— Tak

— No to do jutra, całuję.

— Do jutra.

— Max, Michael chce z tobą rozmawiać.

— Cześć Michael

— Cześć Max, co się dzieje z Liz???

— Co masz na myśli??

— Czy ona jest jeszcze przy tobie??

— Tak.

— To przeproś ją i wyjdź.

— Przepraszam cię Liz ale musze na chwilę wyjść

— Ok.

— No więc o co ci chodzi???

— Długo już Liz źle się czuje???

— Jakoś 2 tygodnie po twoim przyjeździe zaczęła się skarżyć

— Max myślisz że to jakaś kosmiczna choroba???

— Nie wiem myślisz że w czasie pocałunku można się czymś zarazić??!!!

— Max, my nie tylko się całowaliśmy

— CoOOO?????!!! Spałeś z nią??!!!!!!!!!!!!! I nie powiedziałeś jej przed tym prawdy???!!! Michael ty idioto, ta dziewczyna cię kocha, a ty przed wspólną nocą nie powiedziałeś jej że jesteś kosmitą???!!!!!!!!!!

— Max uspokój się

— Michael jak mam się uspokoić jak ta piękna i wrażliwa dziewczyna nie wie że spała z kosmitą !!!!

— Co takiego!!!!!!?????
Max nie zauważył że Liz podsłuchiwała jego rozmowę z Michaelem. Musiał za głośno mówić, gdyż krzyki Maxa zwabiły Liz.

— Max. Max???!!!!!! Co się tam u licha dzieje????!!!!!!!!!!!
Liz nie mogła uwierzyć w to co słyszała, szybko wybiegła z Crashdawn.

— Michael musze kończyć.

— Max co się u licha tam dzieje?????!!!!!!!!

— Liz słyszała naszą rozmowę- Max rozmawiał z nim w biegu

— Do licha. Max, Max jutro tam będę prędzej nie mogę, nie mam samolotu.
Max, pamiętaj że one nie może iść do tego lekarza, bo jak broń Boże ma jakąś chorobę to lekarz dowie się że nie pochodzi ona z ziemii i Liz stanie się królikiem doświadczalnym!!!!!!!
Max schował telefon do kieszeni, ale nigdzie nie mógł znaleźć Liz, był nawet u Marii, która zaniepokoiła się tym ale Max powiedział jej że to nic takiego i że tylko ma jej coś ważnego do powiedzenia. Mijały godziny Liz nigdzie nie było. Max był wykończony. Poszedł do domu i położył się na łóżku.

— Jak Liz pójdzie do lekarza to wszystko się wyda, wyda się że troje kosmitów mieszka w Roswell.............................


Poprzednia część Wersja do druku Następna część