Kasia

Roswell (2)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Po rano w kafeterii.

Maria: Co, wyście wczoraj robili u Ciebie w pokoju?
Liz: Nic, takiego.
Maria: Nic, takiego? A...
Liz: Do niczego między nami nie doszło, jeśli o to Ci chodzi!
Maria: Nie, obrażaj się.
Liz: Nie obrażam się! Ale nie lubię kiedy zadajesz mi takie pytania
Maria: Nie, to nie. Ale ja Ci muszę powiedzieć jaki Michael jest wspaniały! On,... on jest taki delikatny...
Liz: Nie, wierzę. Kochałaś się z nim? Ty, która mówiłaś mi, że zwariowałam na punkcie Maxa.
Maria: A, tam. Wtedy byłam wściekła na Michaela. Teraz to inna sprawa. On powiedział, że mnie kocha!
Liz: Pogadamy wieczorem. Teraz chodź, bo spóźnimy się do szkoły.

Godzinę później w szkole.

Max: Hellow, Liz.
Liz: O Max.

Dziewczyna całuje Maxa w policzek.

Max: Tylko tyle.
Liz: A co byś chciał? Przecież jesteśmy w szkole, ludzie i tak patrzą na nas jak na zboczonych!
Max: Bo niewiedzą co to jest miłość! Skoro nie możemy w szkole, to może dzisiaj wieczorem?
Liz: No pewnie! Zaraz. Max, umówiłam się już z Marią, że pogadamy wieczorem...
Max: No, trudno! Ale przyjdę po południu do kafeterii, może znajdziesz trochę czasu? Niewytrzymałym dnia bez twojego pocałunku.
Liz: Nie przesadzasz? Chyba nie jestem taka wyjątkowa?
Max: Nawet nie wiesz jak bardzo.
Liz: Do zobaczenia w kafeterii!

W drodze ze szkoły Maria i Liz rozmawiają:

Maria: Liz, straszenie Cię przepraszam, ale nie będę mogła spędzić dzisiejszego wieczoru z Tobą.
Liz: Michael?
Maria: Czytasz w moich myślach. Nie jesteś zła?
Liz: Ależ skąd! Doskonale Cię rozumiem.

Po południu w kafeterii.

Max: Cześć Liz! Bardzo jesteś zajęta?
Liz: Trochę tak.. Ale wieczorem jestem wolna! Maria wybiera się gdzieś z Michaelem.
Max: Kochany, Michael.
Liz: Nie ciesz się tak jeszcze nie wiem czy się z tobą spotkam.
Max: Spotkasz, spotkasz! Będę wieczorem. Pa, Misiu.
Liz: Kocham Cię!

Kiedy Liz zamyka kafeterię, przychodzi Tess.

Tess: Czy ty nie możesz zrozumieć, że Max mi jest przeznaczony? Zostaw go w spokoju.
Liz: Może i jest Ci przeznaczony, ale tam na waszej planecie. A teraz jesteśmy na Ziemi!

Zdenerwowana Tess rzuca się na Liz. Dziewczyny zaczynają się bić. W tym czasie do kafeterii wchodzi Max i rozdziela dziewczyny.

Max: Liz, nic Ci nie jest?
Tess: A może byś tak mnie o to zapytał.
Max: Z tobą nie mam o czym rozmawiać!
Liz: Max, chodźmy do mnie.
Max: Poczekaj, zaniosę Cię.

Chwilę później u Liz. Liz stoi przed lustrem i ogląda swoje sine oko.

Liz: Max, mógłbyś to jakoś usunąć? Rodzice nie mogą zobaczyć mnie w takim stanie.
Max: Pokaż, chyba da się zrobić.

Chłopak, usuwa dziewczynie opuchliznę z oka.

Max: Tak Cię kocham. To wszystko moja wina. Gdybym był z Tess nie doszłoby do tego.
Liz: Już wolę to niż widzieć Cię w ramionach Tess.
Liz zbliża się do Max chcąc go pocałować jednak chłopak odpycha ją! L

Max: Liz, nie możemy być razem. To zbyt niebezpieczne dla Ciebie.
Liz: To tylko podbite oko!
Max: Teraz to tylko oko, ale jeśli naprawdę się wkurzy to może użyć swoich mocy przeciw tobie! Żegnaj Liz.

Max zostawia zrozpaczoną dziewczynę na środku pokoju.


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część