Po rano w kafeterii.
Maria: Co, wyście wczoraj robili u Ciebie w pokoju?
Liz: Nic, takiego.
Maria: Nic, takiego? A...
Liz: Do niczego między nami nie doszło, jeśli o to Ci chodzi!
Maria: Nie, obrażaj się.
Liz: Nie obrażam się! Ale nie lubię kiedy zadajesz mi takie pytania
Maria: Nie, to nie. Ale ja Ci muszę powiedzieć jaki Michael jest wspaniały! On,... on jest taki delikatny...
Liz: Nie, wierzę. Kochałaś się z nim? Ty, która mówiłaś mi, że zwariowałam na punkcie Maxa.
Maria: A, tam. Wtedy byłam wściekła na Michaela. Teraz to inna sprawa. On powiedział, że mnie kocha!
Liz: Pogadamy wieczorem. Teraz chodź, bo spóźnimy się do szkoły.
Godzinę później w szkole.
Max: Hellow, Liz.
Liz: O Max.
Dziewczyna całuje Maxa w policzek.
Max: Tylko tyle.
Liz: A co byś chciał? Przecież jesteśmy w szkole, ludzie i tak patrzą na nas jak na zboczonych!
Max: Bo niewiedzą co to jest miłość! Skoro nie możemy w szkole, to może dzisiaj wieczorem?
Liz: No pewnie! Zaraz. Max, umówiłam się już z Marią, że pogadamy wieczorem...
Max: No, trudno! Ale przyjdę po południu do kafeterii, może znajdziesz trochę czasu? Niewytrzymałym dnia bez twojego pocałunku.
Liz: Nie przesadzasz? Chyba nie jestem taka wyjątkowa?
Max: Nawet nie wiesz jak bardzo.
Liz: Do zobaczenia w kafeterii!
W drodze ze szkoły Maria i Liz rozmawiają:
Maria: Liz, straszenie Cię przepraszam, ale nie będę mogła spędzić dzisiejszego wieczoru z Tobą.
Liz: Michael?
Maria: Czytasz w moich myślach. Nie jesteś zła?
Liz: Ależ skąd! Doskonale Cię rozumiem.
Po południu w kafeterii.
Max: Cześć Liz! Bardzo jesteś zajęta?
Liz: Trochę tak.. Ale wieczorem jestem wolna! Maria wybiera się gdzieś z Michaelem.
Max: Kochany, Michael.
Liz: Nie ciesz się tak jeszcze nie wiem czy się z tobą spotkam.
Max: Spotkasz, spotkasz! Będę wieczorem. Pa, Misiu.
Liz: Kocham Cię!
Kiedy Liz zamyka kafeterię, przychodzi Tess.
Tess: Czy ty nie możesz zrozumieć, że Max mi jest przeznaczony? Zostaw go w spokoju.
Liz: Może i jest Ci przeznaczony, ale tam na waszej planecie. A teraz jesteśmy na Ziemi!
Zdenerwowana Tess rzuca się na Liz. Dziewczyny zaczynają się bić. W tym czasie do kafeterii wchodzi Max i rozdziela dziewczyny.
Max: Liz, nic Ci nie jest?
Tess: A może byś tak mnie o to zapytał.
Max: Z tobą nie mam o czym rozmawiać!
Liz: Max, chodźmy do mnie.
Max: Poczekaj, zaniosę Cię.
Chwilę później u Liz. Liz stoi przed lustrem i ogląda swoje sine oko.
Liz: Max, mógłbyś to jakoś usunąć? Rodzice nie mogą zobaczyć mnie w takim stanie.
Max: Pokaż, chyba da się zrobić.
Chłopak, usuwa dziewczynie opuchliznę z oka.
Max: Tak Cię kocham. To wszystko moja wina. Gdybym był z Tess nie doszłoby do tego.
Liz: Już wolę to niż widzieć Cię w ramionach Tess.
Liz zbliża się do Max chcąc go pocałować jednak chłopak odpycha ją! L
Max: Liz, nie możemy być razem. To zbyt niebezpieczne dla Ciebie.
Liz: To tylko podbite oko!
Max: Teraz to tylko oko, ale jeśli naprawdę się wkurzy to może użyć swoich mocy przeciw tobie! Żegnaj Liz.
Max zostawia zrozpaczoną dziewczynę na środku pokoju.