Rano w kafeterii. Liz chce powiedzieć Maxowi o swoich snach.
Liz: Max, muszę Ci coś powiedzieć.
Max: O co chodzi? Coś poważnego?
Liz: Właściwie to nie wiem czy to poważne, ale chyba powinieneś o tym wiedzieć
Max: Mów.
Liz: Od pewnego czasu śni mi się, że Tess jest w ciąży z
z Tobą! Maria sądzi, że to sprawka Tess.
Max: Liz, ona jest w ciąży
Liz: Co ty powiedziałeś? Ty będziesz miał dziecko
z nią!? Jak mogłeś
???
Liz ze zdenerwowania aż zemdlała. Max zabiera ją do szpitala.
Kiedy Liz odzyskuje przytomność jest przy niej Maria.
Liz: O Maria. Gdzie ja jestem?
Maria: Liz, jesteś w szpitalu. Zemdlałaś w kafeterii. Max mówił, że czymś się zdenerwowałaś, ale nie chciał powiedzieć czym. Chyba powinnaś z nim porozmawiać. Siedzi tu już kilka godzin i czeka, aż się obudzisz! Pójdę po
Liz: Nie, Maria! Tylko nie idź po Maxa!
Maria: Ale, dlaczego?
Liz: Nie chcę go więcej widzieć! Nienawidzę go!
Maria: Co on ci zrobił?
Liz: Pamiętasz jak Ci mówiłam o moich snach
Liz mówiąc Marii wszystko co się stało, strasznie płakała. Maria poraz pierwszy w życiu nie wiedziała co poradzić swojej przyjaciółce. Patrząc na łzy Liz sama zaczęła płakać.
Liz:
i co ja mam teraz robić? Nie potrafię wybaczyć mu zdrady! Ja w ogóle nie mogę na niego patrzeć. To tak strasznie boli.
Maria: Liz, naprawdę nie wiem co ci mądrego powiedzieć. Jedyne co mi przychodzi do głowy to
wyjazd!
Liz: Wyjazd?
Maria: Tak. Wyjedziemy na jakiś czas. Zapomnisz o Maxie, albo przynajmniej od niego odpoczniesz.
Liz: A szkoła, rodzice?
Maria: Szkoła nie zając nie ucieknie. A rodzicom coś się wymyśli. Przecież nie wyjechałyśmy nigdzie na wakacje, a poza tym niedługo święta. W szkole nic się nie będzie działo.
Liz: Masz rację. Jak wyjdę ze szpitala to porozmawiam z mamą. Żeby się tylko udało.
Maria: Uda się. Zobaczysz!