Liz i Isabel nie wymyśliły żadnego sensownego jedyny ich pomysł polegał wyjeździe z Roswell i powrocie po kilkunastu miesiącach. I tak trzeba będzie udawać, że dziecko jest wcześniakiem. Nie wiedziały czy ten pomysł wypali. Postanowiły na razie nic nikomu nie mówić i poczekać na rozwój wypadków.
Tommy i Alexandra grzecznie się bawili. Byli sami w pokoju ponieważ Liz źle się poczuła i położyła się w pokoju Issy a Isabel zajęła się przygotowaniem obiadu. Wczoraj wieczorem byli jeszcze razem z Kylem u Amy i Jima Valentich poinformować ich o swoim ślubie. Teraz wszyscy przyjaciele mieszkali w jednym domu co jednak nie mogło trwać wiecznie – już zaczynało się robić ciasno a krzyki dzieci czasami ją denerwowały. Wiedziała jednak, że nawet jakby chciała to nie mogła się teraz wyprowadzić i zostawić Liz samą na dodatek przez większą część dnia to ona miała Tommyego i Alexandrę na głowie a w końcu była w ciąży.
Dzieci budowały dom z klocków. W domku tym miała zamieszkać ich cała rodzina. Alex zbudowała pokuj dla swoich rodziców i drugi dla siebie. Razem zbudowali pokuj dla wujka Kyla i cioci Issy a Tommy zbudował pokuj dla mamy i taty oraz swój . W swoim pokoju umieścił jednak dwa łóżka. Co wzbudziło ciekawość Alexandry.
— Czemu w twoim pokoju są dwa łóżka? – zapytała
— No dla mnie i ...
— Dla kogo jeszcze? – pytała zaciekawiona dziewczynka
— Ale to jest tajemnica. Nikomu nie powiesz?
— Jasne, że nie. Umiem zachować sekret.
— Ja będę miał rodzeństwo.
— Co!
— Będę miał brata albo siostrę.
— Naprawdę?
— Mama sama mi powiedziała, ale to jest na razie tajemnica więc nikomu nie mów.
— Dobrze, dobrze! – wykrzyknęła Alex i dzieci bawiły się dalej.
Po obiedzie Maria siedziała w salonie i piła herbatę. Liz i Max wyszli gdzieś sami, Isabel i Kyle też. W domu została tylko ona Michael i dzieci. Maria odpoczywała przez cały dzień miała próby do koncertu promującego jej nową płytę pt.: „Dom”. Tommy bawił się z Michaelem w ogrodzie a Alexandra przybiegła do niej i wdrapała się jej na kolana.
— Mamo?
— Tak kochanie?
— Czy ja też będę miała rodzeństwo?
— Na razie nie, ale kto wie może niedługo.
Dziewczynka przytuliła się do matki. Do Marii sens zdania wypowiedzianego przez córkę dotarł dopiero po chwili.
— Jak to też? – zapytała
— Tommy mi powiedział, że będzie miał brata albo siostrę.
— Skąd on to wie? – zaciekawiła się Maria
— Jego mama mu powiedziała. Tylko mamo...
Maria zbladła w przeciwieństwie do Liz pamiętała ile trwa ciąża kosmity.
— Chciałaś mi coś jeszcze powiedzieć?
— Noo... mamo tylko, że to jest tajemnica, ale ty nikomu nie powiesz, prawda?
— Oczywiście, że nie.
— To dobrze. – dziecko wyraźnie się uspokoiło
Liz gdy przyszła do domu od razu poszła do swojrgo pokoju. Mówiła, że jest bardzo zmęczona. Maria na palcach podeszła do jej pokoju i zapukała:
— Liz to ja mogę wejść?
— Jasne. Właź.
Maria usiadła na łóżku i spojrzała poważnie na Liz. Zaniepokojona tym spojrzeniem Liz zapytała:
— Coś się stało?
— Moja córka coś mi powiedziała i zastanawiam się czy to prawda.
— Więc Tommy się wygadał a Issy mówiła, że lepiej było nic mu nie mówić.
— To prawda!? Ty naprawdę jesteś w ciąży? – nadal nie dowierzała Maria
— Naprawdę.
— I nic mi – swojej najlepszej przyjaciółce nie powiedziałaś?
— No... nie. Przepraszam.
— Teraz to nieważne. Co zamierzasz zrobić?
— Nie wiem. Cały dzień myślałyśmy z Isabel ale nic nie wymysliłyśmy.
— To trudna sytuacja.
— Wiem. Mam do ciebie prośbę: zejdź na duł i uspokój Maxa – na pewno się o mnie martwi.
— Dobrze. Zejdziesz na kolację?
— Raczej nie. Na sam zapach jedzenia robi mi się niedobrze.
Maria szła prze przedpokój zamyślona i wpadła na Michaela.
— Hej, kochanie uważaj jak chodzisz!
— Przepraszam. Zamyśliłam się.
— Nad czym? – zapytał Max
Issy podniosła głowę znad książki. Od razu poznała, że Maria myślała o tym samym co ona : „Jak pomóc Liz”.
— E... o nad niczym ważnym. Tak ogólnie myślałam o domu i Alexandrze.
Isabel uspokoiła się. Przez chwilę myślała, że Maria się wypaple.
— Liz mówi, że nie zejdzie na kolację. Trochę źle się czuje.
— To coś poważnego? – zaniepokoił się Max
Raczej nie do jutra powinno jej przejść. – powiedziała a pod nosem dodała – najgorsze są dwa pierwsze miesiące czyli u niej chyba tydzień. – niestety Michael usłyszał jej słowa i domyślił się co dolegało Liz.