* * * *
Michael i Liz musieli podjąć ważne decyzje. Liz wiedziała, ze kocha Michaela, ale teraz musiała to udowodnić Maxowi.
Liz spotkała się z nim i Tess. Max powiedział, ze już wszystko wie.
— Cóż takiego wiesz, Max? – Liz zakpiła niczym jej mąż
— Chciałaś się przekonać, czy wszyscy kosmici działają tak samo Chciałaś porównać innego obcego ze mną. Rozumiem, to bo przecież nie ma innych kosmitów płci męskiej, oprócz Michaela. – powiedział
— Max, chciałam, żeby Tess tu była, bo chce mieć świadka. Przyszłam tu, żeby zakończyć to wszystko. Chcę, żebyś otworzył tę łączność między nami.
— Musiałbym cię pocałować, żeby się to stało.
Liz wiedziała o tym, zbliżyła się i pocałowała go.
Michael szedł właśnie ulicami zastanawiając się co ma robić, kiedy zobaczył Maxa i Liz. Uciekł.
Tymczasem Max widział wszystko co kryło się w Liz. Poprzez siebie z przyszłości, przez ślub z Michaelem, aż do jej uczuć. Widział, że kochała Michaela, bardzo mocno i nic już do niego nie czuła. Wiedział, ze to już koniec.
* * *
Michael wściekły poszedł do swojego mieszkania. Spotkał tam Marię. Na nic nie czekając zaczął ją całować.
* * *
Liz wróciła do domu z ulga, ze wreszcie uporała się z tym wszystkim. Otworzyła drzwi i położyła klucze na stoliku. Poszła do pokoju. To co zobaczyła, sparaliżowało ją...
Michael i Maria byli nadzy i leżeli na łóżku. Na tym, które ona dzieliła z Michaelem, na którym się z nim kochała. Była zbyt zszokowana, żeby coś powiedzieć. Łzy napłynęły wbrew jej woli, serce pękło, czuła, ze zaraz zemdleje. Zebrała resztkę postrzępionych nerwów i wybiegła, trzaskając drzwiami. Michael usłyszał ten hałas. Zerwał się na równe nogi i wbiegł do salonu. Zobaczył klucze, torebkę i sweter Liz leżące na kanapie i drzwi, które jeszcze drżały od siły, z jaką zostały zatrzaśnięte. Podbiegł do okna i wyjrzał na ulicę. Liz biegła prosto przed siebie, nawet nie ocierając łez. Nie patrzyła gdzie biegnie, o mało nie potrącił ją samochód. 'K**wa' Michael zaklął pod nosem. Maria stała na wpół ubrana i patrzyła na niego.
— Michael? – zapytała
— Czego? – ostro zapytał, nawet się nie odwracając
— Ja...
— Maria. – Michael odwrócił się do niej – Kochałem cię, ale potem przyszła Liz. Ją kocham inaczej. Ona jest moją...
— Żoną? – Maria doskonale wiedziała co czuł i wiedziała, ze już jej nie kocha
— Tak. Kocham ją i tylko z nią chce być, tylko na nią krzyczeć, tylko z nią się kłócić, tylko z nią się kochać.
— Rozumiem. – powiedziała zakładając bluzkę – Idź za nią.
To powiedziawszy wszyła. Michael czekał na Liz, na jej powrót. Minęła północ, a jej nadal nie było. Nie wróciła nawet po rzeczy. Michael szalał. Nie wiedział co się z nią dzieje i czy przypadkiem nic jej się nie stało. Wstał i wyszedł, nie zamykając drzwi, bo wiedział, że Liz zostawił klucze. Już wiedział gdzie iść, żeby się wszystkiego dowiedzieć...
— Michael co się stało? – Tess zapytała stojąc na progu
— Ja już nie mogę. – powiedział
— Nie możesz czego? – Tess nie rozumiała jego bełkotu
— Udawać, ze jej nie kocham.
— O czym ty mówisz Michael?
— Chce z nią porozmawiać.
— Michael. – Tess westchnęła – Przestań! – kazała mu
— Gdzie ona jest? – żądał wyjaśnień
— Tam, gdzie już jej nie zranisz, Michael – przerwał mu Max
— Dlaczego sadzisz, że ją skrzywdziłem? – Michael zapytał cicho
— Widziała cię Michael. – powiedziała Tess
— Co widziała? – do Michaela nic nie docierało
— Jak pieprzysz Marię!!! – Tess wykrzyknęła na cały dom
Michael potrząsnął głową i powiedział z wyrzutem:
— A ona całowała Maxa!
— Widziałeś jak ona całuje Maxa i postanowiłeś przelecieć Marię?
— Tak. Nie! Szlag by to trafił. Wiesz jak się czułem widząc ją całującą Maxa?
— A czy ty wiesz jak Liz się czuła widząc ciebie pieprzącego się z Marią w łóżku, które dzieliła z tobą?! Michael, nie mogłeś nawet wysłuchać jej wyjaśnień? Liz nie całowała Maxa, bo chciała. Zamykała tę część swojego życia, zrywała więzi z Maxem, bo chciała być z tobą.
Michael nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Miał ochotę walnąć teraz kilka razy głową w ścianę.
— Cholera! Nie przeleciałem Marii. Nie mogłem!
— Nie rozumiem...
— Pewna część mojej anatomii nie działa przy Marii! – warknął i dodał – Po za tym cały czas myślałem o Liz. I wtedy usłyszałem trzaśniecie drzwiami. Liz uciekła. A ja nie pieprzyłem De Lucy!!!
— Oh... – Tess i Max razem krzyknęli w zaskoczeniu
Max wyszedł z pokoju, a Tess nie wiedziała co powiedzieć. Było jej głupio.
— Gdzie ona jest? – Michael zapytał
— Jest u Alexa. U Alexa.
Nim zdążyła coś dodać, Michaela już nie było.
Szedł w stronę domu Alexa, kiedy zobaczył Liz idącą z naprzeciwka.
— Liz... – szepnął, kiedy już zdobył się na odwagę, żeby przed nią stanąć
— Co ty tu robisz Michael?
Michael bał się cokolwiek powiedzieć. Ale wiedział, ze od jego słów wszystko zależy. Zebrał się w sobie i powiedział:
— Wariowałem całą noc. Brakowało mi ciebie... ja... kocham cię Liz!
Liz była zaskoczona, posmutniała jeszcze bardziej:
— To nie prawda. Nie możesz niby mnie kochać i spać z Marią. Michael, to mnie zniszczyło.
— Nie spałem z nią Liz. Nie spałem. Popatrz na swoją obrączkę, popatrz na moją. Nadal tu są, wiem że to czujesz. Wiesz, że gdybyśmy się nie kochali nie byłoby ich tutaj. Gdybyśmy się nie kochali, to zerwałoby naszą więź. A ona nadal jest... – Michael zobaczył łzy spływające po jej policzku – Powiedz to, Liz...
Zapanowała cisza, ale Liz cicho zaczęła:
— Też cię kocham, Michael. Boże, jak ja cię kocham! – powiedziała nadal płacząc
— Bądź moją żoną, Liz. Naprawmy wszystko.
Liz gapiła się na niego i szepnęła 'Michael', chcąc zaprzeczyć
— Nie, Liz. Pomyśl! Żadnych kłamstw, żadnych sekretów, zero uciekania. Liz. Wyjdź za mnie naprawdę. – Michael powtórzył
Liz szczerze się uśmiechnęła, promieniejąc. Michael zaśmiał się, podniósł ją i obrócił wraz z nią dokoła, Liz też się zaśmiała. Kiedy obojgu zakręciło się w głowie, postawił ją na ziemię, a ona powiedziała:
— Pocałuj mnie wreszcie.
I zrobił to.
THE END