Wydarzenia te mają miejsce kilka dni po zakończeniu drugiego sezonu. Nie ma tu żadnych nawiązań do sezonu trzeciego (tak przynajmniej planuję).
Isabel z westchnieniem odłożyła książkę. Nie potrafiła się skupić, litery skakały jej przed oczami. Wciąż nie mogła uwierzyć w to co się stało. Naprawdę polubiła Tess. Nazywała ją swoją przyjaciółką. Gdy Whitaker ją porwała, to przecież właśnie ona, Isabel, odebrała wezwanie o pomoc i pospieszyła jej na ratunek. By ratować jej nic nie warte życie zabiła czło... , no w każdym razie zabiła. Choć Whitaker była Skórem nie zmieniało to faktu, że była żyjącą, myślącą istotą. Tymczasem "przyjaciółka" dla której się tak narażała, okazała się zdrajczynią, która planowała poświęcić ich życie. I która zabiła Alexa. Łzy napłynęły jej do oczu, jak zawsze gdy o nim myślała. Przypomniało jej się jaki był przystojny na Balu Maturalnym, w smokingu i z tym spojrzeniem dziecka które dostało to o czym zawsze marzyło. Albo na jej urodzinach gdy zrobił dla niej striptiz na oczach jej matki. Uśmiechnęła się przypominając sobie jego zmieszanie. Zawsze gdy z nim była czuła , że jest kochana. Czy ona odwzajemniała to uczucie? Nie była pewna. Oczywiście, zależało jej na nim, jednak gdy myślała o przyszłości, nie widziała w niej siebie z Alexem. Z drugiej strony ich przyszłość nie rysowała się tak wyraźnie jak ludzi. Czy tego chciała czy nie, była Obcym i zawsze musiała uwzględniać, że być może pewnego dnia opuści Ziemię. Wstała gwałtownie z łóżka. Dość rozmyślań. Musi wyjść z domu, pobyć trochę z ludźmi. Może powinna była pojechać z Maxem, Michaelem, Liz i Marią do tego wesołego miasteczka. Max twierdził, że wszyscy potrzebują oderwać się od ponurych myśli. Isabel odmówiła, lecz jak zwykle okazało się, że miał rację. Teraz potrzebowała towarzystwa, a oni byli daleko stąd. Cóż, pójdzie do Crashdown, przynajmniej nie będzie siedzieć sama w czterech ścianach. Może spotka Kyle'a.
Pociągnęła łyk Coli. Wszystko do chrzanu. Zupełnie zapomniała, że Kyle wyjechał na jakiś obóz. Zresztą wszyscy powyjeżdżali. Były wakacje. Przez ostatni rok nie miała dobrego kontaktu z dawnymi koleżankami, ale dziś byłaby wdzięczna nawet za ich towarzystwo. Niestety, one także wyjechały. Crashdown ziało pustką, zaledwie dwa czy trzy stoliki były zajęte. Dopiła Colę. To chyba nie był najlepszy pomysł. Nie czuła się wcale lepiej niż w domu. Najlepiej zrobi jak zapłaci i ...
— Cześć. Jesteś Isabel, prawda?
Nie zauważyła jak podchodził. Przestraszył ją i w jego oczach zobaczyła, że i on to dostrzegł. Świadczył tym również lekko kpiący uśmieszek jaki pojawił się na jego twarzy. Poznała go od razu. Umięśniona sylwetka, długie do ramion brązowe włosy, zielone oczy nieustannie śmiejące się z jakiegoś jemu tylko znanego żartu. Zack Zane. Pojawił się w Roswell zaledwie rok temu, jednak każdy w szkole go znał. Zack "Łamacz Niewieścich Serc", Zack "Nie Obiecuję Nic Prócz Dobrej Zabawy". Dla niego Sarah Rivers zerwała ze swoim chłopakiem. Sharon Beatses dostała od rodziców szlaban na dwa miesiące, gdy nauczyciel przyłapał ją obściskującą się z Zackiem w składziku. Liz Steward i Patsy Freize, najlepsze przyjaciółki "od piaskownicy", pobiły się gdy rzucił tę pierwszą dla tej drugiej. Bo Zack zawsze je rzucał. Najdłuższy jego związek trwał 5 tygodni. Najdziwniejsze było to, że wszyscy o tym wiedzieli, a jednak żadna dziewczyna nie umiała się przed nim obronić. I każda myślała, że to ona będzie Tą Jedyną.
— Cześć Zack – odpowiedziała ostrożnie.
— Tak myślałem, że to ty – usadowił się naprzeciwko niej. Nawet nie zapytał o zgodę – przemknęło jej przez myśl.
— Mogę? – wskazał głową na miejsce na którym już usiadł.
— Oczywiście – skinęła z westchnieniem – to wolny kraj. Zresztą i tak miałam już wychodzić.
Zaczęła podnosić się z krzesła.
— Zaczekaj – przykrył jej dłoń swoją.
Poczuła, jakby przeszył ją prąd. Bardzo przyjemny prąd. Bardzo, bardzo przyjemny prąd. Dotyk jego dłoni porażał jej zmysły. Coś wewnątrz niej buchnęło płomieniem. Mój Boże – pomyślała – jeśli on umie w ten sposób podziałać samym tylko dotykiem, to nie dziwię się tym wszystkim dziewczynom. I naraz przyszło otrzeźwienie. Zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Czy to możliwe by Zack był Obcym? Jego zachowanie na to nie wskazywało, o ile wiedziała nie zamienił z żadnym z ich Czwórki więcej niż dwa słowa, ale to jak na nią działał wskazywało, że jest kimś więcej niż się wydaje.
Zack widząc jej spojrzenie cofnął rękę i uśmiechnął się przepraszająco.
— Wybacz, nie chciałem być nachalny. Chodziliśmy razem na literaturę. Teraz wszyscy powyjeżdżali i nie za bardzo jest z kim gadać, więc gdy tu wszedłem i zobaczyłem ciebie ... Cóż, pomyślałem sobie, że ... no wiesz ...
— Rozumiem – nie wiedziała kiedy usiadła – Wszystkie twoje dziewczyny wyjechały i nie masz się z kim spotykać. Czy może raczej powinnam powiedzieć "z kim sypiać". Więc zwróciłeś uwagę na jedną z niewielu dziewczyn, które zostały.
— To nie tak – Zack podniósł ręce w obronnym geście – Nie podszedłem tu żeby cię zaciągnąć do łóżka. Może nie zauważyłaś, ale jesteś jedną z niewielu osób w moim wieku jakie zostały w Roswell, a nie ma tu zbyt wielu rozrywek. Chciałem po prostu pogadać, no wiesz, pobyć trochę z ludźmi zamiast siedzieć w czterech ścianach.
— Aha – Isabel nadal nie była przekonana. Być może zareagowała trochę zbyt ostro, znała jednak jego reputację i założyła, że podszedł do niej tylko w tym jednym celu. Ona miała przynajmniej Maxa, Michaela, Liz i Marię. Wszyscy koledzy Zacka z drużyny powyjeżdżali na różne obozy, dziewczyny także się porozjeżdżały. Może rzeczywiście czuł się samotny i nie miał z kim pogadać.
— To co, zgoda? – wyciągnął rękę.
— Zgoda – skinęła głową, ale nie podała mu ręki. Wolała nie ryzykować kolejnego dotknięcia. Może rozmawiając z nim zdoła się czegoś o nim dowiedzieć i rzucić nieco światła na to czy jest Kosmitą czy nie.
***
Zmęczona opadła na łóżko. Spojrzała na budzik na szafce. Gadali przez sześć godzin. Nigdy w życiu nie rozmawiała z nikim tak długo. Zanim się zorientowała opowiedziała mu o wyjeździe na studia, czemu tak sprzeciwia się jej brat. Rzecz jasna nie mogła podać prawdziwych powodów Maxa, że wyjeżdżając osłabiłaby ich Trójkę. Jednak Zack i tak zdawał się rozumieć. Nic nie doradzał, tylko słuchał wtrącając niekiedy jakieś pytanie. Jeśli na jakieś nie odpowiadała nie powracał do niego. Opowiedziała mu o swoim dzieciństwie ostrożnie omijając "nieziemskie" fragmenty. Pamiętała też, by dowiedzieć się jak najwięcej o nim, choć myśl o tym, że jest Kosmitą zdawała się jej coraz odleglejsza. Opowiedział jej o śmierci swoich rodziców w wypadku przed sześciu laty, o starszym bracie, Samie, który opiekował się nim od tamtej pory, o jego pracy konsultanta która sprawiała, że ciągle się przeprowadzali, o tym, że mieli zamieszkać razem w Roswell, ale w ostatniej chwili wezwano go do jakiegoś pilnego projektu wartego mnóstwo forsy, więc na razie on, Zack, mieszka sam, a Sam odwiedza go tylko od czasu do czasu. Na pytania o dziewczyny odpowiadał z rozbrajającą szczerością, że dają sobie nawzajem szczęście, więc nie może być mowy o wykorzystywaniu, a on nie spotkał jeszcze takiej z którą chciałby spędzić resztę życia. Rozmawiali poza tym o wielu rzeczach, tych bardzo poważnych i tych banalnych, chociaż o tych drugich chyba więcej. Nie we wszystkim się zgadzali, ale ani przez chwilę się nie nudziła. Spojrzała na leżącą obok książkę i przypomniał jej się Alex. Poczuła wyrzuty sumienia. Odkąd Zack przysiadł się do jej stolika ani razu o nim nie pomyślała. Był z nią gdy kupowała tę książkę. Zabrakło jej 50 centów, a on wtedy z uśmiechem rycerza ratującego swą ukochaną wyciągnął portfel i dołożył brakującą sumę.
Rozległo się stukanie.
— Cześć – Max zajrzał do jej pokoju – chciałem ci powiedzieć, że już jesteśmy.
— Jak było?
— W porządku – wzruszył ramionami, ale uśmieszek na jego twarzy wskazywał, że było trochę lepiej niż w porządku. Szczęśliwego zakochanego można poznać po głupawym uśmieszku sprawiającym, że wygląda on na jeszcze większego idiotę niż w rzeczywistości. – A ty? Pewnie się strasznie wynudziłaś?
— Och, nie bardzo.
Teraz z kolei jego zaniepokoił jej uśmiech.
Dochodzi północ. Powinien już się położyć. Isabel wstała i niezdecydowana zaczęła krążyć po pokoju. Co chwili zerkała na Księgę Pamiątkową. Tylko żeby się przekonać czy nie jest Kosmitą – wmawiała sobie, lecz to wyjaśnienie nie brzmiało już tak przekonująco jak godzinę temu. No bo jeśli rzeczywiście był Obcym, wchodzenie do jego snu mogło się źle skończyć. Wchodziła już wprawdzie do snów Maxa, ale to było co innego. Max był jej bratem i bardzo dobrze go znała, także jego umysł. Poza tym umysł Maxa był przyjazny. Co by było gdyby Zack okazał się Skórem? Isabel przeszły ciarki na samą myśl o takiej możliwości. Z drugiej strony jeśli Zack był Obcym musieli to wiedzieć. Ona musiała to wiedzieć. Położyła się na łóżku. Otworzyła Księgę na stronie ze zdjęciem Zacka Zane'a. Położyła na nim końce palców i ułożyła się wygodnie. Zamknęła oczy.
Była w sypialni. Rozejrzała się zdziwiona. Ciężkie, aksamitne zasłony w ciepłych brązowych barwach zakrywały ściany. Drzwi wiodące na taras lub balkon były otwarte. Obok stało małe mahoniowe biurko. Paliło się na nim chyba z pięćdziesiąt świec. Na środku stało wielkie łoże z baldachimem. Zajmowało niemal pół ... pokoju? Raczej komnaty. Podłoga była usłana różami. Isabel schyliła się i podniosła jedną. Róża nie miała kolców. Uśmiechnęła się. No jasne, skoro można wyśnić róże, czemu nie miałyby być bez kolców. Wszystko to przypominało scenę z jakiegoś średniowiecznego romansu. Usłyszała kroki dochodzące z balkonu (a może to był taras?) i do pokoju weszła ... ona. Isabel wstrzymała oddech. Druga Isabel miała na sobie piękną, lecz cienką suknię. Odwróciła się z uśmiechem i podała rękę wchodzącemu właśnie mężczyźnie. To był Zack. Miał na sobie tylko spodnie. Nie miała pojęcia, że jest tak umięśniony. Przez chwilę myślała, że to dlatego, że to jego sen, ale przypomniała sobie jego sylwetkę w koszulce i zdała sobie sprawę, że rzeczywiście tak wygląda. Po prostu kiedy był ubrany to nie rzucało się tak w oczy. Delikatnie ujął jej palce i zbliżył do swoich warg. Przypomniała sobie sen Alexa. Wtedy również ze zdumieniem obserwowała samą siebie. Jednak Alex tylko z nią tańczył. Zack raczej nie zamierzał tańczyć. Kiedy zaczęli się całować chciała wycofać się ze tego snu. Oczywiście, sen erotyczny, czego innego można było się spodziewać po Zacku Zane'ie. Jednak została. Bo ten sen był inny. Wchodziła już do wielu snów. Gdy się nudziła, a w telewizji nie było nic ciekawego, brała Księgę i zwiedzała sny. Nieraz napotykała się na fantazje napalonych chłopców. Szybko wychodziła z takich snów. To jednak było coś innego. Była w tym taka ... czułość? delikatność? miłość? Isabel potrząsnęła głową. Miłość? Skąd jej to przyszło do głowy. A jednak gdy Zack wziął drugą ją na ręce i zaniósł w stronę łóżka, to właśnie wyczuwała. Zdawał się całkowicie koncentrować na niej, na tym co ona czuje. Nie dbał o własną przyjemność, chciał tylko wywołać na jej twarzy wyraz rozkoszy. A gdy już było po wszystkim obdarzył ją długim pocałunkiem, przytulił do siebie i patrzył jak zasypia. Potem i on ułożył głowę na poduszce i zamknął oczy.
Otworzyła oczy. Przez chwilę nic nie widziała, dopiero gdy przetarła ręką oczy zorientowała się, że płacze. Podniosła się gwałtownie i opuściła stopy na podłogę. Ukryła twarz w dłoniach. No już dziewczyno, uspokój się, przecież to tylko sen – mówiła sobie, ale łzy nie chciały przestać lecieć. To była jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie w życiu widziała. Chyba tylko widok matki wywołał w niej większe wzruszenie. I śmierć Alexa, ale wtedy czuła żal i ból. A gdy się okazało, że to Tess była za to odpowiedzialna odczuwała jedynie gniew. To co odczuwała teraz ... I nie chodziło tu o samą scenę. Najważniejsze było to co czuła w powietrzu. Czuła się kochana. Czuła miłość Zacka, nie nieśmiałą i wierną miłość Alexa, lecz gorącą i żarliwą, pełną pasji. A co więcej, czuła że i ona może go kochać.
Po godzinie wypełnionej gorącą kąpielą i lekkim posiłkiem (wchodzenie do snów pobudza apetyt) odzyskała spokój, a wrażenie jakie odczuwała w śnie Zacka zaczęło blednąć. Czy naprawdę czuła to co wydawało jej się, że czuła? Nie powinna być taka irracjonalna. I jeszcze ten płacz. Powinna to wszystko racjonalnie przeanalizować. Po pierwsze, Zack nie jest Obcym. Ale czy na pewno? Taka żywa reakcja na jego sen mogła świadczyć o nieziemskim pochodzeniu Zane'a. Nie, to paranoja. Isabel westchnęła i ułożyła się wygodniej. Czuła się zmęczona, ale nie mogła zasnąć póki sobie tego wszystkiego nie poukłada. Więc, po pierwsze, Zack nie jest Kosmitą. Po drugie, wydaje się być szaleńczo we mnie zakochany. Dlaczego szaleńczo? Bo śnił o seksie ze mną zamiast o tańcu? Więc po prostu zakochany. Pytanie: czy do innych dziewczyn czuł to samo? Bo nie przeszkodziło to mu rzucać je po paru tygodniach. Odpowiedź zależy od tego, czy czuje to do mnie dopiero od rozpoczęcia wakacji czy też zaczęło się to już wcześniej. Ale jeśli to drugie to czemu umawiał się z tyloma dziewczynami. Z drugiej strony to tłumaczyłoby nietrwałość jego związków. Więc musi się tego dowiedzieć. Po trzecie, za dużo analizuję – z tą myślą zasnęła.