Kora

Kim jesteś (2)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Cornelia wyglądała o wiele ładniej w nowej fryzurze. Jej włosy miały ciemny odcień blondu, miała duże niebieskie oczy i jasną karnacje. Zawsze była wesoła i była lubiana przez osoby w szkole, jednak czasami były takie dni, że była smutna. Miała złe stosunki z jej przybranymi rodzicami, ale nie zależało jej na tym. Miała tylko jeden cel wrócić na swoją planetę, nie wiedziała jak ona się nazywa, gdzie jest, pamiętała tylko dwa znaki: pierwszy, który składał się z pięciu kropek i przypominał "V" oraz drugi, który był na orbitoidach, które znalazł Max z Liz. Cornelia nie wiedziała, że są inni obcy na Ziemi, a tym bardziej, że pracują w jej domu i właśnie muszą się nią opiekować. Tak, jak co wieczór Cornelia podeszła do lunety i zaczęła oglądać gwiazdy, gdy już miała iść spać zobaczyła "V". To był ten sam znak, co pamiętała odkąd wyszła z inkubatora, który był ukryty w skale gdzieś na plaży w Los Angeles. Po wyjściu wyglądała jako 6-letnie dziecko, znaleźli ją jacyś niemcy i dali jej imię, jednak później mieli wypadek samochodowy i umarli. Dziewczynka trafiła do sierocińca, a potem została adoptowana przez państwo Anderson.
Rano przyszedł Michael, podczas rozmowy z Liz i Maxem przyszła Cornelia, uścisnęła Michaelowi rękę i doznała wizji. Zobaczyła te same gwiazdy, co zeszłej nocy, różne znaki, jaskinie, swój inkubator i jakieś inne inkubatory, ale poczwórne. To samo zobaczył Michael, wyciągnął rękę i krzyknął...

— To na pewno byłaś ty w sklepie, dobrze o tym wiesz. Kim jesteś? Skórem? A może innym gatunkiem?

— Michael opamiętaj się!!! Krzyknął Max

— Nie Maxwell, ona jest kosmitką i na pewno chce nam coś zrobić!!!
Krzycząc to Misiek użył swoich zdolności i Cornelia poleciała do tyłu. Nagle wściekła podniosła się, uniosła rękę i z jeszcze większą siłą użyła swoich mocy na Michaelu.

— A może to ty chcesz czegoś ode mnie?! Krzyknęła wściekła

— Spokojnie, chcemy tylko wiedzieć, kim jesteś i czego od nas chcesz. Powiedział Max unosząc rękę

— Ona też jest obcą? Zapytała wskazując na Liz

— Nie, Liz jest moją żoną. Powiedział Max

— Może nam odpowiesz??? Wydusił z siebie Michael cały obolały

— A może to wy powiecie mi, kim jesteście?

— Wporządku. Jesteśmy jak wiesz obcymi, pochodzimy, z Antaru, 16 lat temu wyszliśmy z inkubatorów jako 6 letnie dzieci. Tak dokładnie to jesteśmy hybrydami obcego i człowieka. Powiedział Max

— Co to znaczy?

— Mamy w sobie wymieszane DNA człowieka i obcego.

— Kontynuj

— Isabel też jest obcą, wcześniej była jeszcze Tess, ale ona już nie żyje. Wcześniej żyliśmy na swojej planecie...

— Antarze. Powiedziała

— Tak, ja byłem królem Zanem, Isabel moją siostrą Vilandrą i Michael moim przywódcą...

— Rathem. Przypomniałam sobie

— Jak to? Max opuścił rękę

— Ja też wyszłam z inkubatora tylko, że ja byłam sama...

— Gdzie był ten inkubator? Zapytała Liz

— Schowany w skale w Los Angeles

— Mów dalej. Powiedział Michael

— Znalazła mnie niemiecka rodzina i dała mi imię, niestety później zginęli w wypadku samochodowym, później trafiłam do sierocińca i rok potem zostałam adoptowana.

— Pamiętałaś coś? Spytał zaciekawiony Max

— Nic oprócz dwóch znaków.

— Jakie masz zdolności??? Zapytał Michael

— Potrafię leczyć, zmieniać strukturę materii, wytwarzać barierę ochroną, wchodzić do czyichś snów, wmawiać ludziom, że coś widzą, usuwać pamięć i wiele innych rzeczy, które stopniowo odkrywam w sobie

— Umiesz to wszystko, co my. Powiedział Max ze zdziwieniem

— Ostatnio zobaczyłam przyszłość

— Jesteś bardziej udoskonalona niż my. Tylko, kim byłaś wcześniej? Powiedział Max

— Nie mam pojęcia

— Wiem, co zrobić!!! Krzyknął, Michael

— Co???

— Pamiętasz Max jak przypomniałeś sobie kilka rzeczy?

— Jasne

— Więc trzeba zrobić to samo z nią. Powiedziała Liz

— O co wam chodzi?

— Musisz się odprężyć i skupić a wspomnienia wrócą, przynajmniej niektóre. Powiedział Michael

— Kiedy to zrobimy? Zapytała Cornelia

— Na pewno nie dziś, może jutro. Powiedział Max

— Trzeba zadzwonić po Isabel, Marie i Kyla
Po kilku minutach przyszła reszta

— O co chodzi Michael??? Zapytała, Isabel

— To jest ta dziewczyna, przez którą miałem wizje. Jest kosmitką tak jak my. Odpowiedział Michael

— Nowy kosmita w rodzinie? Ale fajnie. Zażartowała Maria

— Nie wiem czy jesteście moją rodziną

— Jesteśmy. Powiedział Michael

— Przecież nie znacie mnie

— Ja cię znam, pamiętam cię trochę, ale nie na tyle żeby wiedzieć, kim byłaś wcześniej

— Michael ma racje. Witaj w rodzinie. Powiedziała Isabel, po czym przytuliła ją.
Nagle wytworzyło się niebieskie światło i odepchnęło Cornelie. Straciła przytomność.

— Co się stało??? Nic jej nie zrobiłam

— Wygląda jakby doszło do jakiegoś zwarcia. Powiedziała Maria

— Przecież to nie elektryczność. Wtrącił Kyle

— Może lepiej sprawdzimy czy żyje a nie kłóćmy się, co to było. Powiedziała Liz

— Racja
Podbiegli do dziewczyny, Liz sprawdziła czy oddycha.

— Żyję, widocznie tylko straciła przytomność. Powiedziała

— Ale dlaczego? Zapytał Max

— Maxwell, skąd mamy to wiedzieć. Powiedział Michael

— Jesteście kosmitami, takie rzeczy powinniście chyba wiedzieć. Powiedziała Maria

— Lepiej przenieśmy ją na łóżko. Powiedziała Liz
Po kilku minutach Cornelia obudziła się.

— Co się stało?

— Zemdlałaś. Powiedziała Issy

— To ty!!! Vilandra wiecznie rozkapryszona księżniczka, która zdradziła nasz naród! Dla tego podłego Kivara. Zawsze byłaś samolubna, nie znosiłaś mnie. Nastawiałaś przeciwko mnie mojego brata Ratha i złamałaś mu serce!!! Jednak najgorsze jest to, że to przez twojego Kivara wszyscy zginęliśmy! Nawet ty.

— Skąd to wiesz??? Zapytał Max

— Przypomniałam sobie.

— Czyli jesteś moją siostrą??? Spytał zdumiony Michael

— Tak mi się wydaje.

— Jak się nazywałaś? Zapytała Liz

— Nazywałam się...

— Olavia. Powiedział Michael

— Skąd to wiesz? Zapytał Max

— Przypomniałem sobie

— To jak mamy mówić do ciebie? Cornelia czy Olavia? Zapytała Maria

— Cornelia.

— A tak w ogóle to dobrze się czujesz? Zapytała Liz

— Tak, tylko jestem ciekawa, co to było. Isabel przepraszam nie mogłam przestać mówić, jakbym nie była sobą.

— Ok.. Nie ma sprawy, rozumiem.
Kilka dni później, zadzwonił telefon. Przybrani rodzice Cornelii nie żyją, ich samolot rozbił się nad Atlantykiem.

— Bardzo nam przykro z powodu twoich rodziców. Powiedział Max

— Wiesz, co jest najgorsze? Że nigdy się nie zgadzaliśmy.

— I tak cię kochali. Powiedział Michael.
Kilka dni później...

— Co teraz masz zamiar zrobić? Zapytał, Michael Cornelie

— Nie mam pojęcia. Zostałam sama

— Nie jesteś sama. Masz mnie jestem twoim bratem. Jak chcesz to możesz z nami zamieszkać?

— Naprawdę?!

— Pewnie

— Ale co z prawem?

— Powiemy, że jesteś moją siostrą, którą odnalazłem.

— Obiecujesz?

— Oczywiście, przecież jesteśmy rodzeństwem.

— A wy nie będziecie mieć nic, przeciwko jeśli z wami zamieszkam?

— Cornelio, jesteś obcą tak jak my a w dodatku siostrą Michaela. Powiedziała Isabel

— Przecież nie zostawilibyśmy ciebie samej. Powiedziała Liz

— Dzięki za wszystko

— Teraz możecie mi opowiedzieć trochę o sobie i o kosmicznych rzeczach.
Przez kilka godzin trwało opowiadanie tego wszystkiego, co przeżyli.

— Nie powiedzieliście mi, co oznacza to "V"?

— To jest królewska pieczęć Antaru. Powiedział Michael

— Masz taką w duszy, mogę ci pokazać, jeśli chcesz. Powiedział uśmiechając się Max

— Jasne, że chcę
Max wstał i podszedł do dziewczyny. Przyłożył rękę do jej głowy i pokazał się znak Antaru.

— Nie ma najmniejszych wątpliwości. Powiedziała Maria
Kilka dni później Cornelia przeniosła się do mieszkania Maxa, Liz, Michaela, Marii, Isabel i Kyla.
C.D.N


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część