Cornelia wyglądała o wiele ładniej w nowej fryzurze. Jej włosy miały ciemny odcień blondu, miała duże niebieskie oczy i jasną karnacje. Zawsze była wesoła i była lubiana przez osoby w szkole, jednak czasami były takie dni, że była smutna. Miała złe stosunki z jej przybranymi rodzicami, ale nie zależało jej na tym. Miała tylko jeden cel wrócić na swoją planetę, nie wiedziała jak ona się nazywa, gdzie jest, pamiętała tylko dwa znaki: pierwszy, który składał się z pięciu kropek i przypominał "V" oraz drugi, który był na orbitoidach, które znalazł Max z Liz. Cornelia nie wiedziała, że są inni obcy na Ziemi, a tym bardziej, że pracują w jej domu i właśnie muszą się nią opiekować. Tak, jak co wieczór Cornelia podeszła do lunety i zaczęła oglądać gwiazdy, gdy już miała iść spać zobaczyła "V". To był ten sam znak, co pamiętała odkąd wyszła z inkubatora, który był ukryty w skale gdzieś na plaży w Los Angeles. Po wyjściu wyglądała jako 6-letnie dziecko, znaleźli ją jacyś niemcy i dali jej imię, jednak później mieli wypadek samochodowy i umarli. Dziewczynka trafiła do sierocińca, a potem została adoptowana przez państwo Anderson.
Rano przyszedł Michael, podczas rozmowy z Liz i Maxem przyszła Cornelia, uścisnęła Michaelowi rękę i doznała wizji. Zobaczyła te same gwiazdy, co zeszłej nocy, różne znaki, jaskinie, swój inkubator i jakieś inne inkubatory, ale poczwórne. To samo zobaczył Michael, wyciągnął rękę i krzyknął...
— To na pewno byłaś ty w sklepie, dobrze o tym wiesz. Kim jesteś? Skórem? A może innym gatunkiem?
— Michael opamiętaj się!!! Krzyknął Max
— Nie Maxwell, ona jest kosmitką i na pewno chce nam coś zrobić!!!
Krzycząc to Misiek użył swoich zdolności i Cornelia poleciała do tyłu. Nagle wściekła podniosła się, uniosła rękę i z jeszcze większą siłą użyła swoich mocy na Michaelu.
— A może to ty chcesz czegoś ode mnie?! Krzyknęła wściekła
— Spokojnie, chcemy tylko wiedzieć, kim jesteś i czego od nas chcesz. Powiedział Max unosząc rękę
— Ona też jest obcą? Zapytała wskazując na Liz
— Nie, Liz jest moją żoną. Powiedział Max
— Może nam odpowiesz??? Wydusił z siebie Michael cały obolały
— A może to wy powiecie mi, kim jesteście?
— Wporządku. Jesteśmy jak wiesz obcymi, pochodzimy, z Antaru, 16 lat temu wyszliśmy z inkubatorów jako 6 letnie dzieci. Tak dokładnie to jesteśmy hybrydami obcego i człowieka. Powiedział Max
— Co to znaczy?
— Mamy w sobie wymieszane DNA człowieka i obcego.
— Kontynuj
— Isabel też jest obcą, wcześniej była jeszcze Tess, ale ona już nie żyje. Wcześniej żyliśmy na swojej planecie...
— Antarze. Powiedziała
— Tak, ja byłem królem Zanem, Isabel moją siostrą Vilandrą i Michael moim przywódcą...
— Rathem. Przypomniałam sobie
— Jak to? Max opuścił rękę
— Ja też wyszłam z inkubatora tylko, że ja byłam sama...
— Gdzie był ten inkubator? Zapytała Liz
— Schowany w skale w Los Angeles
— Mów dalej. Powiedział Michael
— Znalazła mnie niemiecka rodzina i dała mi imię, niestety później zginęli w wypadku samochodowym, później trafiłam do sierocińca i rok potem zostałam adoptowana.
— Pamiętałaś coś? Spytał zaciekawiony Max
— Nic oprócz dwóch znaków.
— Jakie masz zdolności??? Zapytał Michael
— Potrafię leczyć, zmieniać strukturę materii, wytwarzać barierę ochroną, wchodzić do czyichś snów, wmawiać ludziom, że coś widzą, usuwać pamięć i wiele innych rzeczy, które stopniowo odkrywam w sobie
— Umiesz to wszystko, co my. Powiedział Max ze zdziwieniem
— Ostatnio zobaczyłam przyszłość
— Jesteś bardziej udoskonalona niż my. Tylko, kim byłaś wcześniej? Powiedział Max
— Nie mam pojęcia
— Wiem, co zrobić!!! Krzyknął, Michael
— Co???
— Pamiętasz Max jak przypomniałeś sobie kilka rzeczy?
— Jasne
— Więc trzeba zrobić to samo z nią. Powiedziała Liz
— O co wam chodzi?
— Musisz się odprężyć i skupić a wspomnienia wrócą, przynajmniej niektóre. Powiedział Michael
— Kiedy to zrobimy? Zapytała Cornelia
— Na pewno nie dziś, może jutro. Powiedział Max
— Trzeba zadzwonić po Isabel, Marie i Kyla
Po kilku minutach przyszła reszta
— O co chodzi Michael??? Zapytała, Isabel
— To jest ta dziewczyna, przez którą miałem wizje. Jest kosmitką tak jak my. Odpowiedział Michael
— Nowy kosmita w rodzinie? Ale fajnie. Zażartowała Maria
— Nie wiem czy jesteście moją rodziną
— Jesteśmy. Powiedział Michael
— Przecież nie znacie mnie
— Ja cię znam, pamiętam cię trochę, ale nie na tyle żeby wiedzieć, kim byłaś wcześniej
— Michael ma racje. Witaj w rodzinie. Powiedziała Isabel, po czym przytuliła ją.
Nagle wytworzyło się niebieskie światło i odepchnęło Cornelie. Straciła przytomność.
— Co się stało??? Nic jej nie zrobiłam
— Wygląda jakby doszło do jakiegoś zwarcia. Powiedziała Maria
— Przecież to nie elektryczność. Wtrącił Kyle
— Może lepiej sprawdzimy czy żyje a nie kłóćmy się, co to było. Powiedziała Liz
— Racja
Podbiegli do dziewczyny, Liz sprawdziła czy oddycha.
— Żyję, widocznie tylko straciła przytomność. Powiedziała
— Ale dlaczego? Zapytał Max
— Maxwell, skąd mamy to wiedzieć. Powiedział Michael
— Jesteście kosmitami, takie rzeczy powinniście chyba wiedzieć. Powiedziała Maria
— Lepiej przenieśmy ją na łóżko. Powiedziała Liz
Po kilku minutach Cornelia obudziła się.
— Co się stało?
— Zemdlałaś. Powiedziała Issy
— To ty!!! Vilandra wiecznie rozkapryszona księżniczka, która zdradziła nasz naród! Dla tego podłego Kivara. Zawsze byłaś samolubna, nie znosiłaś mnie. Nastawiałaś przeciwko mnie mojego brata Ratha i złamałaś mu serce!!! Jednak najgorsze jest to, że to przez twojego Kivara wszyscy zginęliśmy! Nawet ty.
— Skąd to wiesz??? Zapytał Max
— Przypomniałam sobie.
— Czyli jesteś moją siostrą??? Spytał zdumiony Michael
— Tak mi się wydaje.
— Jak się nazywałaś? Zapytała Liz
— Nazywałam się...
— Olavia. Powiedział Michael
— Skąd to wiesz? Zapytał Max
— Przypomniałem sobie
— To jak mamy mówić do ciebie? Cornelia czy Olavia? Zapytała Maria
— Cornelia.
— A tak w ogóle to dobrze się czujesz? Zapytała Liz
— Tak, tylko jestem ciekawa, co to było. Isabel przepraszam nie mogłam przestać mówić, jakbym nie była sobą.
— Ok.. Nie ma sprawy, rozumiem.
Kilka dni później, zadzwonił telefon. Przybrani rodzice Cornelii nie żyją, ich samolot rozbił się nad Atlantykiem.
— Bardzo nam przykro z powodu twoich rodziców. Powiedział Max
— Wiesz, co jest najgorsze? Że nigdy się nie zgadzaliśmy.
— I tak cię kochali. Powiedział Michael.
Kilka dni później...
— Co teraz masz zamiar zrobić? Zapytał, Michael Cornelie
— Nie mam pojęcia. Zostałam sama
— Nie jesteś sama. Masz mnie jestem twoim bratem. Jak chcesz to możesz z nami zamieszkać?
— Naprawdę?!
— Pewnie
— Ale co z prawem?
— Powiemy, że jesteś moją siostrą, którą odnalazłem.
— Obiecujesz?
— Oczywiście, przecież jesteśmy rodzeństwem.
— A wy nie będziecie mieć nic, przeciwko jeśli z wami zamieszkam?
— Cornelio, jesteś obcą tak jak my a w dodatku siostrą Michaela. Powiedziała Isabel
— Przecież nie zostawilibyśmy ciebie samej. Powiedziała Liz
— Dzięki za wszystko
— Teraz możecie mi opowiedzieć trochę o sobie i o kosmicznych rzeczach.
Przez kilka godzin trwało opowiadanie tego wszystkiego, co przeżyli.
— Nie powiedzieliście mi, co oznacza to "V"?
— To jest królewska pieczęć Antaru. Powiedział Michael
— Masz taką w duszy, mogę ci pokazać, jeśli chcesz. Powiedział uśmiechając się Max
— Jasne, że chcę
Max wstał i podszedł do dziewczyny. Przyłożył rękę do jej głowy i pokazał się znak Antaru.
— Nie ma najmniejszych wątpliwości. Powiedziała Maria
Kilka dni później Cornelia przeniosła się do mieszkania Maxa, Liz, Michaela, Marii, Isabel i Kyla.
C.D.N