Cyfra

Entliff Road 13

Wersja do druku

- Przestań, zostaw mnie.- Krzyknęła Maria. Jej oczy były pełne łez, a głos coraz bardziej drżący.- Zamknij się, żadna gówniara nie będzie mi mówiła, co mam robić.- odpowiedział mężczyzna po czym złapał ją i znów zaczął dotykać.

—Wypuść mnie, błagam nikomu nie powiem.- wyłkała dławiąc się łzami. – Co? Powiesz komuś? Zatłukę cię.- Z jego ust czuć było alkohol. Nagle mężczyzna zamachnął się i tak mocno jak tylko mógł uderzył ją butelką w głowę. Maria poczuła rozdzierający ból i straciła przytomność.

— Pani De Luca, słyszy mnie pani?- powiedział lekarz.- Tak, chyba tak. Gdzie jestem?-zapytała dziewczyna.- W szpitalu, napadnięto panią. Nagle wszystko sobie przypomniała: jego, jego furgon, do którego ją wciągnął i to, co jej później zrobił. Oczy nastolatki wypełniły się łzami, które po chwili spłynęły po jej twarzy.

— Proszę się uspokoić zaraz przyjdzie policjant. Na pewno go znajdą i zapłaci za swoje.- Powiedział doktor wychodząc z sali. Po kilku chwilach drzwi otworzyły się, do pokoju wszedł Jim Valenti. –Witaj Maria, jak się czujesz? Wybacz, ale muszę zadać ci te pytania. Dziewczyna skinęła głową. -Czy wiesz, kto to był?- Tak- przez chwilę milczała- To był ojciec jednej z moich koleżanek klasy.- w pokoju zapadła cisza.- Jak on mógł, przecież tyle razy z nim rozmawiałam…- Dziewczyna znów zaczęła szlochać.- Jeszcze tylko jedno jak się nazywa, powiedz mi, a znajdę go i trafi, gdzie jego miejsce. –Powiedział twardo Valenti.- To był pan Motersky.-odpowiedziała. – Motersky?- Zapytał jakby niedowierzając. –Jak mógł to zrobić przecież to burmistrz, kandyduje na senatora, znam go od lat.-ciągnął Valenti.-Naprawdę to on, ale szeryfie proszę nie mówić Michaelowi, on się wścieknie.-poprosiła Maria.- Dobrze, odpocznij teraz.- odparł mężczyzna założył swój kapelusz i wyszedł.
Spokojny sen Michaela zmącił odgłos dzwoniącego telefonu. Najpierw nierealny, później coraz wyraźniejszy. – Już, już przecież jest siódma rano, kto do cholery w sobotę nie śpi o tej porze?- wycedził zdenerwowany młodzieniec. Gdy odebrał telefon i usłyszał słowa Kylea, jego twarz zbladła, a nogi stały się jak z waty. – Jak zgwałcił, kto, nic jej nie jest? – wypytywał, a jego głos zdawał się być jakiś dziwny, nienaturalny. Nagle wszystkie rzeczy w jego pokoju zaczęły po kolei eksplodować. Pośrodku tych wszystkich tłukących się mebli,talerzy siedział on, a naprzeciw lewitowało małe zdjęcie Marii z dedykacją „ Dla ukochanego”. Po chwili wszystko znieruchomiało, a on wybiegł z domu i udał się do Maxa.

— Max!- wydarł się nie bacząc na nikogo.- Max- powtórzył. Nagle okno w domu Evansów otworzyło się, wyjrzała zza niego zdziwiona twarz chłopaka. –Czego krzyczysz? Pobudzisz wszystkich, nie możesz przyjść później?- zaproponował, nie zdając sobie sprawy z tego co zaraz usłyszy. – Max, ktoś napadł Marie, leży teraz w szpitalu, musisz mnie tam zawieźć.- powiedział Michael.- Jak to napadł?- zapytał bardzo poważnie.- Nie ma czasu później ci powiem.- odparł Michael. Po chwili byli już w samochodzie i jechali do szpitala. Michael opowiedział wszystko, co usłyszał od syna szeryfa. Dalsza część drogi upłynęła w grobowej ciszy.

— Maria, Maria kochanie, co się stało? – Zapytał zatroskany młodzieniec. – Już jest lepiej.- odpowiedziała próbując nie dać po sobie poznać, że cały czas płakała. Michael nie wiedział, co robić i mówić. Maria wyglądała strasznie, miała siną twarz, śnieżnobiały bandaż na głowie i rękę w gipsie. Chłopak nawet nie wiedział, kiedy po jego twarzy spłynęły łzy. Przez tyle lat nie płakał. Nie płakał, gdy musiał znosić ojczyma, nie płakał, gdy odszedł Alex, ani podczas kłótni z rodzeństwem, dopiero teraz, gdy poczuł, że mógł ją stracić zrozumiał jak bardzo ją kocha. W głowie młodzieńca przeplatało się wiele sprzecznych uczuć, miłość, nienawiść, niemoc, chęć zemsty.
–Kto to zrobił?- zapytał krótko. – Nie wiem.- odpowiedziała patrząc w okno jakby nie chcąc napotkać jego wzroku.- Nie wierzę musisz wiedzieć, powiedz mi załatwię to.

— Michael uspokój się to nie czas i miejsce.- szepnął Max kładąc mu rękę na ramieniu.- Co ty możesz wiedzieć to nie Liz ani Tess tu leżą tylko Maria, a ja jestem za nią odpowiedzialny znajdę go i nie będę miał litości, tak jak on nie miał dla niej. – dodał Michael, po czym wybiegł z pokoju. – Michael przestań.- krzyknął Max , jednak jego słowa rozpłynęły się w powietrzu, odpowiedzi nie było. Maria znów płakała. Czuła się winna, nigdy nie widziała swego chłopaka w takim stanie. Nie wiedziała, co zrobi.
Wokół panowała cisza, którą mąciły tylko przejeżdżające gdzieś w oddali samochody. Michael siedział i patrzył w gwiazdy. Myślał, co zrobić, cała ta sytuacja przerastała go, walczył z kosmitami, z agentem federalnym, ze skórami i wszystko zawsze się układało, a teraz nie wie jak znaleźć zwykłego człowieka. Nagle zaczęło otaczać go światło, usłyszał silnik samochodu Maxa. Nie chciał z nim rozmawiać, ale ucieczka nie miała sensu. Jednak, gdy zgasły światła, w samochodzie nie było Maxa, siedziała tam Isabel.

— Co chciałaś?- zapytał szorstko, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty na niczyje towarzystwo.- Powinieneś być milszy. Słuchaj, Max nie wie, że tu jestem, nawet nie pytałam czy mogę wziąć samochód. Muszę ci coś powiedzieć. Kiedy straciłam Alexa to był najcięższy okres mego życia i wiem, że jak bym się dowiedziała przez kogo to się stało to bym go zabiła, obojętnie, co by na to powiedział Max- przez chwilę nic nie mówiła jakby zbierając myśli- Dlatego ci to mówię: Marię napadł Motersky, był pijany, wracał z jakiegoś balu i zobaczył ją jak szła do domu. Zatrzymał się i… –nie mów nic więcej, to wystarczy- powiedział cicho chłopak.- Dziękuje- to powiedziawszy odwrócił się i odszedł.
Max był wściekły. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby Isabel zabrała jego samochód bez pytania. Jednak nie to go tak wyprowadziło z równowagi. Przyczyną było przypuszczenie, a raczej pewność, że pojechała nim na spotkanie z Michaelem. Zza skrzyżowania wyjechał jego wóz. Isabel zaparkowała auto dokładnie w tym miejscu, w którym stało zanim je zabrała. Delikatnie zamknęła drzwi i zaczęła iść w stronę ogarniętego ciemnością domu. Nagle ktoś chwycił ją za rękę i pociągnął lekko. Chciała krzyknąć, ale zorientowała się, że to jej brat.
-Gdzie byłaś?- wysyczał zza zaciśniętych zębów.- Nigdzie, nie twoja sprawa.- Czy wiesz na jakie naraziłaś nas niebezpieczeństwo mówiąc mu o tym?- zapytał ponownie.- Nie wiem, o co ci chodzi.- Isabel nie chciała się przyznać, choć wiedziała, że się domyślił. – Motersky jest burmistrzem, osobą publiczną, myślisz, że jak zginie w niewyjaśnionych okolicznościach to nikt się tym nie zainteresuje. Jeżeli coś mu się stanie to pierwszym podejrzanym myślisz, że kto będzie?- znów zapytał ale teraz już nieco lżejszym tonem.- Max ja nie chciałam, nie wiedziałam..- wyszeptała. Muszę go powstrzymać, a ty zawiadom Valentiego i powiedz żeby przyjechał natychmiast do Moterskiego.- wsiadł do samochodu i odjechał.
Motersky miał 52 lata, mieszkał na Entliff Road 113 wraz ze swoją córką. W Roswell był osobą znaną i lubianą, właśnie kończył swoją trzecią kadencję jako burmistrz. Jedyną osobą, która znała, jego prawdziwe oblicze była Ewelin- jego córka. Tylko ona wiedziała, czemu jej matka się powiesiła. Przyczyną nie była nerwica, o czym dość chętnie po śmierci żony opowiadał Mark. Pani Motersky nie wytrzymała sadystycznych poczynań męża. Pewnego październikowego wieczora, gdy przypadkiem zobaczyła męża bijącego i zdzierającego ubrania z córki postanowiła się zabić. Od tamtej pory Ewelin nie miała żadnego kontaktu z ojcem. Prawie żadnego, ponieważ nie raz się zdarzało, że każde nawet najmniejsze nieposłuszeństwo dziewczyny było surowo karane.
Rozległ się dzwięk dzwonka do drzwi. Po chwili wyszła Ewelin. – O cześć Michael, słyszałam o Marii. Bardzo mi przykro, jakbym mogła ci jakoś pomóc to nie krępuj się. – powiedziała nieco zdziwiona niespodziewaną wizytą.- Wiesz właściwie to możesz mi pomóc. Zawołaj ojca. – powiedzał, a raczej wyszeptał chłopak. Jego oczy płonęły, na samą myśl o tym, co zaraz zrobi cały się trząsł. – Ale co on ma z tym wspólnego?- zapytała Ewelin, po chwili ciszy, już wiedziała. –Kochanie, kto to?- rozległ się głos z środka domu. To do… do ciebie- odpowiedziała. Nagle w progu jak zjawa pojawił się Motersky. – Cześć chłopcze co cię do mnie sprowadza?- zapytał niczego nie podejrzewając. Ewelin poczuła mdłości, zrozumiała, że jej ojciec jest potworem, że znów to zrobił. Szlochając coraz głośniej pobiegła do swojego pokoju i zamknęła się tam, tak jak za każdym razem ,gdy ojciec jest pijany. Siedziała w rogu pokoju ściskając swojego misia. Marzyła żeby się to skończyło, nie chciała, by ojciec stłukł Michaela na kwaśne jabłko.

— Załatwimy to jak mężczyźni. Zgwałciłeś Marie bydlaku, zabije cie jak psa.- wykrzyczał młodzieniec. Na twarzy Moterskiego pojawił się cyniczny uśmiech. – Nie wiem ,o czym mówisz synu- odpowiedział sarkastycznym tonem. Nagle jego mina zmieniła się, Motersky był przerażony, poczuł ciepło w kroczu, a po chwili nie przyjemny zapach moczu. Naprzeciw niego stał ten sam chłopak, co przed chwilą, jednak otaczał go ognisty krąg. Żółto-pomarańczowe płomyki tańczyły na jego dłoniach zmieniając się w płonące kule. Niebo stało się czarne. Chmury płynęły z olbrzymią prędkością. Panowała niezmącona cisza, którą przerywały jedynie grzmoty i błyskawice. Motersky czuł się jakby ktoś go zamknął w środku burzy. Nagle padł na kolana i zaczął płakać, błagał. – Proszę oszczędź mnie, oszczędź jestem niczym, błagam. W tej chwili poczuł przeszywający ból. Jego ciało wygięło się i uniosło. Nie mógł się ruszyć, obserwował jak kula ognia mknie w jego kierunku, widział jak wszystko w jej pobliżu topi się. Jednak tuż przed jego ciałem kula zmieniła kierunek lotu i zniknęła w przestworzach. Michael nie rozumiał nic, aż do chwili gdy zobaczył brata. Spodziewał się, iż Max wścieknie się, jednak on wystawił dłoń w jego kierunku, jakby nie nakazując by przestał, a prosząc go o to. Michael zrozumiał, że nie jest to czas i miejsce. Nagle wszystko powróciło na miejsce. Po powrocie do domu usłyszał najrzadziej wypowiadane słowo przez Maxa- „ Dziękuje”. Następny dzień upływał pod znakiem oczekiwania. Zastanawiali się, co począć. Nagle do domu Michaela wpadła Liz z egzemplarzem najnowszej gazety Roswell. Czytajcie.- wykrzyczała. Michael wziął gazetę do ręki i zaczął czytać: „ Dziś w nocy w Roswell rozegrał się dramat. Siedemnastoletnia Ewelin Motersky zastrzeliła swojego ojca po czym powiesiła się na strychu, policja…”
ył w Boga ... w jego moc i siłe...
anawiali się, co począć. Nagle do domu Michaela wpadła Liz z egzemplarzem najnowszej gazety Roswell. Czytajcie.- wykrzyczała. Michael wziął gazetę do ręki i zaczął czytać: „ Dziś w nocy w Roswell rozegrał się dramat. Siedemnastoletnia Ewelin Motersky zastrzeliła swojego ojca po czym powiesiła się na strychu, policja…”


Wersja do druku