Graalion

Wakacyjna Przygoda

Wersja do czytania

Tess uchyliła powieki i zaraz z powrotem je zamknęła. Przeciągnęła się lekko mrucząc łagodnie. Pierwsze promienie wschodząca słońca padały przez okno na przeciwległą ścianę. Odwróciła się na drugi bok i objęła ręką muskularne ciało leżącego obok chłopaka. Jej umysł potrzebował kilku sekund, by jej to uświadomić. Odsunęła się gwałtownie. Spłoszonym wzrokiem objęła pomieszczenie. To nie był jej pokój, to było dla niej jasne. To był dom ... Michaela. Przełykając nerwowo przyjrzała się bliżej odwróconemu do niej plecami chłopakowi. Wciąż nie mogąc w to uwierzyć możliwie jak najłagodniej opuściła łóżko i obeszła je dookoła, by przyjrzeć się jego twarzy. Tak, to był Michael, bez cienia wątpliwości. Poczuła jak oblewa ją zimny pot. Jak to się mogło stać? Jak przez mgłę zaczęły do niej wracać wspomnienia poprzedniego wieczoru. Kolejna kłótnia z Maxem, jak zwykle o Liz. Przyjazd do Michaela, by podczas kolejnej lekcji posługiwania się Mocą zapomnieć o tym co Max jej powiedział, o jego oschłym głosie i przepraszających oczach. Ale trafiła na nienajlepszy moment. Michael miotał się po pokoju wściekły z powodu kolejnej kłótni z Marią. Tess ze zdziwieniem zauważyła na stole puszkę piwa. Tylko jedną, ale dla takich hybryd jak oni to wystarczyło. Zaczęli od wylewania swoich żali, które w miarę jak puszka się opróżniała stawały się coraz bardziej otwarte, głośne i ... no cóż, bełkotliwe. Z dalszego ciągu raczej mętnie zdawała sobie sprawę. Do jej głowy napływały urywki wspomnień: ciężar jego ciała na niej, zasłonięte mgłą pożądania oczy, zdecydowane lecz jednocześnie niezwykle delikatne palce, jego usta ... Potrząsnęła gwałtownie głową. Nie, to niemożliwe. To nie mogło się zdarzyć. Kochała przecież Maxa. Max – pomyślała z przerażeniem. Choć na razie nie był gotów na nic więcej niż przyjaźń, Tess miała nadzieję, że w końcu zdoła to zmienić. Jednak jeśli się dowie, że przespała się z Michaelem ... mogła zapomnieć, że kiedykolwiek stanie się dla niego kimś więcej.
Westchnęła cicho. Nie miała wyboru. Jednak świadomość tego co musiała zrobić napełniała ją dziwnym smutkiem. Przyjrzała się raz jeszcze przystojnej twarzy spoczywającej teraz na poduszce. Spoglądając na tak spokojne w tej chwili rysy przypomniała sobie tą samą twarz wypełnioną pożądaniem, pragnieniem bycia z nią, a jednocześnie tak czułą, z taką tkliwością pochylającą się by złożyć delikatny pocałunek na jej ustach. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku gdy lekko dotknęła jego głowy i skoncentrowała się, zmieniając jego wspomnienia. Dla niego Tess wczoraj wyszła nim zdążył w ogóle napocząć piwo, a resztę wieczoru spędził upijając się samotnie i w końcu padając na łóżko, gdzie momentalnie zasnął. Podniosła się. Szybko się ubrała i podeszła do drzwi, lecz zanim wyszła obdarzyła swego kochanka jeszcze jednym, ostatnim spojrzeniem. To nie miało szansy, wiedziała o tym. Pragmatyzm wpojony jej przez Nasedo raz jeszcze dał o sobie znać. To Max był jej przeznaczeniem. Jednak wiedziała, że nie zapomni tej nocy. Może się jedynie postarać umieścić to wspomnienie gdzieś głęboko, gdzie będzie je przechowywać niczym drogocenny skarb. Bo choć była wtedy pijana, choć nie był to Max ... mimo wszystko to był jej pierwszy raz. A ona, choć była hybrydą nie pochodzącą z tego świata, była też dziewczyną. A żadna dziewczyna nie zapomni swego pierwszego razu.
Drzwi delikatnie zamknęły się za nią. W Roswell wstawał nowy dzień.


Wersja do czytania