Wieczorem Max przyszedł do Liz. Tak jak obiecał.
— Miałaś mi coś powiedzieć. – Zaczął.
— Ale się boję.
— Czego? Że cię zostawię? Nigdy! Za bardzo cię kocham.
— No dobrze. Max... Jestem w ciąży.
— Z kim...? – Spytał Max ze smutkiem w oczach.
— Z tobą.
— To wspaniale! – Jego oczy zaszkliły się. Wziął Liz w objęcia i zaczął ją całować. – A przez chwilę myślałem, że mnie zdradziłaś...
— Głupi jesteś!? – Liz roześmiała się. Byli bardzo szczęśliwi. W pewnej chwili zadzwonił telefon. – Słucham? – Powiedziała Liz do słuchawki.
— Liz, proszę zrób na głośno mówiący, jeśli jest u ciebie Max. – Słychać było Michaela. Jego głos strasznie się trząsł.
— Okey. – I zrobiła. – Już.
— Otóż stało się coś złego. Ja i Maria mieliśmy wypadek.
— Nic wam nie jest?! – Wykrzyknęła zdenerwowana Liz.
— Mi nic. Maria leży w szpitalu. Ja też tu jestem.
— Jedziemy do was. – Powiedział Max. – Na razie.
Nic nie mówiąc Liz i Max wsiedli do jego jeepa. Liz płakała.
— Liz proszę nie płacz. Marii na pewno nic nie jest.
— A jeśli nie? A jeśli poroni?
— Uspokój się. Zobaczymy. Miejmy nadzieję, że nie. Jesteśmy już w szpitalu.
— Michael! – Krzyknął Max widząc przyjaciela. – Gdzie masz jakiegoś lekarza, który wie coś o Marii?
— Właśnie u niej jest. – Odparł Michael. Widać było, że płakał. W tej chwili lekarz wyszedł z pokoju Marii.
— Panie doktorze! Co jej jest? Czy wszystko będzie dobrze? Czy coś grozi dziecku? – Spytała Liz.
— To wstrząs z utratą przytomności. Jej stan nie jest poważny. Mieliśmy konsultację z ginekologiem. Ona nie ma w sobie dziecka. – Całej trójce otworzyły się usta. – Ona ma w sobie dwoje dzieci. I z nimi wszystko będzie dobrze!
— To świetnie! – krzyknął Max! – Chłopie, gratuluje. Mam dla ciebie wiadomość. Liz też jest w ciąży!
— Serio? To świetnie! – Ucieszył się Michael. Zobaczył Isabel i Alexa.
— I co jej jest? – Spytała Izzy.
— Wszystko w porządku! Będę miał dwójkę dzieci. – Powiedział Michael z dumą.
— Wow, to super. – Stwierdził Alex.
— Panie doktorze, czy możemy do niej wejść? – Zapytała Liz lekarza.
— Tak, ale tylko jedna osoba. – Odparł lekarz.
— To kto pójdzie? – Spytał Michael.
— Ty! Oczywiście. Jesteś jej chłopakiem. – Powiedziała Liz.
— A ty jej przyjaciółką.
— Ale ona nie jest ze mną w ciąży!
— Dzięki Liz.
Cała czwórka siedziała, nic nie mówili. Tymczasem w pokoju, gdzie leżała Maria.
— Cześć kochanie! – Powiedziała ochrypłym głosem na powitanie.
— Cześć Maria. Jak się cieszę że nic ci nie jest. – Chwycił ją za rękę. – Słyszałem, że nosisz w sobie bliźniaki!
— No tak... To niechcąco.
— Nic się nie stało! Kocham cię bez względu na wszystko i zawsze będę kochał... – Szepnął to wprost do jej ucha i pocałował ją lekko.
— Ja również Michael. Pozdrów Liz, Maxa, Izzy i Alexa, okey?
— Oczywiście! Jaki ja jestem głupi! Zapomniałem najważniejszego. Jak się czujesz?
— W porządku. Nie jest super, ale jest okey.
W tej chwili wszedł lekarz.
— Musisz już iść. – Powiedział do Michaela. – Do zobaczenia.
— Do widzenia doktorze. Pa Mario. Kocham cię. – To ostatnie dodał nie słyszącym głosem, lecz Maria zrozumiała.
— Ja ciebie też, pa!
Gdy wyszedł z pokoju cała czwórka otoczyła go z pytaniami: "Jak ona się czuje? Czy wszystko w porządku?" itp.
— Jedźcie już! Po co macie tu siedzieć. Ja posiedzę. – Powiedział Michael.
— No dobra. Ale jak będzie można wejść do Marii to koniecznie do mnie zadzwoń! Jak nie będzie mnie w domu, zadzwoń do Maxa albo zostaw wiadomość. Okey?
— Jasne. To na razie!
— Na razie. – Chórem odpowiedzieli wszyscy.