Biegli wciąż przez las Michael pomagał Marii , która już nie miała siły. Cała szóstka zatrzymała się głęboko w lesie, wszyscy nasłuchiwali.
— Co zrobimy!? Oni się zaraz zjawią !!!- krzyczała Isabel
— Musimy wydostać się z tego lasu , jak to możliwe , że nas znaleźli?- zapytał zdesperowany Max.
Jednak na wszystko było już za późno, w szybkim tempie wszyscy zostali otoczeni, słychać było ujadanie psów i odblokowywaną broń agentów. Po niebie krążył helikopter.
Max po raz pierwszy był w takiej sytuacji, serce waliło mu jak oszalałe nie wiedział co zrobić , Liz przytulała go coraz mocniej. Najdalej stała przerażona Maria ( w szlafroku na dodatek boso) z Michaelem . Kyle próbował coś wymyślić, ale miał wrażenie, że to już koniec.
Michael rozejrzał się wokół, cofnął się za krzak i staną na coś twardego. Nie było go widać za bardzo, więc schylił się w tym momencie ktoś powiedział
— Stójcie spokojnie i poddajcie się. Ręce na głowę. Podchodźcie powoli do przodu.
Michael miał już plan, musiał tylko powiadomić Maxa, skupił się bardzo sobie , liczyła się każda sekunda i przekazywał Maxowi by ten użył jak najszybciej swoich mocy .
Nie wiadomo czy Max usłyszał Michaela , ale musiał coś zrobić , więc użył swojej mocy rozbłysło się zielone światło.
— Szybko!- krzyknął Michael i otworzył dziwny właz w ziemi . Zaczęto strzelać, jedna z tysięcy kul trafiła Maxa. Natychmiast poświata została zerwana . Kiedy Liz zaciągnęła rannego Maxa przez otwór, nadbiegali właśnie Kyle i Isabel. Oboje jednak zostali postrzeleni. Zamroczona Isabel ostatkiem sił zdążyła zamaskować wejście tak jakby nie istniało.
Kiedy Liz i oniemiały Max oraz Michael i Maria znaleźli się w środku , zdali sobie sprawę , że nie ma z nimi Kyla i Isabel .
— Kyle Isabel!!!!! Nie weszli z nami – wrzasnęła Maria
— Wracajcie po nich- jęknął Max. Michael próbował otworzyć zamaskowane wejść , nie udało się , użył nawet swoich mocy, bezskutecznie.
— Boże oni ich zabiją- płakała Liz.
— Nie możemy tutaj tak siedzieć, Max zaraz się wykrwawi- powiedział Michael. Teraz dopiero wszyscy zdali sobie sprawę, że są w jakimś przedwojennym bunkrze. Max dostał w brzuch . Wyglądał bardzo kiepsko, był cały blady wszędzie było pełno krwi.
— Musimy się stąd wydostać, nie wiem dlaczego tutaj nie zeszli , już dawno powinni nas mieć- dodała Maria.
— Ruszamy przed siebie potem zobaczymy co z Isabel i Kylem , Max nie wytrzyma tak długo- powiedział Michael i wziął Maxa ruszając do przodu. Maria podtrzymywała szlochającą Liz. Szli bardzo długo, nawet kilka godzin . Max stracił przytomność, a wyjścia nie było widać. W pewnym momencie po półgodzinnym marszu Michael zobaczył światło. Wyszli z lasu. Maria rozpoznała to miejsce . Byli przed Motelem. Powoli zaczęło świtać.
— Niedaleko stoi nasz Van – zauważyła Liz.
— Max w każdej chwili może umrzeć – powiedziała Liz patrząc na ukochanego , który leżał bezwładnie.
— Musimy iść po auto i zawieźć Maxa do szpitala- powiedział Maria.
— FBI na pewno tam jeszcze jest- dodała Liz.
— Pójdę sama, nie sądzę by tam byli , mają Kyla i Isabel . Musimy zaryzykować- dodała Maria.
— To zbyt ryzykowne – powiedział Michael patrząc na Marie. Ona jednak ruszyła. Była jakieś sto metrów od Vana. Na parkingu stało wiele samochodów. Zauważyła swój, rozejrzała się dokoła. Na szczęście nigdzie nie było śladu po agentach. Była już kilka metrów od swojego celu, kiedy, ktoś zakrył jej usta i pociągnął w dół. Był to Kyle.
— O Boże Kyle , jesteś cały , gdzie Isabel co się stało?- zasypywała o pytaniami Maria.
— Wszystko opowiem w drodze , agentów nie ma ale naszym autkiem nie możemy jechać- wyjaśnił Kyle.
— Tam czekają pozostali złociutki, nie mamy wyjścia Max jest nieprzytomny – powiedziała Maria. Kyle nagle wstał i zaczął coś majstrować przy jednym z samochodów. Otworzył go.
— Wsiadamy nie ma czasu, na pewno kogoś zostawili na straży nie są na tyle głupi
Po kilkunastu minutach nowym kradzionym autem podjechali po Michaela , Maxa i Liz.
— Kyle co z Isabel?
— Najpierw Max, Isabel na pewno sobie poradzi. Odbijemy ja. Teraz najważniejsze było to by wyleczyć Maxa , Kyle też był ranny , lecz nie tak bardzo jak Max. Nie mieli innego wyjścia jak tylko oddać Maxa pod opiekę lekarzy, zaufanych lekarzy.
Nie musieli długo jechać , ponieważ znaleźli się w małym miasteczku, dotrwali do szpitala. jednak przy wejściu stróżowali faceci w czarnych garniturach.
— Co teraz ?- zapytała zrozpaczona Liz. Michael postanowił zaryzykować. Max był w coraz gorszym stanie . Wszedł tylnymi drzwiami. Musiał znaleźć lekarza, który albo pomoże, albo może go wydać.
Usiadł w poczekalni i zaczął obserwować. Agenci stali na zewnątrz. Wówczas Michael zauważył, kobietę . Bardzo młoda kobietę, miała zaledwie dwadzieścia dwa lata Była bardzo ładna. Opatrywała chłopca, który bardzo płakał. Gdy skończyła, Michael natychmiast do niej podbiegł.
— Przepraszam- zagadnął. Kobieta była naprawdę piękna, miała blond włosy i niebieskie oczy.- Potrzebuję natychmiast lekarza , to sprawa życia i śmierci.
— Nie jestem jeszcze w pełni lekarzem , na razie na stażu- odparła kobieta z uśmiechem.
— Błagam mój przyjaciel jest ranny – mówił Michael- Proszę pójść ze mną, on nie może wejść do szpitala.
— Mogę go zobaczyć- zgodziła się w końcu. Miała mieszane uczucia, wiedziała , że coś jest nie tak , ale zgodziła się pomóc . Ten chłopak był tak zdesperowany i do tego bardzo przystojny.
Kiedy doszli o samochodu, Michael pokazał jej Maxa.
— Szybko musimy go natychmiast zabrać do szpitala , on może umrzeć – powiedziała patrząc na wszystkich zgromadzonych w samochodzie.
— Nie !! Nie do szpitala . Widzi pani tych ludzi , nie możemy- powiedziała błagalnym głosem Maria. Kobieta popatrzyła na wszystkich. Byli brudni i podrapani, wyglądali jakby przed kimś uciekali. Nie chciała ich wydać.
— Jest sposób , musicie wnieść go tylnym wejściem, musimy go gdzieś położyć i natychmiast wyjąć kule- powiedziała. Wszystko poszło bardzo sprawnie. Umieszczono go na oddziale którym nie było żywej duszy był w remoncie. Monika White , bo tak miała na imię blond stażystka, poprosiła o pomoc w operacji innego lekarza , który nie zadawał żądnych pytań. Kyle, Liz , Maria i Michael czekali przed salą operacyjną.
— Dlaczego wybrałeś akurat ją? – zapytała Maria Michaela . On zmarszczył brwi i powiedział.
— Wyglądała na zaufaną
— Oczywiście wysoka blondynka niebieskie oczy na pewno wyglądała na zaufaną – stwierdziła Maria- Liz kochanie nie przejmuj się tak , wszystko będzie dobrze.
— Mam nadzieję
— Kyle , więc co z Isabel?- zapytał szybko Michael.
— Kiedy weszliście do tego bunkra, a powłoka zniknęła postrzelili nas, a Isabel zamaskowała wejście. Niestety dorwali nas , Isabel kazał mi uciekać. Ona była bardzo ciężko ranna, ostatkiem sił użyła swoich mocy. Nie chciałem jej zostawiać.
— Oni ją zabiją- powiedziała Maria i zaczęła płakać.
— Nie nie pozwolą je umrzeć- dodał Kyle- Nie są na tyle głupi ,ale jak tylko Max wyzdrowieje uwolnimy ją.
Kilkanaście godzin wcześniej, zaraz po ucieczce Maxa, Michaela, Liz i Marii.
Isabel i Kyle leżeli ranni. Isabel przestała słyszeć strzały, pomogła przyjaciołom. Wszystko ustał. Ból jednak był tak silny, że każdy najmniejszy ruch stawał się cierpieniem.
— Isabel!- szepnął Kyle
— Uciekniesz , musisz uciec i musisz mnie zostawić- wydusiła Isabel.
— Nie nie ma mowy zostawię cię – powiedział Kyle . Oboje słyszeli kroki nadchodzących. Ludzi.
— Zraz użyje mocy a ty masz biec i nie martw się o mnie- szepnęła Isabel w bólu. Agenci byli bardzo blisko słyszeli ich głosy zaledwie kilka kroków. Wszystko to stało się bardzo szybko. Isabel ostatkiem sił użyła swoich mocy. Wokół było pełno trupów. A ona leżała w bezruchu na ziemi. Kyle popatrzyła na nią, wstał pomimo bólu i pobiegł, nie dosięgła go jednak żadna kula pozostałych przy życiu agentów. Łzy płynęły mu po twarzy, chciał tam wrócić i być przy niej.
Rozwścieczeni agenci podbiegli do Isabel , celując do niej. Jeden z nich z nienawiścią w oczach chciał ja dobić.
— Stój -rozkazał nieznajomy głos- Tamten uciekł , ale to tylko człowiek. Mamy kosmitkę i nie pozwolę jej zabić. Agenci spuścili broń.
Nieznajomy podszedł do Isabel i powiedział szeptem.
— Na reszcie uwolniłaś się od zdrajców kochanie. Na reszcie będziemy razem.