Joanna

Miłość i opadający ręcznik (1)

Wersja do druku Następna część

Cześć witam wszystkich!
Po raz pierwszy zabieram się do napisania opowiadania na temat Roswell. Pisze książki, ale jestem tak wielką fanką, że postanowiłam też coś stworzyć. Będzie to dalszy ciąg Roswell. Napiszcie do mnie czy wam się podobało , albo czy chcecie bym pisała dalej :-))))))

—, Co za maskarada – powiedział wysoki czarnowłosy mężczyzna patrząc jak z kościoła wychodzi świeżo upieczone małżeństwo. Liz i Max oraz wszyscy ich przyjaciele Kyle, Maria , Michale i Isabel.
Ów mężczyzna siedział w samochodzie oddalonym o kilkaset metrów od kościółka, przyglądał się całej scenie przez lornetkę. Wyciągnął telefon komórkowy i zaczął rozmowę.

— Tak znalazłem ich, teraz na pewno ich nie zgubie . Przeczekamy i zobaczymy jaki będzie ich następny krok. Teraz nie spuszczę ich z oka.
Nie było ani przyjęcia weselnego, ani nocy poślubnej. Po tej małej chwili szczęścia wszyscy z powrotem wsiedli do małego mikrobusu. Był to najszczęśliwszy dzień w życiu Liz, patrzyła na swojego męża, a on patrzył na nią jak w obrazek.

— Przydało by się to ludziska jakoś uczcić , no Maxwellu chociaż małej przydrożnej restauracyjce- stwierdził Michael kierując busem.

— Pierwszy raz powiedziałeś coś z sensem- powiedział Maria patrząc na Michaela.

—Co ty na to Isabel? Kyle ?- zapytał Max. Kyle przytaknął, natomiast Isabel poparzyła na nich smętnym wzrokiem i powiedziała,

— Wszystko mi jedno.

Liz dobrze wiedziała , że cierpi tyle poświęciła, swojego ukochanego tylko ona teraz nie mogła się pozbierać.
Czasami Liz i Max siedzący z tyłu pozwalali sobie n ukradkowe pocałunki, kiedy nikt nie patrzył. Oboje wiedzieli, że mogło to sprawić Isabel wielki ból.
Kiedy Liz nie myślała o Maxie zastanawiała się co z Marią i Michaelem. Nie kłócili się tak często , wiec coś musiała się poprawić, ona wpatrywała się w niego jak w obrazek, natomiast on udawał ,że tego nie zauważa. Kyle jak zwykle jadł albo pogrążony był w lekturze. Natomiast Isabel często spała lub wpatrywała się obrazy za oknem. Nikt jednakże nie wiedział , że za nimi ciągle podąża ten sam samochód.

Następnego dnia, po ciężkiej niewygodnej nocy w busie zatrzymali się w małej restauracyjce przy drodze. Było niewielu gości. Max i Liz jak zwykle razem przytuleni. Wszyscy usiedli przy jednym m stoliku spoglądając na menu.

— Najpierw śniadanko- zauważył Kayl.

— Tak jajeczka na bekonie dla wszystkich- poprosiła Maria, rudowłosa kelnerka pisała wszystko w notesie

— Nie ja nie będę nic jadła, proszę wodę- powiedział szybko Isabel.

— Isabel! Nie możesz nic nie jeść, trzeba jeść – powiedział Kyle. Ale uciszył się, kiedy ona zmiażdżyła go wzrokiem. P kilku minutach wyszła.

—Biedna Isabel – zauważyła Maria.

—Wszystko dusi w sobie – zauważył Kyle.

— Nawet nie wiemy gdzie i w którą stronie jedziemy, wiesz coś Max?- zapytała Maria.

— Musimy się zastanowić , FBI nas ściga , jednak najwyższy czas przespać się w normalnym łóżku, od kilku dni śpimy w busie- zauważył Max patrząc z uśmiechem na swoją żonę.

— No bracie msz racje, nie zniosę kolejnej nocy w tym autku- stwierdził Michael. Jakiś mężczyzna siedzący obok odwrócił się

— Przepraszam , ale jakieś 200 kilometrów dalej jest motel , wiem bo często bywam – powiedział- Trochę daleko ,ale innego nie znajdziecie no chyba , że w jakimś miasteczku.

— Świetnie to jedźmy – dodała Liz.
Wszyscy byli wyczerpani, także nawet Isabel poparła ten pomysł. Max i Liz byli szczęśliwi ponieważ końcu doczekają się nocy poślubnej.
Nieznajomy z knajpki miał rację kiedy pokonali te kilometry w męczarni, zauważyli las i budynek z halogenem Motel.

— To ja Pójdę załatwić pokoje- zauważył Max i razem z Liz pobiegli do budynku.

— Ta to ma szczęście- powiedziała Maria patrząc na Michaela, który specjalnie się odwrócił. Maria nie mogła nakłonić go by powiedział coś o swoich uczuciach, od kiedy wyznał jej miłość w Roswell.

W recepcji

— Oczywiście my bierzemy dwójkę – powiedziała Liz

— Moi drodzy są tylko dwójki – powiedział łysawy mężczyzna uśmiechając się się-

— Trzy dwójki na jeden dzień – poprosił Max.

— Domki są w lesie a pokoje oddaje się o 10 he he – dodał mężczyzna i wydał im klucze .

— Były tylko dwójki, więc niech każdy no wiecie… – powiedział głupio Max trochę zmieszany.

— Choć misiaczku będziemy razem- rzekła Maria ciągnąc oniemiałego Michaela.

— Tylko prysznic – rzekła Isabel, a za nią pobiegł Kyle.

— Domki są w lesie – krzyknął jeszcze Max do oddalających się przyjaciół.

— Kochanie pozostała nam trzynastka, musimy tam szybko dotrzeć, bo tutaj zacznę cie rozbierać.

— To szybko – zachichotała. Domki istotnie ukryte były w lesie, zaczynało się ściemniać.

Kiedy Liz chciała wejść do domu on zatrzymał ja i przeniósł przez próg.

— Najbardziej jednak ciekawi mnie co się stanie w pokoju Marii i Michaela – zaśmiała się Liz kiedy Max zaczął ja całować .

— Michael przejmie inicjatywę , ale ciekawe. Kocham cię

— Ja ciebie też – odparła Liz i oboje zagłębili się w pocałunkach


Tymczasem w domku Marii i Michaela.

—Dwa łóżka! – zauważył Michael

— Jesteś bardzo spostrzegawczy nie powiem – powiedziała zjadliwie.

— Coś takiego

— Idę pod prysznic . Pierwsza !
Kiedy Michael usłyszał natrysk zaczął się zastanawiać. Nie mógł przecież pokazać Marii , że zależy mu na tej nocy i na niej. Ale jak ona na niego działa. Włączył szybko swoja Metalice by spłoszyć brudne myśli. Maria dobrze wiedziała, jaką zastosuje taktykę, wyjdzie w samym ręczniku , niby po rzeczy. Zaśmiała się na samą myśl o tym , chciała w końcu by do czegoś doszło
Po kilkunastu minutach Maria otworzyła drzwi i wyszła mokrusienka opatulona ręcznikiem. Michael natomiast był bez koszulki i kiedy ją zobaczył jeszcze bardziej zaczął się gotować, szybko oderwał od niej wzrok. " Opanuj się Michael to tylko dziewczyna

— Pomóż mi rozsunąć ten głupi zamek -poprosiła słodko Maria jej plan zaczął skutkować, a ona nie mogła się opanować patrząc na niego pół nagiego.

— Nie mam czasu – odparł, choć tak naprawdę nic nie robił tylko starał się opanować . " A więc jesteś twardy" pomyślała Maria. Chciała zastosować plan "B" ale w tym momencie strąciła z łóżka książkę Michaela . Schyliła się by ja podnieść, to samo zrobił Michael. W końcu ich dłonie się spotkały J Maria w ręczniku patrzyła prosto w oczy Michaela. W końcu zrobił to, pocałował ją. Były to namiętne pocałunki , palące oboje . Rącznik opadł …J


Domek Isabel i Kyla
Isabel była pod prysznicem natomiast Kyle wypakowywał trochę swoich rzeczy. Bardzo chciał porozmawiać z Isabel o jej uczuciach , chciał ją trochę pocieszyć.
Isabel wyszła

— Wolne możesz iść – powiedziała

— Tak wiem .. Isabel czy możemy porozmawiać?- zapytał .Ona dobrze wiedziała, o co będzie pytał tyle czasu cierpiała, ale bolało ją, kiedy mówiła o swoich uczuciach.

— Tak a o czym?

— Wiem jak bardzo cierpisz , chciałbym ci pomów opowiedz mi co czujesz

— Kyle co mogę ci powiedzieć , nie potrafisz mi pomóc, Jessiego tu nie ma i .. – Urwała na sama myśl o Jessim zrobiło jej się przykro zaczęła płakać . Kyle podszedł do niej obejmując ją.

— Chce zobaczyć znowu uśmiech na twojej twarzy , nie płacz bo ja zacznę – mówił Kyle
Isabel popatrzyła na niego i zobaczył w końcu na jej twarzy maleńki uśmiech.


— Wszyscy są w domkach, to najlepszy moment teraz już na pewno nam się nie wywiną – powiedział do telefonu nieznajomy mężczyzna.

— Zaczynajcie !!!



We wszystkich trzech domkach nagle dał się słyszeć hałas nadlatującego helikoptera. Nagle Michael przestał całować nagą Marie a Max Liz. Wszyscy wybiegli z domku ( Maria zdążyła jedynie okryć się ręcznikiem.
Kyle i Isabel przybiegli pod domek Marii i Michaela gdzie był już Max i Liz .

— Wow Michael , no stary- zaczął Kyle patrząc na Marie w samym ręczniku

— Zamknij się Kyle !

— To FBI musimy uciekać- krzyknął Max

— Zaraz musze się ubrać- wrzasnęła zdenerwowana Maria i pobiegła założyła szlafrok i wzięła kilka swoich ubrań . Michael wziął ją za rękę i oboje pobiegli za pozostałymi. A za nimi słychach było tylko ujadanie psów i ludzi z FBI.

C .D .N Piszcie czy chcecie wiedzieć co będzie dalej [email protected]


Wersja do druku Następna część