Chłopak zerwał się z lóżka, cały zalany potem
— Co to był za koszmar, co to miało znaczyć? – pomyślał
Wyszedł z pokoju kierując się do kuchni. Gdy wszedł Joy i Shila siedziały już przy stole i jadły śniadanie. Gotowe do wyjścia.
— Hej, Alex – powiedziała uśmiechając się do przyjaciela Joy
— Hej – dodała Shila
— Cześć wam, gdzie się wybieracie, tak pięknie ubrane?? – spytał Alex
— Dzięki, jedziemy do miasta razem z Mają na duże zakupy – odpowiedziała Joy
— Bardzo duże zakupy – dodała jej przyjaciółka
— Znowu, tylko nie bieżcie za dużo...bo znowu będą się was czepiać jacyś idioci – powiedział chłopak
— Bierzemy tylko 2 tysiaki. Myślę, że to wystarczy – powiedziała Joy otwierając torbę z banknotami pokazując Alexowi
— Alex, mam nadzieje, że pożyczysz nam samochód?? – spytała Shila
— No nie wiem...a jak znowu go skasujecie? – odpowiedział trochę niepewnie
— Alex...- powiedziały prosząco obydwie naraz
— Hmm.... No dobra niech wam będzie – Joy i Shila rzuciły się Alexowi na szyję
— Dzięki – krzyknęły wychodząc – do zobaczenia wieczorkiem – dodała jedna
— Ah... te baby – mruknął pod nosem Alex – każdego faceta naciągną – dodał zalewając sobie herbatę
***
Maja wycierała blat w Crashdawn. Trzy dni po przyjeździe zaczęła tam pracować. Choć na początku protestowała co to założenia kosmicznego ubranka, ale w końcu uległa. Właśnie kończyła zmianę. Krzyknęła tylko kucharzowi, że już idzie i pobiegła przez zaplecze na górę przebrać się, umalować. Gdy skończyła zeszła na dół i siadła przy jednym ze stolików. Piła shak'a ( przepraszam jeżeli źle napisałam) czekając na swoje dwie przyjaciółki, które lata chwila mogły przyjść. Przez chwilę myślała, o Alex'ie i całej tej kosmicznej paplaninie. W dalszym ciągu trudno jej było w to uwierzyć. Jej bitwę z myślami przerwał okrzyk:
— Hej Maja!! – była to Joy w towarzystwie Shili
— Hej – odpowiedziała
— Jedziemy?? – spytała z uśmiechem Shila – już po 11
— Tak, tylko powiem mamie – pobiegła w stronę kuchni.
Gdy wróciła, wsiadły we trzy do jeep'a Alex'a i skierowały się w stronę miasta.
***
— Zack....Zack....Pobudka dziś nasz wielki dzień !!- Alex wpadł do pokoju Zack'a z wielkim uśmiechem próbując go obudzić
— Co ...a tak już...jeszcze chwilkę mamusiu – mówił jeszcze strasznie zaspany
— Zack, to ja Alex ...synusiu – mówił kpiąco Alex. Zack wyskoczył z łóżka i stanął jak wryty, dopiero po chwili zorientował się, że jest w samych slipkach z prześlicznym ptaszkiem Twitty na przodzie J. Odruchowo zakrył swojego bohatera kreskówki i popatrzył trochę zdezorientowany na Alex'a
— Chłopie, wyluzuj ja mam to samo co ty...hmm...chyba, że nie powiedziałeś mi wszystkiego... Zack – zażartował z Zack'a który jeszcze nie zupełnie wiedział co się dzieje
— Co..?.. Ha, ha bardzo śmieszne – chłopak skojarzył fakty -po prostu śniło mi się, że ty to ... – nie dokończył Alex przerwał mu
— ...Joy... ja też mam takie sny ...oczywiście z Mają – dodał
— Czekaj, daj mi 15 min. , tylko się pozbieram – powiedział Zack wyciągając z szafy ubranie, Valenty tylko przytaknął.
Po ok. 15 min. Zack był już gotów. Wyszli z Crashdawn i kierowali się w stronę sklepu z biżuterią. Postawione na żel włosy Alex'a połyskiwały w świetle słońca na różne barwy. W drodze rozmawiali na różne tematy, które nigdy im się nie kończyły. Od kilku dni stali się dobryi kumplami. Praktycznie nie rozstawali się na krok, gdzie znalazło się jedno, niedaleko było i drugie.
Tymczasem Joy, Shila i Maja buszowały po najdroższych sklepach w Utah. O godzinie 2 zrobiły sobie krótką przerwę na obiad. Siadły przy stolikach w McDonald's. Zamówiły wielki zestaw dla żarłoków i zaczęły pochłaniać w niesamowitym tempie
— Maja, ale ta sukienka z chińskiej kolekcji jest przepiękna – powiedziała Joy z pełną buzią frytek
— A to rozcięcie na dole jest sexowne – dodała Shila – na pewno Alex się tobie nie oprze – powiedziała uśmiechając się do Mai, która po tych słowach zakrztusiła się colą
— Shila!! – Maja skierowała na nią zabójcze spojrzenie – naprawdę przydałby ci się facet, nie odgrywałabyś się na innych – dodała. Joy zaśmiała się cicho z prowizorycznej kłótni przyjaciółek
— To jak takaś mądra załatw mi – pokazała jej żartobliwie język
— Miejmy nadzieje, że kogoś znajdziesz dziś na tej imprezie, bo z tobą nie da się wytrzymać – przerwała spór Joy
Resztę obiadu przemilczały. Patrzyła się jedynie na siebie porozumiewawczo. Gdy skończyły ruszyły dalej na podbój sklepów w Utah.