***
— Zack, czy ja dobrze widziałam? Twoja siostra z Alex'em w jednym łóżku, pod jednym kocem? – spytała Joy swojego chłopaka
— Chyba tak, znaczy na pewno – zaczęli się śmiać – a wiesz może gdzie jest Shila?? Nie widziałem jej w ogóle, od dłuższego czasu, bardzo długiego – spytał Zack
— Nie wiem może kogoś znalazła no i z nim została – odpowiedziała dziewczyna
***
Maja i Alex trochę się na początku wystraszyli. Ale potem zaczęli się śmieć sami z siebie.
— Alex co my teraz zrobimy?? – spytała gdy atmosfera opadła
— Z czym?? – spytał nie w temacie Alex
— No, z tym jak mamy wstać, teraz już nie jestem upita nie pokażę ci się nago!! – powiedziała z ironią Maja – masz może tu coś, jakąś koszulkę – zajrzała do szafki nocnej przy łóżku, gdy ją otworzyła wypadło z niej mnóstwo różnych rzeczy – Alex czy ty nigdy nie sprzątasz – dodała odpychająco
— Że tak powiem...hmm.... tu nie – powiedział z trochę niepewnym uśmiechem
— Dobra są tu jakieś spodenki, trochę ...stare...ale chyba do łazienki wystarczą – zmieniła temat Maja i podała spodenki chłopakowi – jak ty będziesz się kąpał ja tu posprzątam – spojrzała na pokój który był "przewrócony do góry nogami"
— Tak jest – zasalutował i skierował się w stronę drzwi. Gdy otwierał je stanął w miejscu odwrócił się i powiedział – zapomniałem – podszedł do Mai i pocałował ja namiętnie
— Przynieś mi tylko ubranie z salony, w końcu tam je zostawiłam wczoraj – tym razem ona go pocałowała na pożegnanie i Alex wyszedł z pokoju
" Tylko żeby mnie nie zauważyli"- mówił sam do siebie kierując się do pokoju dziennego i dzięki bogu miał szczęści. Wrócił do Mai dał jej ubranie ( i oczywiście znowu się pocałowali, ale pomińmy ten fakt).
Maja szybko się ubrała, trochę ogarnęła pokój przy okazji szukając telefonu, który z trudem znalazła. Zadzwoniła do mamy:
— Mamo, ja i Zack zostaniemy tu jeszcze do obiadu, musimy trochę posprzątać – powiedziała
— Dobrze kochanie – odłożyła słuchawkę bez pożegnania, co trochę zdziwiło Maję
Po poskładaniu, i pozbieraniu rzeczy Alex'a, dziewczyna poszła w stronę salonu aby pozbierać jeszcze rzeczy...wczorajsze. Gdy doszła do tapczanu na około porozrzucane były "ich" ubrania. Koszula leżała na fotelu, skarpetki pod stolikiem, a spodnie na stole. Podniosła je i położyła na ramieniu. Z kieszeni wypadło pudełeczko, podniosła je i schowała z powrotem, ale cos ją jednak kusiło, jej ciekawość zwyciężyła. Otworzyła je powoli. W środku był srebrny pierścionek z białym oczkiem, a w środku pisało " Do Końca Życia Twój – A."
— Jak on mógł! – pomyślała ze złością i rzuciła ubrania na fotel. Razem z pudełkiem. W tym momencie w pokoju zjawił się Alex z uśmiechem i Joy i Zack wychodzący z kuchni. Popatrzyła ze łzami w oczach najpierw na Alex'a, potem na Joy i Zack'a i wybiegła z domu.
Biegła przez opustoszałe ulice, cały czas płacząc. Ciekawiło ją, kim była tajemnicza "A". Jak miała naprawdę na imię? Czy ją znała ze szkoły? Przypomniała sobie wczorajszy wieczór, jaki on był piękny. Nigdy nie przeżyła czegoś takiego. To było coś innego, coś kosmicznego. Dobiegła do Crashdawn, było zamknięte, w końcu to niedziela. Postanowiła nie pokazywać się teraz mamie. Weszła na taras po drabince. Spojrzała ze złością na serce. Czemu on mi to zrobił?? – zadawała sobie pytanie – Chciał tylko mnie przelecieć, a ja...a ja głupia myślałam?? – coś w niej zaczęło się chamsko śmiać. Z niej, z jej głupoty.
Weszła przez okno do pokoju i rzuciła się na łóżko, dalej nie przerywając płaczu. W pewnym momencie usłyszała śmiech za ścianą obok. To była jej mama. Ale jakoś chyba nie była sama. Coś kusiło dziewczynę, aby sprawdzić, co się tam dzieje. Poszła wiec do pokoju obok, po cichu, aby nikt jej nie usłyszał. Drzwi były uchylone. Zajrzała do środka, ale to co tam zobaczyła nie zbyt ją ucieszyło. Jej matka i Szeryf miasteczka, Thomson, Matt Thomson. O...nie! to już był zbyt silny cios. Zack i Joy, jej matka z Thomsonem, została jej chyba tylko Shila, ale mogła tez kogoś poznać. Wybiegł z powrotem do pokoju. Włożyła płytę do Discmana i zaczęła słuchać jak tylko najgłośniej się da. Ciągle płakała, nie mogła wytrzymać. Chciała umżeć.
***
Shila i jej nowy znajomy Zan, siedzieli w barze na obrzeżach miasteczka. Wpatrywali się w siebie jak w obrazek. Do stolika podano im frytki + Cola. Dziewczyna wyciągnęła z torby małą butelkę sosu tabasco i wylała całą jego zawartość na talerz. Popatrzyła jeszcze raz na bruneta, który patrzył na nią ze zdziwieniem:
— Wiedziałam, każdy tak reaguje – powiedziała zabierając jedną frytkę z talerza i zaśmiała się
— Nie, dziwi mnie to, że ja robię to samo, nie spotkałem jeszcze drugiej takiej osoby – wyciągnął z kieszeni taką samą buteleczkę i wylał na frytki – moi znajomi tak nie mogą – dodał i wyciągnął z kieszeni jeszcze kilka torebeczek cukru wsypując do coli, to samo zrobiła Shila
— Widzę, że gustujemy w tym samym – zaśmiali się – Zan...czy ty przypadkiem nie jesteś.....- pomyślała przez chwilę o tym, że on zwykły chłopak mógł być jednym z nich, ale szybko jej to przeleciało przez myśl – a nic...zapomnij
— Tak, Shila jestem kosmitą, takim jak ty, Joy i Alex. Ale osobiście wole stwierdzenie "ktoś z innej planety"- powiedział z powagą Zan i nagle wszyscy znikli, a on pokazał jej jedną z kosmicznych sztuczek
— Co!!!!!!!!!!!??????? – wykrzyknęła przerażona dziewczyna
***
Dryn Dryn....
Shile budzi rankiem dźwięk telefonu.
— Shila, uspokój się to tylko sen, on nie jest, nie był i nie będzie jednym z nas – mówiła do samej siebie- to tylko znowu ten koszmar
Minęł już miesiąc od imprezy. Shila bardzo często spotykała się z Zan'em, ale nikt o nim jeszcze nie wiedział z jej przyjaciół. A poza tym musiała być tą jedyną, która pocieszała Maję, po tym całym zajściu. Nie odzywała się do niego słowem, a on nie miał pojęcia co się dzieje. Maja wierzyła jej, że jako jedyne nie mają nikogo. Joy była zajęta Zack'iem, a ona musiała się ukrywać.
Wstała i odebrała telefon.
— Słucham??
— To ja, Zan...Masz dziś czas?? – spytał chłopak po drugiej stronie
— Zależy, o której?
— No, nie wiem ja tobie się podoba mnie to obojętne
— Może być o 19??
— Oki
— Do zobaczyska piękna
— Papa – zakończyła rozmowę i odłożyła telefon
Uwielbiała jak nazywał ją "piękna". To było bardzo miłe. Tak nazywał ja...tak , nazywał ja tak jej wujek, wujek. Ale który?? Nie pamiętała.
Spojrzała na zegarek, był już 7 rano. Musiała się wyszykować do szkoły. Od jakiegoś czasu nienawidziła tego miejsca. Musiała słuchać żali Mai, nigdy nie lubił słuchać jak ktoś jej się wypłakuje na ramieniu ( czyżby miała to po tatusiu). Ale do szkoły trzeba było chodzić. Przynajmniej po to... właściwie po co jej szkoła..."Nie dziś nie idę!"
~*BŁYSK*~
— Shila do szkoły trzeba chodzić – powiedziała matka do córki
— Ale, opowiadałeś, że tata nie chodził – powiedziała dziewczyna ze złością
— No i na kogo wyrósł?? Starego Faceta, nie umiejącego nawet napisać jednego poprawnego zdania – dodała kobieta
~*BŁYSK*~
" Mama zawsze, znalazła coś lepszego" uśmiechnęła się w duchu Shila. "Idę do szkoły, nawet po to, aby pośmiać się z tej głupiej Thomson, córki szeryfa i jej nowej wieśniarskiej fryzurze". Wzięła ubrania i powędrowała do łazienki. Zjadła szybko śniadanie i wyszła z plecakiem z domu kierując się w stronę szkoły.