Unknown

Shellow (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Michael uciekał przez pustynię, za nim Max i Isabel. Nagle zza skały wybiegło dwóch mężczyzn z berettami. Zaczęli do nich strzelać, jednak uciekli. Biegli cały czas, gdy nieoczekiwanie na wprost Michael’a wybiegł trzeci facet i postrzelił Michaela.

Michael zleciał z łóżka.

— To tylko sen...



Obydwoje z Max’em siedzieli u Michaela w domu. Okazało się, że Maxowi i Isabel wczorajszej nocy też się to śniło.

— Max, co ma znaczyć ten sen? – zapytał Michael

— Nie wiem, Isabel też się to śniło.

— A może naprawdę coś się dzieje? Może ściga nas FBI.

— Może, Pierce mówił, że to jeszcze nie koniec.



Tymczasem Liz oglądała w swoim domu wiadomości. Na początku były jakieś nieważne sprawy polityczne...

— Wczoraj w nocy znaleziono ciało 19 letniego Douglasa Shellowa, jak donosi policja...

— O mój boże!

Liz szybko podbiegła do telefonu i zadzwoniła.

— Max, mówi Liz, musisz tu szybko przyjechać!!!

— Co się stało?

— To nie rozmowa na telefon, szybko, przyjeżdżaj!

Max szybko wsiadł do Jeep’a, zapalił silnik i odjechał. Przez całą drogę myślał o Liz. Może chciała mu coś wyznać? A może się czegoś dowiedziała? Ale czego?
Max szybko wysiadł i zapukał do drzwi Liz, razem weszli do jej pokoju.

— Co się stało? – spytał zaciekawiony Max

— Doug nie żyje!

— Co? Skąd wiesz?

— Mówili w wiadomościach.

— Myślisz, że FBI ma z tym coś wspólnego?

— Chyba tak...

— W takim razie...

— Max, proszę, powiedzcie szeryfowi! On będzie wiedział co zrobić.

— Nie... Liz, nie możemy, może bym chciał, ale Michael się nie zgodzi, a my wszystkie decyzje podejmujemy razem...

— Więc co teraz będzie?

— Nie wiem .... chyba będziemy musieli ...

— Co?

— Chyba będziemy musieli uciec na jakiś czas z Roswell...

— Max, nie...

Max pocałował Liz w czoło i odjechał. Powiedział wszystko Michaelowi i Isabel wszyscy postanowili, że wyjadą jutro z rana, tak, żeby rodzice nie widzieli...



Rano wszyscy spotkali się przy domu Michaela.

— Nie wiem, czy dobrze robię, nie mówiąc Liz... – mówił Max

— Max, my jeszcze wrócimy ... to na jakiś czas!

— Wiem, ale...

— Nie mamy czasu, wsiadajmy – rzekł stanowczo Michael

Max zapalił silnik i wszyscy odjechali. Jechali długą drogą przez pustynię. Isabel leżała z tyłu, Max prowadził, a Michael siedział obok niego. Nagle z naprzeciwka nadjechał jakiś wóz. Jechał prosto na nich, więc musieli się zatrzymć. Cała trójka wysiadła. Z drugiego auta wysiadła trójka gości z pistoletami. Max, Michael i Isabel zaczęli uciekać. Wszyscy uciekali przez pystynię, Michael na przodzie. Nieoczekiwanie z naprzeciwka wybiegł facet i postrzelił Michaela w ramię, ten upadł. Max i Isabel zatrzymali się przy nim.

— Kim jesteście? – pytał Max

— Pójdziecie z nami!

— Nigdzie nie pójdziemy!

— To się jeszcze okaże! – Facet wycelował w Max’a

— Rzuć broń! Aresztować go! – za plecami agenta zjawił się szeryf Valenti z dwoma posterunkowymi.

— Nie wie pan, co robi, szeryfie! – odezwał się agent.

— Dobrze wiem co robię. – odpowiedział spokojnie szeryf – zabrać ich!

Max podszedł do szeryfa.

— Dziękuję szeryfie!

— To nie moja zasługa.

— A czyja?

Szeryf wskazał na samochód służbowy, przy nim stała Liz. Max podszedł do niej i pocałował ją.

— Dziękuję – powiedział

— Nie ma za co...

Poprzednia część Wersja do druku Następna część