- Kamienie zostają z nami. Nie posłużą tobie do zdrady króla. – Ray razem z Michaelem powstał.
Nasedo spojrzał szybko w stronę Maxa czy nic nie słyszał. Ten gest nie uszedł uwagi Raya, nachylił się nad kolegą.
— Czemu co chwila spoglądasz na tego chłopaka? – Ray miał nadzieję, że jest to Zan, choć jeśli tak to dziwiło go że się nie przysiadł.
— Boję się żeby nic nie usłyszał. Jak wytłumaczę Zanowi twoją odmowę. Mamy spełniać rozkazy królewskie.
Ray spojrzał pierwszy raz w oczy Nasedo. Wiedział, że jest to bardzo nieostrożny temat, zesłani tu są do opieki królewskiej czwórki, ale też by spełniać ich ewentualne rozkazy. Widział w tych lodowatych oczach nienawiść, chytrość, wszystko co umocniło go w postanowieniu zdobycia zaufania króla. Los Zana, ich wszystkich jest niepewny, jedno słowo Zana, ruch i Ray wiedział, że przegra. Ale w tej chwili siedział przed nim nie król, tylko jego opiekun, a to znaczy że mają jeszcze trochę czasu.
— Zgadam się, że rozkazy króla mamy spełniać. Ale w tej chwili rozmawiam z Tobą, nie z nim. A to jest różnica. A teraz wybacz nam, mamy obowiązki.
Michael z Rayem opuścili stolik i spokojnym krokiem wyszli z kawiarni. Z pozostałymi umówili się w domu Marii, ponieważ jej matkę wyjechała na dwa dni do ciotki.
Po ich wyjściu, Max przysiadł się do Naseda.
— Nie dadzą kamieni?
— Nie. Musimy wszyscy się spotkać. Chcą rozmawiać z Tobą.
— Trzeba było mnie poprosić. Chce mieć to z głowy i wreszcie poznać matkę.
— I wrócić do naszego dobrze znanego Nowego Jorku.
— Niekoniecznie.
Nasedo spojrzał pytająca na Maxa, ale nie uzyskał odpowiedź. Chłopak wstał, wyszedł i podążał powolny krokiem w stronę szkoły.
Poczuł nasilającą się swoją samotność. Pragnął wyjawić swoją tajemnicę komuś obcemu, porozmawiać, znaleźć pokrewną duszę. Lubił Tess, mógł z nią rozmawiać o kosmicznych problemach, o przeszłości, ale pragnął zmiany, poznania nowych przyjaciół. Dzisiaj widząc Michaela zapragnął podejść i przywitać się, ale obecność Naseda powstrzymywała go. Bał się jego reakcji, ostrzegał ich przed nimi, że nie chce narażać ich na niebezpieczeństwo. Pozwolił jemu i Tess przyjechać tu tylko pod warunkiem że się nie zdradzą nikomu, a on dzisiaj był mały krok przed popełnieniem błędu. Gdyby chodziło tylko o niego zdecydowałby się, ale musi myśleć jeszcze o Tess. Jako król jest za nią odpowiedzialny, tak samo mimo wszystko za Naseda, ale też i za Ratha, Vilandrę. Nagle pożałował że nie zna ich ziemskich imion. Może spotkam ich dzisiaj wieczorem w Crashdown, znam Ratha, poznam jego imię. Na pewno trzyma z moja siostrą, myślał Max.
Idąc tak doszedł pod szkołę. Rozejrzał się po boisku w poszukiwaniu kogoś znajomego. Niekoniecznie Tess, której w tej chwili nie pragnął widzieć, ale może te nowe dziewczyny: Liz i Isabel. Ale nie zauważywszy nikogo, skierował się w stronę mieszkania. Nie wiedział czy Nasado będzie chciał coś więcej powiedzieć im o kamieniach.
W mieszkaniu Michaela, wszyscy patrzyli oczekująco na Raya. Byli ciekawi jak potoczyła się rozmowa. Natomiast Ray po kolei spoglądał na nich. Czy mówić im o zagrożeniu jakie im grozi, jeśli... No właśnie co, myślał. Jeśli dadzą kamienie? To w tej chwili nie wchodziło w grę, nie pozwoli do zdrady króla. Jeśli Zan rozkaże mu je oddać? Nie będzie miał wyboru. Jedyna nadzieja że ostrzega go przed Nasadem. Jeśli Nasedo zaatakuje, ukradnie je? Wtedy na pewno przegrają i będą musieli uciekać. Tylko jak długo można uciekać, przed armią obcych?
— Musicie o czymś wiedzieć- zadecydował Ray. – musimy jak najszybciej odszukać Zana. Grozi nam wszystkim niebezpieczeństwo.
— Jakie?!
— Nasedo chce zdradzić króla. Nie możemy do tego dopuścić. Ponieważ wtedy i nas zechce zniszczyć.
— To nie chce kamieni? – zapytał Maria.
— Chce, ale posłuży się nimi do skontaktowania z Antarem i sprowadzi tu wojska nieprzyjaciół- odezwał się Michael.
— Co mamy robić? – zapytał Kyle.
— Isabel, wyczułaś moc brata? – zadał pytanie Ray.
— Żadnej mocy nie poczułam, ale... – dziewczyna zawahała się. Powiedzieć im o Maxie. Nie raz wyczuwała uczucia, kogoś bliskiego. Ale go nigdy wcześniej nie widziała. Czyżby to był on? – ale, poczułam uczucia jednego chłopaka. Jest nowy.
— Musisz nam go pokazać. Ja również mam podejrzenia, kto może być królem. Michael zauważyłeś zmianę w zachowaniu Nasedo jak wszedł ten chłopak? – Michael skinął głową – To może być on. Nasedo nie chciał by coś usłyszał.
— Pójdziemy wieczorem do Crashdown. Mamy dużą szanse go tam spotkać. – zakończyła dyskusję Liz.
Tess siedziała na krześle i patrzyła niepokojącym wzrokiem na chodzącego w kółko Nasedo. Max wróciwszy usiadł koło niej i patrzył przez okno. Domyślała się ze jednak poszedł za Nasedo. Starała się z ruchów opiekuna wyczytać jak potoczyła się rozmowa. Widać było że nie jest zły na Maxa, tylko co chwila na niego spoglądał, jak gdyby bał się czegoś z jego strony. W końcu nie wytrzymała.
— To będziemy mieć te kamienie!
— Nie, musi Max z nimi porozmawiać i teraz zastanawiam się czy to bezpieczne – "dla mojego planu" dodał w myślach.
— Pójdziemy w trójkę porozmawiać. Jesteśmy silniejsi od nich. Będą musieli nam oddać kamienie.
— Czemu musimy być do nich złowrogo nastawieni? Nie można tego pokojowo załatwić. Czy im też nie zależy na skontaktowaniu się z Antarem? – odezwał się do tej pory milczący Max.
— Oni Ziemię uważają za dom i nie mają zamiaru nigdy powrócić do domu. Czują się tu bezpieczni i szczęśliwi. W przeciwieństwie do nas – Nasedo zaniepokoił się sugestią Maxa. Co ten chłopak zamierza? Czy słyszał jego rozmowę na temat zdrady? Przeklinał w duchu pojawienie się Maxa w kawiarni.
— Nie zastanowiłeś się dlaczego my nie jesteśmy szczęśliwi?!
— Robiłem wszystko by zapewnić nam byt, szczęście.
— Może trzeba było z nim zostać 12 lat temu. Też byśmy byli szczęśliwi.
— To zdrajcy!
— Mówiłeś że tylko Ray jest zdrajcom, a mogłeś go wtedy usunąć. I byśmy razem w piątkę byli szczęśliwi i razem powrócili kiedyś na Antar!
— Przestańcie się kłócić! – w oczach Tess pojawiły się łzy. Nigdy nie była świadkiem kłótni między dwoma tak bliskimi jej osobami. I to o co? O jakieś szczęście zdrajców.
— Wychodzę! – Max wziął kurtkę i trzasnął drzwiami. Tess spojrzała pytająco na Nasedo.
— Nie idziesz za nim?
— Niech ochłonie. Idź do swego pokoju.
Tess posłusznie opuściła salon. Włączyła u siebie muzykę i położyła się na łóżku. Postanowiła porozmawiać z Maxem, bo od Nasedo nie dowie się wszystkiego, poza tym chciała poznać punkt widzenia wydarzeń przez Maxa.
Maria przyszła pół godziny przed rozpoczęciem swojej zmiany. Chciała pobyć trochę sama i przemyśleć wszystkie wydarzenia ostatnich dni. Martwiła się o Michaela żeby nie popełnił głupstwa, żeby nie poszedł do Naseda. Nie rozumiała wszystkiego, jak Nasedo zajął się Zanem i Avą, czemu się go boją, po co mu kamienie i co z tą zdradą, czemu im tez grozi niebezpieczeństwo. Chciała porozmawiać na osobności z Rayem ale to było niemożliwe w ostatnich dniach, a Michael poświęcał więcej czasu sprawie niż jej. Postanowiła porozmawiać z Liz, która sprawia wrażenie że rozumie wszystko. Po Isabel widać że się martwi oraz że jest skoncentrowana na szukaniu brata. Nie powinna zawracać jej głowy swoim problemami. Kim jest właściwie ten Zan, czemu mają pozyskać go na swoją stronę? Przecież jest ich wrogiem nie potrzebują go.
Maria nadal by tak rozmyślała gdyby nie nagłe wejście Liz na zaplecze.
— Maria? Co ty już tutaj robisz? – zdziwiła się przyjaciółka.
— Przyszłam wcześniej by poważnie z tą porozmawiać.
— Czy coś się stało? – zaniepokoiła się Liz, która już była przyzwyczajona do nagłych wydarzeń. Ton jej przyjaciółki nie uspakajał jej.
– Liz, chodzi o sprawy naszych przyjaciół Czechosłowaków. Nic nie rozumiem.
— Chodźmy do mojego pokoju.
Dziewczyny udały się do pokoju Liz i usiadły na balkonie.
— Co chcesz się dowiedzieć?
— O co chodzi w tym całym zamieszaniu? Czemu boimy się Naseda? Czemu musimy zdobyć zaufanie Zana? No i najważniejsze co to za zdrada? – Maria zasypała Liz lawiną pytań.
— Wytłumaczę Ci wszystko powoli. Nasedo pragnie zdradzić króla, dlatego powinniśmy go ostrzec, a nie uwierzy nam, jeśli wcześniej nie zdobędziemy jego zaufania, przyjaźni. Do zdrady potrzebną są mu kamienie, które oprócz uzdrawiającej mocy, można za ich pośrednictwem skontaktować się z Antarem. Nasedo chce tak sprowadzić do Roswell naszych wrogów i prawdopodobnie oprócz Zana, zlikwiduje nas. Nie możemy do tego dopuścić.
— Aha, dzięki Liz za wytłumaczenie. Ale boję się o Michaela. Czy nie grozi mu niebezpieczeństwo ze strony Naseda, przecież on wie jak wygląda Michael.
— Maria, nie pytaj mnie o takie rzeczy. Nie wiem. – Liz przytuliła Marię. Rozumiała jej obawy. Sama też bałaby się o swojego chłopaka, gdyby go miała. Przypomniała sobie Maxa. Zaintrygowały ją jego oczy, takie pozaziemskie. Isabel mówiła o nowo poznanym chłopaku, czyżby to był Max? Zaczęła sobie wyobrażać Maxa jako Zana, a ona u jego boku, razem stawiają czoło Nasedo i jego wojsku. Nie Liz, to nigdy się nie spełni, skarciła się w duchu dziewczyna. Max to nie Zan, i nigdy nie spojrzałby na taką przeciętną dziewczynę jaką jesteś.
— Liz?- zapytała Maria, widząc na twarzy Liz nieśmiały uśmieszek.
— Zamyśliłam się!