tigi

Razem jesteśmy silni (6)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Na pustyni wylądował statek. Drzwi otworzyły się. Osoba stojąca w wyjściu rozejrzała się.

— Więc to tu mieszka królewska czwórka. – powiedziała do siebie.
Parę kroków od statku stał Nasedo.

— Dużo czasu minęło za nim zdobyłeś kamienie – rzekł Kivar.

— Uważnie ich pilnowali. Co zamierzasz zrobić teraz?

— Znajdziemy Zana i zabijemy go. Wtedy podbije Antar i nikt nie stanie mi na przeszkodzie.

— A co z Avą?

— Zobaczymy. – uśmiechnął się tajemniczo Kivar.

— Obiecałeś, że weźmiesz nas ze sobą i poślubisz Avę.

— Zrozum Nasedo. Tu jest Vilandra, która na zawsze zdobyła me serce. Nikt inny nie zostanie moją żoną. A co do obietnicy to wezmę was.
Nasedo spoglądał na Kivara. Dotąd był spokojny o swój los i Tess. Coraz bardziej żałował swojej decyzji o zdradzie. Czyż nie żyli szczęśliwie, nawet uciekając przed FBI? Czy zdarzenia jakie teraz się dzieją to wynik jego wcześniejszych błędów, do których nie chciał się przyznać. Gdyby wtedy nie opuścił Raya, byliby razem i wspólnie pokonali Kivara. Gdyby chociaż łączyła ich teraz przyjaźni, wyznałby wszystko i złączyli siły do ochrony Maxa, a tak musi trzymać stronę Kivara. Czy wytrzyma widząc cierpienie Maxa? A może umrze szybko i bez bólu?

— Nasedo, mógłbyś tu sprowadzić Zana? Wyśle z Tobą paru moich ludzi. – wyrwał go z zadumy Kivar.

— Tu? Nie chcesz jechać do miasteczka? – ten plan nie podobał się Nasedo.

— Jedź! – Kivar podszedł do swoich ludzi. – Nie spuszczajcie z niego oka. Nie ufam mu. Aha, i Zan ma być żywy.
Nasedo wraz z sześcioma podwładnymi Kivara jechał do miasteczka. Dobrze że posiada vana, bo inaczej nie wie jak by się zmieścili do zwykłego samochodu.

Ray szybko wrócił z jaskini i dołączył do Michael i Isabel.

— Czy coś się działo? Liz już była? – zasypał ich pytaniami.

— Wszystko pod kontrolą.
W tym momencie przed budynkiem zajechał van, z którego wysiadł tylko Nasedo.

— Zostańcie tutaj. Sprowadzę Zana. – rzekł wysiadając. Rozejrzał się czy nigdzie nie widać Raya i wszedł do środka.
Drzwi otworzyła mu Tess.

— Gdzie byłeś?

— Jest Max?

— Tak. Jest u niego Liz, koleżanka.
Same problemy, myślał Nasedo. Tą dziewczynę też będzie musiał porwać. Spojrzał na Tess. Czy zasłużyła na życie z nim? Jest taka niewinna, bezgranicznie mu ufa. Najchętniej kazałby jej uciekać, ale co stanie się jak złapią ją ludzie Kivara. Czy Kivar wtedy i by nie zabił jej?

— Tess, na dole stoi nasz van. Wsiądź do niego. Zaraz zejdę z Maxem.
Dziewczyna narzuciła na siebie płaszcz i zeszła.
Nasedo patrzył na drzwi pokoju Maxa. Nagle się otworzyły i stanęli w nich Max i Liz.

— Nasedo? Wróciłeś?

— Ty jesteś zapewne Liz? Miło cię poznać. Możesz iść do domu? Z Maxem i Tess musze wyjechać.

— Ona dzisiaj jest cały czas ze mną.

— Max! To jej nie dotyczy. Muszę wam coś pokazać.
Max zauważył że Nasedo się poci. Co on knuje? Czyżby Kivar? Czy to możliwe że jednak Nasedo jest zdrajcą? Osoba która jest dla niego jak ojciec, rodziną. Mignęły mu przed oczami wszystkie lata spędzone razem. Pierwszy dzień w szkole jak szedł z Tess, pierwsze wakacje, pierwsze sprzeczki, pierwsze ucieczki przed FBI, jak Nasedo ich ochraniał. Czy taki człowiek – kosmita może być zły. Ciężko Maxowi uwierzyć w to.

— Nasedo, postawmy sprawę jasno. Kivar jest na ziemi i masz mnie do niego zaprowadzić?
Nasedo zawahał się.

— Tak!
To jedno słowo było jak cios. Max nie wierzył. Czuł, że taka będzie odpowiedź, ale liczył na cud. Wiedział, że stawianie oporu nic nie da.

— Liz, idź do domu.

— Nie, Max. Teraz musi jechać z nami.

— Przecież ona jest człowiekiem!

— Nie mogę ryzykować , że doniesie Rayowi.
Teraz Max oprócz Tess musiał zająć się Liz.

— Czy Kivar wypuści ją potem?

— Nie wiem. Nie chce nic obiecywać. – odpowiedział Nasedo. – Max, jedźmy.
W trójkę wyszli i wsiedli do vana.
Max jeszcze był w stanie zrozumieć, że Kivarowi zależy na Tess, ale na co mu niewinna dziewczyna. Nasedo nie musiałby nic mówić Kivarowi, mogłabym być to ich wspólna, ostatnia tajemnica. Spoglądając przez okno, chciał zapamiętać wszystkie uliczki, budynki tego miasta, które tak bardzo zmieniło jego życie. Stracił tu zaufanie do przyjaciela-opiekuna, zdał sobie sprawę, że przez ostatnie tygodnie zachowanie Nasedo było grą, jakby znajdowali się na scenie, nie zdradził się że uczestniczy w spisku przeciw niemu. Ale również wiele zawdzięcza temu miasteczku, odnalazł miłość swego życia, choć ona jeszcze o tym nie wiedziała, siostrę i przyjaciela z ich opiekunem, szkoda tylko że nie zdążył ich poznać, ale przynajmniej miał okazję ich zobaczyć.
Spojrzał na Tess. Czy zdawała sobie sprawę z tego co dzieje się wokół niej? Czy naprawdę bezgranicznie wierzyła jemu i Nasedo?
Przeniósł swój wzrok na Liz. Siedziała przerażona w kącie samochodu. O czym teraz myśli? Czy nienawidzi go? Przecież to dzięki niemu jest teraz w tym samochodzie z kosmitami.
Tess czuła że dzieje się coś co zaważy na ich dalszym życiu, nie wiedziała tylko co to jest. Nikt się nie zdradza. Nasedo siedzi odwrócony do nich plecami i patrzy tylko przed siebie. W końcu Tess nie wytrzymała.

— Nasedo, dokąd nas wieziesz? I co tu robi Liz?
Opiekun jednak nadal milczał wpatrzony w dal.
cdn.

Proszę o komentarze. :-)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część