Zan przewrócił oczami, kiedy Rath przytaknął i wyszedł z namiotu. To był rytuał. Rath omawiał strategię ze swoim Królem a potem szedł do swojego prywatnego namiotu, dopóki nie nadszedł czas walki. Nigdy nie zawiódł. Zan potrząsnął głową, wkrótce to się zakończy... bez względu na to co ktoś mówił lub chciał. To się musiało stać.
Bez względu na to czy Vilandra i Rath się kochali, Król Jireb ogłosił ich zaręczyny na długo przed swoją śmiercią i ta dwójka musiała wziąć ślub. Prawda, to było zanim Vilandra podrosła i zanim Jireb podarował Rathowi młoda, śliczną niewolnicę. To było na długo zanim młodziutka służka trafiła do królewskiego domu. Zan sądził, że przedśmiertny stan tak wpłynął na jego ojca. Bo czemu niby miałby ofiarować służkę dowódcy swoich wojsk, a nie swojemu synowi?
Rath wszedł do środka i zauważył jak się przebiera . Klarika. Jego Klarika. Teoretycznie, była jego służką; a jednak była kimś więcej. Była piękna i była jego. Jego wzrok przykleił się do niej, kiedy wstała aby go powitać.
Jej usta były miękkie jak te zielonkawe obłoki na zewnątrz, jej skóra gładsza niż którakolwiek z jej najdroższych sukni. Klarika pocałowała Ratha z niesamowita pasją. Nigdy wcześniej nie widział jej tak zdesperowanej. Przeczesał palcami jej miękkie włosy i przysunął ją bliżej, aby nie mogła się odsunąć ani na krok.
Rath zaprowadził Klarikę do ich łóżka. Nie mogli przestać się całować, kiedy wreszcie na chwilkę się od siebie oderwali, Rath mruknął:
— Moja Klarika... O co chodzi?
— Zan ogłosi jutro zaręczyny. – szepnęła
Rath potrząsnął głową. Nie. Nie chciał Vilandry. Nie kochał Vilandry. Oczywiście ona jego tez nie kochała i widząc go zawsze odwracała twarz. Nie. On kochał swoją Klarikę. Tylko i zawsze Klarikę.
— Jego służąca słyszała jak Avataria rozmawiała o tym z księciem Zanem.
— Nie. Nie mogę jej poślubić. – Rath znów potrząsnął głową – Kocham ciebie...
Odgarnął włosy z jej twarzy, a potem przesunął dłoń na jej brzuch.
— I kocham nasze dziecko.
Przyglądał się jak uśmiech powoli rozjaśnia jej twarz. Ich dziecko. Rath poczuł jak sam się szeroko uśmiecha.
— Śnił mi się. Będzie silny i odważny.
— Tak, będzie. – Klarika przytaknęła
Poczuła jak ich synek wyciągnął swoją rączkę w stronę dłoni swojego taty. Lekkie światło wydobyło się z miejsca, w którym ich dłonie się zetknęły.
— Ona będzie się jedynie nazywać moją żoną. – Rath szepnął – Nikt nigdy nie zabierze miłości mojej do ciebie...do was...
— Rozmawiałeś z nim? – Klarika poczuła jak łzy cisnął jej się do oczu – I co powiedział?
— Zan... on... on nie sprzeciwi się rozkazom ojca. Larek mówi, ze tradycja jest dla niego bardzo ważna. Zan nie odwoła zaręczyn – Rath usiłował się lekko uśmiechnąć – Jeśli cię to pocieszy, to Viladnra też tego nie chce.
— Ona oczekuje, że będzie miała twoje dzieci.
— Nie mam pojęcia jak to zrobi, bo nie zbliżę się do niej.
Pochylił się i pocałował ją. Jego palce chwyciły sznureczki od jej sukienki, rozwiązując ją powoli. Miał zamiar spędzić tę noc tylko z nią. Musnął ustami płatki jej uszu, uwielbiała to.
— Klarika. Moja Klarika... moja kochana...
— Rath.... – szepnęła – Zawsze będę cię kochać, przez czas, przez odległość, przez wieki, przez świetlne lata....
— I ja ciebie. Zawsze. – Rath szepnął i znów zaczął ją namiętnie całować
Rath przykrył ich oboje ciepłym kocem i mocno ją do siebie przytulił.
— Moja Klarika, nigdy cię nie zostawię. Wrócę tu jutro.
— A ja będę czekać. – przysunęła się do niego bliżej i zasnęła
* * *
Rath walczył ciężko. Wojska Kivara nie wygrają tej wojny. Był zmęczony, ale walczył dalej. Obiecał Klarice, że wróci przed zmierzchem. Zobaczył ją. Stała na wydmie. I nagle zniknęła, rozpłynęła się. Silny wybuch, z wojsk Kivara już nic nie zostało, ale jej tez nie było.
— Nieeeee! Klarika!
* * * * *
Michael zerwał się i usiadł w swoim łóżku. Był przepocony i cały się trząsł. Wypełniało go... nic, pustka. Czuł się pusty, ani gniewu ani bólu. Kim do diabła była Klarika?
Tess. Musiał zadzwonić do Tess. Drżącymi palcami wystukał numer. Musiał dłuższą chwilę poczekać, zanim w słuchawce dał się słyszeć zaspany głos:
— Co? Jest czwarta rano!
— Tess, kim jest Klarika?
— Kto? Michael? O czym ty mówisz?
— Mówię poważnie, Tess. – praktycznie wrzasnął w telefon – Kim jest Klarika? Kim była dla mnie?
— Michael... jest późno a raczej za wcześnie. Naprawdę nigdy nie pamiętałam za wiele o tobie. Dlaczego nie zadzwonisz do Liz i nie obudzisz jej?
— Liz? Czemu? – podrapał się po brwi nic nie rozumiejąc
— Ava wróciła. Ava pamięta więcej niż ja. Dobranoc. – odłożyła słuchawkę
Michael wyciągnął już dłoń, aby wybrać kolejny numer. Ale potrząsnął głową i wstał. Miał zamiar złożyć Maxowi wizytę.
Michael odnalazł Maxa gapiącego się na fotkę Liz. Max spojrzał na chwilkę na przyjaciela i znów na zdjęcie.
— Co ja mam robić, Michael? Nie wiem jak jej powiedzieć. Jak mam jej powiedzieć, że nadal ja kocham, ale Tess jest ze mną w ciąży? Jak mogę jej to zrobić? Byłem dla niej taki okrutny przez te dni a teraz... możemy wrócić do domu.
Nie wiedząc co powiedzieć, Michael wziął zdjęcie od Maxa i w tym samym momencie miał wizję.
* * *
— Woo! Spójrz na to. – Rath wyciągnął zdjęcie ślicznotki z szuflady Maxa.
Znał ją. Po prostu wiedział, ze zna. Była niesamowicie piękna. Kim była?
— Ah. To musi być jego suka. Gdzie to znalazłeś? – Rath zerknął na Loonie i wzruszył lekko ramionami. Nie chciał, żeby wtrącała się do tego
— W szufladzie. – odciął się, mając nadzieję, ze Loonie nie zwróci na zdjęcie takiej uwagi jak on.
Zanim zdążył je schować, Loonie wyrwała mu je z rąk.
— Dla Maxa. Zawsze kochająca. Liz. – Loonie zadrwiła spoglądając na niewinną dziewczynę na zdjęciu
— Liz. – powtórzył. Imię nie to, a jednak to ona.
— Ona nie jest w to wmieszana. – mruknęła i przeszła dalej
— Ta... chętnie ją wmieszam. – miał ochotę na to.
Miał ochotę na to by zrobić jej wiele rzeczy. Zastanawiał się czy smakuje tak słodko jak wygląda.
— W porządku. Przeleć ją, ale jej nie zabij. To co tu robimy jest bardzo ważne. Nie schrzań tego. – kiedy ona wygłaszała mowę, on już zdążył odłożyć zdjęcie dziewczyny, która była już zakodowana w jego głowie.
Było w tej dziewczynie coś znajomego. Cos w jej oczach. Znał ją.
* * * *
— Michael? – Max szepnął – Mógłbyś z nią pogadać? Mnie nie zechce widzieć. Ja... ona zasługuje na coś lepszego niż to.
— Ty powinieneś jej powiedzieć. Ale, dobra, pogadam z nią...
— O co chodzi? – Max zauważył dziwny stan Michaela
— Wiesz kim jest Klarika? Miałem ten sen i ta wizja nie chce mnie opuścić.
Michael mruknął coś i skierował się w stronę okna, rzucając Maxowi zdjęcie.
— Nie pamiętam za dużo. Ale... Ava jest tu. Liz powiedziała Kylowi. On powiedział Tess... – a ona powiedziała Maxowi, ale tę część Evans pominął
— Więc... Ok. Idę do Liz – Michael wyszedł błyskawicznie przez okno
Było tyle rzeczy, które mu zaprzątały głowę. Dlaczego Rath sądził, ze Liz była mu bliska? Niewyraźnie przypomniał sobie coś, kiedy Liz kręciła się raz koło niego. To było tuż przed tym jak dowiedzieli się o duplikatach. Pamiętał, ze Maria coś krzyczała, ale on w ogóle nie zwracał na to uwagi. Dlaczego Klarika tak go prześladowała? Kim była? Zanim się zorientował, już wspinał się po drabince do pokoju Liz. Jego dłonie zacisnęły się na mokrych barierkach. Kiedy zaczęło padać? Wspiął się wreszcie i stanął jak wryty. Stała tam, jak wspomnienie, cała mokra od deszczu.
Krople obmywały jej twarz, jej zaciśnięte powieki, jasne policzki, te usta. Jej włosy oplotły twarz. Jej ramiona były szeroko rozłożone, jakby witały kiepską pogodę. Powoli, przeszedł przez murek. To było takie surrealistyczne. Coś wzięło nad nim górę. Nagle wszystko się przewróciło. W głowie zaczęło mu dzwonić. Wszystko ulatywało, aż wszystko stało się jasne.
Klarika?
c.d.n