_liz

Wspomnienia (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

* * * * *
Liz otworzyła oczy, słysząc imię. Dlaczego Michael tak ją nazwał? Dlaczego był na jej balkonie? Czy nie powinien szykować się do odlotu? Klarika? Kim ona była?

— Michael?
Głowa go bolała. Sen znów brał nad nim kontrolę. Setki wizji przelatywało przez jego umysł.
* * *

— To jest Klarika. Będzie tu dla twoich... potrzeb. – powiedział Rathowi Król Jireb

— Jestem zaszczycona mogąc ci służyć, Komandorze. – uklęknęła, piękna i jaśniejąca.
Musiał jej dotknąć. Musiał ją poczuć. Musiała być jego. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego to jemu ją dano a nie Zanowi. Tylko przez chwilę zanim miejsce tych myśli zajęła chęć posiadania jej.

— Weź ją. Pokaż jej. Chyba, ze chcesz abym poszukał kogoś kto potrzebuje bardziej... służącej. – kiedy Król mówił, musiał słuchać
Rath wskazał dziewczynie, aby za nim szła. Poszła za nim.
Zaprowadził ją do swojej komnaty, rumieniła się.

— To tylko jeden pokój. Dobry żołnierz może wyjść w każdej chwili, bez gubienia się.

— Tak, panie. – szepnęła i dalej szła za nim krok w krok, aż zatrzymał się przy łóżku.
Rath ściągnął koszule i położył się na łóżku. Czekała na jego rozkazy. Dobrze ją wyszkolono.

— Jesteś świeża. Jeszcze nie pracowałaś. – powiedział głośno

— Tak, panie. Co mogę dla ciebie zrobić? – szepnęła nie spuszczając z niego wzroku

— Które wolisz? To łóżko? – wskazał na niewielkie łóżko służki w kącie na przeciwko – Czy to? – dotknął dłonią miejsca obok siebie

— Które wolę? – zapytała powoli podchodząc

— To proste pytanie.

— Tak, ale to twoje łóżko. – potrząsnęła głową

— Ale zapytałem które wolisz. – usiadł na pościeli – Byłaś kiedyś całowana?
Zarumieniła się mocno.

— Książe Zan pocałował mnie raz... ale nigdy więcej.

— Jesteś bardzo piękna. Trudno uwierzyć, ze nie byłaś nigdy całowana – zignorował wzmiankę o Znanie, kiedy ta milczała, powiedział – Wybierz, które łóżko wolisz.
Uważał ją za młodziutka, niewinną dziewczynkę, ale kiedy stanęła przed nim i rozwiązała suknię, ukazując mu się w pełni, zrozumiał, że się mylił. Doskonale ją wyszkolono. Wczołgała się na jego łóżko i pochylając nad nim powiedziała:

— Będę spać, gdzie mi każesz.
***
Była zła na niego i wolała stać na balkonie niż przebywać z nim w jednym pokoju. Stała tam, moknąc w zielonym deszczu, spoglądając na purpurowe wzgórza. Jej ramiona były rozłożone szeroko, oczy miała zamknięte, witała burzę.

— Klarika... – szepnął – Nie byłem z nią. Byłem w namiocie... śniłem o tobie.

— Masz dowód? – obróciła się do niego
Rath chciał się uśmiechnąć. Kiedy wziął z nią ślub? Zrobił to i nawet się nie zorientował? Ona była wszystkim.

— Nie. Mam jedynie moją wiarę i miłość... należą one do ciebie... moja Klarika.
Słysząc to pocałowała go. Nawet nie weszli do środka, tylko klęknęli na mokrym balkonie.
***
Rath przebiegł przez obóz.

— Klarika!
Ogień i krew były wszędzie. Napadnięto na ich obóz, kiedy oni walczyli gdzie indziej.

— Klarika!

— Rath! – Zan krzyknął – Tutaj!

— Nieee! – Rath wrzasnął i podbiegł.
Jego Klarika leżała martwa w czymś co stanowiło resztkę jego namiotu.

— Nie. Klarika. Nie.
Przytulił jej zimne ciało do siebie. Szukał najdrobniejszych oznak życia, oddechu, bicia serca... wszystko na nic. Dotknął dłonią jej brzucha. Nic. Ona i jego syn nie żyli. Kivar zapłaci za to.
* * * *
Liz gapiła się na Michaela. Jego oczy wypełniały dziwne emocje, tak jej bliskie. Wyciągnął dłoń i dotknął jej twarzy.

— Klarika.

— Michael? – zapytała miękko, wtulając się w jego dotyk

— Moja Klarika. – szepnął jeszcze raz – Moja kochana... matka mojego dziecka. Nigdy więcej cię nie stracę. Nigdy, kochana.

— Michael? – Liz ponowiła pytanie, mięknąc w jego silnych ramionach. Jego miłość? Matka jego dziecka? Czy Michael stracił rozum? – Michael, co się dzieje?

— Pozwoliłem ci kiedyś umrzeć. To się nie powtórzy. Zabiję Kivara dla ciebie... za to co zrobił tobie i naszemu synowi. – powiedział, wgapiając się w jej oczy.
Zobaczył przerażenie w jej ciemnych ognikach.

— Co się dzieje? Czemu się boisz?

— Co się dzieje z tobą Michael? Kim jest Klarika? – szepnęła lekko, wątpiąc czy ją usłyszał – Czemu tu jesteś, Michael? Nie powinieneś się szykować do wyjazdu?

— Powinienem, ale musiałem się z tobą pożegnać. Kiedy wrócę... Powiem Zanowi, ze może się wypchać tymi zaręczynami. Nic. Nic mnie nie powstrzyma od uczynienia Ciebie moją żoną, Klarika. – pochylił się nad nią i pocałował ją delikatnie. – Moja kochana. Zawsze tylko ty będziesz dla mnie. Tylko ty.
Liz odebrało mowę. Nie mogła uciec. Nie mogła krzyczeć. Czy powinna się bać? Czy powinna zadzwonić do Maxa i mu powiedzieć co robi Michael? Zanim zdążyła zareagować, Michael znów ją pocałował. To był pocałunek przywołujący duszę, tak namiętny, ze utworzył kontakt między nimi, pokazał wizje, których nigdy nie doznała.
Liz miała łzy w oczach, kiedy Michael przestał ją całować. Otworzyła oczy, żeby zobaczyć, ze z jego oczu również spływają łzy. Już rozumiała co się dzieje.

— Rath?

— Tak, to ja Klariko. – przytaknął.
Wciąż tulił ją mocno do siebie. Wciąż się na niego gapiła. Nigdy nie czuła takiej miłości, jaką Rath żywił do Klariki, jaką żywił do niej. To było takie uśmierzające... to było coś więcej niż czuła do Maxa.

— Pozwól mi się pożegnać? Wrócę dla ciebie. Przyrzekam.
Musiała powiedzieć tak, bo w chwilę potem ściągał z niej przemoczone ubrania, swoje mokre ciuchy, całując ją. Było wspaniałe być tak dotykaną, tak kochaną.
Liz wiedziała, ze powinni przestać albo chociaż wejść do środka, ale nie mogła się od niego oderwać. Po prostu wiedział co robić, aby uległa. Musnął ustami płatki jej uszu i już wiedział, ze się poddała i nie miała ochoty walczyć.
Liz poczuła zimny, mokry balkon pod plecami. A na sobie gorące ciało Michaela.
Powinna się bać. Powinna go odepchnąć. Powinna coś powiedzieć. Przecież był oficjalnie z Marią. Wreszcie najpierw myślał niż działał. Opiekował się wszystkimi, kiedy Max miał kryzys. Nie powinna... Nie powinna kochać się z nim na swoim balkonie. Tak podpowiadał umysł, ale szybko zamilkł, kiedy jego właścicielka całkowicie poddała się chwili. Niespodziewanie Michael podniósł ją i zaniósł na jej własne łóżko.
* * *
Liz obudziła się i poczuła wzrok Michaela na sobie. Okryła się ciaśniej prześcieradłem.

— Ja... Ja nie chciałem, żeby to się stało, kiedy przyszedłem tu ostatniej nocy. Ja... nawet nie wiem co się stało, Liz. Rath przejął nade mną kontrolę

— Po co przyszedłeś? – szepnęła

— Miałem ci powiedzieć o Tess... – Michael wgapiał się w swoje dłonie – Jest w ciąży z Maxem. On... uważał, że nie chcesz go widzieć, więc ja... poprosił mnie, żebym ci powiedział...

— Oh. – Liz wtuliła się w poduszkę. Tess była w ciąży z Maxem. Wow. Zaraz, czy to nie powinno boleć?

— Więc... wracamy do domu,. Żeby dziecko nie umarło – nabrał głęboko powietrza – Ja naprawdę... Ja tylko... miałem dziwny sen, a potem te wspomnienia... Przepraszam.

— Bardzo kochałeś Klarikę. – Liz szepnęła – Nigdy nie czułam takiej miłości.
Michael przewrócił się na plecy i wpatrywał się w sufit. Chciał zignorować jej komentarz, aby nie myśleć o Klarice.

— Max chce wyjechać tej nocy. Nie chce aby ktokolwiek wiedział, gdzie jesteśmy... chyba nie spał tej nocy obmyślając plan.

— Czemu wciąż tu jesteś? – zapytała miękko
Nie podejrzewała, ze zostawi ja tak po tym co zaszło zeszłej nocy, ale przecież wciąż leżała nago obok niego.

— To pomaga mi myśleć. Widzieć ciebie... czy ją... – Michael mruknął – Pamiętam, że przyglądałem się jak śpi i zastanawiałem dlaczego Jireb podarował mi ją. Chodzi o to, czy wiedział, ze tak szybko się zakocham? Czy wiedział, ze wkrótce umrze? Czy wiedział, ze Zan będzie nalegał na to by na własne oczy ujrzeć zdradę niż uwierzyć? Czy wiedział, ze odbiorą mi ją tak szybko?

— Jak długo byliście razem? – Liz przekręciła się i spojrzała na niego

— Rok. Praktycznie miesiące... i znaczyła dla mnie więcej niż ktokolwiek na Antarze. – Michael westchnął głęboko – W ostatnim tygodniu, kiedy byliśmy razem... Mogłem bez przerwy leżeć i kontaktować się z naszym synem. Nigdy nie byłem szczęśliwszy poza tamtym czasami.

— A potem ludzie Kivara zabili ich oboje... – Liz opuściła nieco głowę, kiedy utkwił w niej swój wzrok – Miałam wizję.

— Wow. Dzięki mnie? – Michael starał się nie uśmiechać.
Ktoś miał wizję dzięki niemu, z nim. Powoli przytaknęła mu. Ale potem poczuł się winny. W ten sposób odebrał jej pewną prywatną cząstkę, kiedy był w transie.

— Liz, przepraszam.

— W porządku. Na prawdę. To było... niesamowicie wyjątkowe i niepowtarzalne doświadczenie – Liz podniosła się nieco – Tylko musnąć takiego uczucia, takiej silnej miłości...
Michael zarumienił się nieco i wyszedł z łóżka, mruknął zdenerwowany, kiedy zorientował się, ze ich ciuchy nadal leżały mokre na balkonie. Użył mocy, by przysunąć je bliżej. Zaczął nawijać, aby przerwać ciszę, w której czuł palący wzrok Liz na swoim karku.

— Przyszedłem tu, aby porozmawiać z Ava o Klarice.

— Jest na dole, jeśli jeszcze tego chcesz...

— Nie. Wydaję mi się, że już wszystko wiem. – Michael szybko wysuszył ciuchy i wciągnął je na siebie – Dzięki.

— Nie, to ja dziękuję. – Liz powiedziała, a potem odprowadziła go wzrokiem do okna.
Siedziała tak, dopóki Ava nie weszła do pokoju.

— Król Max wpadł zeszłej nocy? – różowe włosy rozsypały się na poduszce obok, kiedy dziewczyna wskoczyła na łóżko

— Nie... to był Michael. Powiedział mi, ze pamięta Klarikę. – Liz szepnęła, jej oczy szukały jakiegoś szczegółu, który mu niby wszystko wyjaśnił

— Klarika? Ta służka? – Ava potrząsnęła głową. – Zmarła jakiś miesiąc przed nami. Było ogromne zamieszanie, bo ona była w ciąży czy coś. Zan zawsze miał ją na oku... to był jedyny powód, dla którego wciąż podtrzymywał zaręczyny Vilandry i Ratha, które kiedyś ustalił Król Jireb... – Ava nagle czymś olśniona, przerwała – Jesteś nią... prawda?

— Co? Nie. Jestem człowiekiem – Liz zaprzeczyła

— Ale Michael przyszedł do ciebie... Miał z pewnością przed oczami jej twarz...

— Miał. Przyszedł tej nocy i nazwał mnie Klariką, a potem... pocałował mnie, dał mi wizję... a potem się kochaliśmy. – brunetka musnęła dłonią miejsce, w którym leżał Michael; już powoli chłodniało

— Jesteś nią. – Ava potrząsnęła głową – Jesteś złodziejką serc. Oni cię chcą.

— Oni wyjeżdżają. – Liz szepnęła.
Nie miała pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Co będzie się działo? Maria? Max? Co jest? Jak przeszła od kochania Maxa, od cierpienia po jego decyzji o odlocie do całkowitego zaintrygowania Michaelem? C.d.n.



Poprzednia część Wersja do druku Następna część