_liz

Pokręcony los (5)

Poprzednia część Wersja do czytania


* * * * *

Robyn i Michael zbudzili się nad ranem. Bez słowa wstali i oboje wiedzieli co musza zrobić. Wyszli szybko z mieszkania i poszli w stronę Crashdown. Robyn miała dziwne przeczucie, wręcz bardzo dziwne. Kurczowo trzymała Michaela za rękę, jakby bała się, że gdy ją puści stanie się coś złego. Z przeciwnej strony szedł Kyle. Przystanął i czekał na nich chwilkę. Był nieco przybity widząc, jak trzymają się za ręce. Weszli do Crashdown i natknęli się na Liz i Maxa, którzy w nerwach czekali na wszystkich. Nie było jeszcze tylko Isabel. Liz nalała wszystkim kawy i usiedli przy stoliku.

— Gdzie ta Isabel? – Kyle się denerwował, ale jednocześnie uważnie obserwował Michaela i to jak on uważnie obserwował ledwo przytomną Robyn

— Na pewno zaraz przyjdzie. – powiedziała Liz, usiłując podnieść Maxa na duchu
Wszyscy zerknęli na Robyn, ale ta wolała nic nie mówić. Wstała i wyszła do toalety. Michael również wstał i podszedł do lady, żeby dolać sobie kawy. W tym czasie drzwi Crashdown otworzyły się. Wszyscy sądzili, że to Isabel. I nie mylili się. Ale nie była sama. Za ramię mocno trzymał ją młody mężczyzna. Był wysoki i przystojny. Miał jasne włosy i niezwykle niebieskie oczy. Widać było, że jednak Issy nie cieszy się jego towarzystwem, miała minę pełną strachu. W tym momencie Robyn wyszła z toalety i stanęła jak wryta. Nic nie powiedziała, tylko bez wahania wyciągnęła dłoń i po chwili mężczyzna uderzył o drzwi kafeterii. Jednak on się podniósł i Robyn błyskawicznie znalazła się na ziemi. Michael obrócił się i użył swojej mocy przeciw przybyłemu. Mężczyzna znalazł się na ziemi, ale podniósł się i Michael przeleciał przez kafeterie i uderzył o ścianę.

— Nie! – Robyn wrzasnęła, wstając i patrząc jak Michael osuwa się na ziemię
Na szczęście nic mu się nie stało. Mężczyzna wyprostował się i spojrzał na Robyn z dziwnym uśmieszkiem. Dziewczyna poprawiła sukienkę i uniosła głowę. Zacisnęła pięści i powiedziała poważnym głosem:

— Witaj... Kivar.
Mężczyzna spojrzał na nią i powiedział ostrym i świszczącym tonem:

— Roury. Znów się widzimy. Siostro...

— Czego tu chcesz? – zapytała bez wahania

— Dobrze wiesz. Vilandry i ciebie.
Max, Kyle i Liz wpatrywali się w otępieniu w Kivara. Max zrobił krok, zasłaniając sobą Liz. Michael stanął tuż obok Robyn i powiedział chłodno:

— Nic tu po tobie. Nie będziesz miał ani Roury ani Vilandry!
Kivar był zaskoczony, ale po chwili na jego twarz znów powrócił dawny uśmieszek i odpowiedział sarkastycznie:

— Rath jak mniemam... Już raz nie zdołałeś obronić ani siostry ani kochanki. Czemu tym razem miało by ci się udać? Jesteś nikim. I...
Nie zdążył dokończyć, kiedy poczuł ostre uderzenie w głowę. To Isabel usiłowała się wyrwać i trzasnęła mu szybą po głowie. Udało jej się, ale daleko nie uciekła. Kivar złapał ją za nogę. Issy wywróciła się i strąciła dzbanki z wodą, która rozlała się pod nogi jej i Kivara. Max drgnął chcąc rzucić się na pomoc siostrze, ale Kivar był szybszy i już po chwili max leżał obok Robyn . Liz rzuciła się w jego stronę, pomagając mu wstać.

— Zan, Zan, Zan... Obrażasz mnie sądząc, ze mógłbyś mnie pokonać. Jesteś za słaby.

— Ale ja nie jestem... – Robyn używając mocy sprawiła, że Kivar upadł na ziemię
Jednak nie na długo. Po chwili sama wylądowała na kolanach. Wtedy zobaczyła wodę, w której leżał Kivar. Coś wpadło jej do głowy. Wstała i zamknęła oczy. Oczyściła umysł i jakby mówiła do kogoś w myślach. Usiłowała coś przekazać Isabel: "Issy. Posłuchaj mnie uważnie. Kiedy dam ci znać, wskoczysz na krzesło. Pamiętaj, nie wolno ci dotykać w żaden sposób wody. Dobrze?" Robyn otworzyła oczy i zerknęła na Issy, która ledwo zauważalnie pokiwała głową. Robyn ponownie zaatakowała brata, wiedząc, ze ten powali ją na ziemię. Wtedy Robyn krzyknęła:

— Issy teraz!
Isabel błyskawicznie wskoczyła na krzesło, a Robyn wyciągnęła rękę. Z jej dłoni wypłynęły drobne iskierki, które powoli przemieniły się w wiązki prądu, które szybko przemieściły się do wody. Jak wiadomo prąd i woda to niebezpieczne powiązanie, więc po kilku sekundach Kivar wił się w konwulsjach wywoływanych przez porażenie. Isabel szybko przeskoczyła do nich, na suchą część podłogi. Cała czwórka kosmitów podeszła bliżej Kivara. Wiedzieli, ze to jedyna szansa. Michael wyciągnął już dłoń, kiedy poczuł rękę Robyn na przegubie. Ta spojrzała na Isabel. Vilandra była w szoku, ale jako pierwsza użyła swojej mocy na byłym kochanku. Zaraz po niej zrobił to Michael, potem Max i Robyn. Po kilku minutach w Crashdown rozprysło się jasne światło, które oślepiło Liz i Kyla. Gdy Ziemianie ponownie otworzyli oczy, na ziemi pozostał jedynie zielonkawy pył unoszący się na powierzchni wody, przez która jeszcze przebiegały iskierki prądu. Przez jakiś kwadrans wszyscy stali w milczeniu. Potem Robyn odwróciła się do Isabel, i łapiąc ją za ręce zapytała:

— Wszystko ok.?
Issy jakby się ocknęła. Uśmiechnęła się szczerze i przytuliła do Robyn:

— Tak. Dziękuję.
Z jednego uścisku Robyn trafiła do drugiego. Michael mocno ją przytulił i zapytał:

— Jesteś cała?

— Tak. – uśmiechnęła się
Liz przeszła spokojnie obok Maxa, ściskając jego dłoń ukradkiem. Wzięła z zaplecza szczotkę i szmatę do podłogi i poszła zetrzeć to co zostało z Kivara. Max podszedł do niej. Schylając się, pocałował ją czule, a potem pomógł jej ścierać. Kyle poszedł za ladę i nalał duży koktajl śmietankowy z ogromną ilością tabasco. Podszedł do Isabel i postawił go przed nią z uśmiechem. Dziewczyna odwdzięczyła się tym samym, po czym zagadała:

— Hmm... Kyle? Doradzisz mi w wyborze sukni ślubnej i sukien dla druhen?

— Jasne. – powiedział i rozsiadł się wygodnie obok niej
Robyn przykładała mokrą chusteczkę do rany Michaela. Miał lekko rozcięta brew, z której strużką lała się krew. Dziewczyna troskliwie ją wycierała, starając się przy tym zachować swój codzienny sarkazm. W pewnym momencie Michael przytrzymał jej dłoń, a potem pocałował ją. W radiu leciało "Hold me for a while"...
The End


Poprzednia część Wersja do czytania