"Odeszła, nie wiem gdzie jest, nie odezwała się do mnie od tygodnia. Tęsknię za nią ona jest moim całym światem. Od chwili, gdy uratowałem jej życie jej losy są związane z moimi. Każda minuta a nawet sekunda bez niej dłuży się jak godzina. Boli mnie myśl, że może odeszła przeze mnie, że nie mogła dłużej znieść mojego widoku przez tą całą historię, z Tess, zraniłem ją. Ale ona też mnie zraniła wiem, że nie spała z Kylem, ale i tak ten widok mnie zabolał, gdy zajrzałem do jej pokoju i zobaczyłem ich w łóżku poczułem się jakby ktoś kopnął mnie z całej siły w brzuch. Liz do teraz nie wyjaśniła mi, co się wtedy stało, a Kyle unika tego tematu jak ognia.
A teraz Liz wyjechała nie mówiąc nikomu gdzie i dlaczego, Ok niech będzie twierdziła, że musi odpocząć, ale gdy to mówiła unikała mojego wzroku zupełnie jakby coś ukrywała. Muszę ją odnaleźć i wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Muszę, bo ją kocham i nie mogę bez niej żyć". Od wyjścia z Crashdown minęło już sporo czasu, lecz mimo to Max bez przerwy krążył po mieście i rozmyślał o Liz, jego Liz. Postanowił, że pójdzie do rodziców Liz i porozmawia z nimi, wiedział, że go nie lubią, ale mimo to musi spróbować.
***
—Panno Parker pani dokumenty z Roswell High są znakomite, jest pani naprawdę mądrą i uzdolnioną osobą. Mam nadzieję, że swój intelekt i swoją bystrość wykorzysta pani jak najlepiej, a nasza szkoła pani w tym pomoże- dyrektor Watters już od 15 minut nie zamykał buzi, wychwalając swoją szkołę i świadectwa Liz, czym zaczynał już ją nudzić.
— Również mam taką nadzieję panie dyrektorze i oczywiście bardzo się postaram
— Bardzo mnie to cieszy, a ponieważ już niedługo będzie dzwonek, chyba powinnaś już iść.
Liz zaczęła już z ulgą podnosić się z miejsca, gdy nagle dyrektor i odezwał się tubalnym głosem:
— Mam nadzieję, że nasza współpraca okaże się owocna i nie zawiodę się na pani. Do widzenia
— Do widzenia i jeszcze raz dziękuję.
Liz z ulgą opuściła gabinet nie wiedziała, czemu ale, mimo iż dyrektor okazał się miłym facetem to jednak ta rozmowa nieco ją rozdrażniła.
— Te laleczko uważaj jak chodzisz- z zamyślenia wyrwał ją męski głos
— Słucham?- Liz nie zrozumiała, o co chodzi stojącemu przed nią chłopakowi.
— To, że jesteś nowa nie zmienia faktu, że powinnaś patrzeć przed siebie, gdy chodzisz po korytarzu. Nie życzę sobie, aby wpadały na mnie jakieś nieuważne lalki- chłopak wydawał się być lekko rozdrażniony
— Ray daj jej święty spokój- wesoła blondynka podeszła do nich stanęła tuż koło chłopaka i spojrzała na Liz- Hej ty pewnie jesteś tą nową. Ja mam na imię Kelly, a to mój nieznośny brat bliźniak, Ray.
— Hej mam na imię Liz. Bardzo mi miło, ale nie za bardzo wiem, czym naraziłam się twojemu bratu- Liz miała dość niewyraźną minę, mimo iż Kelly od początku przypadła jej do gustu.
— Zapewne niczym. Mój brat to typowy troglodyta, którym żądzą hormony zobaczył ładną dziewczynę, więc postanowił zagadać a ponieważ jest w nim tyle delikatności, co w papierze ściernym nie znalazł lepszego pretekstu do zaczepki- Kelly uśmiechała się promiennie.
— Kochana siostrzyczko przedstawiasz mnie w niekorzystnym świetle przed naszą nową znajomą, zaczepiłem ją, ponieważ szła bardzo zamyślona i prawie na mnie wpadła- Ray próbował się tłumaczyć.
— Świetnie to ująłeś PRAWIE, więc nie musiałeś od razu dawać jej kazania
— Ale..
— Ok. nieważne mi również, miło jest was poznać, ale proszę nie sprzeczajcie się z mojego powodu- poprosiła nowych znajomych
— To nie jest sprzeczka bywało znacznie gorzej- Ray uśmiechnął się do Liz- A tak przy okazji to przepraszam, jeśli uraziłem cię tym, co powiedziałem wcześniej
— Nic się nie stało tylko po rozmowie z dyrektorem byłam odrobinę zamyślona i nie od razu zrozumiałam, o czym do mnie mówisz
— Faktycznie Watters potrafi zdołować i zanudzić człowieka- Ray melodramatycznie przewrócił oczyma.
— Nikt nie wie o tym tak dobrze jak ty- Kelly zaczęła chichotać- Ray ląduje w gabinecie dyrektora, co najmniej raz w tygodniu- wyjaśniła zdziwionej Liz.
— Tylko, dlatego że nikt nie potrafi docenić siły mojego geniuszu... – wywód Raya został przerwany przez dzwonek
— Wystarczy geniuszu. Liz gdzie masz teraz lekcje?
Zasłuchana i rozbawiona Liz spojrzała na swój plan
— Geografia w sali nr 206
— Świetnie to tam gdzie ja- Kelly szczerze się ucieszyła- a ty geniuszu idź na swoje lekcje
— Tak jest- Ray zabawnie zasalutował, po czym mrugnął do Liz-Żegnam nową koleżankę. Jeśli będziesz jadła drugie śniadanie razem z moją siostrą to zapewne jeszcze się zobaczymy. Na razie.
Liz spoglądała za oddalającym się Rayem, był to dziwny chłopak, ale zaczynała czuć do niego sympatię, zresztą do jego siostry również.
— Wiem, że jest dziwny i nieokrzesany, ale rodzeństwa się nie wybiera, a przecież mogłam trafić gorzej- Kelly zrobiła zabawną minę- Chodź Liz, bo spóźnimy się na lekcję, a chyba nie chcesz podpaść pierwszego dnia, co?
Liz ruszyła za Kelly. Szły korytarzem i rozmawiały o różnych drobiazgach. Na lekcję przybyły w ostatniej chwili.
Gdy Liz zajęła swoje miejsce pomyślała o Roswell, Marii, Maxie i reszcie wiedziała, że nic ich nie zastąpi, że nawet, jeśli Kelly zostanie jej przyjaciółką to nigdy nie będzie Marią, ale postanowiła, że postara się wytrzymać przez jakiś czas na Florydzie a wieczorem zadzwoni do Marii i wszystko jej wyjaśni żeby biedaczka się nie martwiła.
cdn.