Kes_ALF

Zdrada i błękitna suknia (2)

Poprzednia część Wersja do druku

W tej chwili drzwi sali otworzyły się i stanęła w nich jakaś postać. Za nią ujrzeli martwych strażników.

—Kivar.

—Tak to ja, a kogo się spodziewaliście? Przykro mi, ale teraz wszyscy zginiecie, jesteście otoczeni, nie macie żadnych szans. Jeżeli ktoś z waszych sprzymierzeńców jeszcze żyje, to są to jego ostatnie chwile. Twoje wysiłki są bezcelowe Zan, moi naukowcy wynaleźli takie małe urządzenie, dzięki któremu mogę blokować wasze ataki. Jak sami widzicie nie możecie mi nic zrobić, jesteście zdani na moją łaskę i niełaskę.
Rath postąpił kilka kroków do przodu.

—Gdzie jest Vilandra, co z nią zrobiłeś?

—Nie musisz się martwić o swoją żonę, kiedy się już was pozbędę ze swojej drogi, będzie wdową, i niedługo zostanie nową królową. To ona pomogła mi przygotować atak na miasto.

—To nie prawda, kłamiesz, Vliandra nie zrobiłaby czegoś takiego.

—Jesteś pewien? Z miłości kobiety robią różne rzeczy, a ona mnie kocha.

—Mylisz się Kivar, ona kocha tylko mnie, nigdy nie kochała nikogo innego, a już na pewno nie mogłaby pokochać ciebie.

—To ty się mylisz, nie wiesz nic o naszym związku, jeszcze na długo przedtem, zanim wyszła za ciebie. Teraz może jej się wydaje, że ciebie kocha, ale kiedy już cię nie będzie, zmieni zdanie. Będziemy razem szczęśliwi. Po co w ogóle ja z wami dyskutuję? Przygotujcie się na śmierć.
W chwili, gdy Kivar miał posłać w kierunku Ratha śmiertelny pocisk, do sali wbiegła Vilandra.

—Nie, Kivar nie rób tego, obiecałeś mi, że nic im nie zrobisz, obiecałeś, że załatwisz całą sprawę pokojowo i nikomu nic się nie stanie.

—Naprawdę tak mówiłem? Więc chyba nie powinnaś wierzyć we wszystko, co ci mówią. Odsuń się nie chcę zrobić ci krzywdy.

—Nie Kivar, nie odsunę się, nie, dopóki nie powiesz mi gdzie jest mój syn.

—Wyjdź stąd zanim stracę cierpliwość.

—Obiecałeś, że jeżeli wpuszczę cię do miasta i do pałacu, oddasz mi moje dziecko, gdzie on jest? Gdzie jest Riv?- Vilandra złapała Kivara za rękę. Odepchnął ją tak mocno, że upadła na posadzkę. Rath natychmiast podbiegł do niej.

—Ty głupia kobieto, nie mam twojego syna, powiedziałem ci, że go porwałem, i sprawiłem żebyście myśleli, że umarł, żebyś zrobiła, co ci karzę, a ty uwierzyłaś w każde moje słowo. Nie miałem nic wspólnego ze śmiercią twojego syna, on po prostu umarł, nawet nigdy go nie widziałem, to wszystko były kłamstwa.
Vilandra szlochała, leżąc na posadzce.

—Ale nie martw się, kiedy już zostaniesz wdową, będziemy mieli dużo dzieci.

—Nie zabijesz go.- Vilandra podniosła, się i zasłoniła Ratha swoim ciałem.- Nigdy nie będę twoja, Jeżeli chcesz go zabić, najpierw musisz zabić mnie.

—Vilandro, odsuń się od niego natychmiast, bo naprawdę to zrobię.

—Powiedziałeś mi, że Riv nie żyje, nie ma już nic, co skłoniłoby mnie do wykonywania twoich poleceń, nigdy cię nie kochałam, chociaż kiedyś tak mi się wydawało, i nigdy nie będę cię kochała. Nie zamierzałam wykonać twojego planu do końca, nie zostałabym królową. Gdyby to, co powiedziałeś było prawdą, zabrałabym Riva, i razem z Rathem ucieklibyśmy stąd.

—Właśnie dlatego muszę go zabić.

—Więc mnie także zabij, tak jak całą moją rodzinę, bo kiedy ich już nie będzie, nie będę miała, po co żyć

—Nie, Kivar.- Rath delikatnie odsunął żonę i stanął przed Kivarem.- Nie słuchaj jej, ona jest zrozpaczona tym, że Riv nie żyje. Nie zabijaj jej, z czasem na pewno cię pokocha. Jeśli weźmiesz ją za żonę, po śmierci mojej i Zana, staniesz się legalnym następcą tronu, nie rezygnuj z tej możliwości.

—Rath, co ty mówisz? Nie mogłabym żyć bez ciebie.

—Dla naszej trójki, nie ma już możliwości ratunku, ale ty możesz przeżyć. Kivar, jeżeli tym uratuje życie mojej żonie, jestem gotowy.
Kivar uśmiechał się pogardliwie. Zastanawiał się, dlaczego już dawno z nimi nie skończył, chyba po prostu go to śmieszyło. Uniósł rękę, aby zadać Rathowi ostateczny cios. W ostatniej chwili Vilandra zasłoniła męża własnym ciałem.
Rath nie do końca zdawał sobie sprawę co się stało, silne uderzenie powaliło go na podłogę, słyszał krzyki Zana i Avy, czuł na sobie ciało Vilnadry. Nagle zobaczył krew na sukni Vilandry, nie zdawał sobie sprawy, że sam jest śmiertelnie ranny, nie czuł bólu, liczyła się tylko ona. Delikatnie uniósł jej głowę, resztki życia jeszcze się w niej tliły, uniosła powieki.

—Rath, dlaczego wyszedłeś z komnaty, bałam się, że Kivar może mnie oszukać i chcieć was zabić, ale gdybyś został w komnacie, zdołałabym cię ochronić. Rath, zrobiłam to dla naszego dziecka, zdradziłam rodzinę, żeby go uratować, naprawdę myślałam, że on żyje. Rath proszę, wybacz mi.

—Wybaczam ci – wyszeptał, jego słowa zabrzmiały jakoś dziwnie charkotliwie. Vilandra zamknęła oczy, a jej ciało ogarnął bezwład, umarła. Rath krztusił się własną krwią, dopiero teraz spostrzegł ogromną ranę na swojej piersi, dziwne, że do tej pory jeszcze żył. Rozejrzał się po sali, Kivara nie było, Zan i Ava już nie żyli. Położył się obok swojej żony, wiedział, że nie będzie musiał długo czekać na śmierć. Wziął Vilandrę za rękę, miała na sobie błękitną suknię, tę samą, co w dniu śmierci ich syna, dlaczego założyła ją właśnie dzisiaj? Może to ta suknia przynosiła nieszczęście? A może Vilandra założyła ją żeby Riv mógł ją rozpoznać, może przeczuwała, że dzisiejszej nocy wszyscy zginą? Już nigdy się tego nie dowie. Zamknął oczy. Po chwili, na pięknie zdobionej posadzce sali tronowej, w ogromnej kałuży krwi, leżały cztery ciała.
Jakaś niewyraźna postać, chyłkiem wkradła się do sali. Wierny sługa królewski, pochylił się kolejno nad każdym z nich, otworzył tajne przejście i ukrył ciała swoich władców.
***
Michael poderwał się na posłaniu. Nadal znajdował się w samochodzie, Max prowadził a Liz, świeżo poślubiona panna młoda, drzemała na fotelu obok.

—Co się stało?- Zapytała na wpół przez sen Maria.

—Nic, śpij, to był tylko zły sen.

—Nie chcę żebyś miał złe sny.- Położyła głowę na jego ramieniu. – Nie musisz się niczego bać, ja cię obronię.
Uśmiechnął się do niej, i objął ramieniem. Wiedział, że to nie był zwykły sen. To wszystko wydarzyło się naprawdę, dawno temu, na innej planecie, komu innemu. Ale teraz to już nie było ważne, kiedyś chciał poznać tę prawdę, ale teraz, kiedy ją wreszcie poznał, to już się dla niego nie liczyło. Teraz ważne było tu i teraz. Nie powie im, że poznał prawdę, nie mógłby powiedzieć Izabel, że Vilandra straciła syna, a bez tego nie mógłby wytłumaczyć powodów jej zdrady. Nie, nie ma żadnych powodów żeby im o tym opowiadać. Rozumiał uczucia Ratha, on kochał Marię tak samo mocno, jak Rath Vilandrę, i cieszył się, że oni się jednak kochali, i że byli szczęśliwi, ale to było jak opowieść o kimś obcym, kogo nawet nie znali. Mocniej przygarnął do siebie Marię. Tamci byli kosmitami, a oni są ludźmi...Przynajmniej w połowie.

KONIEC








Poprzednia część Wersja do druku