gosiek

Inna Liz (22)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część


***

Nicholas siedział na łóżku, w samym ręczniku. Widocznie właśnie wyszedł z kąpieli. Myślał co jej kupić. Nie miał pojęcia, przecież jej nie zna.

— Dobra, zaraz pójdziesz do Isabel i się zapytasz, tylko najpierw ubierz się – powiedział do siebie wstając i sięgając do szuflady po ubranie.
Wyjął z niej jasną koszule i "skate" dżinsowe spodnie (dla mnie, na moje wyobrażenia bomba). Szybko ubrał się i wszedł do łazienki, aby umodelować sobie włosy i wykorzystać jakiś ładny dezodorant. Po dziesięciu minutach był gotów. Popatrzył nerwowo na zegarek. Była siódma, czas się zbierać. Wyszedł szybko z pokoju i powędrował do sypialni Isabel. Zapukał i usłyszał słowo proszę. Wszedł.

— Ej no uszczypnijcie mnie, bo chyba to sen! – wykrzyknęła Maria – Ałć, żartowałam – dodała gdy Liz podeszła i ją uszczypnęła w ramie

— Is, muszę z tobą pogadać, mam problem

— Słucham...

— Na osobności...

— My i tak wiemy, że idziesz z Sarą, dzwoniła do nas – powiedziała Tess z uśmiechem

— No dobra, dziewczyny pomocy, co ja mam jej kupić?????!!!!!!!! – krzyknął składając dłonie w akt błagania

— No nie wiem, co ona lubi tak bardzo... – Is podrapała się po skroni

— Czekaj, Czekaj, ostatnio wspominała o tym, że chciałaby dostać takie kolczyki jak ja dostałam...zaraz gdzie ja je mam, pewnie w pokoju, zaraz przyniosę – Tess szybko pobiegła do swojej sypialni i zaraz wróciła z małym pudełeczkiem – o takie – pokazała piękne perłowe kolczyki

— Dobra, ale skąd do cholery mam wziąć teraz takie kolczyki – spytał Nicholas i zrezygnowany upadł z hukiem na łóżko

— Kup jej po prostu kwiaty i tak się ucieszy – podeszła do niego Liz i poklepała go po ramieniu

— Ale nie rozumiecie pierwsze wrażenie jest najważniejsze

— O...czyżby nasz dzielnicowy podrywacz nie wiedział co zrobić?? – spytała zadziornie Maria

— Tak, jakbyś zgadła....- wykrzyknął znowu Nicholas

— Młody nie martw się może coś wymyślimy
Tess patrzyła na Nicholasa z żalem, nie wiedziała co zrobić. Współczuła mu trochę. Popatrzyła na niego, a potem na kolczyki które cały czas miała w ręku. W końcu przejeżdżając najpierw dłonią po pudełku, aby zmienić jego kolor podała chłopakowi i powiedziała:

— Masz, kiedyś mi się odwdzięczysz może...

— Dzięki, Tess jesteś SUPER!! – Nicholas aż podskoczył i rzucił jej się na szuje całując w policzek

— Dobra wyluzuj bez tego obściskiwania – odparła Tess z grymasem na twarzy

— Dzięki, dzięki, dzięki...dobra teraz lecę. Idziecie do salonu?? – spytał stając przy drzwiach

— Aham, idziemy dziewuszki – rzuciła Maria

— Liz czekaj, mam coś dla ciebie – Isabel zatrzymała jednak na chwile Parker

— Co takiego??

— Proszę...- Is wyciągnęła ze swojej torebki niewielki pakunek i podała dziewczynie

— Co to?? – spytała zaciekawiona Liz

— Otwórz, mam nadzieje że ci się spodoba – brunetka otworzyła delikatnie i wyjęła dwa dziecięce, białe kaftaniki i małą grzechotkę w kształcie kosmicznego statku

— Jest prześliczne, na pewno się przyda – Liz dotknęła delikatnie swojego brzucha
Pobiegła szybko do pokoju, aby schować prezenty i ruszyła w stronę salonu.
Alex, Kyle, Max i Michael z zaciekawieniem przyglądali się przez chwilę wystrojonemu Nicholasowi. Choć od razu domyślili się gdzie idzie.

— Ty, Nicholas tylko nie pozbawiaj Sary tak szybko cnoty – Alex uśmiechnął się

— Ej, odczep się od niego on jest jeszcze młody – broniła chłopaka Isabel

— Is, uspokój się, to że młody nie znaczy "niedoświadczony" – Maria jednak znała lepiej Nicholasa

— Właśnie!! – dodał z dumą młody chłopak

— Dobra idź już bo się spóźnisz – powiedziała Liz klepiąc Nicholasa po ramieniu

— Tak, już idę, narazie!! – odpowiedział chłopak gdy wychodził – i Tess jeszcze raz dzięki za kolczyki

— Nie ma za co!!
Po wyjściu Nicholasa było równie miło jak przed. Wszyscy jak zwykle mieli dobry humor. Is pokazywała stare zdjęcia jej i Maxa jak byli mali. Nagle Evans natrafiła na zdjęcie gdy byli nad morzem. Ona i Max rysowali coś na piasku:

— Nie wiem czemu Max zawsze lubił rysować ten znak – opowiadała Isabel. Na fotografii widniał dziwny rysunek, coś w kształcie spirali (mam nadzieje, że kojarzycie o który chodzi)

— Czekaj, czekaj – zamyślił się Max – Liz czy ty nie masz takiego tatuażu na plecach?? – spytał zaciekawiony. Liz z zaciekawieniem przyjrzała się uważnie znaczkowi na zdjęciu

— Tak, to chyba to samo...ale ja sama go wymyśliłam, skąd miałbyś taki sam pomysł

— Ej wy, może to jest jakiś znak z TAMTĄD – rzucił Michael – bo mnie też on się wydaje znajomy, choć nigdy go nie wydziałem wcześniej

— Możliwe, ale nie pewne. To może być po prostu zbieg...

— Filozof się znalazł – Kyla przycięła Maria – Pomyśl ty czasem pozytywnie

— Filozof??...ja przynajmniej myślę, w przeciwieństwie do ciebie... – tak właśnie zaczęła się kłótnie

— Weź przestań, zawsze się musisz czegoś czepiać mendo!! – Maria aż ze złości wstała

— Ja się czepiam, ja....a kto zaczął?? Kto nazwał mnie filozofem?? – Kyle również wstał i podszedł do De Luci

— Maria, Kyle!!!!! Przestańcie głowa mi pęka!! – wykrzyknęła Liz unosząc się z krzesła – Przestańcie proszę...- powiedziała cicho i osunęła się bezwładnie na ziemie

— Liz!!. Liz...- słyszała jedynie czyjś głos i zemdlała

~*BŁYSK*~

Liz budzi się w wielkiej złoconej komnacie, na ogromnym łóżku. Trochę obolała wstała i rozejrzała się. Wydawało jej się tu znajomo. Jakby była tu już kiedyś, ale nie pamiętała. Spojrzała w olbrzymie lustro. Była jakoś dziwnie ubrana. Ale jej się to podobało. Ta czarna suknia była niezła. Nagle słyszy otwierające się drzwi. W nich staje piękna kobieta z uśmiechem na twarzy i mówi:

— Witam cię Ava, jak dobrze cię znowu widzieć, tak tęskniłam – podeszła do Liz i przytuliła ją mocno, a dziewczyna czując to ciepło płynące z niej odwzajemniła to

— Czy ja wróciła już do domu, czemu nie ma ze mną reszty?? – spytała po chwili

— Nie, można powiedzieć, że śnisz, ale niezupełnie...- odpowiedziała kobieta

— To znaczy, że przez to, że zemdlałam nawiązałaś ze mną kontakt – Liz zaczęła kojarzyć fakty

— Tak, właśnie tak, ale nie mamy wiele czasu. Muszę ci przekazać to co trzeba i pozwolić ci wrócić do nich na razie, ale niedługo będziemy razem, wszyscy...

— Dlaczego...

— Wiem, że będziesz miała dziecko z moim synem, bardzo mnie to cieszy, czekałam na to wiele lat. Ale nie w tym rzecz. Twoja ciąża będzie trwała około 2 miesięcy...

— To niedobrze...- przerwała jej Liz

— Ale to nie koniec, macie te 2 miesiące, aby znaleźć granilith i wrócić do domu, inaczej twoje dziecko zginie. Nie wytrzyma w Ziemskiej atmosferze, za mało ma w sobie człowieka

— Ale, jak my mamy to znaleźć?? Przecież wiemy tylko, że jest gdzieś n jakiejś pustyni i tyle

— Na pustyni i bardzo blisko was, kryształ go odnajdzie – kolory barwnej złotej komnaty zaczęły się rozmazywać, razem z kobietą – Żegnaj Ava, niedługo się zobaczymy, ktoś chce się dostać do twojego snu, nie mogę tu zostać. Do zobaczenia!

— Nie, nie odchodź jeszcze!!!!!!

~*BŁYSK*~


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część