***
Na łóżku leżała ona, nieprzytomna. Max nie chciał odstąpić jej na krok, nie chciał nawet zostawić jej z kim innym, nawet z Marią. Trzymał ją za rękę i patrzył, czy przypadkiem nie wykona najmniejszego gestu, oznaczającego, że nic jej nie jest. Jednak ona nic nie zrobiła, nawet lekki ruch palca.
Jednak Max doczekał się i ku jego zdumieniu wyszeptała jego antarskie imię "Zan". Gdy tylko to usłyszał zawołał resztę.
— Max, co jest?? – spytał pierwszy Michael
— Ona, się odezwała – odpowiedział Evans nie spuszczając oka z dziewczyny
— Co powiedziała...że żyje i jest jej dobrze?? – Maria podbiegła do Liz i Maxa
— Nie, ale wyszeptała moje imię...Zan...
— Ale dlaczego akurat Zan, a nie na przykład Rath, w końcu jest jej bratem -rzucił Alex
— A skąd ja mam wiedzieć...przecież nie widzę o czym śn...Isabel mam pomysł – przerwał Max zwracając się do siostry. Wszystkie oczy zwróciły się na Isabel.
— Max, ale ona może mnie nie dopuścić...- dziewczyna próbowała się wymigać
— Is, proszę...chce wiedzieć co jej jest – prosił Max
— Ale...- Evans spojrzała w szczenięce oczy brata – No dobrze spróbuję, ale nie oczekujcie wiele
— Is, dasz sobie radę – Alex przytulił ją do siebie
— Mam nadzieję...- odpowiedziała dziewczyna – dajcie mi jej zdjęcie, mam nadzieje że ktoś z was ma – spojrzała na grupę nowojorczyków. Tamci popatrzyli na siebie ze zdziwieniem
— Ja mam – powiedział jakiś głos. Wszyscy popatrzyli na drzwi w których stał Nicholas i Sara – Proszę! – chłopak podał Is zdjęcie Liz
— Jeden mądry – Isabel pokręciła niepewnie głową – dobra muszę iść do drugiego pokoju
— Oki – powiedzieli wszyscy chórem
— Alex, proszę choć ze mną, boję się iść sama...- Poprosiła Is, a chłopak jedynie przytaknął
Obydwoje udali się do pokoju obok. Is i Alex położyli się razem na łóżku. Dziewczyna chwile jednak się zawahała. Czegoś się bała.
— Kochanie, nie bój się, ja będę tu cały czas – pocieszał ją Whitman
Is wzięła do ręki zdjęcie Liz, wyglądała na nim ładnie, tak normalnie. Przypatrzyła się uważnie, a potem przyłożyła do niego palec wskazujący i natychmiast zasnęła.
~*BŁYSK*~
— Liz gdzie jesteś?? – nawoływała.
Znajdowała się w białym pomieszczeniu, nic tylko biel. Nagle przed jej oczami ukazał się strasznie zamazany obraz. Jedynie widać były dwie postacie. Wiedziała że jedna to Liz, a druga. Liz miała na sobie czarną suknie, a tamta druga osoba białą, białą jak śnieg.
— Liz, Liz!!!!!!!!!!!- wołała – słyszysz!!!!!!!!!!!
~*BŁYSK*~
— AAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!! – z obydwu pokojów wydobył się niesamowity krzyk. Krzyk Is i Liz
Isabel i Alex natychmiast pobiegli do pokoju w którym leżała Parker. Na łóżku zobaczyli, że dziewczyna siedzi i oddycha ciężko.
Jako pierwszy z szoku otrząsnął się Max i podbiegł do Liz chcąc ją przytulić. Ale niesamowita siła odepchnęła go od niej i z hukiem uderzyła o ścianę.
— Liz co ty wyprawiasz – Krzyknęła Maria. Liz zamazanym wzrokiem spojrzała na nią i posmutniała
— Przepraszam, ale to z powodu tego szoku – Parker złapała się nerwowo za głowę
— Już dobrze – podeszła do niej Isabel wraz z Marią i trochę wystraszone dotknęły jej, a że nic im nie zrobiła przytuliły ją mocno, a ona odwzajemniła to.
— Max widać, że twoja Liz, ma cię dosyć – powiedział Michael pomagając Evansowi wstać z podłogi
— Wcale nie! – Liz wydostała się z ramion przyjaciółek i podeszła do Maxa przytulając go mocno – Przepraszam – szepnęła mu do ucha i pocałowała delikatnie w usta
— Ale, co ci się stało!? – spytał Alex
— Zemdlałam z przemęczenia, czasem mi się to przecież zdarzało. A przy okazji skontaktowała się ze mną Królowa przekazując mi bardzo ważną rzecz – wszyscy popatrzyli pytająco na dziewczynę – Musimy odnaleźć granilith w ciągu 2 miesięcy inaczej stanie się coś złego, tylko nie powiedziała co – puściła dyskretnie oczko do Isabel
— Dobra, ale gdzie to jest?? – spytała Maria
— Powiedziała też, że kryształ pomoże nam to odnaleźć – dodała Liz
— Znajdziemy go zobaczycie!! – zarządził Max i przytulił do siebie Liz. To samo zrobili po chwili Michael i Maria, Is i Alex, Kyle i Tess. ( w tle Lifehouse "Sick Cycle Carusel")
Nicholas złapał jedynie mocno Sare za rękę. Ścisnął, jakby nie chciał aby gdziekolwiek odeszła. Popatrzyła na nią kątem oka, zdawała się być smutna. Granilith ma ich zabrać do domu, jego też, a przecież nie byłby w stanie zostawić jej teraz samej tu na Ziemi. Ale przecież jak Kyle będzie leciał, przecież on też jest człowiekiem, może i ona polecieć. Ale czy będzie chciała, zostawić matkę samą? To będzie jej decyzja, jej i tylko jej.
— Sara, choć ze mną do ogrodu – szepnął jej do ucha, ta tylko kiwnęła głową i oboje skierowali się w stronę wyjścia.
Gdy doszli do niewielkiej ławeczki siedli na niej. Nicholas złapał ją za obydwie dłonie i przysunął do siebie. Popatrzył na nią i w pewnym momencie coś mu się przypomniało. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej małe niebieskie pudełeczko.
— To dla ciebie – powiedział podając je Sarze
— Co to jest? – spytała zaciekawiona
— Otwórz
Dziewczyna otworzyła w środku, były takie kolczyki jakie chciała. W jej oczach pojawił się błysk radości, wielkiej radości, na ustach uśmiech. Z zachwytu rzuciła mu się na szyje, przy okazji zrzucając z ławki na trawnik.
— Dzięki, dzięki, dzięki – mówiła całując go (przypomnijcie sobie Marie, jak dostała kolczyki od Michaela na święta)
— Nie ma za co – Nichoals ratował się
— Jest, bardzo!!! – jednak Sara nie chciała go nawet wypuścić z ramion – Jesteś kochany, nie wiem jak ci się odwdzięczę
— Naprawdę, jestem aż tak kochany??
— Tak, bardzo, bardzo...uwielbiam cię!!
— Ej, młody dość tego obściskiwania, trzeba coś zjeść nie uważacie – nad ich głowami pojawiła się Maria i Michael
— Fakt, jestem już głodna – powiedziała Sara
— Ja też
— To chodźcie zamówimy Pizze – dodał Michael pomagając wstać Nichoalsowi
***
Wszyscy siedzieli przy wielkim okrągłym stole i z niecierpliwością czekali na donosiciela pizzy. Czekają już pół godziny i nic. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Jako pierwsi do nich rzucili się Michael i Alex, przepychając się po drodze. Obydwoje złapali jednocześnie za klamkę i otworzyli drzwi. Dostawca na początku wystraszył się, ale potem podał 5 pudełek z pizzą, przyjął pieniądze i powrócił do swojego samochodu.
— Jedna peperonni, dwie Mexykańskie, jedna Hawajska, jedna Capriciosa, no i Tabasco!! – wszyscy jak zwierzęta rzucili się na jedzenie, no bez przesady
— Byłam strasznie głodna – powiedziała Liz z pełną buzią ciasta – Bardzo!
— Ty to teraz musisz jeść za dwóch – wyrwała Isabell, a wszyscy popatrzyli na nią dziwnie, zwłaszcza sama Liz – No...no bo...zobaczcie jaka ona jest chuda, w ogóle jakby niedożywiona
— No, fakt Liz jesteś za chuda – stwierdził Max
— No dobrze, zobaczymy – odpowiedziała Parker z uśmiechem – ciekawe jak będę wyglądać za miesiąc – mruknęła pod nosem, aby nikt nie usłyszał
— Włączcie jakąś muze!! – krzyknął Nicholas
— Właśnie strasznie tu cicho – dodała Sara
— Nie ma sprawy!!! – Alex zrobił szybki trik, rzucając "czar" na wierzę i muzyka zaczęła grać
Gdy skończyli jeść, rozłożyli się zmęczeni na krzesłach. Liz przeciągnęła się leniwie i wstała mówiąc:
— Ja idę już spać, padam z nóg
— Ja chyba też! – powiedziały naraz Maria i Isabel
— Mam dla was małą niespodziankę! – wyrwała w pewnym momencie Sara gdy trzy dziewczyny rozeszły się do pokoi
— Co takiego?? – spytał zaciekawiony Nicholas
— No wiecie, ja niestety muszę jakoś dojść do domu, kto mnie zawiezie?? – spytała z uśmiechem
— No ja chyba nie, nie mam jeszcze prawa jazdy – zaśmiał się młody chłopak
— Ja cię odwiozę – zgłosił się Michael – razem z Nicholasem – dodał po chwili zabierając kurtkę i ciągnąc za rękaw chłopaka
— Spoxiu Rath
— Jaki Rath?? – zezłościł się Guerin
— No Michael! – dokończył wychodząc Nicholas. We trójkę wsiedli do samochodu i pojechali w stronę domu Sary
***
Tymczasem Alex, Max, Kyle i Tess siedli przed telewizorem włączając na jakiś denny film z nudów. Po piętnastu minutach Tess zasnęła na ramieniu Valentiego. Ten postanowił zanieść ją do pokoju i położyć, bo wiedział, że śpi jak kamień.
Niedługo później wrócił także Michael z Nicholasem. Siedli razem z chłopakami i dalej oglądali Tv.