***
Od autora: Wiem, że zrobiłam długa przerwę, ale trwała u mnie wena na tysiące i innych opo. I tak jakoś wyszło. Teraz dodaje ostatnią część tego 40 częściowego ff... opisałam dokładnie 92 strony w Wordzie. A pisałam to mniej więcej od października 2003 roku. Dziękuje za miłe komentarze od was...i że na mnie krzyczeliście jak nie chciałam dodawać, to mnie naprawdę z mobilizowało i właśnie dziś skończyłam to całą SAGĘ o moim Roswell
Zapraszam do czytania i komentowania!
„Jestem Vilandra, księżniczka Antaru, najpiękniejsza kobieta na planecie, zdrajczyni, z powodu chorej miłości, zakochana w najsłodszym kosmitą pod słońcem” – powtarzała sobie w myślach Isabel wpatrując się w gwiazdy na niebie – „Jak mnie przyjmą gdy tam wrócę??” – zadawała sobie pytanie
Jej granatową sukienkę powiewał chłodny wiatr. W uszach szumiała jej melodia Jamelii – See it in a boys eyes. Z oczu spływały drobne łzy. Wpatrywała się w morze. Fale obijały się o skały. Nagle usłyszała, że ktoś wchodzi na balkon. Odwróciła się wystraszona. To był Alex, a prosiła go aby nie przychodził. Podszedł do niej i czule pocałował:
— Isabel Evans, Vilandro...kocham cię – dodał
— Ja ciebie też... – pocałowała go znowu
Alex odsunął się krok do tyłu i wyjął z kieszeni małe pudełeczko. Uklęknął przed dziewczyną i powiedział:
— Is...czy kochasz mnie na tyle, żeby zostać ze mną na zawsze...w szczęściu i w biedzie...Isabel czy zostaniesz moją żoną? – odtworzył pudełeczko, a w nim znajdował się zloty pierścionek z diamentem
— Alex...kocham cię na tyle i na wiele więcej – uklęknęła obok niego
Chłopak założył jej pierścionek na palec i delikatnie pocałował. Is jednak nie chciała na tym skończyć. Podniosła go i zaprowadziła do pokoju. Nie przestawał go całować. Chciała uczcić te chwilę. Whitman położył ją delikatnie na łóżku i zaczął pieścić jej szyję. Rozpięła mu koszulę, a on jej sukienkę. Nie bali się, przecież jutro wracają do domu. „Kwiat Miłości” dostaną bez problemu o ile będą chcieli.
***
Stali na pustyni, cała dziesiątka. Trzymali się za ręce. To ostatnie kilka minut w których będą razem. Nicholas zostaje z Sarą na ziemi. Będą tęsknić za nimi. Te ostatnie miesiące były najwspanialszą przygodą ich życia. W końcu znaleźli siebie. Pokochali i wrócą do domu. Tego prawdziwego na Antarze.
Liz spojrzała na brata – dumny przyszły władca Soris, razem z Marią...to będzie wspaniała mieszanka. Max przyglądał się szczęśliwemu uśmiechowi Isabel. Jego mała siostrzyczka jest już o wiele starsza niż kiedyś, wychodzi za mąż za Alexa. Kyle popatrzył na Nicholasa, znalazł w końcu tą wymarzoną dziewczynę, która go pokochała. Tess drżała, bała się wrócić, a jeżeli oni wszystko wiedzą i ją skarzą na śmierć. Wiedziała jednak, że jej przyjaciele nigdy jej nie zostawią.
Wdrapali się na skałę. Max otworzył wrota i wszyscy weszli do środka, do pomieszczenia z granilithem. Evans wyciągnął z kieszeni podłużny kryształ przypominający sopel lodu. Przy użyciu mocy włożył go w dolną cześć kamienia. Zaczęło wirować. Dziwny odgłos wydobywał się z urządzenia. Wszyscy uśmiechnęli się. Popatrzyli na Nicholasa i Sarę. Czas się pożegnać. Każdy po kolei dochodził i przytulał ich mocno. Na koniec podeszła do chłopaka Parker i szepnęła mu do ucha:
— Pamietasz co uzgadnialiśmy, Aliya Maris musi być z Kevinem, waszym przyszłym synem – chłopa tylko się uśmiechnął i wyszedł z Sarą z groty
Ósemka po kolei dotykała dłońmi granilithu, który z każdą chwilą wirował coraz szybciej. Nagle ujrzeli błysk i znaleźli się w środku kamienia. Poszuli jakby coś przeszywało im mózg. Wielki ból, a potem spokój i tylko błyski z wspomnieniami.
***
Sara i Nicholas wpatrywali się w lecącą, jakby kometę. Już tęsknili za nimi wszystkimi. Chcieli ich znowu zobaczyć. Pośmiać z głupich żarów. Jednak wiedzieli, że długo tego jeszcze nie zrobią. Oni muszę wrócić do domu uratować planetę.
***
~*BŁYSK*~
Obudzili się jakiś inkubatorach. Rozglądali się niepewnie po pomieszczeniu. Wpatrywało się w nich dużo ludzi. Sami nie wiedzieli jak się tutaj znaleźli. Przecież wczoraj jeszcze wszyscy bawili się na balu w królestwie z okazji przyszłych narodzin młodych książąt. Tylko Ava miała dziwne przebłyski, widziała twarz młodego chłopaka z jakąś dziewczyną. Ale ich nie znała. Wszyscy wyszli z „łóżek” i zostali zaprowadzeni do komnat.
Czuli jakby wyrwano im cząstkę wspomnień, ale nie wiedzieli jakich.
Nagle Ava poczuła straszny ból. Wiedziała, że to teraz zaczyna się poród. Oczekiwała go od kilku dni.
Urodziła pięknego syna i córkę. Dla chłopca dała imię Tom Rath, a dla dziewczynki Alyia Maris. Kilka tygodni później odbył się huczny ślub księżniczki Vilandry i króla planety Ashmah – Alexa II. Okazało się, że dziewczyna również jest w ciąży. Po dwóch miesiącach urodziła piękną córkę, o kręconych jasnych włosach i ślicznych niebieskich oczkach. Rok później Maria – księżniczka planety Soris i Rath – brat Avy również podsumowali swój związek. Khova ze swoim ukochanym wróciła na planetę, aby ją odbudować po złych czynach brata. Udało jej się to przy pomocy męża, który kiedyś był zwykłym mieszkańcem planety.
Prawie wszyscy zapomnieli o dziwnych zajściach z przed roku. Jedynie Liz pamiętała kilka drobiazgów, a zwłaszcza słowa „Alyia Maris...musi być z Kevinem, waszym przyszłym synem” i dziwną dwójkę osób...kim byli, co oznaczały te słowa. Nie dowie się jeszcze. Mała księżniczka jest dopiero dzieckiem, nie myśli jeszcze z kim ma być. Może kiedyś w przyszłości pomoże jej odnaleźć znaczenie tych słów, ale nie teraz. Niech cieszy się pokojem w układzie pięciu planet...
KONIEC!!!!!!!!!!