***
Przez małe okienka przy suficie do pokoju, gdzie na wielkim łóżku śpią Liz i Max, przechodzi światło dzienne. Jest już ok. 9 rano, a oni śpią, wtuleni w siebie. Otuleni jedwabną pościelą. Nagle ze snu budzi ich brzdęk rozbitego szkła i okrzyki
— Kurwa, Rath czy ty nigdy nie umiesz zmywać bez potłuczenia, chociaż jednej szklanki!! – była to Maria
Liz po usłyszeniu szkła zerwała się jakby ze koszmaru. Obudziło to także Maxa, który przestraszył się reakcji dziewczyny.
— Liz, co się stało?? – spytał
— Nie, nic...po prostu przestraszyłam się – opowiedziała dziewczyna gdy ocknęła się lekko. Uśmiechnęła się skromnie i położyła z powrotem.
— Liz...
— Tak??
— Masz może pomysł jak my stąd wyjdziemy??
— A co w tym takiego, po prostu wyjdziemy...- popatrzyła na niego pytająco
— Ale...no wiesz, ja nie powinienem z tobą, no wiesz. Ja muszę być z Tess, tzn. Avą
— Avą...- wstała owinięta w kołdrę ( Max miał na sobie bokserki) – to bądź z nią i wyszła z pokoju, a Max wstał i poszedł za nią do drzwi.
***
Odgłos tłuczonego szkła obudziły nie tylko Maxa i Liz, ale także resztę mieszkańców. Wszyscy natychmiast wyszli zaspani z pokoi. Is jako pierwsza "obudziła się" i spytała:
— Maria, co się stało??
— Nic, po prostu ta łajza nic nie umie zrobić dobrze – odpowiedziała dziewczyna
— Czyli nie różni się zbyt od Michaela – Isabel uśmiechnęła się do chłopaka, który właśnie wychodził z pokoju razem z Nasado
— Co się stało?? – spytał zaspanym głosem Michael
— To samo, co zdarza się tobie podczas każdej zmiany w Crashdawn, Rath stłukł kilka szklanek – powiedziała kpiąco Tess
— Ha, ha, ha, koń by się uśmiał – odpowiedział Guerin unosząc brwi do góry
— Hej, a tak apropos gdzie jest Max?? – spytała w pewnym momencie Is
— Pewnie wstał rano i wyszedł się ...- Tess przerwało trzaśniecie drzwiami przez Liz, wychodzącą z pokoju – jak to nazwał Rath – do "bara-bara"
— O cześć Liz, widziałaś gdzieś Ma....- Isabel też nie dokończyła, gdyż z tego samego pokoju wyjrzał Max w samych bokserkach – tych samych, jakie kupiła mu na urodziny J. Liz weszła do swojego pokoju i trzasnęła bardzo mocno drzwiami. Wszyscy popatrzyli na bladego jak ściana Maxa, za skoczni. Max popatrzył na Tess, która aż gotowała się ze złości. Zamknął cicho drzwi od środka. I osunął się na Ziemie.
***
Gdy atmosfera opadła Nasado chwycił telefon, zamknął się w pokoju i wykręcił jakiś numer:
— Tak, Nasado, zdecydowałeś się – spytał ktoś po drugiej stronie
— Tak, zabić ją, i to jak najszybciej, Ava musi zginąć – odpowiedział i wyłączył rozmowę
***
W mieszkaniu nie była tylko Is, Maria, Liz – cały czas zamkniętej w pokoju i Maxa właśnie wychodzącego z sypialni.
Isabell i Maria siedziały właśnie w salonie, na kanapie i oglądały telewizje. Gdy jednak usłyszały jak Max – wreszcie- wychodzi z pokoju, odwróciły się i spojrzały na niego
— No co się tak patrzycie, zgłodniałem – powiedział ze smutna miną – Is, błagam zaraz umrę – złożył ręce na znak prośby
— Dobra zaraz zrobię ci kanapki, a ty idź się umyj – odpowiedziała kpiąco, ale z litością Isabell
— Dzięki siostrzyczko, jak ja cię kocham – chłopak zwrócił się w stronę łazienki
Isabel stanęła przy kuchni z zadziornym uśmiechem. Po chwili podeszła do niej Maria i zapytała:
— Jak ty to możesz robić??
— Co??
— No gotować...usługiwać im – na twarzy pojawia się jej znana kwaśna mina
— Ja to lubię, ale ja to robię z przyjemności, nie usługuje
— U nas, tzn. tu, sami sobie robią, ja w życiu nie robiłam im nic do jedzenia, prędzej Liz, ale ja nie
— Kiedyś zechcesz, zwłaszcza teraz....
— A to niby dlaczego??
— No bo Michael lubi dobrze zjeść...- na twarzy Is pojawił się szeroki uśmiech
— Ale ....ja ....o czym ty w ogóle gadasz??- Maria nie wiedziała co odpowiedzieć
— Dobra, dobra mnie nie oszukasz. Widziałam jak na niego patrzysz – Is poklepała dziewczynę po ramieniu – to pożądanie w twoich oczach – próbowała wyprowadzić ją z równowagi
— Wcale nie!! – wykrzyknęła Maria
— Nie martw się nikomu nie powiem...- po tych słowach De Luca pokazała język do koleżanki
— No i co, gotowe?? – spytał po chwili Max, pocierając ręce
— Tak. Proszę, Moja specjalność, kanapki ala' Is z Tabasco – Is uśmiechnęła się miło do brata i podała mu talerz
— Ej, ty Zan...tzn. Max idziesz zaraz z nami na miasto?? – spytała Maria gdy Max przysiadł się do nich
— Oki, ale dajcie mi chociaż zjeść, z przyjemnością pójdę – dopowiedział chłopak z pełną buzia bułki
Podczas gdy Max kończył jeść, dziewczyny szykowały się do wyjścia. Nawet nie wchodziły do pokoju Liz, bo z tego co Maria opowiadała, ona jest nieobliczalna jaki jest wściekła. Uczesały się tylko w łazience i wróciły do Evansa, aby mu zgłosić, że już idziemy. Max narzucił szybko kurtkę i cała trójka ruszyła w stronę wyjścia.
Po drodze w tunelach, Max jakby czół jak coś przemyka się obok nich. Nie raz odwrócił się, aby sprawdzić co to, ale nic nie widział. Po 10 minutowej wędrówce wyszli wreszcie na ulicę. Gdy doszli do pierwszego rogu nagle Max stanął jak wryty i wykrzyknął:
— Coś jej się stało!! – zwrócił się z powrotem biegnąc jak najszybciej