Rozdział 7 Sen
Kosmiczna rodzina pożegnała normalnych rodziców i wyjechała razem z Melayą. Minął tydzień. Wszyscy coraz bardziej lubili Melayę.
—Rzeczywiście musicie być Antarianami, ponieważ świetnie się z wami dogaduję
—A my to co?-spytała Maria-gorszy gatunek?
Wszyscy sie roześmiali. Było im wesoło, ale spokojne czasy dobiegły końca. Tej nocy Melaya miała sen.
—Muszę wam o czymś powiedzieć-zakomunikowała Melaya. Jutro odbędzie się zebranie władców. Na Ziemi. Khavara ani jego ludzi nie będzie. Władca Korse wrócił na naszą stronę, więc przybędzie jego człowiek. Będą wysłannicy Lahreka oraz władców z innych układów. Muszę tam być. Pomożecie mi?
—A jeśli to pułapka?-spytał Max.
—Muszę zaryzykować.
—Is, Michael jak myślicie?
—W takich sprawach zawsze ty decydujesz-powiedział Michael.
—Nie jestem ważym władcą, ani nawet przywódcą.-Max protestował.
—Ja myślę, że powinniśmy pojechać razem z nią. Tylko nasza czwórka.-powiedziała Liz- Dzieci zostaną z Marią i Kylem.
Max milczał chwilę.
—Zgoda. Pojedziemy z Melayą. Pomożemy ci.-powiedział Max.
"Skoro to zjazd władców to muszę na nim być. Ty też. Królowo."
"Ale najpierw trzeba wyjaśnić wszystkie nieścisłości"
—Zgadzamy się, ale musisz najpierw cos zrobić.-rzekł Max.
—Tak?
—Odpowiedz na nasze pytania.
—Zgoda.
—Czy Vilandra zdradziła brata?-spytała trochę drżącym głosem Isabel.
—Nie mam pewności. Antarianie tak myslą, ale nie wszyscy.
—Kogo może dotyczyć przepowiednia?-spytała Liz.
—Zan nie żyje, więc prawdopodobnie przepowiednia się nie spełni. Antariańscy doradcy króla myśleli, że chodzi o Królewską Czwórkę.
—Ale miało byc 5 osób-powiedziała Liz.
—Nie wiem kto jest piąty.
"Na pewno wiesz"
—Czy to wszystko?
—Czy znasz jakiś sposób, aby pokonać Khavara?-spytał Michael.
—Myslisz, że gdybym go znała, to nadal siedziałabym na Ziemi?
—Co wiesz o hybrydach?-spytała Liz.
—Żyli w NY, "trochę" się zmienili...
—Trochę?-odparła ironicznie Maria.
—No może...
—Nie o to mi chodziło-przerwała jej Liz.-Jak to się stało, że oni zostali sklonowani?
—Aaa...No więc moja przyjaciółka była biologicznym maniakiem, no i stworzyła hybrydy ludzi i Królewskiej Czwórki...
—Ale skąd wiedzieliście, że to będzie potrzebne. Nie robi się hybryd na zapas.-znowu przerwała jej Liz.
—no, bo...ona coś podejrzewała...
—Więc dlaczegi nie stworzyła także swojej hybrydy i twojej?-znowu przerwała Liz.
—Nie wiem! Poprostu czuła, że król jest zagrożony...
—Wiec dlaczego nie zawiadomiła o tym jego samego?-oczywiście powiedziała to Liz.
—Powiedziała mu, ale Zan jej nie wierzył! Czy to przesłuchanie?
—Tak. Ufam ci, ale nie twoim znajomym.
—Szczerze mówiąc, to sama im nie ufam. Więc skończone przesłuchanie?
—Nie. Poczekaj. Powiedz mi kim jest Simbelmyne?-powiedział Max.