Rozdział 8 Simbelmyne
—Kim jest Simbelmyne?-powtórzył Max po chwili milczenia.
"Max, o kim ty mówisz?"-spytała Liz.
—Nie no Max, znowu coś przed nami ukrywałeś?-"zdenerwował" się Michael.
—Właśnie przypomniałem sobie to imię, kiedyś je słyszałem, ale nie pamietam gdzie i kiedy. Więc Melaya powie nam teraz kim jest Simbelmyne.
—Skąd o niej wiecie?-spytała Melaya.
—Nie ważne. Mów.
—Z wami chyba nie wygram. Zrozumncie, nie mogę wyjawiać wam wszystkich tajemnic znanych jedynie królowej, mnie i Królewskiej Czwórce.
—Mów!-rozkazał Max.
—No dobra! Spokojnie, już mówię...
Simbelmyne była moja najlepsza przyjaciółka. Dopóki nie pojawiła się Ava mówiono o nas Królewska Piątka: Zan, Lonnie, Rath, ja i Simbelmyne. Była bardzo ładna. Niektórzy uważali, że ładniejsza od Vilandry. Zginęła niedługo po Królewskiej Czwórce. To wszystko.
—Melaya możemy porozmawiać w 4 oczy?-spytała Liz i wyciągnęła ją z towarzystwa.
—Czemu nie chcesz nam zaufać?
—Wy też mi nie ufacie. Macie jakąś bardzo ważną tajemnicę. Ona mogłaby nam pomóc. Wiadomości o Simbelmyne nie są wam potrzebne.
—Mylisz się. Chcemy dowiedzieć się jak najwięcej o Anatrze, aby móc znaleźć sposób na pokonanie Khavara.
—Nigdy go nie pokonacie.
—A przepowiednia?
—Nigdy się nie spełni. Zan nie żyje, nie wiem gdzie jest Simbelmyne. Ona była tego częścią.
—Melaya musisz uwierzyć.
—W co? Siłę Antarian, którzy kochają Ziemię zamiast swój dom?
—Naszym domem jest Ziemia, ponieważ tu żyjemy od urodzenia.Nie masz pojęcia ile przeszliśmy, ale na Antarze czekają na nas jeszcze gorsze kłopoty.
—To mi opowiedz!
—Nie mogę! To nie tylko moja decyzja, ale w pełni się z nią zgadzam. 5 lat temu oni spotkali Khavara. Is powiedziała mu, że jak wróci to go zabije. Ona dotrzyma słowa. Simbelmyne jest kluczem do całej sprawy. Czuję to. Ona może nam pomóc.
—Tylko Zan mógłby ją odnaleźć, ale on nie żyje. Simbelmyne miało dużą moc. Ćwiczyła razem z Zanem. Umiała wykorzystać swój dar, oni nie.
—Powiesz wszystko? Może uda nam się ją znaleźć.
—Zgoda. Wracajmy.
Liz i Melaya weszły do pokoju, gdzie właśnie trwał spór.
—Nie możecie z nami iść-mówił Max.
—A Liz?-bronił się Kyle.
—Liz to co innego.
—Znowu zostawiacie nas na tyłach.-powiedziała Maria.
—Przestańcie. Maria, Kyle musicie zostać. Kto zajmie się dziećmi jeżeli my nie wrócimy?-przerwała im Liz.
—No dobrze. Zostaniemy, ale macie na siebie uważać! I co to znaczy, że nie wrócicie?-Maria poddała się.
—Maria! Trzeba rozważać wszystkie mozliwości. A teraz czas na opowieść Melayi.-powiedziała Liz.
—Liz ma dar przekonywania.-rzekł Max.
—No, więc zacznę od jej imienia. Simbelmyne znaczy po antarsku Ta, Która Nie Zapomina. To imię wywróżyła jej wyrocznia, ale jej rodzice o tym nie wiedzieli. Nieświadomie nadali jej to imię. Nazywali ją zdrobniale Bel, wszyscy oprócz Zana, Lonnie i Ratha. Była bardzo mądra. Lubiła szczególnie biologię. To ona stworzyła hybrydy. Jej rodzice zginęli jak była mała, więc zaopiekowali się nią król i królowa, która kochała ją jak córkę. W pałacu nikt nie mówił do niej Simbelmyne, ale Bel. Z imieniem Simbelmyne związana była przepowiednia. Jej rodzice jej nie znali. Kilka wieków temu wyrocznia przepowiedziała, że ona doprowadzi do upadku największego wroga Układu. Dlatego Zan trenował z nią. Dzięki temu oboje mieli coraz większą moc. Jej imię...
Melaya zamysliła się.
—Właściwie przepowiednia nie dotyczyła dziewczyny o imieniu Simbelmyne, ale Niezapominajka. Ale to imię nadali jej Zan i Lonnie. Dopiero kiedy królowa usłyszała, że ją tak nazywają, wyjaśniła nam, że Zan i Lonnie ustalili jej przeznaczenie. Nie chciała nam powiedzieć wszystkiego. Niestety był wtedy z nami Khavar. Po śmierci Królewskiej Czwórki Simbelmyne przybyła na Antar. Zabrała z pałacu hybrydy oraz swoje DNA. Uciekła przed ludźmi Khavara i przyleciała na Ziemię. Nie wiadomo jak stworzyła swojego klona, ale ona nie jest hybrydą. Miała pamiętać swoje poprzednie życie. Tylko tyle zdążyła mi przekazać z Ziemi. Królewską Czwórkę umieściła w Nowym Yorku. Niestety klony miały skazę. Hybrydy nie mogły być w pełni kopią oryginałów. Nie wiadomo dokładnie co będzie inne. Wygląd czy charakter. Niektórzy uważają, że Bel stworzyła jeszcze jeden komplet. Ale podobno mieli mieć inną wadę: brak wspomnień. Osobiście nie wierzę w to. W jaki wtedy sposób Zan miałby odnaleźć Simbelmyne? To już koniec.
—Pominęłaś coś.-powiedział Max wyprzedzając Liz.
—Hm...Simbelmyne była zakochana w Zanie. Myślę, że ona musi być gdzieś w Nowym Yorku. Niedaleko siedziby Czwórki.
—Ale oni pamiętali poprzednie życie, więc poznali by ją.-powiedziała Liz.
—Ona wykasowała im to z pamięci. Tak samo uczucia. To kogo kochali na Antarze nie miało znaczenia na Ziemi. Chociaż na pewno pokochaliby się od nowa jakby się spotkali. Więc Liz, pomogło wam to coś?
—Więcej niz myślisz.-odpowiedziała Liz trochę zmienionym głosem-Powiedz mi, czy Khavar i Bel walczyli kiedyś ze sobą?
—Nie wiem, ale Khavar pomogał w treningach.
—Nie ma co więcej gadać musimy ruszać.-zarządził Max.
Jednak przed wyjazdem kosmiczna czwórka znalazła chwilkę czasu, aby porozmawiać na osobności.
—Skąd wiedziałeś o Simbelmyne?-spytał Michael.
—Nie wiem. Po prostu przypomniałem sobie to imię. To przez Melayę. Ona przypomina mi tamto życie.-powiedział Max.
—Simbelmyne...Dla mnie to bezosobowe imię. Jak usłyszałam swoje imię, to wydało mi się znajome. Jak słyszę to imię-nic, pustka. Melaya nie powiedziała nam wszystkiego co wie.-odezwała sie Is.
—Ale wyjawiła więcej niż jej było wolno. Ja jej ufam. Mam wrażenie jakbym ją znała...-powiedziała Liz
—Może kiedyś jak miałaś kilka latek spotkałaś ją w Roswell i bawiłyście się?-żartował Michael.
—Nie. Ona nie urodziła się na Ziemi. A co do Bel, to myślę, że powinniśmy ją znaleść. Z nią macie szansę pokonać Khavara i ...-mówiła Liz, ale przerwał jej Max.
—Macie??? Bez ciebie nie mamy żadnych szans.
—A przepowiednia?
—Miało być pięcioro kosmitów. Ona i Melaya plus wy to 5.
—Chyba, że policzymy ciebie i ... Avę-powiedział Max.