***
Liz weszła na górę z chłopce, cały czas myśląc co takiego robią tam na dole. "Kobieto uspokój się, ona i tak ci opowie" – mówiła sama do siebie. W rzeczy samej, opowie jej, ale Liz dręczyło coś innego, chciała tez tak być szczęśliwa. Czemu ona nie może być kochana, a Max nie może zapomnieć o tym głupim przeznaczeniu.
Wzięła chłopca do łazienki i umyła w wanience szybko. Potem ubrała go i wyszła na balkon. Chciała odetchnąć, a małego posadziła na kocyku i dała zabawki. Siadła na leżaku i wciągnęła głęboko powietrze. Z pod jednej ze świeczek wyciągnęła zdjęcie, jej i Maxa. Byli na nim tak szczęśliwi, a teraz...on może i jest szczęśliwy, ale ona.
— Nie Liz, w tym momencie grzeszysz...a ten mały aniołek, ten którego pokochałaś?? – Powiedziała sama do siebie – On jest twoim szczęściem...mały Miky
Chłopiec jakby już rozumiał i zareagował na swoje imię i zaśmiał się pokazując jej pluszaka w kształcie kosmity i gadając coś po swojemu.
Zielona twarz tego stwora skojarzyła jej się z Maxem i całą kosmiczną bandą. Zaśmiała się pod nosem wyobrażając sobie ich pod postacią. Jak to Guerin może wyglądać: bicepsy i ten jego opanowany wyraz twarzy, Isabel: ciekawe czy zaznacza się tam okrągłe kształty ciała. Parsknęła śmiechem. Jak sobie można wyobrazić kosmitę – zielonego ludka z oczami na połowę twarzy – jako Is, albo Michaela, a tym bardziej Maxa.
Nagle usłyszała radosne piszczenie Miky'ego. Spojrzała w jego stronę, a on szedł na czworaka po kocyku do niej, w ręku trzymając ta samą zabawkę co wcześniej
— Miky...czy mnie się zdaje czy ten pluszak był zielony?? – spytała go biorąc na ręce – Nie, pewnie kupiłam ci dwie...albo staje się daltonistą, albo przyszedł do ciebie jakiś mały kosmita i zamienił jego kolor- dodała zaczynając łaskotać malca.
Popatrzyła jeszcze chwilkę ze zdziwieniem na zabawkę, a potem ją odłożyła i weszła przez okno do pokoju. Zeszła na dół i poczęstowała się omletem od Alexa, który nie mógł już ani jednego kawałka.
***
Gdy Isabel wróciła siedli w kawiarni, przy ulubionym stoliku. Alex opowiadał o tym jak był w Szwecji, o rodzinie z którą mieszkał i co porabiał w wolnym czasie.
Miky siedział cały czas na kolanach chłopaka, nie chciał go nawet puścić do łazienki. Gdy Alex odchodził, nawet nalać sobie coli, słychać było jeden wielki krzyk.
— Dzwoniłaś już do Marii, aby jej powiedzieć o małym?? – spytał w pewnym momencie Alex
— O cholerka, zapomniałam – Liz złapała się za głowę – Idę... zaraz wracam, tylko proszę mi tutaj bez żadnego obściskiwania przy dziecku – zaśmiała się i weszła na zaplecze
Liz złapała nerwowo telefon i wykręciła nr przyjaciółki. Po kilku sygnałach usłyszała roześmiany głos Marii:
— Słucham??
— Cześć Maria, jak tam u ciebie? – spytała Liz
— A dobrze, dziś przyjadę...ok. dziewiętnastej
— Super, musisz coś wiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon
— Dobra, ale wiesz co dzwoniła do mojej mamy twoja sąsiadka i powiedziała coś takiego "Pani De Luca, ma pani słodkiego siostrzeńca"... wiesz coś o tym?? – zaciekawiła się Maria
— Nie...ja... nie – próbowała się wymigać – Wiesz, że Alex przyjechał – zmieniła temat
— Super – ucieszyła się – A jak tam Misiek??
— A nie wiem, nie widziała go, chyba jeszcze nie przyjechał
— A poza tym dałam pewnemu "poszukiwaczowi talentów moje demo – powiedziała Maria – odpowiedz da za ok. dwa tyg.
— Cieszę się...do zobaczenia wieczorem...
— Papa, kochanie...- rozłączyły się
***
Tymczasem w kawiarni Is i Alex rozmawiają o dalszej nauce:
— Alex, będziesz dalej się uczył?? – spytała pierwsza Evans
— Tak, chce zdawać testy do szkoły w NY – odpowiedział chłopak
— To strasznie daleko, jak się dostaniesz będę cię widywać bardzo rzadko – Mina Is posmutniała
— Nie martw się, mamy jeszcze całe wakacje – dotknął dłonią jej policzka
— Masz racje – uśmiechnęła się – jak chcesz możemy się razem pouczyć...ja będę zdawać do szkoły tu niedaleko, kosmici muszą mieć mnie przy sobie, ale pomóc ci mogę z przyjemnością – dodała i pocałowała go lekko w usta
Nagle z zaplecza wyszła Liz z uśmiechem na twarzy. Spojrzała na niewinny pocałunek przyjaciół i pokręciła głową.
— Mówiłam wam nie przy dziecku – powiedziała i zaśmiała się głośno
Potem cała trójka rozeszła się. Liz wyszła z Miky'm na spacer. Is poszła do swojego domu, aby zanieść bagaże, a Alex do siebie, tak po prostu.
Jednak chłopak najpierw odprowadził Isabel. Tuż przed furtką zatrzymali się i czekali na jakikolwiek gest drugiego.
Evans stała ze spuszczoną głową i bujała się nerwowo. Nagle usłyszała jak Alex mówi:
— Is, czy mogę...- dziewczyna słysząc ten gest podniosła głowę do góry i zaczęła całować , bardzo długo i namiętnie ( w tle Evanescence "My immortal")
Rzuciła torby na ziemie i kierowała się w stronę drzwi. Otworzyła drzwi i zaprowadziła go do swojego pokoju. Położyli się na łóżku cały czas całując.
Isabel zastanawiała się czy to dzieje się naprawdę, to było jak marzenie. W końcu usłyszała znowu swoje imię.
~*BŁYSK*~
Niestety to tylko marzenia. Stała w tym samy miejscu co wcześniej, przed domem. Tuż obok stał Alex, patrząc na nią dziwnie.
— Isabel czy ty czujesz się na pewno dobrze?? – spytał zdziwiony
— Tak...po prostu zamyśliłam się... to ja już pójdę – zabrała torby od chłopaka i pocałowała go lekko w policzek. Po chwili znajdowała się już przed drzwiami.
Alex odwrócił się i poszedł w swoją stronę.