***
Alex budzi się wtulony w ramiona dziewczyny. W jego głowie szumiały jeszcze obrazy. Śniło mu się coś dziwnego...jakby wspomnienia, jakby to gdzieś w nim siedziało. Walka...Ucieczka....Śmierć. Nie pamiętał tego. Jakby to istniało, ale z drugiej strony nie. Czuł się jakby to niszczyło jego głowę. Co jakiś czas przez chwile czuł się tu obco, choć był z ukochaną. Ale nie to było obce, raczej otoczenie, zapach.
Popatrzył znowu na twarz dziewczyny. Zaczęła być niespokojna, jakby miała jakieś koszmary. Ustał posiniały, a z czoła zaczął spływać pot. Wyglądała ta jakby miała gorączkę, ale nie było tego czuć.
Nagle zaczęła coś gadać, coś niezrozumiałego. Alex może i był uznawany za geniusza, ale nie miał pojęcia o co jej chodzi. Po chwili zaczęła wymieniać imiona antarskie Max, Michaela, swoje i dwa oddzielne:
— Zan...Rath...Lilith...Ayan...- po długiej przerwie wykrzyknęła jeszcze jedno imię – Lukan...!! – lecz nawet nie obudziła się
Alex zerwał się z łóżka i chwycił za telefon. Wykręcił nr do Maxa
— Słucham – usłyszał po drugiej stronie
— Max...coś złego się dzieje z Isabel...przyjedź szybko i powiadom resztę...- mówił wystraszony
— Oki...zaraz będziemy – w głosie Maxa słychać było powagę
Whitman ubrał się szybko nie spuszczając z oka dziewczyny.
Ona robiła się coraz bardziej niespokojna. Przekręcała głowę w prawo i lewo, gadała cały czas coś dziwnego i te imiona. Najbardziej interesowały ją trzy ostatnie, wydawały mu się znajome, ale nie pamiętał. Miał straszny mętlik w głowie. W pewnym momencie złapał się energicznie za głowę.
~*BŁYSK*~
Głosy: "Zabierz Księżniczkę daleko stąd"
"Gdy znajdziecie wyrocznie, wszystko się zmieni"
"Żegnaj Ayan, zobaczymy się wkrótce" – poczuł ciepło, takie samo gdy czuje gdy przytula Liz, ciepło przyjacielskie
"Chroń ją...to rozkaz" – ostry głos, znajomy, Maxa lub Michaela, nie mógł dokładnie skojarzyć
"Pomóż mi poczuć ciepło miłości" – tego głosu nie mógł nie znać, to Isabel
"Spotkamy się na Ziemi, znajdziemy wyrocznie, pokonamy Khivara, wrócimy do domu..."- echo wszystkich głosów jakie słyszał
~*BŁYSK*~
— Alex gdzie jesteście?? – chłopak usłyszał głos Maxa z przed pokoju
— Tutaj...- odpowiedział i wciągnął głęboko powietrze
W pokoju znalazła się trójka: Max, Tess i Michael. Evans widząc swoją siostrę w takim stanie podbiegł do niej wystraszony. Zaczął wypytywać co się stało.
— Naprawdę nie wiem, nagle zaczęła majaczyć...-odpowiedział Alex
— A co mówi...- spytał Michael
— Zazwyczaj cos dziwnego, cos niby po łacinie, albo cos takiego....ale też wymienia wasze antarskie imiona: Zan, Rath Vilandra...ale mówi też inne....czekaj....jak to szło...Lilith i Ayan...a na koniec wykrzyknęła Lukan
— Lukan...dziwne...- Guerin podrapał się po brwi
— "Mazis verios dominosen lukan" – powiedział pod nosem Max przypominając sobie słowa Liz, ona dokładnie zachowywała się tak samo jak teraz Is
Jego rozmyślania przerwała melodyjka telefonu Michaela. Guerin chwycił komórkę i pośpiesznie odebrał widząc na ekranie nr Marii:
— Słucham...
— Misiek, Liz gdzieś zwiała...razem z małym, nie ma jej nignie w okolicy, wózek zostawiła, telefon też...- mówiła dziewczyna trochę roztrzęsiona
— Liz znikła?? – powtórzył głośno – Przyjdź tu natychmiast...my też mamy problem
Max słysząc słowa "Liz, znikła" poczuł wielki ścisk na sercu. Coś go zabolało, ale nie tak jak zwykle gdy słyszy coś złego o Parker, to był zupełnie inny ból. Zaparło mu dech i próbował złapać powietrze. W głowie mu szumiało, w podświadomości słyszał to zdanie.
Zauważył to Michael i natychmiast podszedł do niego próbując mu pomóc. Nagle usłyszał czyjś ciężki oddech i jakby stękanie. Popatrzył na Is, była spokojna, potem na Alexa, nie spuszczał z niej oka. Na koniec na Tess, która stała z zaciśniętymi pięściami i zamkniętymi oczami. Wiedział, że wyprawia coś z umysłem Maxa. Dlatego się nie odzywała...ani słowem.
Popatrzył na Maxa który stawał się coraz bardziej bezsilny. Ze złością wyciągnął dłoń przed siebie i rzucił o ścianę Tess.
Alex obrócił się słysząc niesamowity huk. Najpierw popatrzył na Tess która się podnosi z trudem, potem na Michaela trzymającego Maxa, który ledwo trzymał się na nogach.
( w tle Linkin Park "Pushing Me Away")
— Czemu to robisz??!! – krzyknął Guerin
— Bo Zan jest mój, a nie tej głupiej służącej Lilith!!!!!- odpowiedział równie zdenerwowana Tess
— Jakiej Lilith, o czym ty mówisz...- spytał Michael
— Lilith jest córką opiekunki Vilandry, były przyjaciółkami, a ja nie byłam jej przyjaciółką, zamiast mnie Zan pokochał tą zdzirę....!!! – odpowiedziała dziewczyna
— Co się dzieje? – spytała przerażona Maria wchodząc do pokoju i widząc dwie nieprzytomne osoby (Max był w pół przytony)
— Co ty wygadujesz!!! – spytał uniesiony Alex
— Wasza Liz wszystko pomieszała... Zan nie pokochał mnie, Vilandra nie pokochała Ratha tylko brata Lilith, Ayana...wszystko się zmieniło!! Przez to była wojna, przez to wysłano was na Ziemię...
— Kłamiesz... – Max uniósł głowę – Khivar chciał abyś była ze mną, bo po naszej "śmierci", przez niego zorganizowanej, on miał objąć tron, ale nasi byli mądrzejsi, wysłali nasze DNA na Ziemię i tam mieliśmy odnaleźć Wyrocznie, która potrafi zniszczyć Khivara...i odbudować naszą planetę – mówił patrząc wściekle na dziewczynę
— Ale gdy Nasado dowiedział się, że już ją znaleźliśmy i nie mało nam brakuje do powrotu...odnalazł nas i rozkazał ci zniszczyć miłość Zana i Lilith, aby była z dala od nich i żeby nie dowiedzieli się, że to naprawdę ona – dodał Alex jakby go olśniło
— To nieprawda, Zan kochał mnie, tylko mnie!! – w oczach Tess ukazały się łzy
— Nie obwiniaj się...to wszystko przez Nasado i Khivara
— Lukan!!!!!!! – Wykrzyknęła uciszając wszystkich Isabel i zerwała się z łóżka otwierając szeroko oczy